„Jeszcze na dobre nie
zagospodarował się na Stolicy Piotrowej, a już przez niektórych został
osądzony. Wielu ludzi nie potrafiło opanować skłonności do pośpiesznego
oceniania, do zabierania głosu bez głębszego namysłu i należytej wiedzy.
Na każdą wiadomość docierającą z Rzymu o papieżu Franciszku, pojawiały
się od razu komentarze i krytyczne analizy. Nadeszła wiadomość o
przemówieniu papieża: etatowi komentatorzy sklasyfikowali je jako
przemówienie w duchu soborowym, ekumenicznym, wręcz synkretycznym.
Zaczęła budziła się u niektórych niechęć i rozżalenie. Szybko padły
przykre, nieprzyjazne słowa.” x. Karol Stehlin, „Papież i papiestwo”, III 2013\
Gdy z niedowierzaniem przeczytałem te
słowa krytycznego niegdyś wobec watykańskich wybryków i herezji kapłana,
zrozumiałem po dalszej lekturze tekstu, że przecież chodzi o upragnione
pojednanie z soborowym kościołem i politykę bp Fellaya. A od tej nie
może odstąpić żaden duchowny, pod groźbą klątwy „sedewakantyzmu”.
(...) Ciekawe jednak kiedy wyróżniony wyżej przełożony FSSPX pójdzie w ślady
naszej publicystki (Ewy Polak - Pałkiewicz - przyp. Redakcji) i rzuci choć najmniejsze wyrazy publicznego
potępienia błędów i zgorszeń Papy Buongiorno, dając w ten sposób
przykład swoim kapłanom, których obowiązkiem jest strzeżenie owieczek
przed napastliwymi wilkami. Gdy zaś niebezpieczeństwo jest oczywiste,
psy powinny szczekać, „oportet latrare canes” (por. Liberalizm jest grzechem, roz. XXXII).
Za: http://pelagiusasturiensis.wordpress.com