Niejeden sądzi, że do ćwiczenia się w
pokorze mało ma sposobności, mniema bowiem,że do tego służą jedynie
upokorzenia. Zapewne, że bez pewnej dozy upokorzeń, nikt nie może stać
się prawdziwie pokornym,a jednak, nie należy bynajmniej sądzić, aby
jedynie upokorzenia ćwiczyły nas w pokorze, ćwiczy nas w niej również
chętne chwalenie bliźnich.
Człowiek prawdziwie pokorny lubi chwalić i umie chwalić. Aby to
zrozumieć, trzeb a wiedzieć, iż istotą pokory nie jest wcale złe
mniemanie o sobie,ale chętne korzenie się przed Bogiem i przed
wszystkiem, co jest prawdziwie Bożego w bliźnim. Wiemy dobrze, jak
często złe mówienie o sobie, wypływa z pychy,cierpiącej w ukryciu nad
brakiem tej lub owej doskonałości i maskującej się pozorami pokory.
Tymczasem,prawdziwa pokora sprawia, że człowiek bardziej zajmuje się
Bogiem i tem wszystkiem, co o mocy i dobroci Bożej świadczy, niż samym
sobą i swemi przyrodzonemi własnościami lub wadami. Stąd też czyniona
człowieka czułym na te wszystkie pierwiastki Boże, których tyle jest
rozsypanych w duszach; z radością skłania on przed nimi głowę,
gdziekolwiek je spotka i nie omieszka nigdy wyrazić tej radości w formie
pochwały.
W ten sposób chwalenie bliźniego jest aktem pokory. Człowiek pokorny
chwali chętnie i z radością, gani zaś ze smutkiem i tylko wtedy, gdy to
jest konieczne. Przeciwnie człowieka pysznego zawsze już potem można
poznać, że chwali niechętnie i jakby półgębkiem, za to korzysta
skwapliwie z każdej sposobności, aby zganić i swą mniemaną wyższość
okazać. Ale człowiek pokorny nie tylko lubi chwalić, on także umie
chwalić. Chwalić wolno tylko za to, co jest prawdziwie dobre, co nosi na
sobie piętno Boże; ponadto chwalić wolno dla oddania czci mocy i
dobroci Boga, który działa w duszach, dla zachęcenia do wiernego
służenia. Mu w dalszym ciągu. Nie wolno natomiast chwalić za to, co nie
ma wartości wo czach Boga, lub też dla pozyskania sobie względów
ludzkich i użycia ich dla poziomych lub niskich celów.
Tem się różni właśnie pochlebstwo od pochwały, że nie rachuje się ani z
prawdą,ani z celem, któremu pochwała ma służyć ,ale stara się wyzyskać
tę przyjemność, którą chwalenie sprawia dla swych osobistych korzyści.
Toteż pochlebstwo jest zaprzeczeniem pokory, aczkolwiek chętnie
chciałoby uchodzić za jej przejaw. Nie trudno pojąć jaka jest doniosłość
tych kilku uwag:
Nim trafi nam się sposobność wypróbować i umocnić naszą pokorę przez
upokorzenia,które bądź co bądź na każdym kroku nam się nie zdarzają,
starajmy się przeniknąć do głębi tą czułością na moc a dobroć Bożą,
rozlaną w duszach,tak,iż byśmy zawsze chętnie i z radością się przed nią
ukorzyli i wyrazili jej swój podziw.
Tak pojętą pokorą można cały dzień wypełnić i w niej tkwi sekret tego
niesłychanego wpływu,jaki człowiek prawdziwie pokorny wywiera na innych.
Od tego kto chętnie i z radością chwali,nietrudno i naganę przyjąć,
nikomu na myśl nie przyjdzie,dopatrywać się w jego naganie jakiejś chęci
wywyższania się, skoro się wie, jak chętnie uznaje wyższość każdego
bliźniego, skoro znajdzie się do tego sposobność.
Bo w każdej pochwale jest zawsze pewne upokorzenie się przed czemś, co
się uznaje w bliźnim jak o wyższość, jako cząstkowe odbicie
nieskończonej doskonałości Bożej. Jakże nieskończenie ważnem jest to dla
wszystkich, którzy sprawują przełożeństwo. Im nie raz wprost niewolno
upokarzać się przed podwładnymi, aby nie osłabiać poszanowania dla
władzy, a jednak i oni winni praktykować względem nich pokorę i oto
rozumne oddawanie pochwał za wszystko, co Bóg w podwładnych dobrego
sprawuje, pozwala im w całej pełni natchnąć przełożeństwo pokorą,bez
żadnego uszczerbku dla powag i władzy,owszem z wielką korzyścią jeszcze
dla jej dobroczynnego wpływu.
Kto czyni z pokory tylko bierne wyczekiwanie upokorzeń, ten osłabia
jej siłę wewnętrzną i sprawia, że gdy upokorzenia przyjdą, zastaną duszę
nieprzygotowaną, nie umiejącą się korzyć wewnętrznie przed tern,co jest
od niej wyższem. Pokora jak każda cnota, jest czemś czynnem, twórczem
dającem duszy pewną sprawność wewnętrzną i sprawnością tą jest właśnie
chętne, radosne, pochylanie głowy przed Bogiem i tem, co jest Bożego w
duszach bliźnich. Kto tej sprawności nabędzie w codziennem życiu, ten
łatwo zniesie wszelkie upokorzenia, czy to zasłużone własną mną, czy to
zesłane nań bez jego winy,dla umocnienia go w pokorze.
Ta czynna twórcza pokora,jest bezpośrednim wykwitem cnoty miłości
chrześcijańskiej: kto kocha Boga nade wszystko, a bliźniego dla Boga
,ten chętnie ukorzy się przed promieniowaniem Jego doskonałości,
gdziekolwiek się z niem spotka.
Doskonale to pojął św. Paweł gdy mówił o cnocie miłości, że„nie raduje
się z nie prawości ale współraduje się prawdzie"(I Kor.13,6),to
znaczy,że nie raduje się nigdy,gdy natknie się na nie prawość, którą
musi zganić, ale współraduje się prawdzie,którą danem jej jest napotkać w
duszach. Za szczęście sobie uważa, w słowach pochwały tę radość
wyrazić.
O. Jacek Woroniecki O.P.
Szkoła Chrystusowa t.I, 1930 rok, 26-29 str
Za: https://myslkatolicka.blogspot.com/2020/02/o-jacek-woroniecki-op-pochwaa-jako-akt.html