Bardzo wielu błogosławionych i czcigodnych mężów
        i niewiast liczy "Matka Świętych Polska", jak ją
        nazwał reformata o. Florian Jaroszewicz, mimo to jednak
        poczet uznanych przez Kościół świętych polskiej
        narodowości jest uderzająco szczupły. 
Jaka jest tego przyczyna? Otóż kiedy inne narody
        skrzętnie zapisywały życie i cuda świątobliwych
        rodaków i umiały je mimo burz dziejowych przechować,
        Polska takich ksiąg posiada bardzo mało. 
Dokumenty i opisy prawdziwe cudów, jakie zdziałali
        wybrańcy niebiescy Polacy, są nieliczne, bo wiele z
        nich zagubiono, i stąd powstaje trudność
        przeprowadzenia procesu kanonizacyjnego, czyli dowodu
        świętości, wymaganego przez Kościół. 
Jednak pomimo to w roku 1925 grono błogosławionych
        Polaków, po długich badaniach i zabiegach,
        powiększyło się o jednego męża: jest nim Bogumił (żył około roku Pańskiego 1092),
        arcybiskup gnieźnieński, a potem pustelnik. 
Według podania błogosławiony Bogumił był
        spokrewniony ze św. Wojciechem, a mianowicie miał być
        potomkiem jego brata. Jego nauczycielem był rzekomo św.
        Otto z Bambergu, apostoł Pomorzan. Dalsze studia
        odbywał Bogumił za granicą, podobno w Paryżu. 
Działalność duszpasterską rozpoczął opodal
        miasta Koła. W Dobrowie na wzgórku wystawił mały
        kościółek z drzewa jodłowego, który poświęcił
        arcybiskup Janisław. 
O świętości jego życia kroniki podają nam takie
        wiadomości: "Post wielki przeciągał przez dziewięć
        niedziel, a oprócz tego włosiennicą, dyscyplinami,
        leżeniem na gołej ziemi i innymi sposobami stale się
        umartwiał, osobliwie zaś modlitwą do Najświętszej
        Matki ukracał namiętności swojej duszy i w ten sposób
        odrywając się od próżności świata (kiedy jeszcze
        był w Gnieźnie na dworze arcybiskupim), do
        kapłańskiego stanu i życia dobrze się usposobił.
        Gotując się do ofiary ołtarza Boskiego, pospolicie
        krzyżem leżał na ziemi i we łzach się rozpływał.
        Przed Mszą św. trzy godziny oddawał się rozmyślaniu
        i innym modlitwom". 
Takiego kapłana arcybiskup pragnął mieć bliżej
        siebie i pewno z myślą, żeby po nim wstąpił na
        stolicę gnieźnieńską, mianował go dziekanem
        katedralnym. 
Wyniesiony na najwyższą godność kościelną w
        Polsce, na stolicę arcybiskupią w Gnieźnie, z
        dochodów biskupich chętnie dźwigał podupadłych
        ludzi, ratował ubogich jako też wielu kleryków swoim
        kosztem utrzymywał, do nauk przysposabiał i w dobrych
        obyczajach zaprawiał. 
Lecz, niestety, wzorowy ten pasterz krótko sprawował
        urząd arcybiskupi. Nie wiadomo, co było tego przyczyną.
        Czy warunki polityczne zmusiły go do ustąpienia, czy
        też umiłowanie z lat dawnych samotności obrzydziło mu
        pobyt w mieście, dość, że po trzech latach
        pasterskiego urzędu wyzuł się z niego i ustąpił na
        pustynię niedaleko Dobrowa. Jest tam wyspa dębiną
        zarosła, z trzech stron Wartą, a z czwartej Nerem
        oblana; tam przez lat dwanaście Bogumił prowadził
        żywot dziwnie ostry, na ustawicznej bogomyślności,
        trudząc ciało swoje postami, niespaniem i rozmaitym
        umartwieniem. 
W tym czasie Bogumił, jak drugi Jan Chrzciciel,
        nauczał lud, tęskniący do swego dawnego pasterza, a
        przychodzący do niego w dni świąteczne. 
"A gdy czas przyszedł przeniesienia jego na lepszy
        żywot, przybyła do niego z nieba Najświętsza
        Bogarodzica Panna, trzymając na ręku Dziecinę Pana
        Jezusa, otoczonego chórem aniołów. Był przy nich św.
        Wojciech i Pięciu Braci Pustelników, których
        obecnością pocieszony Bogumił, wzdychając do ich
        towarzystwa i ojczyzny niebieskiej, tak do obecnego
        Zbawiciela mówił: "Panie Jezu, Synu Boży i Maryi
        Panny, racz proszę łaskawie przyjąć duszę moją, co
        wyrzekłszy, oddał ją wesoło w ręce Jego". Rok
        jego śmierci jest zapisany w kronice starodawnej, tak
        zwanej świętokrzyskiej, pod rokiem 1092, ale żywociarz
        Bogumiła, ks. Stefan Damalewicz, podaje datę
        późniejszą, mianowicie rok 1182. Zaraz po śmierci
        sława Bogumiła pustelnika rozeszła się po Polsce.
        Arcybiskup Pełka kazał ciało jego podnieść z ziemi i
        wnieść do kościoła. Arcybiskup Wawrzyniec Kot w roku
        1443 polecił zapisywać jego cuda do osobnej księgi,
        aby potem uzyskać w Rzymie ogłoszenie Bogumiła
        świętym. Niestety, księga ta, czy też jej odpis,
        dostawszy się do dworu w Głębokiem, spłonęła. Co
        zawierała ta księga, ogólnie wiemy od jej stałego
        czytelnika Sebastiana Głębockiego. Mąż ten, dziedzic
        Głębokiego, zeznał pod przysięgą przed Maciejem
        Łubieńskim, arcybiskupem gnieźnieńskim (w połowie
        XVII wieku), że czytał w księdze, jak "200 chromych
        za przyczyną błogosławionego Bogumiła było zupełnie
        uzdrowionych, wielu ślepych oświeconych i niektórzy
        umarli do życia byli przywróceni". 
Za życia święty pustelnik przechodził suchą nogą
        przez Wartę wezbraną i lud za sobą prowadził.
        Głodnych karmił rybami, które na jego rozkaz
        wychylały się z wody i dawały się chwytać. Po
        śmierci czczono go wieki całe na równi z św.
        Wojciechem i Stanisławem Szczepanowskim. Ludność
        miejscowa i sąsiedzka czciła go także jako patrona
        gospodarstwa. On chore konie uzdrawiał, ryby zachowywał
        w mnogości, jeźdźców z topieli wybawiał, a zawsze
        czuwał nad swoim kościółkiem dobrowskim, który mimo
        że naokoło gorzały dwory i chaty, przetrwał setki
        lat. 
Dobrze było mieszkańcom Dobrowa z Błogosławionym.
        Może w tym obcowaniu byli nazbyt samolubni, ale nie
        można się dziwić biedocie, że się u Świętego o
        łaski na życie powszednie dopraszała, bo i Chrystus
        pozwala nam codziennie mówić: "Chleba naszego
        powszedniego daj nam dzisiaj". Wreszcie między
        dobrowianami a Bogumiłem musiało nastąpić
        rozłączenie. Kościółek drewniany chylił się do
        upadku, a Warta podmywała jego podwaliny. Żeby więc
        ocalić święte szczątki od zagłady, arcybiskup
        Prażmowski kazał w roku 1668 przenieść je do
        kolegiaty w pobliskim Uniejowie. Aby nie wywołać oporu,
        wywieziono święte ciało nocą, pomimo jednak
        ostrożności powstał we wsi alarm. Sześciuset
        chłopów wsiadło na koń, aby kondukt zawrócić z
        drogi, lecz bezskutecznie. Odtąd szczątki
        błogosławionego Bogumiła spoczywają w Uniejowie. 
Nauka moralna
"Nie miłujcie świata, ani tego, co jest na
        świecie. Jeżeli kto miłuje świat, nie masz w nim
        ojcowskiej miłości" (Jan 2,15). Te słowa całkowicie
        stosują się do życia bł. Bogumiła, który miłował
        Boga nade wszystko, a gardził wielkością tego świata.
        Porzucił nawet stolicę arcybiskupią, aby jako
        pustelnik oddać się całkowicie Bogu. 
Nie od wszystkich Bóg żąda takiego poświęcenia,
        ale od wszystkich żąda wzgardy światem, bo świat jest
        naszym nieprzyjacielem, bo obiecuje wiele, a mało daje,
        bo uciechy jego są zwodnicze, niestałe i nie mogą
        zaspokoić pragnień człowieka. Uciechy światowe
        wywołują w sercu człowieka niesmak, niepokój i
        zgryzoty sumienia, a w końcu cierpienia w piekle. Trzeba
        przeto gardzić światem, bo on jest nieprzyjacielem
        Chrystusa, niewolnikiem czarta, prześladowcą ludzi
        sprawiedliwych, nauczycielem wszystkich grzechów. Ten,
        kto ulega zasadom świata, sprzeciwia się zasadom
        Ewangelii. 
Wierzą w Boga i czarci, ale ta wiara ich dręczy, bo
        nie mogą postępować według woli Bożej. Ludzie
        światowi wierzą w Boga i mogą wypełniać wolę Boga,
        a nie wypełniając jej, gorsi są od czartów. "I
        czarci wierzą i drżą" (Jakub 2,19). Człowiek zaś
        wierzy i może wypełniać wolę Bożą, a nie
        wypełniając jej, naigrawa się z Boga; kto więc jest
        przyjacielem świata, jest nieprzyjacielem Boga. 
Trzeba więc uciekać od świata, o ile można duchem,
        sercem i ciałem; towarzystwo jego bowiem jest
        niebezpieczne, nauki zdradliwe, zwyczaje szkodliwe,
        przykłady gorszące. Świat już jest osądzony, już
        potępiony. 
Modlitwa
Boże, któryś błogosławionego Bogumiła, Wyznawcę
        Twojego i biskupa, gdy wzgardził zaszczytami tego
        świata, chwałą pokory przyozdobił, spraw łaskawie,
        prosimy, abyśmy z tylu cnót jego korzystając, przez
        jego zasługi stali się współuczestnikami chwały
        niebieskiej. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który
        króluje w niebie i na ziemi. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
        na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.
 
