STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 22 marca 2024

Ojciec fr. Martin Stepanich, jego życie i dobra walka

           Znany jako Frank Stepanich w czasach przed franciszkańskich przyszły ojciec Martin urodził się 12 listopada 1915 roku na farmie w pobliżu małego miasteczka Neodesha w południowo-wschodnim Kansas. Po ukończeniu edukacji podstawowej w pobliskiej wiejskiej szkole Brooks School nastąpił rok w Neodesha High Szkoła. Odpowiadając na Boże wezwanie, jesienią 1930 roku zapisał się do niższego seminarium przygotowawczego (wówczas zwanego St. Joseph College) Ojców Franciszkanów z Prowincji Najświętszego Serca Pana Jezusa w St. Louis-Chicago, niedaleko Westmont w stanie Illinois.

Cztery lata później Frank wstąpił do Zakonu Franciszkanów, przyjmując habit franciszkański 2 września 1934 roku w Seminarium Mariackim i klasztorze słoweńskich Ojców Franciszkanów, na wschód od Lemont w stanie Illinois. Wybrał imię Martinho jako swoje imię zakonne na cześć Świętej Teresy Martinho, Małego Kwiatka. Po rocznym nowicjacie 3 września 1935 roku złożył śluby proste czasowe, a następnie 3 września 1938 roku oddał się Bogu całkowicie i na zawsze składając śluby uroczyste wieczyste.

Po wymaganych kursach z filozofii i teologii, 18 maja 1941 roku brat Martin został wyświęcony na kapłana Bożego przez biskupa Sheila z Chicago w dawnym seminarium Quigley w północnym Chicago. Pierwszą mszę odprawił w kościele św. Ignacego w Neodesha w stanie Kansas ; gdzie został ochrzczony, przyjął Pierwszą Komunię Świętą i został bierzmowany.

Po kolejnym roku teologii ojciec Martin został wysłany na Katolicki Uniwersytet Ameryki w Waszyngtonie, aby uzyskać zaawansowane studia w zakresie teologii świętej. Stopień doktora teologii sakralnej (STD) uzyskał na Uniwersytecie Katolickim w 1948 r. Pierwszą jego pracą pisarską była rozprawa doktorska zatytułowana „Chrystologia Zenona z Werony”. Później, w 1960 roku, zaczął pisać wiele artykułów do publikacji katolickich, takich jak The Marylike Crusader, The Wanderer (w lepszych czasach), The Remnant (w początkach) i innych. W latach po Soborze Watykańskim II pisał obszernie na takie tematy, jak błąd feeneizmu, prawidłowe rozumienie sedewakantyzmu i ważność święceń biskupich Thuca.

Po powrocie do Seminarium Najświętszej Maryi Panny w Lemont w stanie Illinois Ojciec przez dwa lata uczył teologii garstkę seminarzystów, po czym na pięć lat został zmuszony do objęcia stanowiska redaktora słoweńskojęzycznego miesięcznika Ave Maria.

Wracając do nauczania, ks. Martin przez dwa lata uczył religii w College of St. Francis (dla młodych kobiet) w Joliet w stanie Illinois. Następnie przez dwa lata uczyła religii w pobliskiej Akademii na górze Asyż (dla dziewcząt). Następnie przez kolejne dwa lata odbywał swoje ostatnie akademickie nauczanie religii w małej grupie nowicjuszy w klasztorze na Monte Assis. Do tego czasu rosnąca rewolucja modernistyczna, która doprowadziła do Soboru Watykańskiego II, rozpoczęła już tajną infiltrację umysłów i serc katolików. Papież Pius XII słusznie skarżył się, że ludzie „stracili poczucie grzechu” i w swojej encyklice Humani Generis ostrzegał przed tzw. „nową teologią”, która rozwijała się w instytucjach katolickich.

Ojciec Martin w dniu 24 kwietnia 2006 r

Przez całe swoje wczesne lata kapłańskie ks. Martin był regularnie wysyłany do różnych kościołów parafialnych na msze święte w dni powszednie i niedzielne, podobnie jak inni ojcowie mariańscy, a także w celu wygłaszania kazań i słuchania spowiedzi. Nigdy jednak nie pełnił długo funkcji proboszcza. Warto dodać, że ks. Martin przez ponad trzydzieści lat był bibliotekarzem w stosunkowo niewielkiej Bibliotece Mariackiej. Ale kiedy rozpoczęła się niekatolicka rewolucja podczas Soboru Watykańskiego II, został „zwolniony” ze stanowiska bibliotecznego, ponieważ nie mógł kupić dla Biblioteki Mariackiej tych rzekomo „cudownych” nowych modernistycznych książek, które zaczęły zalewać katolicki świat. Za odmowę zakupu tych książek został oskarżony o „nieposłuszeństwo biskupom, Soborowi i Papieżowi”.

Lata soborowe lat sześćdziesiątych XX wieku były dla księdza Martina okresem niepokojącym i frustrującym, podobnie jak dla wielu innych prawdziwie tradycyjnych księży katolickich, osób zakonnych i świeckich. Wyraźnie widział, że nastąpiło drastyczne odejście od tradycyjnej katolickiej wiary, dyscypliny i praktyki w trakcie tworzenia, i w sumieniu nie mógł się z tym zgodzić.

Kluczową i decydującą kwestią, która utrzymywała ojca Martina niezachwianie w tradycyjnej i niezmiennej wierze katolickiej oraz wierności jednemu, świętemu, katolickiemu i apostolskiemu Kościołowi, okazała się tradycyjna łacińska Najświętsza Ofiara Mszy św., przywrócona przez papieża Piusa V w 1570 r. na mocy postanowienia świętego Soboru Trydenckiego.

Rokiem decyzji księdza Martina był rok 1967, dwa lata po zakończeniu modernistycznego Soboru Watykańskiego II. Ojciec był w Irlandii w październiku 1967 r., biorąc udział w inspirującej pielgrzymce, która nigdy nie zostanie zapomniana do niektórych z najświętszych sanktuariów w Europie. Dublińska gazeta doniosła, że ​​amerykańscy biskupi planowali „skoczyć z pistoletu” i wprowadzić Kanon Mszy w całości w języku angielskim na długo przed terminem wyznaczonym przez Rzym.

Po powrocie do Stanów Zjednoczonych ks. Martin został wysłany do kościoła św. Patryka w Lemont na mszę w dni powszednie, podczas której miał używać kanonu wyłącznie w języku angielskim i na głos. Ale Ojciec posługiwał się jedynie tradycyjnym, całkowicie łacińskim Kanonem i odważył się nawet zaśpiewać Pater noster po łacinie.

Dominikańska przełożona klasztoru św. Patryka zgłosiła ojca Martina swojej przełożonej zakonnej (zwanej „Ojcem Opiekunem”) i rzeczywiście Ojciec został „wezwany na dywan”. „Dlaczego nie zgadzasz się ze zmianami?” usłyszał, jak Kapłan Strażnik krzyczy na niego groźnie. Księdza Martina w żaden sposób nie udało się przekonać do porzucenia tradycyjnej i niezmienionej katolickiej Mszy św. po łacinie.

Ojciec Martin i ojciec Francis Miller

Odtąd o. Martinowi wolno było odprawiać Mszę św. wyłącznie prywatnie, w zaciszu kaplicy klasztornej lub w pustej klasie na piętrze. Trwało to mniej więcej dwa lata. Ojciec Martin nigdy nie dotknął tego, co nazywa „przedstawieniem” Novus Ordo – czyli Novus Ordo Missae Pawła VI – kiedy ukazało się ono w 1969 roku.

W chłodny jesienny dzień w tym niekomfortowym okresie pan imieniem Guido Del Rose, znany propagator Pielgrzymki Dziewicy Fatimskiej, nagle podszedł do niczego niepodejrzewającego ojca Martina, gdy przycinał gałęzie sosny czerwonej za grotą Santa Maria de Lourdes. Guido poprosił Ojca, aby co miesiąc odbywał całonocne czuwanie w Kościele Mariackim Narodzenia Pańskiego w Joliet. Ksiądz zgodził się to zrobić i robił to przez około dwa lata lub dłużej. Ojciec wygłaszał dwa kazania dziennie, zawsze skupiając się na ściśle katolickiej doktrynie, bez jakiejkolwiek domieszki jakichkolwiek modernistycznych błędów Soboru Watykańskiego II. Wiele z tych kazań nadal istnieje na kasetach magnetofonowych.

Pewnego niezbyt dobrego dnia ojciec Martin nagle otrzymał polecenie od swojego przełożonego: „Znajdź własne miejsce na mszę! I nie zapewnimy Ci transportu!

Nie wiedząc dokładnie, gdzie udać się na codzienną Mszę św., ojciec Martin został skierowany przez znajomego do klasztoru św. Mikołaja przy State Street w południowym krańcu Chicago. Tam poznał dwie siostry Rowley, siostrę Yvonne i siostrę Olive, członkinie Sióstr Szkolnych św. Franciszka z Milwaukee (niegdyś najwyżej ocenianego zgromadzenia sióstr w USA). Obie siostry z entuzjazmem przyjęły propozycję Ojca, aby codziennie w ich kaplicy odprawiać tradycyjną Mszę łacińską. Siostry nosiły wówczas tzw. „zmodyfikowany” lub skrócony habit i welon, jednak definitywnie powróciły do ​​tradycyjnego pełnego habitu i welonu zakonu 29 marca 1970 roku.

Siostra M. Olive, OSF i siostra M. Yvonne, OSF (z siedzibą) w listopadzie 2001 r.

Ojciec Martin nie miał własnego samochodu, więc Siostry jeździły około 20 mil do St. Mary's w Lemont swoim klasztornym samochodem, który nie był najlepszy, aby każdego wieczoru zabrać Ojca do St. Mary's rano po Mszy św. i śniadanie. Natomiast na comiesięczne całonocne czuwania w Joliet Siostry przyjeżdżały po Ojca z Bazyliki Mariackiej, a następnie we trójkę pokonywały kolejne 25-35 km do Joliet na czuwania. W końcu Siostrom udało się, przy pomocy dobroczyńców, zdobyć samochód dla Ojca, którym mógł podróżować. Odtąd, dzięki Bogu, Ojciec zawsze miał do dyspozycji samochód.

Po kilku latach pojawiła się niepokojąca wiadomość, że kardynał Cody zamknie i sprzeda kościół św. Mikołaja wraz z klasztorem. I teraz rozpoczęła się długa seria „lotów” ojca Martina i sióstr z jednego miejsca „katakumb” do drugiego, gdzie można było odprawić prawdziwą katolicką Mszę św. Nie można podać dokładnego czasu trwania poszczególnych „katakumb”, ale „loty” Ojca i Sióstr trwały około 12 lat lub dłużej. I nic z tego nie mogłoby się wydarzyć, gdyby Bóg nie zainspirował dobroczyńców do zapewnienia hojnej pomocy finansowej, a także wielu innych łask.

Z klasztoru św. Mikołaja Ojciec i siostry „uciekli” do pustego klasztoru św. Liboriusza w Steger, na południe od Chicago, ale w diecezji Joliet. Steger znajdowało się 55 mil od Lemont, więc ojciec Martin pokonywał tę odległość 55 mil do Steger każdego wieczoru przy najgorszej pogodzie, a następnie każdego ranka wracał do Lemont. Biskup Blanchette z Joliet dowiedział się, że ojciec Martin odprawia w swojej diecezji tradycyjną Mszę łacińską, więc natychmiast nakazał mu opuścić Steger.

Ojciec i siostry opuścili Steger w swoich przeładowanych, starych samochodach w niedzielę (Dzień Matki) i udali się na północ ruchliwymi ulicami Chicago, aż dotarli do zachodnich przedmieść Berwyn. Tam osiedlili się w domu Franka Rowleya, starszego brata obu sióstr. Ksiądz odprawił prawdziwą mszę po łacinie w piwnicy domu Franka, w maleńkim pokoju.

Po pewnym czasie przyjaciele umożliwili Ojcu i Siostrom przeprowadzkę, 3 lipca 1975 roku, do starej rezydencji na przedmieściach Evergreen Park, przy Longwood Drive, niedaleko 5th Street. Nazywali go „Domem Longwoodów”. Szopy bawiły się bawiąc na strychu domu. Ojciec odprawiał Mszę św. w małym pokoju nad tylnym gankiem. Mniej więcej po roku posiadłość kupił inny McCarthy, więc Ojciec i Siostry musieli wyjechać.

Z powodu zdrady „przyjaciół” w desperacji przenieśli się do starego wiejskiego domu w Homer Township, kilka mil na wschód od Lemont, na wschód od Bell Road. Nie ma potrzeby wdawać się w szczegóły dotyczące domu, wystarczy powiedzieć, że było w nim wiele kotów, w tym figlarny młody człowiek, którego siostry nazywały „Juniorem”. A osy były tuż nad tylną werandą, a nie w domu.

Właściciele farmy w końcu zażądali, aby Ojciec i Siostry wyjechali. Włamywali się nawet do domu tylnymi drzwiami, gdy Ojca i Sióstr nie było w domu. Pewnego popołudnia niejaki Bob Church dostarczył do domu zbiornik z propanem, aby siostry mogły dalej przygotowywać posiłki. Siostra Yvonne powiedziała panu Churchowi, że nakazano im opuścić lokal, ale nie mieli dokąd pójść. Powiedział siostrze, że ma wolny dom w Poznaniu, niedaleko Chicago i że mogą go natychmiast kupić. To właśnie tam Ojciec i Siostry udali się jako następni, aby codziennie odprawiać prawdziwą Mszę św.

Wkrótce Ojciec i Siostry zmuszeni byli szukać innego miejsca dla prawdziwej masy wygnańców. I po raz kolejny Frank Rowley pozwolił im przyjechać do swojego domu w Berwyn na drugi krótki pobyt. Ojciec Stanley Wasylik usłyszał o ich trudnej sytuacji i hojnie zaprosił ich do swojego Sanktuarium Chrystusa Króla niedaleko Winfield, na zachód od Wheaton. Mieszkali w podziemiach kościoła i tam Ojciec odprawiał codzienną mszę św.

Po około roku ktoś umożliwił Ojcu i Siostrom wprowadzenie się do tak zwanego „Domu Saratoga”, ponieważ znajdował się on przy ulicy Saratoga, kilka mil na północ od Lemont. W tym domu sypialnia Ojca znajdowała się w piwnicy, podobnie jak kaplica. W nocy 1 lipca burza sprowadziła do piwnicy osiem cali wody. Ksiądz musiał przenieść tabernakulum do salonu, gdzie odprawił mszę.

A potem – Deo gratias! Ostateczna decyzja została podjęta przez Ojca Martina i Siostry. Po obejrzeniu wielu dostępnych domów w różnych lokalizacjach z agentką nieruchomości Edie Baker, Siostry znalazły dom w Bolingbrook, który wydał im się odpowiedni. Ksiądz to zobaczył i stwierdził, że jest zadowalające. Dobroczyńca o szlachetnym sercu zgodził się na zakup domu, mając przede wszystkim na celu zapewnienie ojcu Martinowi stałego miejsca, w którym mógłby odprawiać tradycyjną Mszę łacińską – czyli Mszę Trydencką, jak ją nazywają. Ojciec i Siostry przenieśli się do tego domu w Bolingbrook 15 grudnia 1983 r. To właśnie w tym domu 18 maja 2006 r. ks. Martin odprawił Mszę św. z okazji swoich 65. rocznicy kapłaństwa, w obecności małej grupy przyjaciół i krewni. Właścicielem domu Bolingbrook pozostaje wspomniany dobroczyńca.

Ojciec Martin przygotowuje się do krojenia tortu z okazji 65. rocznicy swojej posługi kapłańskiej.

Przez ponad 35 lat utrzymywania tradycyjnej Mszy łacińskiej przy życiu w tak wielu różnych miejscach, pomoc dobroczyńców w postaci datków finansowych i innych przysług była – i nadal jest – niezbędna. Jednak przez wiele lat, aby pomóc siostrom napełnić stół wystarczającą ilością jedzenia, sam Ojciec utrzymywał przy Bazylice Mariackiej duży ogród warzywny (12 na 45 metrów), w którym uprawiał także szeroką gamę warzyw jak dużo kukurydzy słodkiej i melona. Co roku udało mu się zgromadzić wystarczającą ilość ziemniaków i cebuli, aby przetrwać zimę. Szopy, lochy, wiewiórki i myszy polne uważały, że ogród to dobry pomysł.

Oprócz prac ogrodniczych, ojciec Martin w wolnym czasie zajmował się także tym, co nazywa „Miejscem Matki Bożej” na terenie Santa Maria – czyli świętymi sanktuariami na świeżym powietrzu, do których zalicza się Grota w Lourdes, sanktuarium fatimskie, odkryty kościół franciszkański Różaniec (lub korona) Siedmiu Radości Maryi, Droga Krzyżowa, sanktuarium biskupa Fryderyka Baragi i cmentarz klasztorny. A jedną z jego specjalności od nowicjatu 1934-35 była pielęgnacja kwiatów.

W połowie lat 90. ojciec Martin uznał za wskazane wycofanie się z ogrodnictwa i wszelkich innych prac (w momencie pisania tego tekstu) po jego niegdyś bardzo widocznym ogrodzie nie było śladu. Jednak Ojciec, mając prawie 91 lat, wciąż ma dość energii, aby opiekować się kwiatami Matki Bożej w domu w Bolingbrook. Lilie wszystkich typów i kolorów, zarówno azjatyckie, jak i orientalne, tworzą spektakularny pokaz w czerwcu i lipcu. Ale wspiera je kilka innych rodzajów pięknych kwiatów. A Ksiądz nadal może prowadzić samochód.

Obie Siostry od czasów św. Mikołaja i przez lata czekały i modliły się, aby ta czy inna Siostra dołączyła do nich w życiu prawdziwego życia zakonnego, ale żadna się nie pojawiła. Było to dla nich bolesne.

Dzięki talentowi wokalnemu sióstr ks. Martin mógł śpiewać Mszę św. w chorale gregoriańskim niemal każdego dnia w roku. Kiedy jednak stan zdrowia siostry Yvonne zaczął się pogarszać, musiał zaprzestać tego procederu i ograniczyć napięty harmonogram zajęć religijnych. Po kilku latach wielkich cierpień, 15 grudnia 2002 roku Siostra Yvonne została powołana do wieczności przez Wszechmogącego.

Siostra Oliwka, która w wieku 86 lat nie cieszy się już dobrym zdrowiem, kontynuuje odważnie, ale udało jej się – Deo gratias! – bardzo kompetentna pomoc Samanty, znakomitej młodej rolniczki z Michigan.

Ojciec Martin, zdając sobie sprawę, że „nocne cienie życia wkrótce mogą spaść”, marzy o dniu, w którym Bóg miłosiernie pozwoli mu pomóc Świętej Teresie, Małemu Kwiatkowi, jej niebiańskim „deszczem róż”.
Ojciec Martin Stepanich, lat 97, zmarł 18 listopada 2012 roku o godzinie 21:30.

Zaczerpnięto z kwartalnika Reign of Mary, numer 124

Za: fradesmenores.com/2024/03/10/padre-frei-martin-stepanich-sua-vida-e-seu-bom-combate/