STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

niedziela, 10 stycznia 2021

Ksiądz August Czartoryski - książę, który ukochał polską młodzież

 

               Od 31 stycznia do 31 maja 1883 r. ks Jan Bosko przemierzał Francję, szukając wszędzie dobrodziejów i środków materialnych na utrzymanie i rozwój swoich dziel: szkół różnego typu, internatów, oratoriów (świetlic dla dzieci i młodzieży). 18 maja przyjął zaproszenie księcia Władysława Czartoryskiego. Tego dnia odprawił mszę św. w Hotelu Lambert, emigracyjnej siedzibie Czartoryskich. Do Mszy św. służyli mu książę Władysław (55 lat) i najstarszy jego syn August (25 lat). Po mszy św. August poprosił ks. Bosko o prywatną rozmowę. Ksiądz Bosko spojrzał z zadumą na smukłego i szczupłego księcia i powiedział: "Od dawna pragnąłem poznać księcia".

Rodzina Czartoryskich

Po śmierci króla Sobieskiego (1696), który był głównym bohaterem victorii wiedeńskiej i pogromu Turków, najbardziej liczącymi się w Polsce rodzinami byli Potoccy i Czartoryscy. Pradziad, Kazimierz Czartoryski, generał ziem podolskich był - po śmierci Augusta III Sasa - pierwszym kandydatem do tronu Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. W konkurencji ubiegł go wprawdzie Stanisław Poniatowski, ale syn generała, Adam Jerzy, obwołany został w Paryżu królem de facto, nie tylko przez polską emigrację. Działania wielkiego dziadka i ojca przejął następny potomek Familii, Władysław. Był jednym z pierwszych doradców Napoleona III, kontynuatorem polityki Hotelu Lambert, twórcą Le Bureau des Affaires Polonaises, "Adampolu" i "Biblioteki Polskiej" w Paryżu, inicjatorem i fundatorem Muzeum Czartoryskich w Krakowie.

Władysław Czartoryski (1828-1894) postanowił zorganizować system szkół dla dzieci emigrantów polskich. W 1855 r. poślubił księżniczkę Marię Amparo Munoz di Vista Alegre, córkę królowej hiszpańskiej Krystyny z Bourbonów. Ta delikatna i chorowita kobieta o twarzyczce dziecka, 2 sierpnia 1858 r. została matką dziedzica rodu Czartoryskich. Nadano mu na chrzcie całą serię imion upamiętniających znakomitych antenatów ze strony matki i ojca: August, Franciszek, Maria, Anna, Józef i Gaetan. Był więc August spokrewniony z francuskimi i hiszpańskimi Bourbonami, jak również z rodem Sapiehów, Radziwiłłów, Flemingów, Sieniawskich, Potockich, Działyńskich, Zamoyskich.

W sierpniu 1864 r. Augustowi zmarła na gruźlicę matka. W sercu Augusta pozostanie na całe życie niezabliźniona rana. Po matce odziedziczył nie tylko królewskie pochodzenie, ale też i skłonność do choroby, która w owym czasie nie omijała nawet i królewskich domów. Od matki nauczył się także, że rzeczy materialne nie dają człowiekowi szczęścia. 

W pogoni za utraconym zdrowiem

Zwłoki matki zostały przewiezione do Sieniawy, gdzie Czartoryscy mieli rodzinny grobowiec. Tymczasem ojciec patrzył z troską na nadzieję rodu: Augusta dręczył nieustanny kaszel. Od tego momentu całe życie Augusta zmieniło się praktycznie w nieustanną pogoń za utraconym zdrowiem, nigdy nie uwieńczoną sukcesem. Szukając odpowiedniego klimatu dla zdrowia, młody Czartoryski nie przerwał nauki. Kontynuował ją w Pau u podnóży Pirenejów, potem w Rzymie, w Montpelier, w Polsce, a nawet na piaskach Sahary. Uczył się w języku polskim i francuskim. Pierwszą Komunię św. otrzymał w krypcie kościoła parafialnego w Sieniawie, gdzie spoczywali znakomici przodkowie i ukochana mama. Odbyło się to z wielkim przepychem, co wcale nie sprawiło Guciowi radości, mającemu wtedy 13 lat.

We wrześniu 1874 r. August spotkał w Sieniawie po raz pierwszy kolejnego wychowawcę. Został nim weteran powstania styczniowego, długoletni zesłaniec na Sybir, człowiek mądry i dobry. Dziś czcimy Józefa Kalinowskiego jako świętego o. Rafała. Byli razem trzy lata. Potem Kalinowski wstąpił do zakonu karmelitów w Krakowie.

August przeczytał razem z nim biografie dwóch świętych: włoskiego księcia - Alojzego Gonzagi i polskiego szlachcica - Stanisława Kostki. Obaj wybrali raczej świętość życia niż zaszczyty i władzę. Gdy Kalinowski wstąpił do klasztoru, August zaczął się poważnie zastanawiać nad sensem swego życia i powołaniem.

W roku 1879 August osiągnął wiek dojrzałości i został prawnym dziedzicem dóbr rodzinnych. Była to tylko formalność, bo ojciec w dalszym ciągu zarządzał wszystkim. Z drugiego małżeństwa z księżniczką Małgorzatą Orleańską urodzili się Władysławowi jeszcze dwaj synowie, znacznie zdrowsi i bardziej nadający się na dziedziców, zarówno fortuny, jak i aspiracji rodzinnych.

W 1883 r. nastąpiło spotkanie z ks. Bosko. Spotkanie to "leżało na sercu" samemu księciu Władysławowi. Czuł się stale duchowym wodzem emigracji, pośród której ostatnio nie działo się dobrze. Polska młodzież, urodzona na obcej ziemi, była drugim lub trzecim pokoleniem bojowników o wolność. Postępował proces wynaradawiania, za nim dążyły prądy rewolucyjne i ateistyczne. Ostatnio też ruszyły, ku Brazylii i ku wyzwolonym stanom Ameryki Północnej, rzesze Polaków, wiedzeni mirażem dorobku. Musiał też pamiętać o osadnikach Adampola, którzy w planach wielkiego Adama mieli się stać zalążkiem przyszłej ojczyzny. Jeżeli ks. Bosko przejąłby duchową opiekę nad tymi ludźmi, a jego uczniowie wyruszyliby także do Galicji, podejmując starania o wychowanie polskich chłopców, książę gotów był wesprzeć ich finansowo sam, jak również zaapelować do swoich możnych krewnych. Na spotkanie gościa, który przybył w wyszarzałej sutannie, zebrała się cała rodzina. August długo rozmawiał na swój temat. Nie czuł się powołany do małżeństwa, choć ojciec tego bardzo pragnął. Myślał o karmelitach w Krakowie lub o innym zakonie kontemplacyjnym. Ksiądz Bosko nie dał wtedy zdecydowanej odpowiedzi. Kazał sprawę przemodlić i przemyśleć. Od tego momentu zrodziła się między ks. Bosko a Augustem żywa korespondencja. Wynika z niej, że August, mając już 27 lat, musiał sam podjąć ostateczną decyzję oraz przyjąć wszystkie płynące z niej konsekwencje.

Jeszcze przez jakiś czas zarządzał dobrami rodzinnymi na ziemiach polskich, ale właśnie wtedy dojrzała w nim decyzja: zostanie księdzem! 

Niech książę zostanie salezjaninem!

5 lipca książę Władysław i August byli gośćmi ks. Bosko na Valdocco. Rozmowa toczyła się na temat potrzeb polskiej młodzieży i ewentualnego przybycia salezjanów do Polski. Ksiądz Bosko powiedział: "Przybędziemy, przybędziemy do was... gdy tylko będziemy mieli odpowiedni personel". Obecny przy rozmowie ks. Francesia zażartował: "Niech książę przyjdzie do nas i zostanie salezjaninem, a ks. Bosko otworzy natychmiast dom salezjański w Polsce". Wywołało to ogólną wesołość, ale prawdopodobnie to zdanie miało decydujący wpływ na decyzję Augusta, że zostanie salezjaninem. Ksiądz Bosko wahał się, ale August nie poddał się. W początkach czerwca 1887 r. był na audiencji u papieża Leona XIII i zwierzył się ze swoich trosk. Papież powiedział: "Niechże książę jedzie do ks. Bosko. Niechże mu powie, że wielce będziemy zadowoleni, jeśli usłyszymy, że książę został zaliczony w poczet jego synów. Życzeniom papieża na pewno nie odmówi...". 30 czerwca, po bolesnym rozstaniu z ojcem, August zjawił się w Turynie. 17 lipca rozpoczął aspirantat. Ksiądz Bosko ucieszył się bardzo z podjęcia przez Augusta męskiej decyzji: "Dobrze, drogi książę, i ja zgadzam się. Od tej chwili jest książę członkiem naszego Towarzystwa i chciałbym, żeby wytrwał w nim aż do śmierci. Umrę niebawem. Gdyby z jakiego powodu mój następca chciał księcia wydalić, a książę tego by nie chciał, wystarczy, że powie, iż wolą ks. Bosko jest, by książę pozostał wśród nas".

Nowicjat rozpoczął August 20 sierpnia 1887 r., na przedmieściu Turynu - Valsalice. Wchodząc do domu, zobaczył napis: "Bóg, dusza, wieczność". Jeszcze tego samego dnia zapisał w notatniku: "Wieczność. Jaka dziwna moc kryje się w tym słowie. Powinno się znajdować wszędzie...". Jeszcze 24 listopada otrzymał z rąk ks. Bosko sutannę. Na obłóczyny przybyła cała rodzina, z wyjątkiem chorego ojca. Trzeba było pożegnać swego długoletniego służącego Antoniego i nauczyć się wielu podstawowych czynności codziennego życia. Zanim ukończył nowicjat, umiera ks. Bosko - 31 stycznia 1888 r. Jego ciało zostanie pogrzebane właśnie na Valsalice. August spędzi przy grobie ks. Bosko niejedną godzinę na modlitwie. 2 października 1888 r. składa śluby zakonne. Cztery miesiące wcześniej zrzeka się wszelkich praw do dóbr rodzinnych i praw wynikających z faktu, że był pierworodnym synem księcia Władysława. Od pewnego czasu dociera na ziemie polskie Bollettino Salesiano - Wiadomości Salezjańskie. Wiadomość, że młody książę Czartoryski został salezjaninem, wzbudza entuzjazm. Dziesiątki polskich chłopców przybywa do Włoch, aby też wstąpić do Zgromadzenia. Ksiądz Rua - następca ks. Bosko - oddaje im na szkolę dom w Valsalice. Za pieniądze księcia rozbudowują dla nich część budynku. Tu mają dojrzewać.

Spartański styl życia salezjańskiego, wbrew obawom, nie zaszkodził księciu. August zresztą nie zgadza się na żadne wyjątki. Z zapałem studiuje teologię. 2 kwietnia 1892 r. zostaje księdzem. 3 maja odprawia mszę prymicyjną dla rodziny. Jest to święto narodowe - Królowej Korony Polskiej. Do mszy służy przyrodni brat Witold. Ojciec i księżna Małgorzata - macocha - przyjmują Komunię św. z jego rąk. Ale choroba, która zawiodła matkę do grobu, powraca ze wzmożoną siłą. Jesienią August jest w Alassio. Mieszka w willi, blisko domu salezjańskiego. Towarzyszą mu polscy klerycy salezjańscy, którzy uczą się teologii. Wiosna 1893 r. rozkwita tysiącem barw na pobliskich łąkach i w sadach. Niestety, wychudzona twarz księcia jest śmiertelnie blada. Całe popołudnia spędza na modlitwie, ze wzrokiem utkwionym w morze. Śmierć nadchodzi wieczorem 8 kwietnia 1893 r. Ksiądz August miał 35 lat. Żył zaledwie 5 lat dłużej niż jego matki.

Kłos o 120 ziarnach

Nabożeństwo pogrzebowe odbyło się najpierw w Alassio, a następnie na Valdocco w Turynie. Jest tam obecna księżna Marcelina Czartoryska. Jakże jest zdumiona, gdy po wyjściu z kościoła słyszy polski język. To 120 polskich chłopców, którzy mogą się tu uczyć dzięki szczodrobliwości księcia Augusta przyszło jej za to podziękować. Gdy ukończą szkołę i zostaną salezjanami, wrócą do ojczyzny, aby pracować z polską młodzieżą. Wyprzedzi ich w drodze do Polski trumna ze zwłokami ks. Augusta. Spocznie w Sieniawie, tuż obok trumny matki. W rok potem ks. Rua kupi średniowieczny zameczek w Lombriasco koło Turynu. Tutaj przeniosą się, rosnący z roku na rok w liczbę, uczniowie polscy...

Przed śmiercią ks. August pisał do stryjenki - karmelitanki w Krakowie: "Są teraz liczni Polacy tutaj... Ostrożność wymaga, aby nie mówić teraz o tej liczbie Polaków, którzy się w Valsalice znajdują. Spodziewam się, że wkrótce będziemy mieli wielką pociechę z tych Polaków...".

ks. Stanisław Szmidt, Święci, błogosławieni, słudzy boży Rodziny Salezjańskiej, Wydawnictwo Salezjańskie 1997