STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

niedziela, 2 marca 2014

Magisterium Kościoła a nauka. Przypadek Galileusza.

Na podstawie przemowy Wielebnego Xiędza Gabriela Laverya CMRI

Wielu ludziom wpaja się, że Galileo Galilei został niesprawiedliwie skazany przez Kościół za swoje naukowe poglądy na temat Układu Słonecznego, a to ze względu na sprzeciw i ignorancję wobec nauki ze strony Duchowieństwa. Niektórzy twierdzą nawet, że był torturowany w więzieniu. Prawdziwe jednak fakty w przypadku Galileusza w żaden sposób nie wspierają opinii, że Kościół sprzeciwia się prawdziwej nauce. 

Szereg niekatolickich autorów, którzy byli wystarczająco uczciwi, by zbadać sprawę, nie zgadza się na atak w tej kwestii na Kościół. Jeden z nich, Sherwood Taylor, został Katolikiem w rezultacie swoich poszukiwań. Jaka jest więc prawdziwa historia przypadku Galileusza? 

Galileusz nie odkrył, że Ziemia krąży wokół Słońca ani tego nie dowiódł. Onego czasu były dwie teorie na temat Kosmosu, z których najbardziej popularna była geocentryczna, oparta na opinii Arystotelesa i Ptolemeusza. Teoria ona uczyła, że Ziemia jest środkiem Wszechświata, a wokół niej obraca się Słońce i inne ciała. Inna teorią była heliocentryczna albo Kopernikańska, która utrzymuje, że Słońce jest centrum Wszechświata oraz że dzień i noc występuje w związku z obracaniem się Ziemi. Teoria ona została nazwana na cześć Katolickiego Kapłana, Mikołaja Kopernika, który opublikował na on temat xiążkę na 21 lat przed narodzeniem Galileusza. Xiądz Kopernik zadedykował swoją xiążkę Papieżowi Pawłowi III. 

Już długo przed Galileuszem narodziła się teoria heliocentryczna i była swobodnie nauczana we Włoskich uniwersytetach. W 1533 roku Albert Widmanstadt wygłosił ją przed Papieżem Klemensem VII. Papieże doskonale znali ono nauczanie i dalecy byli od wrogości wobec niego. Wielu innych Katolików także zaczęło jej nauczać. Jeśli Kościół chciał potępić Kopernikanizm, miał wiele okazyj, by uczynić to już przed epoką Galileusza. 

Pierwszy sprzeciw wobec teorii wyszedł od protestantów, włączając w to x. Lutra, Melanchthona, i Kalwina, którzy byli w zdecydowanej opozycji do x. Kopernika. X. Luter nazwał go wariatem, albowiem – jak to powiedział – Jozue w Starym Testamencie wstrzymał Słońce, nie niebo. Jan Kepler, współczesny Galileuszowi, napisał dzieło wspierające teorię Kopernikańską. W 1596 roku Protestancki Wydział Uniwersytetu w Tübingen jednogłośnie potępił xiążkę Keplera jako przeklętą herezję. Uważali oni bowiem, że była w sprzeczności z Pismem Świętem. W rezultacie Kepler był zmuszony do opuszczenia swego kraju. Udał się do Jezuitów i otrzymał pozycję wykładowcy astronomii na Katolickim uniwersytecie od samego Papieża. 

Jeśli chodzi o Galileusza, został on bardzo dobrze przyjęty przez członków Kleru. W roku 1611 przybył do Rzymu, gdzie został entuzjastycznie przyjęty i pozdrawiany od wielu Kardynałów oraz innych Duchownych, włączając Kardynała Roberta Bellarmina, który miał okazję osobiście patrzeć przez teleskop Galileusza podczas bankietu na cześć astronoma. Galileusz miał długą prywatną audiencję u Papieża Pawła V, który zapewnił go o Swej dobrej woli. Kardynał del Monte napisał do Wielkiego Xięcia Toskanijskiego: „Pobyt Galileusza sprawił nam największą satysfakcję… Zaiste, wierzę, że gdybyśmy żyli w republikańskim Rzymie, na Kapitolu stanąłby pomnik ku jego czci”. Sam Galileusz napisał o swojej wizycie: „Każdy okazuje mi wspaniałą życzliwość, zwłaszcza Ojcowie Jezuici”. 

Po całym tym honorze cóż mogło zaowocować tak poważnymi kłopotami w zgoła pięć lat później? Da się zauważyć cztery powody jego kłopotów: jego nieopanowany temperament, jego żądanie akceptacji hipotez jako faktów, jego wtrącanie się do Pisma Świętego oraz jego brak szacunku dla władz Kościoła. 

Galileusz był pasjonatem, uwielbiającym ośmieszanie oponentów. Chciał narzucić swoją teorię nad wszystkie inne, nawet jeśli dobrze wiedział, iż nie posiada decydującego dowodu. W swem dziele „The Assayer” zaatakował Jezuitę tymi słowy: „Nie możesz nic poradzić, Signor Sarsi, że zostało to przyznane mnie w pojedynkę, odkryć wszystkie nowe zjawiska na niebie, a nic nikomu innemu. Jest to prawda, której ani zazdrość ani złośliwość nie może zataić”. X. Antonio Querengo, słysząc mowę Galileusza, rzekł: „On obraca w śmiech wszystkich jego oponentów... i odpowiada na ich zarzuty w taki sposób, by ich doszczętnie ośmieszyć”. Piero Guicciardini, Ambasador Toskański w Rzymie, w liście datowanym na 4 marca 1616 roku, napisał: „Galileusz przywiązuje większą wagę do własnych opinii niż do rady swoich przyjaciół. Kardynałowie Świętego Oficjum próbowali byli go uspokoić oraz przekonać, by nie poruszał więcej tej sprawy, ale jeśli chce utrzymać swoją opinię, niechaj utrzymuje ją w ciszy, bez używania tylu przemocy w próbach zmuszania innych do posiadania onego poglądu. Lecz on staje się gorąco rozemocjonowany na taką wizję siebie... Jest to rozdrażnienie, które sprawia, że niebo Rzymu jest dlań bardzo niebezpieczne”. 

Jest to oczywiste, że taka postawa pobudziłaby do działania jego wrogów. 

W 1606 roku, w swojej pracy „Trattato della Sfera”, Galileusz utrzymuje teorię geocentryczną nie tylko jako użyteczną, lecz bezdyskusyjnie prawdziwą. Już kilka lat później wymagał, by pogląd przeciwny (heliocentryczny) był utrzymywany przez wszystkich, mimo faktu, że nie dowiódł on swojej hipotezy. W rzeczywistości Galileusz mylnie sądził, że pływy morskie są dowodem obrotu ziemi. Zignorował odkrycie Keplera, że są one raczej wynikiem przyciągania Xiężyca. Wszystko to było tylko napędem dla jego przeciwników. 

Trzecim obszarem kłopotów Galileusza była kwestia Pisma Świętego. Jak zauważył x. Devivier, Jezuita, to oponenci jako pierwsi poruszyli on problem. Widzieliśmy już, jak protestanci potępili teorię heliocentryczną jako niezgodną z Pismem Świętem. Przeciwnicy Galileusza zrobili to samo. Nieszczęśliwie Galileusz zbyt chętnie podjął wyzwanie… w sposobie swojej argumentacji. Zamiast trzymać się argumentów naukowych, próbował poprzeć swoją hipotezę cytatami z Xiąg Joba i Jozuego. Te próby pozostały nadal zachowane w jego manuskryptach. 

Obie strony sporu winne były, przestrzegać mądrej rady Świętego Augustyna: „Nie czytamy w Ewangelii , iż Pan rzekł: Oto posyłam wam Pocieszyciela, by nauczył was jak działa Xiężyc i Słońce. On chciał tworzyć Chrześcijan, nie matematyków”. Święty Augustyn ostrzegł także przed wyszukiwaniem własnych opinii w Piśmie Świętem i przed walką o nie, jakoby były one autentycznem nauczaniem Biblii. Sam Galileusz w swym liście do Wielkiej Xiężnej Krystyny pisał: „Biblia nie została napisana, by uczyć nas astronomii”. W tym samym liście zacytował Kardynała Baroniusa: „Jest intencją Ducha Świętego, nie uczyć nas jak działa Wszechświat, ale jak dostać się do Nieba”. 

Spór wokół Pisma powstał z powodu niektórych ustępów, które mówią o ruchu Słonecznym. Na przykład w Xiędze Jozuego czytamy: „A Słońce i Xiężyc stały spokojnie, póki lud nie zemścił się na swoich wrogach. Tak oto Słońce stało na środku nieba i nie zachodziło przez cały dzień. Nie było nigdy wcześniej ani później tak długiego dnia”. 

I Katolicy i niewierni ongiś rozumieli on ustęp dosłownie, w znaczeniu, że Słońce obraca się wokół Ziemi. Oczywiście, wtedy nie było żadnego problemu. Jak powiedział Papież Leon XIII w swojej Encyklice „Providentissimus Deus”: „Zaiste, nie może być jakiejkolwiek sprzeczności między teologiem i naukowcem, tak długo, jak każdy z nich trzyma się własnych dziedzin i są oni ostrożni, jako to ostrzega Święty Augustyn: „Nie przedsiębrać pochopnych stwierdzeń lub nie twierdzić czegoś, co nie jest powszechnie uznane”. 

Zwraca uwagę także, że w kwestiach naukowych Pismo Święte „opisuje i omawia rzeczy w bardziej lub mniej metaforycznym języku lub w warunkach, które były onego czasu używane powszechnie, nawet przez najbardziej szacownych ludzi nauki”. Nawet dzisiaj nie mówimy o pięknych obrotach Ziemi, ale o pięknych wschodach i zachodach Słońca. 

Niestety, jedenastu Konsultorów Świętego Oficjum wyczuło, że onego momentu nauka przekraczała własne granice i wkraczała na terytorium teologii. Konsekwentnie potępili teorię Kopernikańską jako heretycką. Łatwo jednak zauważyć, że nie zrobili tego z nienawiści do nauki, ale w celu zabezpieczenia Pisma Świętego. 

Porównaj to do podobnej sytuacji w obecnych czasach. Często słyszymy naukowców mówiących, że Ziemia ma miliony lat. Jest też wielu naukowców, którzy odrzucają te liczby jako nieudowodnione, nienaukowe. Również wielu protestantów odrzuca tę hipotezę, albowiem jest niezgodna z Pismem Świętem. Domagają się dosłownej interpretacji Biblii w kwestiach naukowych. Często wydaje się, że traktują oni Biblię jako podręcznik naukowy. Kościół zaś pozostawił Wiernym wiarę, że Ziemia jest tak stara, jak się im to podoba. To kwestia naukowa. Jedyną rzeczą, której Pismo Święte uczy bez wątpliwości jest fakt, że to Bóg ją stworzył. 

Niemniej jednak wielu Katolików i protestantów przeciwstawia się hipotezie „milionów lat”. Dlaczego? Ponieważ oni nienawidzą nauki? Oczywiście, że nie! Oni zdają sobie sprawę, że powodem tej hipotezy jest promowanie ewolucjonizmu. A rzeczywiście, ewolucja jest używana przez ateistów do negacji Stworzenia, istnienia Boga, i w ogóle rzeczywistości duchowej. Dlaczego mieliby oni popierać nieudowodnioną hipotezę, którą podzielają ich wrogowie? 

Sytuacja Galileusza była bardzo podobna. Nie potrafił on udowodnić swoich hipotez naukowo. Wielu naukowców sprzeciwiało się mu, w tem znany luterański astronom, Tycho Brahe. Lord Bacon, okrzyknięty przez protestantów ojcem współczesnej nauki, również nie był przekonany. Oprócz faktu, że nie jest to nauka, wielu Katolików i niewiernych czuło, że teoria ona była atakiem na Pismo Święte. Możemy ciężko winić Święte Oficjum za przywiązanie do powszechnej interpretacji Pisma, dopóki nie zostałaby udowodniona inna. Oficjum po prostu chciało mieć heliocentryzm jako hipotezę, nie jako pewnik, z braku dowodów. W trakcie życia Galileusza, w 1623 roku, Jezuicki astronom, Gossi, zauważył: „Po naukowem udowodnieniu ruchu Ziemskiego, będzie na miejscu interpretacja Pisma Świętego inna, niż jak to było czynione dotychczas”. Do onego czasu Arcybiskup Piero Dini, dobry przyjaciel jego przyjaciel, pozwolił Galileuszowi pisać, cokolwiek zechce, byleby tylko „trzymał się z dala od zakrystii”. 

Czwartym obszarem problemów Galileusza było nieposzanowanie autorytetów. Już widzieliśmy, jak nieprzejednanie traktuje swych oponentów. W swoich „Dialogach”, napisanych w 1632 roku, „okazywał zły smak, atakując tych ze swoich przeciwników, który okazali mu największą życzliwość”. W szczególności Papież myślał, że został oznaczony w tych dialogach jako śmieszna figura Ciemnoty. 

Teraz, jako że już widzieliśmy przyczynę kłopotów Galileusza, jesteśmy przygotowani do dyskusji o wydarzeniach w chronologicznym porządku. Na Galileusza doniesiono trzykrotnie do Świętego Oficjum. 

Pierwszy kłopot wystąpił już w 1615 roku. Do Świętego Oficjum został przesłany list Galileusza, w którym jego wrogowie podmienili dwa słowa. Podczas badania listu tylko te dwa słowa Święte Oficjum uznało za nie do przyjęcia. Lecz, nawet wtedy, nie zostało uczynione nic, co wskazywałoby na winę Oficjum. 

Drugi kłopot Galileusza nadszedł już w roku 1616. 7 grudnia 1615 roku dotarł on bowiem do Rzymu z zamysłem prowadzenia wojny ze swoimi oponentami. Nie pozostali oni bierni. Świętemu Oficjum zostały przedstawione dwie propozycje Galileusza do przebadania. 24 lutego 1616 roku jedenastu konsultorów Świętego Oficjum przekazało swoją decyzję Kardynałom. 

Pierwsza przebadana propozycja utrzymywała, że nieruchome Słońce jest środkiem świata. Została ona potępiona jako „głupia i absurdalna filozoficznie oraz formalnie heretycka o tyle, o ile wyraźnie przeczy nauczaniu Pisma Świętego w wielu miejscach”. Druga propozycja zaś stanowiła, że Ziemia nie jest środkiem świata, lecz przemieszcza się. Ona została potępiona jako „bodaj błądząca w wierze”. 

Ośmiu Kardynałów Świętego Oficjum, w tem Święty Robert Bellarmin, nie potraktowało tej decyzji jako ostateczną. 5 marca wydali oni natomiast dekret, który nie zawierał słowa „heretyk” ani nawet imienia Galileusza. Żadna z jego xiążek nie została potępiona ani umieszczona na Indexie Xiąg Zakazanych. Zostało potępione dzieło x. Kopernika, ale tylko dopóty, dopóki nie zrewiduje się hipotezy heliocentrycznej jako udowodnionego faktu. Galileusz był prywatnie namawiany, by wyrzekł się potępionych poglądów, mimo to jednak nie miał zakazu nauczania ich jako hipotezy. 

11 marca Galileusz uzyskał długą audiencję u Papieża Pawła V. W liście, napisanym tego samego dnia, mówi: „Wyjawiłem Jego Świątobliwości przyczynę mojego przybycia do Rzymu… i opowiedziałem Mu o złośliwości moich prześladowców oraz niektórych ich pomówieniach przeciw mnie. On odpowiedział, że jest świadomy mojej uczciwości i szczerości umysłu, a skorom dał dowód mojego niepokoju o przyszłość, wywołanego nieprzejednaną nienawiścią moich wrogów, pocieszył mnie i powiedział, bym odłożył na bok wszelkie troski, albowiem znajduję się w wielkim poważaniu zarówno Jego, jak i grona Kardynałów, którzy z pewnością nie daliby łatwo posłuchu oszczerczym donosom przeciw mnie. Za Jego życia – kontynuował – powinienem czuć się całkiem bezpieczny, a jeszcze przed odjazdem zapewnił mnie kilkakrotnie, że darzy mnie najlepszą wolą i jest gotów, okazywać mi Swą sympatię i przychylność przy każdej okazji”. 

Niemniej jednak, wrogowie Galileusza rozprzestrzenili fałszywe donosy o tem wydarzeniu. Poszkodowany zaapelował więc do Kardynała Bellarmina, który sporządził następujący dlań certyfikat, datowany na 26 maja 1616 roku: „My, Robert, Kardynał Bellarmin, usłyszawszy, że Signor Galileo Galilei został oszczerczo obwieszczony będącym wykluczonym z Naszej ręki oraz, co więcej, ukaranym zbawienną pokutą, a zostawszy poproszonym o uczynienie w tej kwestii prawdę znaną, obwieszczam, że rzeczony Signor Galileo nie został wykluczony z Naszej strony, ani ze strony nikogo innego tu w Rzymie, ani, o ile Nam wiadomo, w żadnem innem miejscu żadna opinia czy doktryna wyznawana przezeń oraz że nie odbywa on żadnej pokuty, czy to zbawiennej czy jakiejkolwiek innej, nań nałożonej”. 

Cała ona sprawa nie była właściwie porażką Galileusza. Miał pozwolenie na kontynuowanie studiów i nauczanie innych – i robił to przez 16 lat. Niestety, nie zrezygnował ze swojej determinacji, by narzucać swoją hipotezę innym, ani by atakować oponentów. W 1632 roku znowu sprowokował kłopoty, przez publikację swoich „Dialogów”. Zaatakował w nich nawet tych, którzy okazywali mu największą uprzejmość, włącznie z Papieżem Urbanem VIII, który zapewnił był mu dożywotnią pensję. 

To znowu wpędziło Galileusza w problemy ze Świętem Oficjum. W roku 1633 pewien dokument z Archiwów Watykańskich, datowany na 26 lutego 1616 roku, został przedłożony jako dowód, że Galileusz obiecał nie nauczać już więcej swojej teorii. Został więc oskarżony o pogwałcenie tej obietnicy. Jest podstawa, by sądzić, że dokument on został sfałszowany kilka lat wcześniej. Nie zgadza się on z listem Świętego Roberta Bellarmina, stanowiącym, że Galileusz nie został zawieszony, a także nie zgadza się on z protokołem Świętego Oficjum, datowanym na 3 marca 1616 roku. Galileusz przywołał na swą obronę certyfikat Kardynała Bellarmina, lecz najwyraźniej nie wystarczył on, by przekonać sędziów. Kardynał zmarł już do onego czasu, toteż nie mógł zaświadczyć o oskarżonym. 22 czerwca 1633 roku Galileo Galilei został potępiony jako złomiślub. 

Jego „więzienie” wszakże nie zasługuje na ono miano. On sam deklaruje w liście z 1634 roku, że nie poniósł żadnej szkody na ciele ani na honorze. Był więziony w luxusowym pałacu i poddany wyjątkowemu traktowaniu. Sam Galileusz mówi: „Jeśli chodzi o moje zdrowie, jestem przekonany, że dzięki Bogu i wykwintnej uprzejmości Ambasadora oraz jego Pani, którzy to najbardziej są zapobiegliwi o pozyskanie dla mnie jak największego komfortu…”. W pałacu Ambasadora Galileusz miał zapewnione wychodzenie i wchodzenie wedle własnego uznania oraz odwiedziny przyjaciół. Po swoim potępieniu spędził resztę życia we własnej willi w Arcetri, blisko Florencji, gdzie kontynuował swe studia naukowe i otrzymywał wizyty uczonych oraz wielkich osobistości swego czasu. Otrzymał dożywotnią pensję ze Skarbca Papieskiego, i umarł jak żył, jako bardzo religijny człowiek, w roku 1642. 

Jest oczywistem ze wszystkiego powyższego, że przypadek Galileusza został błędnie przedstawiony przez ludzi nastawionych na atakowanie Kościoła. I chociaż Święte Oficjum niepotrzebnie zajęło się potępieniem teorii Galileusza jako heretyckiej, w żadnym wypadku nie miało to związku ze szkalowaniem nauki. Jedenastu konsultorów chciało jedynie uchronić Pismo Święte przed nowymi interpretacjami, opartymi na niesprawdzonych hipotezach. Mieli słuszne powody sądzić, że takie arbitralne interpretacje są niebezpieczne, szczególnie w czasie, gdy protestanci popełniali największe zamachy na Biblię przez zmianę lub usuwanie wersetów albo całych xiąg, by po prostu pasowały do ich kaprysów. Wielu Xięży, którzy nawet nie zgadzali się z jego teorią, traktowało Galileusza z szacunkiem i wielką dobrocią. Jeśli on odpowiedziałby tem samem zachowaniem zamiast gorzkiem atakowaniem, nie miałby problemów ze Świętem Oficjum. W duchu swojego krytycznego nastawienia wobec przeciwników nie znalazł jednak podstaw do porzucenia Wiary. Do śmierci pozostał Katolikiem. Jego dwie córki zostały Zakonnicami a jego ciało spoczywa teraz w Bazylice Świętego Krzyża we Florencji, oznaczone wspaniałym nagrobkiem. 

Jeśli Kościół byłby wrogiem prawdziwej nauki, niewątpliwie byłyby jakieś przykłady w ciągu 2000 lat, by to udowodnić. Dlaczego więc Jego wrogowie ględzą o tym jedynym przypadku? Nie ulega wątpliwości, że to dlatego, iż tylko to jedno mogą wyłuszczyć. Teraz zobaczyliśmy jednak, że i ten przypadek o niczem nie świadczy. Święte Oficjum nie jest nieomylne. Przypadek Galileusza jest raczej przykładem opieki Bożej nad Kościołem, bo w czasie, gdy większość ludzi na świecie: Katolików, protestantów i ateistów sprzeciwiało się Galileuszowi, Kościół nie potępił jego nauk w żadnym dokumencie chronionym nieomylnością. Papież Pius XII, w przemówieniu do Papieskiej Akademii Nauk, wymienił x. Kopernika, Galileusza i Keplera jako „znanych i wybitnych badaczy fizycznego świata, który nas otacza”.

Tłumaczenie z j. angielskiego: 
Albert Polak