STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 2 lutego 2018

Ks. Kevin Vailiancourt: Deklaracja Nostra aetate – ZAPRZECZENIE doktryny katolickiej


Znalezione obrazy dla zapytania Deklaracja Nostra aetate  
KS. KEVIN VAILLANCOURT

Redaktor The Catholic Voice

      28 października 2005, w związku z 40-tą rocznicą ogłoszenia przez Pawła VI pod koniec Vaticanum II deklaracji Nostra aetate, Benedykt XVI skierował specjalny list do kard. Waltera Kaspera, przewodniczącego Komisji ds. Stosunków Religijnych z Judaizmem. Ten soborowy dokument, mówiący o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich ponosi odpowiedzialność za zapoczątkowanie punktów "dialogu" z innymi religiami na płaszczyźnie bardziej wyrównanych szans. Deklaracja ta nie była nakierowana wyłącznie na bardziej "otwarte" relacje z żydami – wzywała również do rozszerzenia tych wysiłków na członków wszystkich niechrześcijańskich religii, włączając w to wyznawców islamu, buddyzmu, hinduizmu, itp. Według słów samego Benedykta XVI (będącego jednym z głównych architektów tego dokumentu podczas Vaticanum II), dokument Nostra aetate:

"... podkreślił konieczność przezwyciężenia przesądów, niezrozumień, obojętności i języka pogardy i wrogości. Deklaracja była sposobnością do większego zrozumienia i wzajemnego szacunku, współpracy i często przyjaźni między katolikami i żydami. Ponadto deklaracja wezwała ich do uznania wspólnych korzeni duchowych i docenienia bogatego dziedzictwa wiary w jedynego Boga, stwórcy nieba i ziemi, który zawarł swoje przymierze z Narodem Wybranym, objawił swe przykazania i nauczył pokładania nadziei w obietnicach mesjańskich, które dają zaufanie i pocieszenie w życiowych trudnościach".

Dwa dni później (30 października), Benedykt XVI rozwinął ten temat. W "przemówieniu na Anioł Pański", wspominając rocznicę ogłoszenia pięciu dokumentów Vaticanum II zauważył, że:

"Bardzo aktualna jest również Deklaracja Nostra aetate, ponieważ dotyczy stosunku wspólnoty Kościoła do religii niechrześcijańskich. Biorąc za punkt wyjścia zasadę, że «wszystkie ludy stanowią jedną wspólnotę» i że obowiązkiem Kościoła jest «umacnianie jedności i miłości między ludźmi oraz między narodami» (n. 1), Sobór «nie odrzuca niczego, co (...) jest prawdziwe i święte» w innych religiach i wszystkim głosi Chrystusa, «który jest 'drogą, prawdą i życiem', w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego» (n. 2). W Deklaracji Nostra aetate Ojcowie Soboru Watykańskiego II przedstawili kilka zasadniczych prawd: w sposób jasny przypomnieli, że chrześcijan i żydów łączy specjalna więź (n. 4), zapewnili o szacunku Kościoła dla muzułmanów (n. 3) i wyznawców innych religii (n. 2), a także potwierdzili powszechne braterstwo, które odrzuca wszelką dyskryminację i prześladowania religijne (n. 5).

Drodzy bracia i siostry, zachęcam was do ponownej lektury tych dokumentów i proszę, byście wraz ze mną modlili się do Maryi Dziewicy, ażeby pomagała wszystkim wierzącym w Chrystusa podtrzymywać ducha Soboru Watykańskiego II i przyczyniać się do zaprowadzenia w świecie powszechnego braterstwa, które jest zgodne z tym, czego Bóg chce dla człowieka, stworzonego na Jego obraz".

Agencja Zenit w swoim serwisie informacyjnym wspomniała, że "Benedykt XVI wezwał katolików do wspierania prawdziwego ducha Drugiego Soboru Watykańskiego, w związku ze zbliżającą się czterdziestą rocznicą zamknięcia obrad soborowych".

Zdaje się, że Benedykt XVI dał się całkowicie porwać Nostra aetate i to wbrew faktowi, że ta deklaracja wyraża idee, które są zupełnie obce tradycyjnej rzymskokatolickiej nauce, jak na przykład: 1) Nostra aetate opiera się na "zasadzie" powszechnego braterstwa wszystkich ludzi, 2) Vaticanum II ukazał kilka "fundamentalnych prawd" takich jak: "szczególną więź łączącą chrześcijan i żydów" oraz konieczność okazywania "szacunku" wyznawcom innych religii oraz 3) domniemanie jakoby Matka Boża miała być naszym orędownikiem w kwestii fałszywego ekumenizmu. Benedykt ma rację w jednej sprawie: Nostra aetate wezwało katolików do przyjęcia "nowej postawy" nie tylko wobec członków religii niechrześcijańskich, lecz nawet w stosunku do samych tych religii.

"Rewolucja" wywołana przez Nostra aetate

Dla lepszego zrozumienia tych płomiennych słów pochwały błędnego dokumentu soborowego – pochwał, jakimi tylko ojciec mógłby obdarzyć jednego ze swych potomków – przydatny będzie krótki przegląd wydarzeń zapoczątkowanych promulgacją Nostra aetate.

Nawet pobieżne przejrzenie czasopism religijnych przeznaczonych dla duchowieństwa, zakonników i świeckich wydawanych przed Vaticanum II ukazuje nie lada zakłopotanie, jakie wielu katolików zdawało się odczuwać wobec "katolickiego przesłania" głoszącego, że: z przyjściem Chrystusa i ogłoszeniem Ewangelii, wyłącznie Kościół katolicki jest społecznością założoną przez Boga, do którego wszyscy ludzie muszą należeć, aby zbawić swe dusze. Zażenowanie odczuwano również odnośnie "postawy" zajmowanej przez Kościół wobec wszystkich, którzy nie byli członkami jedynej, prawdziwej Wiary: było to "stanowisko" wyłączności – oznaczające, że tylko On posiada prawdziwą doktrynę i prawdziwe światło oraz że doktryny i praktyki wszystkich innych religii są fałszywe i niezdolne zainspirować ludzi do prawdziwej dobroci i świętości. Co więcej, w latach poprzedzających Vaticanum II ewidentny był stopniowy, ale ustawicznie nasilający się wysiłek bagatelizowania niebezpieczeństwa indyferentyzmu wobec niekatolickich religii – przynajmniej w Ameryce – kiedy to coraz więcej katolików przyjmowało pluralizm naszego społeczeństwa (pogląd, że wszystkie religie są równe, i że wszyscy czcimy tego samego Boga) jako adekwatny sposób, w jaki amerykańscy chrześcijańscy obywatele dawali wyraz swym religijnym obowiązkom we współczesnym świecie.

Wszystko to, co przed Vaticanum II mogło być wyrażane wyłącznie w bardzo ostrożnym, a nawet konspiracyjnym języku wyszło na widok publiczny wraz z nowym "duchem" przywołanym przez Vaticanum II, zwłaszcza przez Nostra aetate ogłoszonym 28 października 1965 roku, w święto śś. Szymona i Judy, który to dokument stanowił dla modernistów wyklarowanie i zdefiniowanie ich wizji Kościoła. Tematem Nostra aetate było powszechne zbawienie wszystkich ludzi w kościele, który można tylko porównać z "super-kościołem" – kościołem wszystkich ludzi i wszystkich wyznań. I rzeczywiście, w Nostra aetate mówi się nam, że ten "super-kościół" jest częścią opatrznościowego Boskiego projektu podarowania wszystkim tego nowego planu zbawienia:

"Jedną bowiem społeczność stanowią wszystkie narody, jeden mają początek, ponieważ Bóg sprawił, że cały rodzaj ludzki zamieszkuje cały obszar ziemi, jeden także mają cel ostateczny, Boga, którego Opatrzność oraz świadectwo dobroci i zbawienne zamysły rozciągają się na wszystkich..." (Nostra aetate, n. 1).

"Zasada" powszechnego braterstwa całego rodzaju ludzkiego wraz z powszechnym zbawieniem całej ludzkości (z tej prostej przyczyny, że wszyscy ludzie mają Boga za "cel ostateczny") jest także wyrażona w innych dokumentach soborowych. Rozpatrując całościowo wszystkie te nauki zyskuje się lepsze wyobrażenie o fałszywości "ducha" Vaticanum II poznając jego poglądy na temat natury nowiny zbawienia, natury samego Kościoła katolickiego oraz stosunku, jaki w obecnej dobie powinien Kościół przejawiać w kontaktach z innymi religiami. Na przykład: doktryna Vaticanum II zawiera pogląd o istnieniu "częściowej wspólnoty" między różnymi "kościelnymi wspólnotami" na świecie a Kościołem Chrystusowym który istnieje, trwa (subsistit) w Kościele katolickim, będąc jakimś "super-kościołem". Lumen gentium (nr 7) definiuje znaczenie "trwa w" stwierdzając:

"... choć i poza jego organizmem [tzn. Kościoła katolickiego] znajdują się liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy, które jako właściwe dary Kościoła Chrystusowego nakłaniają do jedności katolickiej".

Przyjęcie nauczania, że w innych religiach istnieją elementy "prawdy" i "dobra" stanowi zasadniczą część "ducha Vaticanum II". Ta "ekumeniczna ewangelia" jest wbijana do głów współczesnych katolików od ponad trzydziestu lat. Wyrzucono apostolską naukę mówiącą, że "dobro" i "prawdę" (znamiona Boga Samego) można odnaleźć jedynie w Jego Kościele. Obecnie wzywa się katolików do podziwiania w innych religiach tych rzeczy, które czynią swych członków "świętymi" – być może w sensie naturalnym, ale nie w nadprzyrodzonym – po prostu dlatego, że chociaż świętość jest darem właściwym Kościołowi katolickiemu, to wszakże z jakiegoś powodu Bóg sprawił, że jest współdzielona w tych miejscach kultu, które sprzeciwiają się Ewangelii Jezusa Chrystusa. Według modernistów Kościół katolicki musi rozpoznać "poruszenie Ducha" w tych innych religiach, ponieważ udowadniają one, że Kościół nie jest już wyłącznym źródłem świętości dla całej ludzkości; zamiast tego, kościół modernistów jest zaledwie "inicjatorem" świętości, dobra i prawdy. Charyzmaty te "trwają" tylko w Kościele katolickim (jak twierdzą moderniści), ale odnaleźć je można nie tylko i wyłącznie w Nim. Czy nie widzimy, że z tej fałszywej doktryny zrodziła się niemal powszechna akceptacja doktrynalnego błędu "powszechnego zbawienia wszystkich ludzi"? Zgodnie z tą doktryną, nie tylko wszyscy ludzie "idą do Nieba" bez względu na to, jakie życie prowadzili (gdyż niestety, nowoczesna liturgia nawet w żaden sposób nie wspomina o modlitwie za spokój duszy zmarłego, ażeby złagodzić jej męki czyśćcowe), ale mówi się nam, że musimy przy śmierci "świętować" życie zmarłego, ponieważ – podobnie jak wszyscy, którzy przed nim umarli –automatycznie jest już "u Pana".

Więcej "dostosowania postaw"

Dokument Nostra aetate stał się spisanym uzasadnieniem uprzednio zrewidowanych Modlitw Wiernych w liturgii Wielkiego Piątku. Modlitwa za "wiarołomnych żydów" w Wielki Piątek była dla współczesnych katolików kolejnym źródłem zakłopotania, gdyż taki język był uważany za zbyt szorstki, jak również za zbyt "krytyczny", by mógł być częścią naszych publicznych modłów. Niekatolicy radośnie przyjęli eliminację niektórych modlitw z tradycyjnej liturgii Wielkiego Piątku traktując to jako kamień milowy w podejściu katolików do tych, o których dotychczas mówili "wiarołomni żydzi" albo "niewierni i bałwochwalcy". Nostra aetate było dla nich potwierdzaniem, że modlitwy te odeszły w niebyt, by już nigdy więcej nie powrócić.

Określenie wiarołomni żydzi już wieki temu zostało wprowadzone do liturgii Wielkiego Piątku jako sposób na przypomnienie katolikom, by w tym uroczystym dniu modlili się za odpowiedzialnych za wydanie Chrystusa na śmierć na Kalwarii. I chociaż niektórzy z winowajców zadeklarowali swoją bezpośrednią odpowiedzialność za ten czyn ("Krew Jego na nas i na dzieci nasze"), niemniej jednak cipośrednio odpowiedzialni za Ukrzyżowanie Jezusa ponoszą winę ich wszystkich z powodu swojego totalnego odrzucenia Mesjasza. Odrzucenie długo oczekiwanego Mesjasza było z ich strony wiarołomnymczynem i nasze modlitwy w Wielki Piątek są modlitwami wynagradzającymi Bogu za ich zbrodnię, jak również o nawrócenie obecnie żyjących żydów będących dziećmi klątwy ściągniętej przez Starszyznę Jerozolimy na wszystkie przyszłe żydowskie pokolenia.

Nauka przekazana przez tradycję apostolską mówi, że w rezultacie tego odrzucenia Jezusa Chrystusa i Jego ewangelicznych nauk, Kościół Starego Testamentu został zastąpiony Kościołem założonym przez Jezusa Chrystusa. Innymi słowy, Nowe Prawo zastąpiło – wyparło – Stare. Od czasu promulgacji Nostra aetate nauczanie to zostało odrzucone przez modernistów, a dokument stał się zasadą założycielską nowej doktryny, która została wcielona do publicznego nauczania neokościoła.

Tradycyjna doktryna katolicka mówiąca o tym, że Kościół zastąpił Izrael jako ścieżkę wybraną przez Boga dla zbawienia ludzi nosi w dzisiejszych czasach miano doktryny odrzucenia. Zgodnie z wynikami ostatnich studiów opublikowanych przez Center for Christian-Jewish Learning na bostońskiej uczelni, doktryna odrzucenia została "zdezawuowana" w 1965 roku przez deklarację Nostra aetateDrugiego Soboru Watykańskiego. Innymi słowy, odkryto, że wcześniejsze nauczanie (chociaż oparte na apostolskiej tradycji) było błędne i zostało ono odrzucone przez neokościół jako nie wyrażające katolickiej nauki. W sprawozdaniu wydanym przez Centrum, stwierdzono, że nie trzymając się już poglądu o kolektywnej odpowiedzialności żydów za ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa, wiekowe "wąsy antysemickiego systemu teologicznego" odłożono na bok:

"Ani wówczas wszyscy żydzi zbiorowo, ani dzisiejsi żydzi, nie mogą być obciążani zbrodniami popełnionymi podczas Jego Męki... Nie powinno się o żydach mówić jako o «odrzuconych» albo «przeklętych», jak gdyby miało to wynikać z Pisma Świętego. W konsekwencji, wszyscy muszą zwracać uwagę, ażeby katechizując lub głosząc Słowo Boże, nie uczyli czegoś, co nie jest zgodne z prawdą ewangelicznego przesłania, albo duchem Chrystusa".

Benedykt XVI obstaje właśnie za odejściem od doktryny odrzucenia, kiedy oświadcza, że współcześni katolicy muszą skupiać się na "wspólnej więzi" łączącej ich z żydami. Cóż to za "wspólna więź"? Naszym Bogiem nie jest po prostu Bóg Starego Testamentu, lecz – doskonalej poznany dzięki Objawieniu Jezusa Chrystusa i utwierdzony w naszych sercach przez Boga Ducha Świętego – Bóg Nowego Testamentu. Choć czerpiemy wiele inspiracji i nauki z Pisma świętego Starego Testamentu oraz czcimy je jako natchnione księgi Objawienia, to katolicy są wezwani do życia przesłaniem Ewangelii mówiącym, że: Jezus Chrystus jest Mesjaszem, Synem Boga żywego, sam jest Bogiem, i że Bóg powiedział nam, że jest On Trójcą Świętą i pragnie by wszyscy czcili Go w ten sposób. Bogiem dzisiejszych żydów (i prócz tego również muzułmanów) nie jest Bóg, który się nam objawił w Jezusie Chrystusie, tak więc utrzymywanie, że wszyscy czcimy "tego samego Boga" jest kłamstwem. Żydzi nie podzielają z nami innych nauk ewangelicznych, ponieważ nie widzą też w Kościele i jego sakramentach środków wiodących do zbawienia i świętości. Odrzucając te podstawowe nauki chrześcijaństwa, jak również natchnione pisma Listów św. Piotra i św. Pawła, żydzi przyjęli nową religię i nie są już traktowani jako Wybrany Lud Boży. Powiedzenie, że zbawienie "przychodzi przez żydów" zostało zastąpione słowami Chrystusa: "Kto was słucha, mnie słucha; a kto wami gardzi, mną gardzi; a kto mną gardzi, gardzi tym, który mię posłał" (Łk. 10, 16). Czy drażni to dzisiaj żydów? Oczywiście, ale nie czyni to apostolskiego nauczania mniej prawdziwym. Deklaracja Nostra aetate wszystko to zmieniła w umysłach współczesnych katolików i wprowadziła między nich nowego "ducha" i nowe "nastawienie". Oczywiste jest zatem, że dla tradycyjnych katolików rocznica promulgacji tej deklaracji nie jest powodem do świętowania.

"Szacunek" okazywany innym religiom

Nostra aetate ogłoszono jako plan strategiczny dla "ducha", który w nadchodzących latach miał pokierować religijnym "dialogiem". Przypomnienie wybranych stwierdzeń zawartych w tej deklaracji pomoże nam dostrzec jak daleki jest "duch Vaticanum II" wyrażony w Nostra aetate od konsekwentnego, wielowiekowego nauczania Kościoła katolickiego. Jako że Nostra aetate było wezwaniem do "prowadzenia dialogu" z innymi religiami, jego "wartość" zawiera się w propagowaniu tego "dialogu", gdyż bez niego nie może być żadnego pokoju między ludźmi:

"Nie może być pokoju między narodami bez pokoju między religiami. Nie może być pokoju między religiami bez dialogu międzyreligijnego. Nie może być dialogu między religiami bez poszukiwania fundamentu teologicznego" (Hans Küng).

Historia powstania innych religii jest wszystkim dobrze znana. Jaka inna korzyść ma zatem wynikać z "dialogu" jeśli nie wyłącznie uzasadnienie poglądu, że poprzez "świętość" wszystkie inne religie sprzeciwiające się Ewangelii i Kościołowi Jezusa Chrystusa stanowią już z nim w jakiś sposób jedność? Nostra aetate mówi nam, że jednymi z fundamentalnych zasad "dialogu" z muzułmanami będą te zawarte w naturalnych regułach sprawiedliwości, pokoju i harmonii:

"Jeżeli więc w ciągu wieków wiele powstawało sporów i wrogości między chrześcijanami i mahometanami, święty Sobór wzywa wszystkich, aby wymazując z pamięci przeszłość szczerze pracowali nad zrozumieniem wzajemnym i w interesie całej ludzkości wspólnie strzegli i rozwijali sprawiedliwość społeczną, dobra moralne oraz pokój i wolność".

Ale nasza religia nie jest religią opierającą się zaledwie na naturalnych zasadach. Jezus Chrystus wezwał wszystkich ludzi do dążenia do wysokiego poziomu osobistej świętości mówiąc: "Bądźcie doskonali, jak wasz Ojciec niebieski jest doskonały". Mamy opierać naszą świętość na świętości Boga Samego jako wyraz uznania dla nadprzyrodzonego życia łaski uświęcającej w naszych duszach, a nie ze względu na "interes całej ludzkości". Niechaj katolicy znów pracują dla zbawienia dusz ludzkich, a nie po to, by byli jedynie dobrymi ludźmi w porządku naturalnym.

Nostra aetate naucza, że powinno się również podziwiać hinduizm z uwagi na jego ducha "medytacji".

"Tak więc w hinduizmie ludzie badają i wyrażają boską tajemnicę poprzez niezmierną obfitość mitów i wnikliwe koncepcje filozoficzne, a wyzwolenia z udręk naszego losu szukają albo w różnych formach życia ascetycznego, albo w głębokiej medytacji, albo w uciekaniu się do Boga z miłością i ufnością".

A czy katolicy nigdy nie posiadali własnego systemu medytacji? Czy "nauka świętych" ma być uznana za bezużyteczną w świetle praktyk wypełnianych przez wyznawców religii animistycznej? Wystarczy tylko przyglądnąć się drastycznemu upadkowi prawdziwej katolickiej duchowości wśród współczesnych katolików by przekonać się o owocach "prowadzenia dialogu" z wyznawcami fałszywych religii.

Nostra aetate z dużym uznaniem ("estymą") traktuje nauki buddyzmu i "ducha oświecenia" wyrosłego z zasad tej fałszywej religii:

"Buddyzm, w różnych swych formach, uznaje całkowitą niewystarczalność tego zmiennego świata i naucza sposobów, którymi ludzie w duchu pobożności i ufności mogliby albo osiągnąć stan doskonałego wyzwolenia, albo dojść, czy to o własnych siłach, czy z wyższą pomocą, do najwyższego oświecenia".

Czy mamy już nie przypisywać żadnej wartości Światłu Ewangelii oraz goszczeniu Ducha Świętego w duszy na mocy łaski?

I w końcu, Nostra aetate zawezwała wszystkich katolików do prowadzenia dialogu z innymi religiami, nawet jeśli takie działanie mogłoby promować ducha indyferentyzmu:

"Podobnie też inne religie, istniejące na całym świecie, różnymi sposobami starają się wyjść naprzeciw niepokojowi ludzkiego serca, wskazując drogi, to znaczy doktryny oraz nakazy praktyczne, jak również sakralne obrzędy. Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn... Przeto wzywa synów swoich, aby z roztropnością i miłością przez rozmowy i współpracę z wyznawcami innych religii, dając świadectwo wiary i życia chrześcijańskiego, uznawali, chronili i wspierali owe dobra duchowe i moralne, a także wartości społeczno-kulturalne, które u tamtych się znajdują".

Wystarczy tylko przeczytać Ewangelie by zrozumieć, że ten, kto jak Apostołowie jest "świadkiem Chrystusa" musi nieustraszenie głosić i bronić nauczanych przez Chrystusa prawd Objawienia i jednocześnie wszystkie innowiercze odrzucać jako fałszywe. Nie ma żadnej "drogi" wiodącej do zbawienia i osobistej świętości jak tylko przez Jezusa Chrystusa i Jego Kościół.

Naszym duchem nie jest duch nienawiści

To właśnie Nostra aetate zainicjował "ducha" przepraszania wszystkich religii za "zło" wyrządzone im przez Kościół katolicki na przestrzeni wieków. Współcześni katolicy zostali przekonani, że przedsoborowy Kościół był gniewną organizacją, pełną najróżniejszych "przesądów, niezrozumienia, obojętności oraz języka pogardy i wrogości", o czym chwilę wcześniej przypomniał im Benedykt XVI. Nie ma nic bardziej odległego od prawdy. Choć może być całkiem możliwym, że niektórzy członkowie Kościoła nie kierowali się w swym życiu zasadami miłości bliźniego tak jak powinni to czynić, to jednak Kościół zawsze traktował z miłością żyjących poza Wiarą, z miłością, która jest bezkompromisowa w sprawach wiary. Maksyma: "nienawidź grzechu; kochaj grzesznika" była zawsze przewodnią zasadą wszystkich wyznawców Chrystusa wobec tych, którzy nie byli członkami Jego Kościoła lub odpadli od praktyki Wiary. Gdyby w duszpasterskich naukach w okresie poprzedzającym Vaticanum II kładziono nacisk na tę regułę, to Nostra aetate nie poczyniłaby takich spustoszeń, jakie spowodowała, a katolicy byliby dziś kierowani przez lepszego "ducha".

Ks. Kevin Vaillancourt

––––––––––

Artykuł powyższy ukazał się w czasopiśmie "The Catholic Voice" z grudnia 2005 r., OLG Press, 3914 N. Lidgerwood St., Spokane, Washington 99201-1731 USA. ( www.thecatholicvoice.org )

Tłumaczył Mirosław Salawa

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIX, Kraków 2009


Za:  https://gloria.tv/article/addutbMvsP8d2bZuybmyJeozP