STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

sobota, 14 października 2017

Bp DONALD J. SANBORN: Ideologia Vaticanum II zaprzeczeniem doktryny katolickiej

Podobny obraz 
Ciąg dalszy negocjacji FSSPX z modernistami (*) - (artykuł z sierpnia 2012)

 
Drodzy katolicy,

Uważam, że nadszedł rozstrzygający etap negocjacji między watykańskimi modernistami a Bractwem Św. Piusa X. FSSPX wydało w lipcu oświadczenie będące owocem dyskusji toczących się podczas kapituły generalnej Bractwa. Nie będę obciążał czytelnika treścią całego tekstu. Dość powiedzieć, że istotą oświadczenia jest żądanie swobody odrzucenia "wszystkich nowinek Drugiego Soboru Watykańskiego, które pozostają naznaczone błędami" a także "wynikłych z nich reform".

Moim zdaniem jest niemożliwe, aby moderniści kiedykolwiek przyznali, że Vaticanum II zawiera błędy. Oznaczałoby to popełnienie teologicznego samobójstwa. Vaticanum II jest dla nich fundamentalnym prawem, konstytucją, dokumentem, w którym niczym w relikwiarzu sporządzonym z magisterialnego (nauczycielskiego) betonu umieścili wszystkie zasady modernizmu i liberalizmu. Przyznanie się do istnienia błędu w dokumentach, które są dla nich taką świętością, to zniweczenie całej pracy wykonanej przez modernistów w ciągu minionego wieku. To jak przedziurawienie ich balonu z gorącym powietrzem. Oznaczałoby to całkowitą ruinę. Jakże mogliby moderniści – w pięćdziesiątą rocznicę otwarcia Vaticanum II – zaakceptować grupę, która twierdzi, że sobór był w błędzie? To pozbawiłoby szampana bąbelków, delikatnie mówiąc.

Ponadto, FSSPX atakuje akurat tam gdzie może sprawić soborowi największy ból, tj. w kwestii głównych herezji ekumenizmu, wolności religijnej i kolegialności. Błędy te zostały pośrednio wspomniane w oświadczeniu FSSPX poprzez afirmację prawd stojących w sprzeczności z tymi błędami. Dziwne jest to, że FSSPX zawsze potrafi obejść inną wielką herezję Vaticanum II: nową eklezjologię, czyniącą "Kościół Chrystusowy" czymś większym i szerszym od Kościoła katolickiego.

Jak łatwo można było przewidzieć, nowy prefekt kongregacji Doktryny Wiary – Müller, odpowiedział dzień lub dwa po wydaniu oświadczenia przez FSSPX. "Celem dialogu jest przezwyciężenie trudności w interpretacji II Soboru Watykańskiego" – powiedział Müller – "ale nie można negocjować na temat wiary objawionej. To jest niemożliwe. Sobór ekumeniczny zgodnie z wiarą katolicką zawsze jest najwyższym nauczaniem Kościoła". Dodał, że "twierdzenie jakoby nauczanie autentyczne Vaticanum II było formalnie sprzeczne z tradycją Kościoła jest fałszywe".

Tego typu wypowiedzi przypominają mi o Adolfie Hitlerze, gdy siedział w swoim bunkrze wiosną 1945. Po tym jak generałowie pokazali mu mapy przedstawiające opłakaną sytuację wojenną, zaczął wydawać rozkazy, aby tę dywizję przemieścić w to miejsce, a tamtą w inne miejsce w celu powstrzymania druzgocącej fali posuwających się naprzód rosyjskich armii. Generałowie zareagowaliby na to: "Mein Führer, te dywizje już nie istnieją". W podobny sposób Müller siedzi w swoim watykańskim biurze i tak samo jak führer waląc pięścią oświadcza, że Vaticanum II nie zaprzecza tradycji. W międzyczasie, badacze przekonują się, że właśnie jest sprzeczny z tradycją. Vaticanum II nie wypada dobrze w zestawieniu z tradycyjnym magisterium. Jeśli istnieje rzeczywiście "hermeneutyka ciągłości" tzn. interpretacja Vaticanum II, która sprawia, że pasuje do tradycyjnego nauczania to, dlaczego Watykan nie publikuje tej cennej wiedzy? Czyż nie uspokoiłoby to sumień tylu poszukiwaczy spójności i ciągłości w katolickiej doktrynie?

Odpowiedzią jest to, że nie ma żadnej takiej interpretacji Vaticanum II. Ona nie istnieje, tak samo jak nie istniały dywizje Hitlera. Jednakże im bardziej rzeczywistość sprzeczności Vaticanum II z katolicką doktryną przybiera na sile i wstrząsa bunkrem modernistów, tym bardziej się oni w nim obwarowują, wierząc w wyobrażenie, że gdzieś istnieje interpretacja, tajna broń, która zdoła odeprzeć siły sprzeczności.

Vaticanum II nie wytrzyma próby historii. Obiektywni historycy i teologowie będą go badać i przekonają się o jego brakach. Jednakże zajmie to wiele lat, gdyż ściany bunkra są niezmiernie grube.

Zawsze zdumiewa, że gdy moderniści angażują się w obronę modernistycznych herezji, to wytaczają całą artylerię, jakiej przeciw herezji używał w przeszłości Kościół katolicki. Jak na ironię, to właśnie moderniści protestowali przeciw potępieniom Rzymu kiedy sami na nie zasługiwali. Teraz zaś, gdy oni sami rzekomo piastują urzędy, odkurzają stare działa oblężnicze wtedy tylko, gdy dotyczy to tradycjonalistów. A tymczasem reszta instytucji Kościoła objęta jest płomieniami herezji. Na podobieństwo Nerona, grają na skrzypcach, podczas gdy Rzym stoi w ogniu, ponieważ, tak jak Neron sami podpalili Rzym mając nadzieję na zbudowanie na jego popiołach całkiem nowej religii. Następnie, jak Neron, krzyżują katolików.

Słuchając wypowiedzi Müllera można by pomyśleć, że mówił o grupie luterańskich heretyków, a nie o katolikach trwających przy tradycji. Jednakże według Müllera tworzymy z luteranami "jeden widzialny Kościół". Dlatego też, zanegowanie papieskiej władzy, przeistoczenia, katolickiej nauki o usprawiedliwieniu, katolickiego nauczania o sakramentach, kapłaństwie, Mszy – by wspomnieć tylko kilka luterańskich herezji – nie stanowi przeszkody uniemożliwiającej luteranom i katolikom tworzenia "jednego widzialnego Kościoła". Odrzućcie jednakże Vaticanum II, a pioruny klątwy was nie ominą. Czeka was kościelna śmierć. Przyczyną tej oczywistej sprzeczności jest to, że to właśnie dzięki Vaticanum II tacy ludzie jak Müller nie tylko mogą cieszyć się kościelnymi funkcjami, ale jeszcze wynoszeni zostają na sam szczyt. Vaticanum II daje wszystkim przyzwolenie na bycie heretykiem, na bezkarne negowanie tradycyjnej wiary. Z tego też powodu, bronią oni Vaticanum II jak absolutnej ortodoksji, najwyższej zasady, której nie można zanegować. Ekumenizm, potępiony przez nauczanie Kościoła jest nową ortodoksją. W imię "świętego" ekumenizmu można głosić i dopuszczać się wszelkich bluźnierstw przeciw Pierwszemu Przykazaniu. Trzy inne wielkie herezje Vaticanum II – wolność religijna, nowa eklezjologia i kolegialność – są zaledwie trzema brzydkimi i cuchnącymi córkami tej macierzystej herezji. Jeśli zginie ekumenizm, to wraz z nim muszą przepaść również te herezje. Jednakże, u podstaw ekumenizmu leży zasada, która jest ze wszystkiego najbardziej zabójcza. Jest nią zasada relatywizmu prawdy. Ten produkt współczesnej filozofii, głosi, że nie ma czegoś takiego jak prawda absolutna. Wszystko jest względne i podatne na zmiany. Ten błąd jest bezpośrednio przeciwny katolicyzmowi uważającemu, że istnieją prawdy absolutne, które są w nadprzyrodzony sposób objawione przez Boga i o których pewności wiemy nie tylko ze względu na zgodność z rozumem, ale na mocy autorytetu Samego Boga. Ponieważ Bóg nigdy się nie zmienia, dlatego te prawdy nigdy się nie zmieniają. Kościół katolicki głosi ponadto, że przylgnięcie do tych prawd jest konieczne dla zbawienia wiecznego, czyli do możliwości zobaczenia Boga po śmierci i uniknięcia wiecznego potępienia, czyli wiecznego oddzielenia od Boga i wieczystej męki. Ekumenizm jest możliwy tylko wtedy, gdy zrelatywizuje się religijną prawdę.

To właśnie ta relatywizacja religijnej prawdy zabiła katolicką wiarę u tylu setek milionów ludzi w minionych pięćdziesięciu latach. Jest ona przyczyną rozpadu wielkiego niegdyś gmachu rzymskiego katolicyzmu i jego zredukowania do garstki wiernych katolików rozproszonych tu i ówdzie.

W pewnym sensie podniosło mnie na duchu, gdy zobaczyłem, że Bractwo Św. Piusa X niezupełnie straciło głowę i potrafiło się zdobyć przynajmniej na jakiś sprzeciw wobec modernistycznych pochlebstw. Oświadczenie, jakie wydali miało wszelkie cechy – jak mi się wydawało – kompromisu między tymi, którzy byli za i przeciw pojednaniu. Najwidoczniej przeważyła bardziej nieustępliwa linia biskupa Tissier de Mallerais i pojednawcza partia biskupa Fellaya musiała cofnąć się o kilka kroków.

Niemniej jednak generalnie byłem przygnębiony perspektywą, że FSSPX nie stanie się częścią religii Novus Ordo. Przyczyną tego smutku jest to, że FSSPX od lat z powodzeniem prezentowało się jako bastion katolicyzmu przeciw modernistycznym heretykom. To nie jest prawdą. Są oni bardzo skażeni modernistyczną herezją, i to tak dalece, że w czerwcowym wywiadzie ich Przełożony Generalny w zasadzie powiedział, że w rzeczywistości nie ma żadnej różnicy między soborową nauką o wolności religijnej i tradycyjnym nauczaniem. Według niego była to jedynie kwestia słów. Gdy to usłyszałem, nieomal nie mogłem w to uwierzyć. Reintegracja FSSPX z modernistycznymi heretykami rozwiałaby wszelkie wątpliwości dotyczące tego, kto naprawdę broni tradycji.

Ponadto jest prawdą, że FSSPX zdołało przekonać swych członków, iż jego stanowisko wobec modernistów jest w rzeczywistości postawą katolicką. A tak nie jest, ponieważ z jednej strony uważają, że modernistyczna hierarchia jest katolicką hierarchią, lecz z drugiej strony twierdzą, że mają prawo ignorować ową katolicką hierarchię i działać jak gdyby ona nie istniała. Taki sposób postępowania jest sprzeczny z samą naturą Kościoła katolickiego.

Dlatego też mój punkt widzenia jest taki, że FSSPX dopuściło się wobec swoich wiernych oszustwa na masową skalę i wypełniło ich umysły zasadami, które, jeśli będą się nimi logicznie kierować, doprowadzą ich z powrotem prosto do Novus Ordo, do czego właśnie niemal doszło tego lata.

Jednakże FSSPX to kraina ruchomych piasków. To, co dziś może być uważane za prawdę może jutro być łatwo ogłoszone za fałsz. Pamiętam, na przykład, że w 1982 roku formuła "przyjęcia Soboru w świetle tradycji" była rozgłaszana na wszystkie strony przez arcybiskupa Lefebvre jako klucz do pojednania z modernistami. Ci, którzy sprzeciwili się tej idei – jak ja sam – byli uważani za krnąbrnych i nielojalnych. Jednakże przed końcem dekady, gdy arcybiskup stracił nadzieję na ułożenie się z modernistami, wcześniej rozgłaszana formuła została porzucona i zlekceważona.

Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, nigdy nie wiadomo, jaki kierunek obierze FSSPX. Wielu stronników Bractwa oddycha z ulgą, gdy widzi, że możliwość mariażu z modernistami odchodzi w zapomnienie. Być może jest to ta sama ulga, jaką odczuwali pasażerowie Titanica zgromadzeni na rufie statku, kiedy oderwała się jego cześć dziobowa. Przez kilka minut część rufowa utrzymywała się na powierzchni, gdyż była jeszcze wypełniona powietrzem, aż do chwili, gdy również zanurzyła się na dno oceanu, zabierając ze sobą w otchłań morską wiele dusz.

Chociaż wydaje się, że przynajmniej na razie negocjacje utknęły w martwym punkcie, to nigdy nie wiadomo, co się jeszcze wydarzy. Kierunek i ostateczny wynik negocjacji jest równie przewidywalny jak zakończenie niekończącej się opery mydlanej.

Jednakże jest jeden bardzo pozytywny wynik tych negocjacji, to mianowicie, że obecnie problem oddalił się od kwestii Mszy i praktycznych problemów pojednania. Te sprawy zostały rozstrzygnięte. Jedyną przeszkodą, jaka pozostała jest Vaticanum II. Ten oczywisty fakt zmusi bardzo wielu konserwatystów z Novus Ordo do ponownego przypatrzenia się Vaticanum II i odkrycia wewnętrznej sprzeczności między nim a magisterium Kościoła. Na próżno będą poszukiwać dla niego rozwiązania. Ostatecznie historycy i teologowie będą zmuszeni przyznać, że Vaticanum II rzeczywiście był zerwaniem z Tradycją.

Kiedy ten dzień nadejdzie, będzie to koniec Vaticanum II. Tylko wtedy, gdy ten teologiczny potwór zostanie zgładzony znowu w Kościele zapanuje pokój i porządek.

Wasz szczerze oddany w Chrystusie,

Bp Donald J. Sanborn

Rektor


"Most Holy Trinity Seminary Newsletter", August 2012, ss. 1-3. (1)

Tłumaczył z języka angielskiego Mirosław Salawa

–––––––––––––––
Przypisy:
(*) Tytuł artykułu od red. Ultra montes.






6) Ks. Kazimierz Naskręcki, Działanie Ducha Świętego w Kościele.

7) Kodeks Prawa Kanonicznego, Wyznanie Wiary katolickiej.

8) Akta i dekrety świętego powszechnego Soboru Watykańskiego (1870), Pierwszy projekt Konstytucji dogmatycznej o Kościele Chrystusowym przedłożony Ojcom do rozpatrzenia.

(Przyp. red. Ultra montes)