STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

środa, 19 lutego 2020

O. Jacek Woroniecki OP: Pochwała jako akt pokory


      Niejeden sądzi, że do ćwiczenia się w pokorze mało ma sposobności, mniema bowiem,że do tego służą jedynie upokorzenia. Zapewne, że bez pewnej dozy upokorzeń, nikt nie może stać się prawdziwie pokornym,a jednak, nie należy bynajmniej sądzić, aby jedynie upokorzenia ćwiczyły nas w pokorze, ćwiczy nas w niej również chętne chwalenie bliźnich. 

  Człowiek prawdziwie pokorny lubi chwalić i umie chwalić. Aby to zrozumieć, trzeb a wiedzieć, iż istotą pokory nie jest wcale złe mniemanie o sobie,ale chętne korzenie się przed Bogiem i przed wszystkiem, co jest prawdziwie Bożego w bliźnim. Wiemy dobrze, jak  często złe mówienie o sobie, wypływa z pychy,cierpiącej w ukryciu nad brakiem tej lub owej doskonałości i maskującej się pozorami pokory. 
  Tymczasem,prawdziwa pokora sprawia, że człowiek bardziej zajmuje się Bogiem i tem wszystkiem, co o mocy i dobroci Bożej świadczy, niż samym sobą i swemi przyrodzonemi własnościami lub wadami. Stąd też czyniona człowieka czułym na te wszystkie pierwiastki Boże, których tyle jest rozsypanych w duszach; z radością skłania on przed nimi głowę, gdziekolwiek je spotka i nie omieszka nigdy wyrazić tej radości w formie pochwały.
  W ten sposób chwalenie bliźniego jest aktem pokory. Człowiek pokorny chwali chętnie i z radością, gani zaś ze smutkiem i tylko wtedy, gdy to jest konieczne. Przeciwnie człowieka pysznego zawsze już potem można poznać, że chwali niechętnie i jakby półgębkiem, za to korzysta skwapliwie z każdej sposobności, aby zganić i swą mniemaną wyższość okazać. Ale człowiek pokorny nie tylko lubi chwalić, on także umie chwalić. Chwalić wolno tylko za to, co jest prawdziwie dobre, co nosi na sobie piętno Boże; ponadto chwalić wolno dla oddania czci mocy i dobroci Boga, który działa w duszach, dla zachęcenia do wiernego służenia. Mu w dalszym ciągu. Nie wolno natomiast chwalić za to, co nie ma wartości wo czach Boga, lub też dla pozyskania sobie względów ludzkich i użycia ich dla poziomych lub niskich celów.
  Tem się różni właśnie pochlebstwo od pochwały, że nie rachuje się ani z prawdą,ani z celem, któremu pochwała ma służyć ,ale stara się wyzyskać tę przyjemność, którą chwalenie sprawia dla swych osobistych korzyści. Toteż pochlebstwo jest zaprzeczeniem pokory, aczkolwiek chętnie chciałoby uchodzić za jej przejaw. Nie trudno pojąć jaka jest doniosłość tych kilku uwag:
 Nim trafi nam się sposobność wypróbować i umocnić naszą pokorę przez upokorzenia,które bądź co bądź na każdym kroku nam się nie zdarzają, starajmy się przeniknąć do głębi tą czułością na moc a dobroć Bożą, rozlaną w duszach,tak,iż byśmy zawsze chętnie i z radością się przed nią ukorzyli i wyrazili jej swój podziw.
  Tak pojętą pokorą można cały dzień wypełnić i w niej tkwi sekret tego niesłychanego wpływu,jaki człowiek prawdziwie pokorny wywiera na innych. Od tego kto chętnie i z radością chwali,nietrudno i naganę przyjąć, nikomu na myśl nie przyjdzie,dopatrywać się w jego naganie jakiejś chęci wywyższania się, skoro się wie, jak chętnie uznaje wyższość każdego bliźniego, skoro znajdzie się do tego sposobność.
  Bo w każdej pochwale jest zawsze pewne upokorzenie się przed czemś, co się uznaje w bliźnim jak o wyższość, jako cząstkowe odbicie nieskończonej doskonałości Bożej. Jakże nieskończenie ważnem jest to dla wszystkich, którzy sprawują przełożeństwo. Im nie raz wprost niewolno upokarzać się przed podwładnymi, aby nie osłabiać poszanowania dla władzy, a jednak i oni winni praktykować względem nich pokorę i oto rozumne oddawanie pochwał za wszystko, co Bóg w podwładnych dobrego sprawuje, pozwala im w całej pełni natchnąć przełożeństwo pokorą,bez żadnego uszczerbku dla powag i władzy,owszem z wielką korzyścią jeszcze dla jej dobroczynnego wpływu.
  Kto czyni z pokory tylko bierne wyczekiwanie upokorzeń, ten osłabia jej siłę wewnętrzną i sprawia, że gdy upokorzenia przyjdą, zastaną duszę nieprzygotowaną, nie umiejącą się korzyć wewnętrznie przed tern,co jest od niej wyższem. Pokora jak każda cnota, jest czemś czynnem, twórczem dającem duszy pewną sprawność wewnętrzną i sprawnością tą jest właśnie chętne, radosne, pochylanie głowy przed Bogiem i tem, co jest Bożego w duszach bliźnich. Kto tej sprawności nabędzie w codziennem życiu, ten łatwo zniesie wszelkie upokorzenia, czy to zasłużone własną mną, czy to zesłane nań bez jego winy,dla umocnienia go w pokorze.
  Ta czynna twórcza pokora,jest bezpośrednim wykwitem cnoty miłości chrześcijańskiej: kto kocha Boga nade wszystko, a bliźniego dla Boga ,ten chętnie ukorzy się przed promieniowaniem Jego doskonałości, gdziekolwiek się z niem spotka.
  Doskonale to pojął św. Paweł gdy mówił o cnocie miłości, że„nie raduje się z nie prawości ale współraduje się prawdzie"(I Kor.13,6),to znaczy,że nie raduje się nigdy,gdy natknie się na nie prawość, którą musi zganić, ale współraduje się prawdzie,którą danem jej jest napotkać w duszach. Za szczęście sobie uważa, w słowach pochwały tę radość wyrazić.

                 O. Jacek Woroniecki O.P. 


Szkoła Chrystusowa t.I, 1930 rok, 26-29 str
 Za: https://myslkatolicka.blogspot.com/2020/02/o-jacek-woroniecki-op-pochwaa-jako-akt.html