Najdostojniejszego Episkopatu
Polski
Najmilsi w
Chrystusie!
Było to u progu nowej ery w dziejach ludzkości, gdy w
swoim własnym Państwie przystępowaliśmy do kształtowania odrodzonego życia. W
Europie zaczynał się ustalać nowy układ polityczny. W całym świecie poszukiwać
zaczęto innych sposobów pojmowania życia, innych ustrojów społecznych i
odmiennych form organizacji państwowej. Po latach piętnastu nie jesteśmy u
kresu tych przeobrażeń. Niejedno zło naprawiono i stworzono wielkie rzeczy. Ale
równocześnie wiele popełniono błędów. Szeroko niemal rozpostarły się nastroje
lęku i bezradności. Miejscami wytworzyła się psychoza rewolucyjna, odrzucająca
wszystko, co dotychczas było. Już i do dziedziny religijnej chce się wdzierać
przewrót.
Byłoby wielkim błędem niedoceniać chwili, która
odrzuca tyle pojęć i doktryn, ale większym błędem byłoby nie rozeznać granic,
których choćby najgenialniejsze nowatorstwo przekraczać nie powinno.
Co się może załamać? Co człowiekowi wolno zmienić?
Załamują się twory ludzkie, bo są z istoty swej
czasowe i zmienne. Zmienia się i zmieniać się będzie to, co jest dziełem
człowieka. W budowie wieków posługuje się Opatrzność czynami ludzkimi, ale do
czasu i w granicach swych planów. Potem się przeżywają, ustępują miejsca innym.
Sam człowiek przykłada rękę do burzenia tworów geniuszów i bohaterów, którzy go
poprzedzili. Wśród porywów szlachetnych, wśród ofiar i grzechów, wśród błędów i
zawodów tworzy sobie ludzkość nowe rzeczy. Kiedyś inne pokolenie wywróci je
jako stare i nieużyteczne i zastąpi je czym innym.
Co się nie może załamać? Czego człowiekowi nie wolno
burzyć?
Nie może się w świecie załamać prawda Boża. Nie wolno
człowiekowi obalać Bożego prawa. Tej prawdy nie wydała myśl człowiecza. Tego prawa
nie ustanowiła wola ludzka. One są ponad człowiekiem, ponad jego władzą i wolą,
chociaż są dla niego. Ich znaczenie jest niezależne od czasu i od tego, co się
w czasie dzieje. Są wieczne. W każdym ustroju nauka Chrystusowa będzie "światłością
na objawienie ludów". Po wszystkie czasy prawo Jego będzie normą moralną
ludzkości i "kamieniem węgielnym" ładu w społeczeństwach.
Stąd w dzisiejszej burzy dziejowej nie żałujmy tego,
co się jako twór ludzki rzeczywiście przeżyło. Owszem, jako zapowiedź lepszych czasów,
powitajmy te wartości prawdziwe, które się zrodzą z bólów przesilenia. Ale za
to tym większy nacisk połóżmy na to, byśmy w czasie tych przeobrażeń nic nie
uronili z tego, co jest Boże i Chrystusowe. Nie możemy uznać autorytetu,
któryby ludzkość mógł uniezależnić od Stwórcy. Nie możemy się pogodzić z
zakusami, które by czymkolwiek zastąpić chciały wiarę objawioną. Nie możemy
zezwolić na wprowadzenie nowej etyki, która by sobą zastąpić zamierzała
naturalne i objawione prawo moralne. Nie możemy dopuścić do ograniczenia
nauczycielskiego i pasterskiego posłannictwa Kościoła.
Tym baczniejszą uwagę zwróćmy na całość spuścizny
chrześcijańskiej, że obecną przemianę stosunków cechuje ogromna rozprawa zła z
dobrem, rozpaczliwa walka laicyzmu z katolicyzmem. Z tych zmagań musi się
wyłonić zwycięstwo Chrystusa. Tylko Chrystus może przewodniczyć nowym czasom.
Toteż my, Biskupi, świadomi swych powinności, bacznie
śledzimy rozwój stosunków i przy różnych sposobnościach upominamy tych, "którzy
nie poznali głębokości szatańskiej" (Apok. 2, 24). "Głuchy i niemy
duch" (Mk 9, 24), który zawsze w chwili niebezpieczeństwa chce uśpić
czujność sumienia ludów, nie zazna spokoju od Kościoła. Tego dowodem niech
będzie i to wspólne nasze słowo pasterskie, z którym zwracamy się do Was w tej
myśli, by zwiększyć Waszą baczność na zamachy, które się pod hasłem nowych
czynów gotują na to, czego ludziom zmieniać nie wolno, bo jest wieczne i Boże.
Na wstępie pragniemy zaznaczyć, że wewnętrzne życie
Kościoła w kraju z każdym rokiem doznaje ulepszeń i rozbudowy. Ze skutków czasu
niewoli wyswobodziło się posłannictwo Kościoła niemal zupełnie. Usunęliśmy w
wielkiej mierze groźny brak duchowieństwa. Rozszerzyliśmy studia kapłańskie.
Uprzystępniliśmy rzeszom praktykę wiary, dzieląc rozległe parafie i budując
kościoły. Duch Święty utwierdza wiarę. Z Jego łaską życie nadprzyrodzone
pogłębia się głównie przez ruch eucharystyczny i rekolekcyjny. Zainteresowanie
się sprawami religijnymi ogarnia szersze warstwy. Odpływa fala pozytywizmu i
liberalizmu religijnego. Wśród świeckich coraz częściej spotykamy mężów i
kobiety o wybitnym duchu apostolskim. Idea czynu katolickiego przenika szerokie
warstwy. Ożywia się tętno życia parafialnego. Miłosierdzie chrześcijańskie
dokonywa wielkich rzeczy. Zmienia się oblicze życia katolickiego. Jest ono
wyraźniejsze, głębsze. Ogół katolików jest więcej z hierarchią zespolony,
więcej solidarny, aktywniejszy, więcej przejęty odpowiedzialnością za wiarę i
Kościół. A co najlepiej charakteryzuje dzisiejszy katolicyzm to pragnienie
uduchowienia i świętości.
Ale nie wszystkich ogarnął ten ruch. Zaznacza się
pewna powrotna fala tych prądów, które się w Europie przeżyły i które się do
reszty kompromitują. Gdy narody słusznie grzebią ducha rewolucji francuskiej,
to u nas pewne garstki ludzi sztucznie tego ducha wskrzeszają. Jak gdyby Polsce
przypadł smutny udział ratować kosztem swej przyszłości ginący świat
materializmu i nowoczesnego pogaństwa, który upaść musi i upadnie. Chodzi o to,
by nas przedtem nie zaraził i byśmy bujnego życia narodowego nie zmienili na
martwe filary do podtrzymywania tego, co się w świecie wali i co runąć musi.
W tej dziedzinie wskazać musimy na kilka groźnych
objawów, które znamionują szeroko założoną ofensywę, mającą za zadanie odciąć
naród od ożywczych źródeł Chrystusowych, oddalić go od tchnienia prawdy Bożej i
zepchnąć na wyludniające się szlaki, na których dokonała się obecna anarchia,
upadek i poniżenie Europy.
I. Walka z wiarą
Chrystusową i Kościołem
Z bólem stwierdzić musimy, że w Polsce pewne grupy
wypowiedziały walkę wierze Chrystusowej. Rozbierając uzasadnienie tej walki,
nie znajdujemy ani jednego nowego argumentu czy myśli. Są to stare, osławione
kościołoburcze hasła antyreligijnych rewolucyj. Były tu ogółowi nieznane,
dlatego mają pozory nowości. Gdzieindziej mocno się przeżyły i ustępują miejsca
odradzającemu się katolicyzmowi. Nie są to więc pomysły rodzime, polskie. Z
potrzebami i nastrojami duszy polskiej nie mają nic wspólnego a mimo to zachwala
je się jako polską rzeczywistość duchową. Poczyna się i u nas powtarzać zwrot sprzed
lat stupięćdziesięciu, że postęp przekreślił chrześcijaństwo, że dawna wiara
zniszczała, że trzeba stworzyć nową, ale dostosowaną do dzisiejszego człowieka.
Poza tymi frazesami żadnych zgoła dowodów przytoczyć nie umieją, bo też żaden
mędrzec nie stworzył naukowej podstawy wolnej myśli, żaden geniusz nie wykazał
sprzeczności między Chrystusem a nauką i postępem. A publikacje polskich
wolnomyślicieli i komunistów są drukowanym świadectwem zupełnego nieuctwa
religijnego i braku uzdolnień do poważnej oceny chrześcijaństwa na tle
społecznego życia.
Faktem jest, że w Europie chyli się do upadku nie
katolicyzm, lecz to, co w zamiarach wolnomyślicieli miało być jego przeciwstawieniem
i spadkobiercą. Bankrutują teorie przez Kościół potępione, a więc marksizm,
pozytywizm, liberalizm i sprzeczny z Encyklikami i etyką kapitalizm. Ginie
fałszywa kultura, wyrosła z przeciwieństwa do nauki Chrystusowej. Natomiast to,
co katolickie, nie upada, lecz odradza się, rośnie i zdobywa.
Wolnomyśliciele i bezbożnicy w tym mają słuszność, że
za wiarę Chrystusową nie uważają owego szerokiego i bezwładnego chrześcijaństwa,
na które sekty umierają, lecz chrześcijaństwo żyjące pełnią swej pierwotnej
mocy w Kościele katolickim. Dlatego mało się o sekty troszczą a natomiast
prowadzą wytężoną walkę z Kościołem katolickim i jego powagą. Ludzi nieobeznanych
z ich celami zwodzą pozorem, że nie z Chrystusem walczą, lecz z klerykalizmem.
I czegóż Kościołowi nie zarzucają? Że ma ukryte cele polityczne, że wychodzi na
walkę z Państwem, że w kraju propaguje zagraniczne doktryny polityczne, że
duchowieństwo nie ma poczucia obywatelskiego, że jest przeciwnikiem Rządu, że w
ogóle dobry katolik nie może być dobrym obywatelem i tak dalej. Kłócą stosunek
między Kościołem a Państwem. Stwarzają sztuczną atmosferę napięć i walki i w ogóle
szerzą mniemanie, że nowoczesne Państwo nie może żyć w zgodzie z Kościołem.
Jeżeli komu z Was, najmilsi, ta przestroga jest
potrzebna, to chcemy Was upomnieć słowy św. Pawła: "Niech was nikt nie
zwodzi próżnymi słowy, albowiem dlatego przychodzi gniew Boży na synów
niewierności" (Ef. 5, 6). Na doktrynalne niedorzeczności bezbożników i
wolnomyślicieli odpowiedzcie pogłębionym wykształceniem religijnym i lepszą
praktyką wiary. Chrześcijaństwo jako owoc powszechnego Odkupienia świata, da
się pogodzić z każdą rasą, z każdym językiem, z każdym rozwojem postępu. Będzie
zawsze w niezgodzie z błędem, fałszem i grzechem. Nigdy nie będzie się
sprzeciwiało naturze ludzkiej, ale zawsze ją będzie uszlachetniało. A należycie
pojęte i w zupełności przeprowadzone, ma moc uzdrowić każdą epokę.
Kościół, głosząc i wprowadzając w czyn naukę
Chrystusową, nie lęka się zmian dziejowych. Dochowa wiary Zbawicielowi i
dochowa wiary ludzkości. Jako stróż Objawienia nieraz się naraża, bo jego mowa
jest jasna: "tak, tak; nie, nie" (Mt. 5, 37). Nie przestanie
przypominać, że kamieniem węgielnym budowy świata jest Chrystus, "a kto
padnie na ten kamień, będzie skruszony, a na kogo by upadł, zetrze go" (Mt.
21, 44). Woła, że nie można przyszłości polskiej budować na detronizacji Boga,
że nie wolno dopuszczać, by się obłędy bezbożnictwa wżerały w duszę polską, że
wielkość Państwa budować należy na cnocie i uczciwości, na niezmiennych prawach
moralnych. Takie zasady głosi i uprawia Kościół. To oczywiście nie walka z
Państwem, nie zagrożenie Polski.
Kościołowi, najmilsi, powierzył Odkupiciel nasze i
wasze dusze. Ma on poza tym i "drugie owce, które nie są z tej owczarni"
(Jan 10, 16). On i tych wrogów swoich, którzy "parskają jeszcze groźbami i
morderstwem" (Dz. Ap. 9, 1) przeciw niemu, i tych błądzących, którzy
"chodzą w próżności umysłu swego" (Ef. 4, 17) przytuli kiedyś
miłościwie do siebie, a łaska Boża może niejednego z nich w apostoła zamieni.
Dzisiaj Odkupiciel woła do każdego z nich przez usty nasze: "Szawle,
Szawle, czemu mnie prześladujesz?" (Dz. Ap. 9, 4).
II. Druga przestroga dotyczy zagrożonych zasad
obyczajności chrześcijańskiej
Po wojnie światowej wdarło się w życie narodów
zdziczenie i upadek moralny. Fala zła nie oszczędziła Polski, w której, dzięki
Bogu, chrześcijański zmysł etyczny skuteczniej jej się przeciwstawił, niż to
miało miejsce w innych krajach. Kościół stanął wobec olbrzymich zadań i,
zdwajając swe wysiłki, odpiera od narodu atak nieobyczajności.
Ale w tej pracy napotyka na zorganizowane działanie
czynników, które chcą Polsce narzucić inną etykę i inną obyczajność, odmienną
od moralnego prawa Chrystusowego. Zasadniczą treścią tej nowej etyki jest odrzucenie
szóstego przykazania Bożego. W świetle tej nowej etyki nie ma grzechu w
dziedzinie obyczajów poza gwałtem. Wszystko wszystkim wolno. W tej etyce nie ma
miejsca na skromność, wstydliwość, opanowanie siebie, ascezę życiową, wierność
małżeńską. Zasadę moralną: nie grzeszyć, zastąpiono wskazówką higieniczną: byle
uniknąć pewnych następstw.
Ta rewolucja moralna wypływa z istoty naturalizmu,
dążącego do wyzwolenia ludzkości z zależności od Boga, i prowadzi nieubłaganie
do moralności bolszewickiej. W ten sposób wyłania się przed nami pod nazwą
naprawy obyczajów obrzydliwy świat upadku i bezwstydu. Ruch ten, propagowany
przez organizacje i wykłady, przez literaturę, prasę i widowiska, ośmiesza zasady
etyki chrześcijańskiej, usprawiedliwia każdy występek, legalizuje każdą
nieczystość i brud. Erotyka i wyuzdanie ma pozbawić młodzież polską poczucia
moralnego, zdrowia i sił. Rozwiązłość ma zdeprawować ducha polskiego. Choroby
mają stoczyć polskie plemię. Swawolą i niekarnością prywatnego życia ma sobie
dzisiejszy człowiek powetować zewnętrzne wędzidła ścieśnionej karności
obywatelskiej. Według manifestu reformy seksualnej, współczesny człowiek to
libertyn, cnota obłudą, grzech zabobonem, a nieskrępowane wyżycie się dowodem
postępu.
Ze zgrozą stwierdzamy niebezpieczeństwa dekadentyzmu
moralnego. Wznieśmy się, najmilsi, ponad zwyrodnienie myśli ludzkiej. Jest to
bowiem objawem chylącej się do upadku cywilizacji, że ludzkość nie zdobywa się
na wysiłki potrzebne do uzdrowienia rozluźnionych obyczajów, a natomiast do
nich obniża zasady moralne.
Dla katolików szóste przykazanie Boże jest wiecznym
nakazem etycznym. Grzech pozostanie grzechem. Mimo ułomności, powinniśmy z nim
stanowczo zerwać. Mimo pokus i propagandy bezwstydu, odwróćmy się od erotyki i
lubieżności, które są oznaką pokoleń słabych. Nie dopuśćmy, by nasza kochana
młodzież, czerstwa, czysta i szlachetna uznała użycie i przyjemność za zasadę
etyczną. Takie poglądy znamionują pokolenie dotknięte zwyrodnieniem. Cnota
czystości, życiowa karność wewnętrzna i zewnętrzna, to klejnot nieznany
rozpustnikom. To cnota bardzo aktywna, bojowa, okupywana nie biernością, lecz
energią i mocą ducha. Bywają, niestety, i ze strony katolickiej złe przykłady,
które ludzi stojących z dala od praktyki życia chrześcijańskiego naprowadzają
na fałszywy wniosek, że cnota czystości jest niemożliwa. A jednak za św. Pawłem
każdy chrześcijanin powiedzieć może: "Wszystko mogę w Tym, który mnie
umacnia" (Filip. 4, 13).
Wiara i łaska Boża, Sakramenty święte i opanowanie
siebie w myśl życia duchowego wydały i ciągle wydają bohaterów i bohaterki
cnoty. Spotykamy ich wszędzie. Pełno ich w szeregach młodzieży. Będzie ich w
przyszłości jeszcze więcej, bo zmysł katolicki i godność narodowa przełamią w
kraju propagandę zgnilizny.
III. Na trzecim miejscu przemówić musimy w obronie
rodziny
Rodzina poczyna i w Polsce niedomagać na następstwa
tego światopoglądu, który, odtrącając prawo Boże, zapatruje się na rodzinę pod
kątem widzenia indywidualnego użycia, bez względu na zasady etyczne, na społeczne
zadania i dobro ogólne. Już socjalizm wprowadził w nasze sfery robotnicze
pogląd, że rodziną nie rządzą wyższe prawa, a jest ona instytucją dla wygody i
zadowolenia małżonków. Zasadę tak pojętego szczęścia osobistego w małżeństwie
szerzą dzisiaj w kraju te koła, które się wprawdzie liberalizmu wyrzekają, ale
przejęły po nim smutną spuściznę bezbożnej etyki społecznej. Rozbijanie rodziny
stało sie hasłem nie w tym znaczeniu, jakoby się rodziny w ogóle nie uznawało,
lecz przez to, że się rodzinie odbiera wszelki sakramentalny charakter i że nie
uznaje się żadnej normy moralnej, która by ją obowiązywała. Małżeństwo poniża
się do pojęcia instytucji chroniącej od samotności. Stąd rozprzęganie jego
spoistości, ośmieszanie rodzin wzorowych, niezrozumienie dla katolickiego
obyczaju małżeńskiego, a nawet wyszydzanie wierności małżeńskiej. To się dzieje
w prasie, literaturze, teatrze, kinie, na odczytach, pogadankach i zebraniach,
a nawet w humorystycznych kącikach pism, uchodzących za poważne.
Nic dziwnego, że przy obecnej nędzy i przy pewnym
stępieniu poczucia moralnego, o którym już wspomnieliśmy, rodzinie zagraża
rozkład. Obok ucieczki od małżeństwa stwierdzić można groźniejszą ucieczkę od
obowiązków małżeńskich i rodzinnych, ucieczkę od dziecka, ucieczkę od wierności
małżeńskiej i od jedności małżeństwa. Zbezcześciwszy charakter sakramentalny, którym
Bóg rodzinę uświęcił, zamienia ją laicyzm w dom sromoty.
Dla nas katolików małżeństwo jest sakramentem i
instytucją będącą na służbie twórczej Opatrzności. Rodzina jest dla nas
świętością, której hańbić nie wolno. Rodzina nie jest domem zabawy i uciechy,
lecz powołaniem do obowiązku, do wzniosłej misji, do ofiary i trudu. Dziecko
nie jest ciężarem i kłopotem, lecz radosnym dopełnieniem sakramentalnej
rodziny, uwiecznieniem się ojca i matki w obrazie Bożym i dziejowym odradzaniem
się narodu i ludzkości.
Dlatego wzywamy was, najmilsi, byście szacunkiem
religijnym otaczali małżeństwo i rodzinę, ojcostwo i macierzyństwo, byście
pielęgnowali naturalne i zdrowym narodom właściwe pragnienie i ukochanie
dziecka. Kościelne prawo małżeńskie niech będzie nadal święte i nietykalne.
Ofiary ponoszone dla rodziny uważajcie za najwznioślejsze, jakie w życiu
spełnić można. Od takiego pojmowania rodziny niech was nie odwiodą żadne hasła
przebudowy ustrojów. Pamiętajcie, że tylko te ludy przeżyją inne, które nie
pozwolą skazić swej rodziny. Tylko te narody obronią się od zagłady, które
uczynią z rodziny ośrodek polityki społecznej i państwowej, a ożywiać ją będą
zasadami Chrystusowymi. Bez moralności opartej na prawach Bożych rodzina
zwyrodnieje a naród upadnie.
IV. Musimy też z obowiązku biskupiego poruszyć sprawę
bardzo przykrą: mianowicie propagandę grzesznych nadużyć małżeństwa, szerzoną
pod nazwą "świadomego macierzyństwa"
Świadome powinno być każde macierzyństwo w tym
znaczeniu, że kobieta, podejmując się czynności przyszłej matki, ma sobie
zdawać sprawę z następstw tego kroku i z obowiązków, które przez to przejmuje.
Świadome macierzyństwo w myśli chrześcijańskiej, to szczera gotowość na
przyjęcie dziecka, radosne powitanie jego przyjścia i zdecydowanie na ofiarę ze
siebie dla jego dobra. Świadome macierzyństwo w duchu katolickim, to głębokie
poczucie godności matki i jej powinności zarówno pod względem zdrowia i
higieny, jak również i nade wszystko pod względem wychowania potomstwa. Przeciw
takiemu świadomemu macierzyństwu nie występujemy. Owszem zalecamy je żonom i
matkom.
Natomiast napiętnować musimy świadome macierzyństwo
pojmowane i praktykowane jako zapobieganie urodzinom przez niedozwolone środki.
Pod nazwą świadomego macierzyństwa prowadzą pewne koła propagandę unikania
macierzyństwa i dziecka. Ten ruch powinien się właściwie nazywać ruchem
"świadomej walki z macierzyństwem" w myśl hasła "mniej
urodzin". Świadome macierzyństwo tak pojęte jest następstwem materialistycznego
pojmowania rodziny, o czym świadczy także nawiązywanie polskiego ruchu
świadomego macierzyństwa do takiegoż ruchu w Sowietach. Niesłusznie uzasadnia
się ten ruch hasłami higieny, sprawiedliwości społecznej, korygowania natury a
nawet dobra Państwa. W samej rzeczy jest to dążenie do uprawnienia grzechu.
Rozumiemy doskonale, że ciężkie położenie ekonomiczne
utrudnia w wielkiej mierze życie rodzinne. Utrudnia, ale go nie uniemożliwia. Świadczy
o tym fakt, że sfery najwięcej kryzysem dotknięte, dzięki Bogu, najwierniej
trwają w katolickich tradycjach rodzinnych a praktyka tak zwanego świadomego
macierzyństwa ogarnia przede wszystkim te koła, które prowadzą żywot wygodniejszy.
Te sfery, którym zasobne warunki umożliwiały i umożliwiają wychowanie
liczniejszej rodziny i zabezpieczenie jej bytu, pierwsze weszły na drogę
sztucznego ograniczania potomstwa. Wynika z tego, że właściwym źródłem tego
smutnego zjawiska jest lekkie pojmowanie życia, zanik norm etycznych w sumieniu
współczesnym i wyzwalanie instytucji małżeństwa od obowiązków i ciężarów.
Przypominamy tu wiekopomne nauki Ojca Świętego Piusa
XI z Encykliki o Małżeństwie chrześcijańskim: "– Wielu ośmiela się nazywać
dziecko przykrym ciężarem małżeństwa i poleca wystrzegać się go starannie, nie
przez uczciwą wstrzemięźliwość (która za zgodą obojga małżonków w małżeństwie
jest dozwolona), lecz gwałceniem aktu naturalnego. Na te zbrodnicze czyny
pozwalają sobie jedni dlatego, że sprzykrzywszy sobie dzieci, zażywać pragną
rozkoszy życia bez ciężarów, inni tym się zasłaniają, że ani wstrzemięźliwości
zachować, ani też potomstwem obarczać się nie mogą, już to ze względu na siebie,
już to na małżonkę, już też na swój stan majątkowy.
Ale nie ma doprawdy takiej przyczyny, choćby
najbardziej ważnej, która by zdołała z naturą uzgodnić i usprawiedliwić to, co
samo w sobie jest naturze przeciwne.
– Nie dziw więc, że według świadectwa Pisma św. Bóg w
majestacie swoim haniebną tę zbrodnię straszliwym ścigał gniewem i niekiedy nawet
karał śmiercią, jak o tym wspomina św. Augustyn: «Bezprawnie i haniebnie używa
małżeństwa choć z własną żoną ten, kto unika potomstwa. Tak uczynił Onan, syn Judy,
i dlatego uśmiercił go Bóg».
– Ponieważ od niedawna niejedni, jawnie odstępując od
nauki chrześcijańskiej, przekazanej od początku i niezłomnie zachowywanej,
sądzili, że w obecnych czasach inną w tym przedmiocie należy głosić naukę,
dlatego Kościół katolicki, któremu sam Bóg powierzył zadanie nauczania i
bronienia czystości i uczciwości obyczajów, Kościół ten, pragnąc pośród tego
rozprzężenia obyczajów zachować związek małżeński czystym i od tej zakały
wolnym, odzywa się przez usta Nasze głośno i obwieszcza na nowo: Ktokolwiek
użyje małżeństwa w ten sposób, by umyślnie udaremnić naturalną siłę rozrodczą,
łamie prawo Boże oraz prawo przyrodzone i obciąża sumienie swoje grzechem
ciężkim...
– W obronie grzesznego używania małżeństwa zaś
przytacza się często powody urojone albo przesadne. O bezwstydnych bowiem nie
chcemy wcale wspominać. Przecież dobra Matka, Kościół, zna doskonale i docenia
zdrowotne względy, zagrażające życiu matki, o które tu chodzi. Któż może bez
głębokiego współczucia o tym myśleć? Kogo nie ogarnie podziw najwyższy na widok
matki, w bohaterskim poświęceniu gotowej iść na niechybną nieraz śmierć, byle
ocalić życie dziecka, spoczywającego pod jej sercem? Jej cierpienia, poniesione
w bezwzględnym spełnieniu obowiązku naturalnego, Bóg jedynie w przebogatym
zmiłowaniu swoim będzie mógł wynagrodzić i dać doprawdy miarę nie tylko
natłoczoną, ale opływającą...
– Wielce też wzruszają Nas skargi owych małżonków,
którzy, srogim niedostatkiem dotknięci, z trudem ledwie dzieci wyżywić mogą.
– Należy się jednak mieć na baczności, by opłakany
stan majątkowy nie stał się przyczyną jeszcze bardziej opłakanych błędów. Nie ma
bowiem takich trudności, które by mogły znieść prawomocność przykazań Bożych,
zabraniających czynów, złych ze swej natury. We wszelkich okolicznościach
małżonkowie mogą zawsze, za łaską Bożą, w stanie swoim żyć uczciwie i czystość
małżeńską zachować bez owych niecnych występków".
Zgodnie z tą nauką katolicką, tak jasno wyłożoną przez
Ojca Świętego, przestrzegamy Was, najmilsi, przed niemoralnością praktyk,
szerzonych przez dzisiejszy grzeszny ruch świadomego macierzyństwa i przez jego
poradnie. Wolno chodzić po pomoc do poradni, które szerzą cześć dla
macierzyństwa i miłość dla dziecka, uczą higieny macierzyńskiej i walczą ze
śmiertelnością niemowląt. Ta pomoc jest cenna i dla szerokich warstw potrzebna.
Nie wolno korzystać z poradni, które uczą obchodzenia się ze środkami
zapobiegawczymi i w ten sposób zanieczyszczają źródła życia wbrew prawu Bożemu
i naturalnemu.
Bóg uzależnił od posłuchu dla swego prawa szczęście
ludzkości. Na losach innych narodów spostrzec możemy, że sztuczne i
niedozwolone ograniczanie urodzin zamienia je w narody starców. Przestają być
narodami twórczymi i zdobywczymi. Niedołężnieją i staną się cudzym łupem. Czy
Polska ma stanąć w rzędzie ludów starczych, niemocnych, wymierających? Ubytku
spowodowanego rozluźnieniem etyki małżeńskiej nie wypełni higiena i walka ze
śmiertelnością. Warunkiem przyszłości i potęgi Państwa jest zwarta rodzina,
pragnienie i ukochanie dziecka, potomstwo zdrowe i duchowo świeże, wychowane
pod okiem czujnych rodziców, pojmujących rodzinę jako święte zadanie i jako
swoje osobiste szczęście życiowe. Laicyzm rozprzęgający rodzinę nie przysłuży
się Państwu. Ono się wyprze ducha z którego się świadome macierzyństwo
zrodziło, tak jak się zdrowy człowiek opędza myślom samobójczym.
Idąc za nakazem sumienia, z prawdziwą przykrością tu
zaznaczyć musimy, że propaganda zasad i praktyk niezgodnych z katolickim
pojęciem małżeństwa i rodziny wychodzi przeważnie z kół Związku Pracy
Obywatelskiej Kobiet. Mimo jasnego stanowiska, które przed dwoma laty zajęliśmy
w stosunku do znanego projektu prawa małżeńskiego, Związek Pracy Obywatelskiej
Kobiet, uprawiał jego propagandę. To samo zrzeszenie wysuwa tezę, że w Kodeksie
Karnym należy złagodzić artykuł, dotyczący kar za przerywanie ciąży, mimo, że
ten artykuł i tak już nie broni dostatecznie niewinnych dzieci. Dalej Koła tego
Związku krzewią hasła świadomego macierzyństwa w znaczeniu niedozwolonego
ograniczania potomstwa i głoszą konieczność poradni dla tzw. regulacji urodzin,
czyli placówek, które by fachowo uczyły zapobiegania macierzyństwu. Nie
wspominając już o niekatolickim stanowisku tego Związku w sprawie koedukacji,
musimy stwierdzić, że ze stanowiska nauki katolickiej wpływ Związku Pracy
Obywatelskiej Kobiet na kształtowanie się rodziny polskiej i etyki małżeńskiej
jest szkodliwy i dlatego przestrzegamy katoliczki przed tą organizacją i jej
zgubną propagandą.
V. Ostatnie niebezpieczeństwo, na które pragniemy wskazać, to propaganda komunizmu
Nie mamy tu na myśli zbliżenia politycznego, które po
usunięciu przeszkód dobrego stosunku sąsiedzkiego nastąpiło między Polską a
Sowietami pod względem międzynarodowego współżycia. Umacniając pokój na swej
granicy wschodniej, Polska przyczynia się walnie do utwierdzenia pokoju
europejskiego, którego jest szczerą i zasłużoną rzeczniczką.
Chodzi nam o co innego a mianowicie o to, że pewne
zorganizowane i luźne grupy wolnomyślicielskie uprawiają już otwarcie tzw.
zbliżenie ideowe, czyli uczą myśleć po bolszewicku, szerzą bolszewicki sposób
zapatrywania się na życie, na społeczność, na religię i etykę. Według nich nie ma
w komunizmie nic takiego, co by nas zasadniczo zrażać lub odstraszać mogło.
Owszem twierdzą, że z treścią bolszewizmu można by się przy pewnych
zastrzeżeniach i poprawkach pogodzić a nawet należałoby czym prędzej komunizm w
Polsce wprowadzić, jako niezawodne lekarstwo na wszystkie niedomagania życia
polskiego. Bo bolszewizm, według nich, to wyższy stopień kultury i postępu, na
którym ludzkość będzie inna niż dzisiaj, bo doskonalsza, swobodna, szczęśliwa.
Więc należy się wyleczyć z uprzedzeń, oswoić się z tym objawieniem ze wschodu i
jak najszybciej je wprowadzić. To a nie co innego znaczy zbliżenie kulturalne,
szerzone nie tylko konspiracyjnie przez ajentów przewrotu światowego, ale
krzewione otwarcie i publicznie przez pisma i przez legalne, znane organizacje.
Przed tą propagandą komunizmu najusilniej Was
przestrzegamy.
Ideologię bolszewicką należy bezwzględnie odrzucić,
chociażby tylko dla jej wojowniczego stosunku do Boga, religii, i dla
sprzecznej z prawem Bożym i naturalnym etyki ogólnej, społecznej i rodzinnej.
Komunizm żadnego narodu nie uszczęśliwi, bo jest w swych założeniach niezgodny
z naturą ludzką. A chociaż mógł dokonać niejednego dzieła w dziedzinie
techniki, to zawsze pozostanie jego hańbą, że znaczył swój pochód niesłychanym
terrorem i nieopisanymi bezeceństwami. Komunizm jest w dalszym ciągu
najgroźniejszym niebezpieczeństwem dla kultury świata i normalnego rozwoju
ludzkości. Bolszewizm pozostaje nadal zarazą, przed którą chronić się winny
państwa i narody. Cokolwiek w niniejszym liście pisaliśmy o walce z wiarą i
Kościołem, o groźnych przewrotach w dziedzinie moralnej, o zagładzie życia
rodzinnego, o niszczeniu źródeł życia narodów, wszystko to stanowi osnowę
bolszewizmu i zostało w Sowietach przeprowadzone do ostatnich granic.
Toteż ubolewamy nad tym, że w niektórych organizacjach
wpaja się w młode umysły i serca kierunki radykalne i antykościelne, które i
pod względem religijnym i obyczajowym są jakby przedszkolem bolszewizmu. Co
gorsza, stwierdzić musimy, że na stanowisku komunistycznym stanęło
stowarzyszenie pod nazwą "Legion Młodych". Mimo przeciwnych
oświadczeń, odrzuca on chrześcijaństwo. Zwalcza Kościół. Miota oszczerstwami na
Stolicę Świętą i na organizacje katolickie. Żąda rozdziału i walki Państwa z
Kościołem. Odrzuca katolickie normy etyczne a godzi się na bolszewicką
moralność i na bolszewicką etykę społeczną. Propaguje wolną miłość i napiętnowane
przez Kościół pojęcie małżeństwa. Tymi zasadami są wypełnione publikacje,
referaty Legionu Młodych. Jest to tym groźniejsze że z Legionu dobiera się
instruktorów dla "Straży Przedniej", rekrutującej się z uczni szkół
średnich.
Potępiając to zasadniczo wrogie stanowisko Legionu
Młodych wobec nauki i etyki chrześcijańskiej, wyrażamy nadzieję, że lepsza
część tego zespołu spowoduje w nim zmianę kierunku ideowego. Jeżeli to nie
nastąpi i jeżeli w pismach i wykładach w dalszym ciągu trwać będzie dotychczasowe
nastawienie antykatolickie i komunistyczne, trzeba będzie uważać Legion Młodych
za stowarzyszenie potępione przez Kościół w myśl prawa kanonicznego.
Najmilsi!
Nie możemy w liście pasterskim omówić wszystkich
braków i potrzeb dzisiejszego życia. Podaliśmy wam kilka uwag i wskazań, na
które czekaliście. Streszczamy je w tej myśli, że Polska musi pozostać
chrześcijańską, nie może i nie powinna stać się wolnomyślną, bezbożniczą,
bolszewicką. Życie polskie może się rozmaicie układać pod względem społecznych
ustrojów, ale duch jego musi być Chrystusowy. Więc nie wolno obniżać ideałów
chrześcijańskich. Nie wolno rezygnować z prawdy katolickiej. Nie wolno czynić
ustępstw w tym, co jest prawem Bożym. Natomiast ducha chrześcijańskiego należy
pogłębiać, bo chrześcijaństwo płytkie i niekonsekwentne powoduje klęski, traci
moc zdobywczą i nie kształtuje ducha czasów.
Niebawem rozpoczną się w kraju obchody Roku
Jubileuszowego Zbawienia świata. Ta tajemnica wiary powinna zająć nasze myśli i
owładnąć dusze. W jej blaskach odbudujemy w swym życiu to chrześcijaństwo
nadprzyrodzone, które wyrosło z Krwi Zbawicielowej. W oświetleniu tego
największego w dziejach ludzkich wydarzenia szukajmy rozwiązania zarówno
własnych trudności duchowych jak i zagadnień religijnych i etycznych, które
stanowią ośrodek współczesnych dążeń i zmagań. Z Chrystusowego testamentu
wysnujmy wnioski, jak przez wielkoduszne apostolstwo w życiu polskim "prostować
nogi nasze na drogę pokoju" (Łk. 1, 79) Chrystusowego w Królestwie
Chrystusowym.
Warszawa, dnia 20 lutego 1934 r.
† Aleksander Kardynał Kakowski, arcybiskup-metropolita
warszawski.
† August Kardynał Hlond, arcybiskup-metropolita
gnieźnieński i poznański.
† Andrzej Szeptycki, arcybiskup-metropolita lwowski
obrz. gr. kat.
† Adam Sapieha, arcybiskup-metropolita krakowski.
† Józef Teodorowicz, arcybiskup lwowski obrz. orm.
† Bolesław Twardowski, arcybiskup-metropolita lwowski
obrz. łac.
† Romuald Jałbrzykowski, arcybiskup-metropolita
wileński.
† Antoni-Julian Nowowiejski, arcybiskup – biskup
płocki.
† Stanisław Gall, arcybiskup.
† Augustyn Łosiński, biskup kielecki.
† Grzegorz Chomyszyn, biskup stanisławowski obrz. gr.
kat.
† Józefat Kocyłowski, biskup przemyski obrz. gr. kat.
† Marian Fulman, biskup lubelski.
† Henryk Przeździecki, biskup podlaski.
† Wincenty Tymieniecki, biskup łódzki.
† Adolf Szelążek, biskup łucki.
† Teodor Kubina, biskup częstochowski.
† Stanisław Łukomski, biskup łomżyński.
† Stanisław W. Okoniewski, biskup chełmiński.
† Karol Radoński, biskup włocławski.
† Włodzimierz Jasiński, biskup sandomierski.
† Stanisław Adamski, biskup katowicki.
† Kazimierz Bukraba, biskup piński.
† Franciszek Lisowski, biskup tarnowski.
† Franciszek Barda, biskup przemyski obrz. łac. (1)
–––––––––––
Z
czasopisma: "Przegląd Katolicki". Pismo tygodniowe poświęcone sprawom
religijnym, kulturalnym i społecznym. Rok 72 (1934), ss. 115-120. (Redaktor Ks.
Dr Józef Zawidzki P. S. M.).
(Pisownię
i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
(1)
Por. 1) Abp Stanisław Karnkowski, Prymas Polski, a) Odezwa do Duchowieństwa
całej Prowincji Gnieźnieńskiej. b) O wieczerzy Zborów Luterskich,
Pikardskich, Zwingliańskich, Kalwińskich i Nowochrzczeńskich. 2) Jan Kardynał
Puzyna, Książę Biskup Krakowski, a) Jakie są dzisiejsze zadania katolicyzmu
w Polsce. b) List pasterski o godności i powołaniu rodziny
chrześcijańskiej. c) List pasterski z okazji zakończenia stulecia. 3)
Bp Józef Sebastian Pelczar, List pasterski na Wielki Post. O obowiązkach
katolików w naszych czasach i o potrzebie organizacji katolickiej. 4) Abp
Romuald Jałbrzykowski, U źródeł sakramentalnych łaski i miłości Bożej
(Wydanie pierwsze). 5) Abp Józef Teodorowicz, O modernizmie. 6) Abp
Antoni Szlagowski, Zasady modernistów (modernistarum doctrina). 7) Bp
Franciszek Lisowski, Św. Tomasz z Akwinu o rozwoju dogmatów. 8) Bp Adolf
Szelążek, a) Czy indyferentyzm ma rację bytu. b) Trwałość Kościoła
Chrystusowego.