Dlaczego tradycyjni katolicy nie znajdują się poza prawem.
Typowa diecezja jest obecnie sceną dla wszelkiego rodzaju
niebezpiecznego szaleństwa. Kapłani atakują zdefiniowane katolickie
nauczanie dotyczące wiary i moralności. Zakonnice forsują kapłaństwo
kobiet. Msze odprawiane są z kukiełkami, balonikami, klaunami i tańcem.
Opustoszałe niemalże seminaria i uniwersytety nominalnie katolickie są
siedliskami religijnej wywrotowości.
Jednakże raz na jakiś czas ludzie odpowiedzialni za ten stan rzeczy
robią sobie przerwę. Biskup albo jakiś diecezjalny urzędnik przybiera
poważną minę i wydaje uroczyste ostrzeżenie: w naszej diecezji znajduje
się kaplica, mówi, gdzie kapłan odprawia tradycyjną Mszę łacińską. Jest
to niedozwolone i łamie prawo kanoniczne, więc strzeżcie się!
Z drugiej strony, w ruchu tradycyjnym zawsze byli jacyś ludzie,
którzy gwałtownie sprzeciwiali się nowej mszy i Soborowi Watykańskiemu
II, ale mimo to potępiali wszystkich (albo większość) tradycyjnych
katolickich księży czy kaplice jako „niedozwolone” lub „przeciwne prawu
kanonicznemu”.
Zwykle jakiemuś świeckiemu, który ma jakieś powody do narzekania,
wpadnie w ręce angielska parafraza Kodeksu Prawa Kanonicznego (tekst
oficjalny istnieje tylko po łacinie) i, jak protestant posługujący się
Pismem św., będzie on traktował swoje odkrycie jako podręczne źródło
„tekstów-dowodów”, których można użyć, aby odrzucić każdego innego w
ruchu tradycyjnym jako „nie-katolika”. Nie ma on pojęcia, że tak, jak w
wypadku Pisma św., istnieją autorytatywne zasady i reguły, które należy
zachowywać w zastosowywaniu szczegółowych przepisów Kodeksu. A podczas
gdy ów niedoszły świecki kanonista rozpowszechnia swoje artykuły
potępiające wszystkich innych za to, że dosłownie nie zachowują kanonów,
wcale nie przyjdzie mu do głowy, że jego własne przedsięwzięcie jest
równie „niedozwolone” – bowiem jego pisma nie posiadają oficjalnego
Imprimatur wymaganego przez kanon 1385.
W takim czy innym przypadku – oświadczeń modernistycznego
establishmentu czy polemik samozwańczych świeckich kanonistów –
katolicy, którzy chodzą na tradycyjną Mszę czasami uważają takie zarzuty
za niepokojące. Dobrzy katolicy, jak wiemy, powinni zachowywać prawo
kanoniczne. Czy to, co robimy jest rzeczywiście przeciwne prawu
kanonicznemu, czy jakoś niedozwolone, a więc złe?
Zdrowy rozsądek podpowiada nam, że odpowiedź brzmi nie. Rozpleniło
się świętokradztwo i doktrynalne błędy. Nie wydaje się rozsądne, by
tysiące reguł zamierzonych na zwyczajne czasy w Kościele nadal
znajdowało zastosowanie w obliczu tak nadzwyczajnej sytuacji.
Większość świeckich w ruchu tradycyjnym instynktownie przyjmuje to
zdroworozsądkowe podejście. Nieświadomi tego, zastosowali oni w praktyce
bardzo zdroworozsądkową zasadę, której katoliccy kanoniści (znawcy
prawa kanonicznego) zawsze używali w zastosowywaniu prawa kanonicznego:
zasadę nadprawności.
Nadprawność (można by ją również nazwać „słusznością”) uznaje, że
zachowywanie litery prawa kościelnego może być, w pewnych nadzwyczajnych
sytuacjach, zarówno szkodliwe jak i złe. Tradycyjni katolicy, którzy
rozumieją, jak się stosuje nadprawność będą dobrze przygotowani do
wyjaśniania, dlaczego ich sposób postępowania jest właściwy.
Poniżej rozważymy:
(1) Cel prawa kościelnego i zasadę nadprawności.
(2) Jak się stosuje nadprawność do sytuacji tradycyjnych katolickich kapłanów i kaplic.
I. Cel i zasady
Aby mądrze stosować prawa kościelne należy najpierw zrozumieć podstawowe zasady. Oto kilka ważnych uwag.
A. Dobro wspólne
Podręczniki do prawa kanonicznego zwykle rozpoczynają się od św.
Tomasza z Akwinu klasycznej ogólnej definicji prawa: „rozporządzenie
rozumu dla dobra wspólnego ogłoszone przez osobę, która ma pieczę nad
wspólnotą”.
Teologowie dzielą prawo na dwie szerokie kategorie:
(1) Prawo Boskie. To z kolei dzieli się na prawo wieczne (rozum i
wola Boga), prawo naturalne (znajomość dobra i zła wyryta w sercu
każdego człowieka) oraz prawo Bosko-pozytywne (Stary i Nowy Testament).
(2) Prawo ludzkie, które dzieli się na prawo kościelne i prawo cywilne.
Prawo kościelne wobec tego podpada pod prawo ludzkie.
Z definicji wszelkie prawo ukierunkowane jest ku dobru wspólnemu. W
przypadku prawa kościelnego, mówi teolog Merkelbach, specyficzne „dobro
wspólne”, które ma na celu Kościół, to „cześć Boga i nadprzyrodzone
uświęcenie ludzi”1. To jest ogólny cel wszystkich praw Kościoła.
Ponadto, wszyscy wielcy katoliccy moraliści i kanoniści, gdy
rozważają ogólne zasady prawa kościelnego, kładą nacisk na to, że
poszczególne prawa mają czynić sprawiedliwość – nie tylko sprawiedliwość
prawną (ścisłą zgodność z literą prawa), ale sprawiedliwość naturalną
(to, do czego prawdziwie mamy moralne prawo).
Wielki kanonista Cicognani (później kardynał) mówi zatem, że
stosowanie prawa jest „sztuką wszystkiego, co dobre i słuszne”. Ta
sztuka, mówi, „powinna polegać na poprawianiu ścisłej litery prawa,
która wyrządza szkodę, albo gdy pozytywne prawo ludzkie nie zgadza się z
zasadami sprawiedliwości naturalnej, albo znowuż gdy jest samo w sobie
tak niekompletne, że to, co jest prawnie słuszne, staje się moralnie
złe”2.
Jak inni autorzy, Cicognani wskazuje na problem: „Ludzki prawodawca
nigdy nie jest w stanie przewidzieć wszystkich pojedynczych przypadków,
do których prawo zostanie zastosowane. Wskutek tego prawo, choć ogólnie
sprawiedliwe, może, brane dosłownie, w jakichś nieprzewidywanych
przypadkach prowadzić do skutków, które nie zgadzają się ani z
zamierzeniem prawodawcy, ani ze sprawiedliwością naturalną, lecz je
naruszają. W takich przypadkach prawo musi być wykładane nie według jego
słów, ale według zamierzenia prawodawcy i zgodnie z zasadami
sprawiedliwości naturalnej”3.
B. Nadprawność: jej konieczność
Prowadzi nas to do zasady szczególnej wagi w zastosowywaniu prawa kanonicznego dzisiaj: nadprawności.
Nadprawność (czasami zwana także epikeią) jest zwykle definiowana w
sposób następujący: „Łagodne zastosowanie prawa zgodnie z tym, co jest
dobre i słuszne, co przesądza o tym, że prawodawca nie ma intencji, by z
powodu wyjątkowych okoliczności jakiś szczególny przypadek był zawarty w
jego ogólnym prawie”4. Inni, jak dominikański kanonista i moralista
Prümmer, dodają, że nadprawność jest interpretacją zamysłu prawodawcy,
„co do którego zakłada się, że nie pragnie zobowiązywać
podporządkowanych mu w nadzwyczajnych przypadkach, w których
zachowywanie jego prawa spowodowałoby szkodę albo narzuciło zbyt surowe
brzemię”3.
Powód, dla którego teologowie pozwalają na stosowanie nadprawności
prowadzi nas z powrotem do naszej definicji prawa: rozporządzenie rozumu
dla dobra wspólnego. W rzeczy samej, teologowie mówią, że moralnie złe
jest zaniedbanie zastosowania nadprawności, gdy zagrożone jest dobro
wspólne. Osoba podlegająca prawu może w niektórych przypadkach, mówi
Merkelbach, „działać poza literą prawa, a mianowicie, gdy litera prawa
byłaby szkodliwa dla dobra wspólnego. [...] Dlatego w przypadku, gdy
zachowanie prawa byłoby szkodliwe dla dobra wspólnego, nie powinno się
być wobec niego posłusznym”6. Takie jest również nauczanie św. Tomasza,
który mówi: „W pewnych przypadkach zachowywanie [prawa] jest przeciwne
równości sprawiedliwości i przeciwne dobru wspólnemu, które jest celem
prawa. [...] W takich przypadkach zachowywanie prawa jest złe; dobre
jest pominięcie jego litery i zachowywanie nakazów sprawiedliwości i
dobra wspólnego”7.
Ten, kto stosuje nadprawność nie łamie też prawa. Wręcz przeciwnie,
„działa w sposób dozwolony”8. Takie zastosowanie prawa „jest legalne, to
jest zgodne z prawem, choć nie zgadza się ze ścisłą literą prawa”9.
Cicognani zauważa: „Jeśli nadprawność pośród pogan nie była błaha
[...] o wiele więcej nadprawność powinna obowiązywać w dyscyplinie
kościelnej, w prawie kanonicznym i w Kościele. Albowiem Kościół, oprócz
tego, że jest matką, miłosierną, świętą i wyrozumiałą, ma za cel
zbawienie dusz, najwyższe prawo, które często wymaga poprawienia
niektórych innych praw”10.
Cicognani nawiązał tu do starej maksymy w prawie kościelnym: Salus
animarum suprema lex – zbawienie dusz jest najwyższym prawem. To prawo
Boskie – Boża wola i nasz cel – aby dusze były zbawione.
Co jeśli niższy typ prawa pewnego razu stanie w sprzeczności do
prawa Boskiego? „Wyższy obowiązek przeważa”, mówią moraliści McHugh i
Callan, „a niższy obowiązek ustaje”11.
Nadprawność, w końcu, nie jest przyzwoleniem, aby pominąć wszystkie
prawa kościelne. Choć pragnie służyć sprawiedliwości, jest także
powiązana z roztropnością – poprzez wybieranie i wdrażanie środków
odpowiednich dla osiągnięcia jakiegoś dobrego celu albo uniknięcia
jakiegoś zła. Dokładniej, powiązana jest z możnościową częścią
roztropności zwaną wyczuciem wyjątków (lub gnomé), która kontroluje
nasze własne zastosowanie zasad i nasze odniesienie do wyższych zasad,
gdyby konieczne okazało się pominięcie jakiejś zasady12.
C. Podsumowanie zasad
Podsumowujemy zasady dotychczas omówione:
• Celem wszelkiego prawa jest sprzyjanie dobru wspólnemu.
• Prawo kanoniczne podpada pod tytuł prawa ludzkiego.
• Dobro wspólne, jakie Kościół przewiduje dla prawa kanonicznego to „cześć Boga i nadprzyrodzone uświęcenie ludzi”.
• Poszczególne prawo ludzkie może ogólnie być sprawiedliwe, ale
brane dosłownie w okolicznościach nieprzewidzianych przez prawodawcę
może rzeczywiście sprzeciwiać się sprawiedliwości naturalnej albo temu,
co zamierzył prawodawca.
• W takim przypadku można zastosować nadprawność – rozstrzygając, że
z powodu szkody, która by wynikła, prawodawca nie zamierzał, by
konkretny przypadek był objęty jego ogólnym prawem.
• W pewnych okolicznościach, gdy z dosłownego zastosowania prawa
wyniknęłaby szkoda wobec dobra wspólnego, stosowanie prawa jest złe.
• Stosowanie nadprawności jest dozwolone, czyli zgodne z prawem.
• Zbawienie dusz jest najwyższym prawem.
• Gdy niższe prawo nie zgadza się z prawem Boskim, obowiązek zachowywania prawa niższego ustaje.
• Zastosowanie nadprawności wobec konkretnego prawa musi rządzić się roztropnością.
II. Zastosowanie praktyczne
Teraz przechodzimy do zastosowania tych zasad do statusu tradycyjnych katolików wobec Kodeksu Prawa Kanonicznego.
Pan Jezus pragnie, by dusze były zbawione i ustanowił siedem
sakramentów jako zasadnicze środki ku naszemu uświęceniu i osiągnięciu
zbawienia. Mocą zatem prawa Boskiego katolicy mają prawo do sakramentów.
Ludzkie prawo Kościoła (prawo kanoniczne) chroni to fundamentalne
prawo i jednocześnie nakłada pewne ograniczenia na sposób, w jaki można
je sprawować. (Aby udzielać sakramentów w diecezji zgodnie z prawem,
kodeks wymaga na przykład, by kapłan otrzymał uprawnienia od biskupa.)
Prawodawca promulgował te wszystkie ograniczenia i wręcz cały kodeks
zakładając, że w całym Kościele panuje normalna sytuacja.
Sytuacja katolików od Soboru Watykańskiego II z trudem może być
określona jako normalna. Dekretem watykańskim nowa msza,
sprotestantyzowana i pozbawiona namaszczenia, została wprowadzona do
naszych kościołów parafialnych, razem z oficjalnie zatwierdzoną i wprost
świętokradczą praktyką Komunii na rękę. Biskupi i proboszczowie –
ludzie, którzy według kodeksu posiadaliby władzę udzielania innym
kapłanom uprawnień do udzielania sakramentów – milcząco aprobują albo
otwarcie promują doktryny, które są sprzeczne z wiarą katolicką.
Jeśli w obliczu tej katastrofy ktoś upiera się, że nadprawność nie
ma zastosowania i że wszystkie zapisy kodeksu dotyczące uprawnień
sakramentalnych są nadal obowiązujące, dochodzi do jednej z dwóch
praktycznych możliwości:
(A) Tradycyjni katolicy muszą zwracać się do establishmentu Novus Ordo, aby otrzymać uprawnienia do sakramentów; albo
(B) Ponieważ tradycyjni katolicy nie mogą otrzymać uprawnień i
pozwoleń wymaganych przez prawo kanoniczne, muszą odtąd zaprzestać
otrzymywania wszelkich sakramentów, oprócz chrztu udzielanego w bliskim
niebezpieczeństwie śmierci.
A. Uprawnienia od modernistów
Jeśli chodzi o pierwszą alternatywę, z trudem można sobie wyobrazić,
byśmy my, katolicy, którzy mamy prawo na mocy prawa Boskiego do
katolickich sakramentów i katolickiego nauczania, mieli obowiązek mocą
prawa kanonicznego proszenia o pozwolenie na te rzeczy tych samych
ludzi, którzy najpierw [nam] je odebrali.
Ten sam Kodeks Prawa Kanonicznego, który podaje wymagania do
udzielania uprawnień, także chroni katolików przed owymi wilkami w
owczej skórze. Urzędnicy Kościoła, którzy w jawny sposób odpadli od
wiary katolickiej tracą nie tylko wszelką jurysdykcję w Kościele
katolickim (kan. 188.4), ale nawet swe w nim członkostwo.
Kwestie te zostały obszernie omówione w innych artykułach i nie
muszą nas tu zatrzymywać. Inna stara maksyma jest jednak na temat: Nemo
dat quod non habet – Nikt nie daje, czego sam nie posiada.
B. Żadnych sakramentów
Samozwańczy świeccy kanoniści, z drugiej strony, proponują zasadę
ogólną, według której udzielanie sakramentów bez wymaganych warunków i
uprawnień przewidzianych przez Kodeks jest „niedozwolone” i zawsze
niedopuszczalne. Ale ten, który stosuje tę zasadę z całkowitą
konsekwencją kończy bez żadnych sakramentów.
Świeccy pisarze oczywiście tego nie rozumieją, ponieważ nie wiedzą
wystarczająco o szczegółach kanonów traktujących o sakramentach. Wierzą,
że chrzest i (być może) małżeństwo byłyby jakoś „dozwolone” według ich
interpretacji Kodeksu. Są w błędzie.
Weźmy na przykład chrzest. Aby go ważnie szafować (i.e. tak, aby
„działał”), wszystko, czego potrzeba to to, aby ktoś polał wodę i
wypowiedział istotną formę. Ale jeśli ktoś nalega na spełnienie każdego
pojedynczego prawnego wymagania Kodeksu dla sakramentu, oto na co
napotyka:
- Kanon 755.1 określa, że z wyjątkiem niebezpieczeństwa śmierci
chrzest zawsze musi być udzielany uroczyście (i.e. z namaszczeniami i
innymi określonymi obrzędami).
- Kodeks rezerwuje prawo udzielania uroczystego chrztu dla
kanonicznego proboszcza, jego delegata lub ordynariusza (k. 738.1), choć
w stanie konieczności, pozwolenie ordynariusza może być domniemane.
- Kapłan, w każdym wypadku, musi używać uroczyście poświęconej wody
chrzcielnej (zawierającej oleje poświęcone w Wielki Czwartek przez
ordynariusza) do chrztu uroczystego (k. 757.1).
- „Dozwolone” jest udzielanie prywatnego chrztu (i.e. używając tylko
wody i istotnej formy), ale tylko w niebezpieczeństwie śmierci (k.
759.1).
- Z wyjątkiem przypadku warunkowo chrzczonych dorosłych konwertytów,
ordynariuszowi nie wolno pozwalać na prywatny chrzest poza
niebezpieczeństwem śmierci (k. 759.2).
- Otóż, w związku z powyższym, zastosujmy zasadę, której wymagają od
nas świeccy „eksperci” w naszej obecnej sytuacji („niczego
niedozwolonego!”) i zobaczymy, jak sakrament chrztu znika:
- Nie godzi się udzielać uroczystego chrztu, bowiem nie ma żadnego
kanonicznego proboszcza, który by go udzielił i żadnego ordynariusza,
którego pozwolenie przejezdny kapłan mógłby zakładać – zakładając nawet,
że znalazłby się jakiś kapłan, który nie był suspendowany od
sprawowania świętych obrzędów przez jakiś inny przepis Kodeksu.
- Woda chrzcielna byłaby niedozwolona, chyba że byłaby wcześniej
konsekrowana przy użyciu olejów świętych – których z kolei nie dałoby
się uzyskać, skoro nie byłoby żadnego ordynariusza, który byłby w stanie
je godziwie poświęcić.
- Możnaby kogoś ochrzcić prywatnie, oczywiście – ale to byłoby także
niedozwolone, chyba że osoba ta byłaby w niebezpieczeństwie śmierci.
Nalegajcie więc na dosłowne zastosowanie absolutnie każdego artykułu
Kodeksu, a wasze dzieci przejdą przez życie bez chrztu. I nawet nie
myślcie o dawaniu im szkaplerzy czy różańców w nadziei na najlepsze –
ponieważ według litery prawa tylko kapłan ze specjalnymi uprawnieniami
od ordynariusza może godziwie święcić te przedmioty. Wszystko, co można
zrobić, to modlić się, że gdy wasze dzieci zestarzeją się i będą się
szykować na śmierć, ktoś będzie pamiętał, by je ochrzcić – ale tylko,
jeśli będzie to można zrobić „godziwie”, oczywiście, według waszej
ścisłej interpretacji kanonu 759.
C. Nadprawność i roztropność
Stosowanie nadprawności pozwala katolikom uniknąć faktycznego zła i
faryzejskich absurdalności obu stanowisk wyżej nakreślonych, z których
jedno zmuszałoby nas do układania się z modernistami, a drugie w
logiczny sposób zmusiłoby nas do obycia się bez sakramentów. W
wyjątkowych przypadkach, mówią moraliści McHugh i Callan, „legalizm
nalega na ślepe posłuszeństwo księgom prawniczym, ale wyższa
sprawiedliwość epikei lub nadprawności wzywa do posłuszeństwa wobec
samego prawodawcy jako mającego na celu powszechne dobro i należne
traktowanie praw każdej osoby”13.
Jak widzieliśmy powyżej, powszechne dobro, jakie ma na celu Kościół w
prawie kanonicznym to „cześć Boga i nadprzyrodzone uświęcenie ludzi”.
Sakramenty są głównymi środkami, które posiada Kościół aby osiągnąć ten
cel. Jak najzupełniej właściwe jest więc stosowanie nadprawności do tych
przepisów kodeksu, które, gdyby je zastosować do naszych obecnych
nadzwyczajnych okoliczności, udaremniłyby cel prawodawcy faktycznie
uniemożliwiając katolikom otrzymywanie sakramentów, gdy mają do nich
prawo.
Nie oznacza to, że wszystkie przepisy kodeksu podlegają dyskusji.
Nadprawność, podkreślają kanoniści i teologowie moralni, musi rządzić
się roztropnością i właściwym wyczuciem wyjątków. Umożliwia nam
dokonywanie tego, co istotne, lecz jednocześnie również uniemożliwia nam
formułowanie naszych własnych zasad. Oto kilka przykładów.
- Chrzest. Właściwe zastosowanie nadprawności pozwala
tradycyjnemu kapłanowi na udzielanie uroczystego chrztu, nawet jeśli
delegacja normalnie byłaby wymagana. Nadprawność nakazywałaby jednak,
żeby zachowywał pozostałe zasady dotyczące chrztu, które ustala kodeks
wobec takich spraw, jak prowadzenie ksiąg, rodzice chrzestni i wymagania
rubrycystyczne.
- Spowiedź. Nadprawność (oprócz innych, bardziej
szczegółowych przepisów kodeksu14) pozwala tradycyjnemu kapłanowi na
udzielenie penitentowi rozgrzeszenia, nawet jeśli w normalnych warunkach
uprawnienia od ordynariusza byłby wymagane dla ważności. Kapłan mógłby
tego dokonać w ramach zastępczej (a nie zwyczajnej) jurysdykcji, przez
wzgląd na zasadę kanonisty Capello, że [mianowicie] „Kościół, z racji
swego celu, zawsze musi brać pod uwagę zbawienie dusz i w związku z tym
zobowiązany jest udzielić wszystkiego, co w jego mocy”13. Inne przepisy
kodeksu (dotyczące tajemnicy, właściwego miejsca, etc.) muszą nadal być
zachowane.
- Msza. Nadprawność pozwala otwierać publiczne kaplice gdzie
katolicy mogą mieć dostęp do Mszy, pomimo tego, że prawo wymaga
pozwolenia ordynariusza. Prawidłowe rozumienie nadprawności wymagałoby,
żeby wymagania kodeksu co do fizycznych przedmiotów potrzebnych do
odprawiania Mszy były zachowane.
- Święcenia. Katolicy potrzebują sakramentów, aby zbawić
swoje dusze, a kapłani udzielają sakramentów. Nadprawność zatem pozwala
tradycyjnemu katolickiemu biskupowi wyświęcać kapłanów bez listów
dymisorialnych (kanonicznego pozwolenia od ordynariusza) i uważać
techniczną suspensę, która w przeciwnym razie by nastąpiła, za nieważną i
pozbawioną znaczenia. Z drugiej strony, byłoby dalece nieroztropne i
wprost przeciwne nadprawności, gdyby biskup wyświęcił kogoś, kto nie
otrzymał długiej scholastycznej i duchowej formacji przewidzianej przez
kodeks prawa kanonicznego.
Nadprawność więc nie jest swobodą. Z jednej strony baczy na dobro
wspólne, które jest celem prawa kanonicznego - „cześć Boga i
nadprzyrodzone uświęcenie ludzi” – a z drugiej na niuanse poszczególnych
praw sformułowanych przez mądrość Kościoła. Nadprawność pragnie
roztropnie zachowywać prawo kanoniczne jak to tylko możliwe, zapewniając
jednocześnie spełnienie celu prawa.
* * * * *
„Rozbierajcie Pisma […]; a one są, które świadectwo dają o mnie”.
Przeszukujcie Pisma nie po to, aby szukać „tekstów dowodowych” dla
pewności, ale po to, aby szukać Zbawiciela. Jawi się jasny obraz Pana
Jezusa, pełnego miłosierdzia i zdrowego rozsądku i gorejącego
gorliwością o dobro dusz.
Jakże dziwne, że niektórzy katolicy tak przeinaczają Chrystusa – lub
Jego Mistyczne Ciało – robiąc z Niego faryzeusza, „wiążą[cego]
brzemiona ciężkie i nieznośne i kładą[cego] na ramiona ludzkie”. Ależ
nie, to jest Zbawiciel, który uzdrowił w Szabat, przemówił do
Samarytanki i pozwolił uczniom swoim zbierać pszenicę w dzień
odpoczynku, bowiem „szabbat uczynion jest dla człowieka, a nie człowiek
dla szabbatu”.
Tak, jak nauka Pisma pokazuje prawdziwe i uwielbienia godne oblicze
Chrystusa, tak też [czyni] nauka prawa Kościoła katolickiego, która
wierna jest autentycznym komentarzom i źródłom. Ten sam rozsądny, mądry i
miłosierny żywy Chrystus wyłania się z obu tekstów.
Nadprawność – słuszność w zastosowywaniu prawa – powoduje, że
katolik nigdy nie traci sprzed oczu Pana Jezusa, nie poddając się ani
legalistom z lewej, ani faryzeuszom z prawej. Panem naszym jest Jezus
Chrystus, ten sam „wczoraj i dziś i na wieki ten sam” – na stronicach
Pisma czy w literze prawa, na ustach kapłana czy na waszych ustach w
Komunii świętej, „piękniejszy urodą nad syny człowiecze” (św. Cyryl
Aleksandryjski).
(Sacerdotium 7, wiosna 1993).
Przypisy:
1. B. Merkelbach, Summa Theologiae Moralis (Desclée, Paryż 1946), 1:325.
2. A. Cicognani, Canon Law [Prawo kanoniczne] (Newman, Westminster, Maryland 1934), 13.
3. Canon Law, 15.
4. Cicognani, 15.
5. D. Prümmer, Manuale Theologiae Moralis (Herder, Barcelona 1949) 1:231.
6. Summa Theol. Mor., 1:296. Podkreślenia moje.
7. Summa Theol. II–II.120.1.
8. Merkelbach, 1:296.
9. Cicognani, 15.
10. Canon Law, 17.
11. J. McHugh & C. Callan, Moral Theology (Wagner, Nowy York 1929), 1:140–1.
12. Zob. P. Palazzini, red., Dictionary of Moral Theology [Słownik
Teologii Moralnej] (Newman, Westminster, Maryland 1962), 981–83.
13. McHugh & Callan, 1:411.
14. E.g., kanon 209 (jurysdykcja zastępcza w przypadkach błędu
powszechnego lub faktyczne i prawdopodobne wątpliwości co do prawa lub
rzeczywistości).
15. F. Cappello, Tract. de Sacramentis (Marietti, Rzym 1944), 2:349
Za: http://sedevacante.eu/teksty.php?li=51
STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka
Cytaty na nasze czasy:
"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"
Św. Ignacy Loyola
"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)
J.E. ks. bp Guerard des Lauriers
"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."
J.E. ks. bp Donald J. Sanborn
Cytaty na nasze czasy:
"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"
Św. Ignacy Loyola
"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)
J.E. ks. bp Guerard des Lauriers
"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."
J.E. ks. bp Donald J. Sanborn