W najnowszym „Komentarzu Eleison”
(nr CCCLXXVII z 4 października, 2014) xiądz biskup Williamson przytacza
fragment ostatniego wywiadu, który został przeprowadzony z arcybiskupem
Lefebvre’m przed jego śmiercią. Siłą rzeczy dwie uwagi nasuwają się na myśl każdego konsekwentnego katolika. Po pierwsze, nawet po konsekracjach z
1988 roku, kiedy to wszystkie zewnętrzne pozory świadczyły o tym, że abp
Lefebvre całkowicie zerwał z modernistami, miał on jednak nadal
nadzieję na przyszłe porozumienie z nimi i takiego porozumienia z zasady nie odrzucał. Na pytanie, „Czy sytuacja w Rzymie pogorszyła się od czasu negocjacji z 1988 roku?” arcybiskup odpowiada:
„Oh, tak! Będziemy
musieli poczekać jakiś czas zanim rozważymy możliwość dokonania
porozumienia. Z mojej strony wierzę, że tylko Bóg może uratować
sytuację, jako że po ludzku nie widzimy żadnej możliwości, by Rzym
poprawił wszystko”. (tłumaczenie własne z oryginału „Komentarza” po
angielsku)
W ostatnich miesiącach tak zwany „ruch oporu” FSSPX, czyli FSSPX2
(„FSSPX do kwadratu”), pojął gdzieniegdzie, zwłaszcza we Francji, że
nie wolno kurczowo trzymać się maksymy „Mons. Lefebvre dixit, causa
finita” (pierwszorzędnym tego przykładem jest strona „Avec l’Immaculée”,
„Z Niepokalaną”). Doprowadziło to skądinąd do poważnych konfliktów na
łonie tegoż „ruchu oporu” (a oni od początku zarzucają sedewakantystom,
że są wśród nich podziały – wszystko to tylko dowodzi wakatu Stolicy
Apostolskiej). Chodzi mianowicie o to, że abp Lefebvre nie wykluczał z
zasady pojednania się z modernistami, zależało mu przede wszystkim na
tym, aby ci ostatni zapewnili jego Bractwu odpowiednie warunki
współistnienia wewnątrz oficjalnych struktur modernistycznego
neokościoła. Tak wyglądało pragmatyczne rozwiązanie arcybiskupa:
negocjować, negocjować i jeszcze raz negocjować warunki z wrogami wiary o
pokojowe istnienie wewnątrz ich struktur oficjalnych (komisja
„tradycji”, zagwarantowanie niezależności od lokalnych ordynariuszy
Novus Ordo, etc.).
Z zasady jednakże abp Lefebvre nie
wykluczał paktu ze sługami Szatana, a moderniści są tym właśnie. Była to
tylko odmowa okolicznościowa, uwarunkowana niezagwarantowaniem
warunków. I te słowa przytoczył biskup Williamson w swoim ostatnim
cotygodniowym felietonie.
Skoro poprzedni Prorok FSSPX wyrokował o
tym, co jest w Novus Ordo katolickie, a co nie, kiedy pertraktować, a
kiedy nie, i z kim, czemuż się więc dziwić, że obecny Prorok, bp Fellay,
rozpoznał znaki czasu, uznał, że „nadeszła wiekopomna chwila”, aby
wznowić pertrakcje z heretykami ku koniecznemu pojednaniu?
Dla antyliberalnego katolika jest to o
tyle ważne, że wiąże się to ściśle z faktem, że FSSPX jako całość i
praktycznie wszyscy jego członkowie oraz wierni trwają w komunii z
modernistami. Przejawia się to w sposób najbardziej dobitny w kanonie
Mszy świętej, w której kapłani Bractwa wymieniają imię Franciszka jako
najbardziej prawowiernego ze wszytkich biskupów. Jaką mamy wobec tego
przyjąć postawę wobec lefebrystów i wszystkich innych
pseudotradycjonalistów, którzy trwają w jedności ze śmiertelnymi wrogami
Kościoła?
Odpowiedź znajduje się w tymże samym
wywiadzie z arcybiskupem Lefebvre’m. Na pytanie, „Czy istnieje
niebezpieczeństwo w pozostawaniu w przyjaźni z Tradycjonalistami, którzy
przeszli na stronę Rzymu i w uczęszczaniu na ich Msze?” odpowiada:
„Tak, ponieważ podczas
Mszy jest nie tylko Msza, ale także kazanie, atmosfera, otoczenie,
rozmowy przed i po Mszy i tak dalej. Te wszystkie rzeczy powodują, że
pomału zmienia człowiek swoją mentalność. Panuje klimat
niejednoznaczności. Jest się w atmosferze podporządkowania Watykanowi,
ostatecznie podporządkowania Soborowi, tak więc człowiek zostaje w końcu
ekumeniczny”. (tłumaczenie własne z oryginału „Komentarza” po
angielsku)
Naturalnie nasuwa się pytanie: Czy jest
zatem niebezpieczeństwo w pozostawaniu w przyjaźni z Tradycjonalistami,
którzy trwają w komunii z okupantami Rzymu i w uczęszczaniu na ich Msze?
Parafrazując samego arcybiskupa można śmiało odpowiedzieć:
Tak, ponieważ podczas
Mszy jest nie tylko sama ceremonia, ale przede wszystkim to, co ona
wyraża. Nie tylko jakaś bliżej nieokreślona atmosfera, otoczenie i
rozmowy, ale najwyższy stopień komunii kościelnej,
która wyraża się wspomnieniem imienia obecnie okupującego Watykan
heretyka w kluczowym momencie Mszy świętej. Panuje klimat jednoznacznej
jedności z heretykiem w jednoczesnym uznawaniu go za widzialną Głowę
Kościoła, którego jest zaprzysiężonym wrogiem. Jest się w atmosferze,
ba, wyznaje się słowami i obecnością podporządkowanie się moderniście,
który za cel postawił sobie starcie świętej religii katolickiej z
powierzchni tej ziemi, To powoduje zmianę mentalności człowieka, który
powoli zaczyna przyjmować wszystko, co pochodzi od „Ojca świętego”.
Człowiek zostaje w końcu ekumenistą.
Tak więc, każdy integralny katolik,
katolik antyliberalny zna niebezpieczeństwo, które tkwi w przyjaźnieniu
się z ludźmi trwającymi w jedności z heretykiem, w słuchaniu ich Mszy.
Pelagiusz z Asturii
Za:http://pelagiusasturiensis.wordpress.com/2014/10/05/pojednanie-i-przyjazn-z-lefebrystami/#more-4515