STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

środa, 8 czerwca 2016

Żywot świętego Medarda, biskupa

    Święty Medard, urodzony w roku 457 we Francji z pobożnych i bogatych rodziców, już w dzieciństwie odznaczał się wielką pobożnością i miłosierdziem. Pewnego razu, spotkawszy człowieka, któremu zbójcy zabrali konia, przywołał go i podarował mu wierzchowca ze stajni ojca. Kiedy służący spostrzegli brak jednego konia, przerazili się, ale mały Medard rzekł: "Nie obawiajcie się! Konia tego dałem ubogiemu dla miłości Chrystusa, a Jezus już pomyśli o tym, jakby go nam oddać" - i w istocie gdy weszli do stajni, znaleźli zwierzę przy żłobie. 

Gdy Medard podrósł, oddali go rodzice do szkoły biskupiej w Tournay. Zdolny i pilny młodzieniec stał się wkrótce pierwszym między uczniami, a równocześnie jaśniał wielką bogobojnością, skromnością i pokorą. Ostrożny w wyborze przyjaciół, przestawał tylko z tymi, których obyczaje były nienaganne. Najbliższe stosunki zadzierzgnął z pobożnym Eleuteriuszem. Obaj unikali uciechy, jakim oddawała się wówczas większość młodzieży, to jest hałaśliwych polowań, pijatyk, tańców swawolnych i innych zabaw. Obaj za cel dalszego życia obrali sobie kapłaństwo. 


Ukończywszy szkołę, przyjął Medard (żył około roku Pańskiego 540) święcenia kapłańskie i odtąd przez lat czterdzieści z apostolską gorliwością głosił naukę Zbawiciela między wiernymi. Jego rozsądek i czyny były tak samo podziwienia godne, jak jego święta miłość i pobożność. Jak był łagodny i cierpliwy, dowodzi choćby następujący wypadek: Pewnego razu zakradł się do jego winnicy złodziej i naciął dużo winogron, ale objuczony tym ciężarem nie mógł znaleźć wyjścia. Nad ranem znaleźli go słudzy i przywiedli przed Medarda - ten jednak, zamiast go ukarać, surowo go tylko napomniał, po czym podarował mu skradzione winogrona. 

Po śmierci biskupa z Vermond w roku 520 jednomyślnie obrano jego następcą Medarda, ale prawie gwałtem musiano go osadzić na stolicy biskupiej. Jako biskup był wzorem skromności i pokory. Parafie w swej diecezji zwiedzał pieszo, sam uczył i głosił kazania z prawdziwym namaszczeniem, nic więc dziwnego, że diecezja jego wkrótce szeroko zasłynęła z pobożności i dobrych obyczajów. To było przyczyną, że po śmierci św. Eleuteriusza, biskupa z Tournay, diecezjanie jego zażądali, aby osieroconą stolicę powierzono Medardowi. Odtąd rządził Medard dwoma biskupstwami, a to ich połączenie przetrwało po nim jeszcze 500 lat. 

Część diecezji Tournay była jeszcze wówczas pogańska. Medard, jakkolwiek był już w podeszłym wieku, pośpieszył tam, by głosić Ewangelię świętą. Zrazu owoce jego pracy były małe, a cierpienia i starania wielkie. Znosił też wielkie prześladowania, a nawet był w niebezpieczeństwie życia, z którego wszakże Bóg go ocalił. Święty biskup nie ustawał w tej pracy i miał tę pociechę, że ów lud w końcu przyjął wiarę chrześcijańską. 

Niedługo potem zachorował biskup śmiertelnie. Diecezjanie prosili Boga, aby im jeszcze nie odbierał umiłowanego pasterza, atoli Bóg nie chciał już przedłużać swemu wiernemu słudze czasu, który go dzielił od nagrody wiecznej szczęśliwości i zabrał go do siebie w roku 545. Zgon jego opłakiwała cała Francja, a Bóg licznymi cudami wsławił jego pamięć. Król Klotar kazał jego święte ciało złożyć w drogiej trumnie, ozdobionej złotem i klejnotami, i prosił, aby mu było wolno razem z księżmi nieść je do Soissons, gdzie je złożono na wieczny spoczynek. 

Uroczystość róż w Salency

 

Na cześć świętego Medarda odbywało się corocznie aż do czasów wielkiej rewolucji francuskiej, tj. do roku 1789, w wielu okolicach Francji, a szczególnie w Salency, jego miejscu rodzinnym, w dniu 8 czerwca święto róż. Święto to zaprowadził w Salency sam Medard, a mianowicie chcąc młodzież żeńską zachęcić do zachowywania czystości dziewiczej, rozporządził, że rok rocznie ta z dziewic, która najbardziej odznaczy się pobożnością i czystością obyczajów, otrzyma wieniec z róż i dwanaście talarów, co wówczas było znaczną sumą pieniędzy. Warunkiem otrzymania tej nagrody czystości było, aby nie tylko sama dziewica, ale i cała jej rodzina wiodła przykładne życie. Rozporządzenie to przez wiele stuleci przynosiło błogie owoce, gdyż odkąd zwyczaj ten panował, nie zdarzył się w Salency ani jeden wypadek, aby któraś z tamtejszych niewiast wiodła życie gorszące.

Uroczystość ta odbywała się w sposób następujący: Gmina przedstawiała dziedzicowi Salency trzy dorosłe dziewczęta, pochodzące z czcigodnych rodzin, jako najuczciwsze i najcnotliwsze z wszystkich dziewic w osadzie. Dziedzic wybierał jedną z nich na królową róż, po czym jej nazwisko ogłaszano publicznie z ambony, aby wszyscy mogli osądzić, czy wybór był sprawiedliwy i bezstronny. Jeśli nie nastąpił żaden protest, wtedy 8 czerwca odbywała się koronacja królowej róż. O godzinie 2 po południu udawała się królowa róż w białej sukni, z rozpuszczonymi włosami do pałacu, w towarzystwie rodziców i 12 biało ubranych dziewic oraz tyluż w świąteczne szaty przybranych młodzieńców. Stamtąd pochód udawał się do kościoła, przy czym królowę róż prowadził właściciel Salency. Po nieszporach duchowieństwo udawało się w procesji do kaplicy świętego Medarda, gdzie proboszcz święcił i błogosławił koronę z białych róż, a potem wkładał ją na głowę królowej. Następnie wręczano jej ów podarek pieniężny i wracano w procesji do kościoła, gdzie po odśpiewaniu "Te Deum" zakończono uroczystość modlitwą do świętego Medarda. 

Wieczorem w pałacu odbywała się uczta i zabawa, w której brała udział cała ludność wsi z dziedzicem i całą jego rodziną na czele. 

Modlitwa

 

Panie i Boże mój, racz łaskawie wzniecić w nas szczerą miłość bliźniego, a szczególnie miłosierdzie dla ubogich i potrzebujących wsparcia, abyśmy, czyniąc wedle możności dużo dobrego na ziemi, zaskarbić sobie mogli łaski u Ciebie, a tym samym stali się uczestnikami wiecznej szczęśliwości. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w niebie i na ziemi. Amen.

Św. Medard, biskup
Urodzony dla świata 457 roku,
Urodzony dla nieba 545 roku,
Wspomnienie 8 czerwca


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.