STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

czwartek, 14 września 2023

Ulmowie - zderzenie systemów etycznych

                 Sprawa rodziny Ulmów nadal nie została dostatecznie teologicznie najaśniona. Nie sprzyja temu napędzany odgórnie - zarówno politycznie jak  h na kanwie beatyfikacji już się wypowiadałem (tutaj i tutaj). Teraz jeszcze tytułem uzupełnienia i dopowiedzenia. Ujmując skrótowo, mamy do czynienia ze zderzeniem różnych, nawet sprzecznych systemów etycznych, zarówno w fakcie śmierci Ulmów jak w obecnej dyskusji, która jest niestety dość płytka i śladowa. Po pierwsze chodzi o etykę zabójców, czyli niemieckich oprawców wraz z ich poplecznikami, czyli donosicielem i wykonawcami. Upraszczając, jest to etyka powinności. Dlatego właśnie komendant Dieken miał nieposzlakowaną reputację w Niemczech, zarówno u swojej rodziny, jak też w społeczności lokalnej i w państwie niemieckim nawet po wojnie. W ramach tej etyki, on jedynie wypełnił swój obowiązek nałożony przez państwo hitlerowskie, jego przepisy, bez względu na obiektywne normy moralne. Oczywiście już samo takie podejście jest wysoce niemoralne i dlatego doprowadziło do zabicia Ulmów. Jest wysoce niemoralne, choć zrozumiałe w kategoriach etyki właściwej dla protestantyzmu, gdzie brakuje odniesienia do prawa naturalnego, czyli poznawalnych rozumowo norm moralnych. 

Z drugiej strony mamy etykę reprezentowaną de facto przez Ulmów, przez ich postawę, choć oni sami najprawdopodobniej działali spontanicznie, bez głębszej reflexji etycznej w znaczeniu etyki katolickiej. Ta postawa jest określana przez fanów jako heroiczna miłość bliźniego, przy czym nie trudno zauważyć, że miłość jest tutaj redukowana dla współczucia i litości, czyli do poziomu emocjonalnego, afektywnego. Równocześnie są poświadczone ślady pewnej reflexji u Józefa Ulmy, którego słowa są cytowane: "to też są ludzie". Jest to oczywiście zdanie samo w sobie racjonalne. Jednak w kontekście sprawy nie wyczerpujące tej kwestii i mylące. Wszak jeśli by ktoś - w przeciwieństwie do Ulmów - odmówił udzielenia schronienia żydom, to by nie wynikała z tego bynajmniej negacja ich człowieczeństwa i prawa do życia. Dlatego cytowanie tego zdania Józefa jako rzekomego uzasadnienia jego decyzji jest rodzajem szantażu emocjonalnego, niegodnego merytorycznej dyskusji. Można przypuścić, iż Józef współczuł żydom szukającym schronienia. Równocześnie pewne jest, że nie przyjął ich zupełnie bezinteresownie, gdyż pomagali mu w pracy, co oczywiście nie jest zdrożne, gdyż wymagała tego sprawiedliwość, skoro dawał im dach nad głową i utrzymanie. Nie jest jednak możliwe obecnie rozeznanie, na ile decyzja była altruistyczna, a na ile wyrachowana. Wszak schronieni żydzi należeli do zamożnych i mogli obiecywać odpowiednią rekompensatę, co także mogło mieć wpływ na decyzję Ulmów. 

Należy wziąć też pod uwagę osobowość Józefa. Znany był zarówno ze różnorakiej aktywności i przedsiębiorczości, jak też z wesołego usposobienia, które zapewne oznaczało ogólną postawę optymizmu. Wiadomo, że nie był jedynym, który ukrywał u siebie żydów, a równocześnie nie zachowywał takich samych środków ostrożności, gdyż ukrywani wychodzili z domu, pracowali w polu, nawet chodzili do sąsiada Ukraińca, któremu powierzyli swój majątek, co okazało się skrajnie ryzykowne i prowadzące do końcowej tragedii. Te fakty świadczą o braku podejścia zdroworozsądkowego, czyli o przeroście litości nad rozumnością. Tego oczywiście nie można pogodzić z katolickim pojęciem miłości, gdzie nie ma żadnej sprzeczności z rozumnością. 

Jest to oczywiste zwłaszcza wobec braku uwzględnienia obowiązku ochrony własnych dzieci. Zapewne Ulmowie kochali swoje dzieci, to nie ulega wątpliwości. Czy zastanawiali się nad ryzykiem, które podjęli przez udzielenie schronienia innym ludziom? Najbardziej prawdopodobne jest, iż optymistycznie zakładali, że uda im się pomyślnie udzielać schronienia. Skąd czerpali tą pewność, będącą właściwie zuchwałością? Trudno powiedzieć. Być może liczyli na tolerowanie przez okupantów. Są świadectwa mówiące o tym, że Ulma dostarczał Niemcom skóry - wyprawiane przez siebie z pomocą ukrywanych żydów - czyli pracował dla nich. Czy naiwnie zakładał, że uda się tak przetrwać okupację? W chwili przyjęcia (koniec 1942 r.) nic nie wskazywało na rychły koniec okupacji, więc optymizm nie miał racjonalnego uzasadnienia. Jak Ulma wyobrażał sobie przyszłość swojej rodziny w takiej sytuacji? Czy myślał o tym? Póki co nie ma danych w tej kwestii. W każdym razie nic nie wskazuje na taką reflexję. Tak więc w świetle obecnych danych wygląda na to, że działał w ramach okrojonej etyki powinności, czyli uważając, że wypełnia swoją powinność wobec żydów proszących o pomoc, bez odniesienia do prawa naturalnego, czyli odpowiedniego uwzględnienia obowiązków rodzicielskich. Jak to godził z troską o bezpieczeństwo swoich dzieci, nie sposób stwierdzić. Prawdopodobnie nie rozważał tej kwestii. Wrodzony optymizm i pewność siebie sugerowała może nawet brak reflexji. A to oznacza działanie w odruchu litości, być może, a nawet prawdopodobnie z domieszką interesowności (gdyż marzył o gospodarowaniu na większą skalę). Tak więc Józef albo nie wziął wystarczająco pod uwagę swojego obowiązku wobec dzieci, albo litość dla żydów i chęć aktywności gospodarczej wzięła górę nad poczuciem obowiązku rodzicielskiego. Obydwa przypadki świadczą o braku chrześcijańskiej cnoty miłości w stopniu heroicznym, gdyż ta miłość nigdy nie poświęca życia jednych osób dla ratowania innych, zwłaszcza gdy chodzi o życie własnych dzieci, ponieważ dochodzi tutaj obowiązek rodzicielski. 

W końcu jest kwestia etyki żydów ukrywanych przez Ulmów. Etyka żydowska jest skoncentrowana na narodzie: dobre jest to, co służy narodowi wybranemu, a złe jest to, co mu nie służy. Jest to więc rodzaj etyki nazistów, która była powodem zamordowania Ulmów. Należy powiedzieć, że poproszenie o ukrycie u rodziny wielodzietnej było wysoce nieetyczne w świetle obiektywnych norm etycznych, mimo że jest zrozumiałe psychologicznie i w ramach etyki żydowskiej. 

Zwolennicy kultu Ulmów powołują się na dowartościowanie rodziny wielodzietnej, także podkreślenie godności dziecka nienarodzonego. Nie wiem, czy te osoby zdają sobie sprawę, że albo bezmyślnie plecą bzdury, albo umyślnie próbują robić ludziom kisiel z mózgów. Jak stawianie życia żydowskich sąsiadów ponad życiem własnych dzieci może być dowartościowaniem tego ostatniego, zwłaszcza gdy jest podawane jako wzór godny podziwu i naśladowania?  

Na czym więc polega etyka katolicka, chrześcijańska? W przeciwieństwie do protestanckiej etyki powinności, której odmianą jest etyka żydowska, także do etyki emocjonalno-subiektywistycznej, której przykładem są Ulmowie (przy braku odpowiedniej reflexji, gdyż byli prostymi ludźmi), oraz do etyki sytuacyjnej, która jest obecnie regularnie głoszona przez zwolenników kultu Ulmów (takie były czasy, nie było czasu na ważenie powinności), etyka katolicka jest etyką cnót. A to oznacza jedność i harmonijną całościowość sprawności w dobrem. Chodzi o harmonijną jedność cnót kardynalnych jak i teologalnych. W jej ramach nadprzyrodzona cnota miłości nigdy nie może być w sprzeczności np. z kardynalną cnotą sprawiedliwości. Innymi słowy: brak cnoty sprawiedliwości wobec swoich dzieci, które mają prawo do ochrony przez rodziców, jest nie do pogodzenia z cnotą miłości, zwłaszcza w stopniu heroicznym. 

Tak więc wbrew pozorom i oficjalnej wszechstronnej propagandzie sprawa Ulmów nie jest wcale oczywista etycznie, ani moralnie, ani teologicznie. Oby stała się okazją od pogłębionej refexji.