STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

środa, 29 stycznia 2014

JURYSDYKCJA - Ks. RAMA P. COOMARASWAMY cz. I

"Konieczność czyni dozwolonym to, co jest niedozwolone"
Papież Grzegorz I 
–––––
"Prawdą jest, że grzeszy przeciw regule, kto trzyma się litery a pomija ducha"
Papież Bonifacy XIII
 –––
"Najwyższym prawem jest zbawienie dusz"
Papież Pius X
  
    Na osobie, która otrzymuje ważne "święcenia" zostaje odciśnięte "niezatarte znamię", które nie może jej zostać odjęte. W wyniku tego otrzymuje moc składania Bogu Ofiary Mszy Świętej i udzielania sakramentów oraz wszelkich środków uświęcenia, jakie można znaleźć w Kościele. Tak cudowne jest to "znamię" i tak wielka jest "moc" z nim związana, że Katechizm Soboru Trydenckiego przyrównuje kapłanów do "Aniołów i Bogów". Niemniej jednak, w zwykłych okolicznościach, kapłani nie mogą korzystać z tych uprawnień bez zgody biskupa, który "inkardynuje" ich do swej diecezji (obszaru, którym zarządza), wyznacza im "stanowisko" (albo funkcję) oraz udziela "jurysdykcji" czyli prawa wykonywania ich posługi. Ostatecznie cała jurysdykcja pochodzi od Chrystusa i jest nam delegowana przez papieża, który, jak to teologowie określają, stanowi "z naszym Panem jedną hierarchiczną osobę". Papież mianując biskupów, przekazuje im ich uprawnienia jurysdykcji, które z kolei są przekazywane kapłanom znajdującym się pod ich rządami.


Oczywiste jest, że duchowni (księża-przewodniczący) posoborowego kościoła posiadają pewną "jurysdykcję". Mogą nie mieć katolickiej wiary, ale pozostają w jedności ze swoimi "biskupami", którzy z kolei są zjednoczeni z Janem Pawłem II. Takie stwierdzenie może wydawać się odpychające, ale o ile akceptują Vaticanum II i nową "mszę", to jest to określenie właściwe i nie należy go uważać za podlegające dyskusji. Tradycyjni kapłani – odprawiający trydencką Mszę i odrzucający zmiany w doktrynie i sakramentach wprowadzone przez Vaticanum II i to, co po nim nastąpiło znajdują się niewątpliwie w stanie nieposłuszeństwa i jako tacy utracili swą jurysdykcję – przynajmniej tę jurysdykcję, która wywodzi się z obecnego Rzymu.

Wśród tradycyjnych katolików rozprzestrzeniło się niemałe zamieszanie wywołane przez osoby twierdzące, że nie powinni korzystać z posługi tradycyjnych kapłanów, ponieważ ci duchowni nie posiadają właściwej jurysdykcji. W rezultacie, niektórzy niegdyś tradycyjni katolicy powstrzymują się od przyjmowania sakramentów i nakłaniają innych do tego samego. Osoby odpowiedzialne za szerzenie takich poglądów to ludzie zazwyczaj o słabej znajomości Wiary i jeszcze mniejszej znajomości Prawa Kanonicznego. Zamierzam zbadać tę kwestię w świetle zdrowego rozsądku. Spróbuję to uczynić bez uciekania się do cytatów z prawa kanonicznego, jako że nie uważam się ani za kompetentnego ani uprawnionego do przedstawienia ostatecznej interpretacji rozważanych przepisów.

Przede wszystkim, czym właściwie jest jurysdykcja? Kapłan i/lub biskup, po święceniach/konsekracji, otrzymuje zarówno moc sprawowania sakramentów jak i stanowisko z nim związane. Urząd (1) lub bardziej dosłownie, uprawnienie do korzystania z tej władzy święceń w imieniu Kościoła, przychodzi właśnie pod nazwą jurysdykcji. W istocie jurysdykcja to UPOWAŻNIENIE do nauczania, zarządzania i uświęcania w imieniu Kościoła. (Kościół jest Ciałem Chrystusa i w taki sposób manifestuje Jego obecność – nauczając, rządząc i uświęcając – w tym świecie.) Skąd pochodzi ta władza jurysdykcji?

Pismo Święte oznajmia nam, że "wszelka władza pochodzi od Boga". Jest ona z kolei delegowana odpowiednim osobom, które – o ile nie są tyranami – sprawują swoją władzę w imieniu Boga albo z polecenia Boga. Jest to prawdą w przypadku rodziny, gdzie ojciec dzierży władzę nad swoją żoną i dziećmi (2); a także w wojsku, gdzie generał dzierży władzę nad niższymi stopniem oficerami i zwykłymi żołnierzami. Jest to również prawdą w Kościele katolickim.

Władza do nauczania, rządzenia i uświęcania w Kościele pochodzi od Boga i od nikogo innego. Jednakże, podobnie jak w innych sytuacjach, takich jak wojsko i rodzina, jest delegowana w sposób hierarchiczny. Ulokowana jest w Papieżu (lub jak niektórzy mogliby powiedzieć, w "papiestwie") i z kolei jest przez niego delegowana do "biskupów pozostających z nim w jedności". Biskupi z kolei mogą wyposażyć wyświęcanych przez siebie kapłanów w stanowisko, to znaczy, że oni z kolei wyposażają kapłanów – nad którymi dzierżą władzę – w jurysdykcję. W zwykłych okolicznościach żadna osoba świecka nie ma prawa nauczać, rządzić albo uświęcać w imieniu Kościoła. To nie oznacza, że nie może stwierdzić, jak brzmi nauczanie Kościoła na konkretny temat. Nie znaczy to także, że nie ma obowiązku nauczania, zarządzania i uświęcania samego siebie i swojej rodziny. To po prostu oznacza, że nie jest członkiem nauczającej hierarchii Kościoła. Jako taki – i to jest ważne – żaden świecki nie może mówić innym katolikom (poza własną rodziną), żeby powstrzymali się od Sakramentów. Jego jurysdykcja nie rozciąga się poza jego własną rodzinę – i nawet w obrębie swojej rodziny nie może namawiać żony i dzieci do grzechu. Jeśliby tak postępował, to nadużywałby władzy – ulokowanej w nim jako w ojcu [rodziny] – przywłaszczając sobie autorytet Boga i należałoby go wtedy  nazwać tyranem (3).

Czy w posoborowym kościele istnieje jurysdykcja? Jak tradycyjni katolicy wiedzą, posoborowy kościół głosi fałszywą naukę. Powiedzieć, że posiada jurysdykcję jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że ma władzę by głosić błąd w Bożym imieniu. Jest to oczywiście niemożliwe, ponieważ przypisuje Bogu złą intencję. (Bóg może dopuścić zło, ale nie może go chcieć). Dlatego tradycyjni katolicy twierdzą, że posoborowy kościół nie ma żadnej rzeczywistej jurysdykcji. Ci, którzy uważają inaczej powinni raczej być posłuszni nauczaniu tego kościoła w całości (in toto), co obejmuje posłuszeństwo wszystkim posoborowym "papieżom", zaakceptowanie nowej "mszy" oraz wszystkich błędów przyjętych przez Vaticanum II. Nie można jednocześnie mieć ciastka i zjeść go.

Prawo kanoniczne mówi nam, że gdy członek hierarchii uporczywie głosi herezję, to traci swoją jurysdykcję. Wynika to logicznie z faktu, że nie można głosić błędu na mocy Boskiego autorytetu. Podobnie jak ojciec rodziny namawiający swą żonę albo dzieci do grzechu, taka osoba nadużywa władzy i sprawuje jurysdykcję we własnym imieniu (4).

Ci, którzy chcieliby nas przekonywać, że tradycyjni kapłani nie posiadają jurysdykcji muszą zmierzyć się z następującym dylematem: jeśli posoborowy kościół nie ma jurysdykcji i jeśli tradycyjni kapłani jej nie mają, to dochodzimy do wniosku, że "bramy piekielne" zwyciężyły. Jeśli nie ostała się żadna jurysdykcja, nie ostał się Kościół. Twierdzić coś takiego, to zaprzeczać samej obietnicy Chrystusa. Taka opcja jest dla katolików niemożliwa do przyjęcia.

Rozważmy ten problem z jeszcze innej strony. Załóżmy, że z powodu choroby lub śmierci ojciec rodziny nie jest już dostępny dla rodziny. Czy to znaczy, że w rodzinie nie ma żadnej władzy? Oczywiście, że nie. W takiej sytuacji, aby go zastąpić "wkracza" żona albo najstarsze dziecko. Albo jeszcze, wyobraźmy sobie, że w sprawiedliwej wojnie ginie generał. Czy to wymagałoby, aby wszyscy młodsi oficerowie złożyli broń i przestali walczyć? Na pewno nie. Wracając do Kościoła, zapytajmy, co się dzieje z jurysdykcją, gdy umiera papież. Czy biskupi przestaną wyświęcać? Czy kapłani przestaną udzielać sakramentów? Oczywiście, że nie. A teraz, ci z nas, którzy uważają, że nie ma urzędującego papieża nie widzą żadnego problemu w tym, że niższa hierarchia kontynuuje przynależne sobie funkcje. Były już w przeszłości długie okresy interregnum (kiedy nie było żadnego urzędującego papieża) – w jednym przypadku trwający aż 18 lat. Czy Kościół zakończył swój byt? I znowu, trzeba odpowiedzieć – absolutnie nie (5).

Rozważmy jeszcze jeden przypadek – greckiego duchowieństwa prawosławnego. Z punktu widzenia rzymskiego katolika, żaden prawosławny nie posiada jurysdykcji. Jakże mogą ją mieć skoro nie uznają władzy Piotra. Jednak katolicki Kościół zawsze uznawał ważność ich sakramentów i nawet pozwala, żeby rzymscy katolicy przyjmowali od nich Ostatnie Namaszczenie, kiedy nie ma dostępu do katolickiego kapłana. Jak to możliwe skoro nie mają żadnej jurysdykcji? Odpowiedź jest prosta. Kościół "uzupełnia" ich jurysdykcję.

W historii było wiele sytuacji, w których biskupi i kapłani sprawowali swoją (a raczej, Bożą) władzę bez formalnej jurysdykcji. Prawo kanoniczne zezwala na to w sytuacjach, w których ma zastosowanie epikeia. Co to jest epikeia? W uproszczeniu, jest to sytuacja, kiedy sztywne stosowanie prawa przekreśla intencje autora danego prawa. Otóż autorem prawa dotyczącego jurysdykcji jest Bóg i bezspornym jest, że intencją Boga jest zbawienie dusz (6). Zwykłymi środkami z pomocą których można je osiągnąć, tj., "nośnikami łaski" jest nauka Kościoła i bezspornie ważne sakramenty. Jeśli litera prawa udaremnia Boże zamysły, wówczas ma zastosowanie zasada epikei. Jak stwierdza św. Alfons Liguori "jest to domniemanie, przynajmniej prawdopodobne, że w pewnych określonych okolicznościach ustawodawca nie chciał [albo, nie chciałby] nakładać obowiązku przestrzegania danego prawa [przez podmiot tego prawa]". Tam gdzie epikeia ma zastosowanie, Kościół zawsze uzupełnia jurysdykcję (7). Niedoszli znawcy prawa kanonicznego zrobiliby dobrze zapoznając się przynajmniej z takimi pracami jak The History, Nature and Use of Epikeia in Moral Theology (Historia, natura i zastosowanie epikei w teologii moralnej) autorstwa księdza Lawrence'a Riley'a (Catholic University of America, 1948) przed uznaniem – jak to domyślnie czynią – że epikeia nie może mieć zastosowania do obecnej sytuacji w Kościele.

Ostatnie słowo w sprawie niedoszłych kanonistów, którzy przywłaszczyli sobie nauczycielską funkcję Kościoła. To niebezpieczne postępowanie, za które będą musieli przed Bogiem odpowiedzieć. Weźmy pod uwagę fakt, że Prawo Kanoniczne jest zbiorem kanonów, które nie mogą obejmować wszystkich okoliczności. Kiedy pojawia się sprawa wymagająca rozstrzygnięcia – jak to ma miejsce w prawie cywilnym – zostają wyznaczeni dwaj prawnicy; jeden jako oskarżyciel i drugi jako obrońca. Obaj mają dostęp do tych samych przepisów prawnych czyli kanonów. Oboje dowodzą przed obliczem sędziego i/lub sądem przysięgłych jak właściwie należałby zastosować prawa w danych okolicznościach. Obydwoje będą szukać dających się wykorzystać precedensów. A zatem do sędziego albo sądu przysięgłych należy zdecydowanie, jaki będzie najlepszy sposób zastosowania prawa. Teraz, w obecnej sytuacji Kościoła mamy do dyspozycji prawo kanoniczne i niezliczoną ilość niekompletnie wykwalifikowanych kanonistów. Nie ma wyższego autorytetu władzy (tj., papieża), który mógłby rozstrzygnąć problem z całkowitą pewnością (8). Tacy niedopieczeni kanoniści określając jak powinniśmy się zachować na podstawie własnej wykładni prawa kanonicznego, uznają się jednocześnie za prawnika, sąd przysięgłych i sędziego. Ośmielają się nauczać, rządzić i uświęcać. Ale żaden z nich nie został wyposażony w potrójną koronę. Zwracam się do nich tymi słowami, to dobrze, że podążają za własnym sumieniem (zastosowanie prawa Bożego do konkretnych okoliczności), ale całkowicie niestosowne jest z ich strony osądzanie i urabianie sumienia ich współtowarzyszy katolików (9). Ludzie niedouczeni lub pozbawieni wiedzy porywają się z motyką na słońce.

Kolejną pojawiającą się kwestią są granice jurysdykcji, jaką mają tradycyjni kapłani. I znowu, odpowiedź jest całkiem prosta. Posiadają oni tyle jurysdykcji, ile potrzeba im do działania dla zbawienia dusz w obecnych okolicznościach. Wysuwane przez kogokolwiek roszczenia do posiadania "powszechnej jurysdykcji" wydają się przesadzone i wykraczają poza to, co jest wymagane przez obecną sytuację. I tak, kapłan może na przykład wysłuchać spowiedzi, bez żadnej powszechnej jurysdykcji. Uroszczenia do powszechnej jurysdykcji mogą jedynie prowadzić do jałowych wywodów, jako że nikt nikogo nie może zmusić by w obecnych okolicznościach zaakceptował granice jego funkcjonowania i kompetencji. To oczywiście nie oznacza, że poszczególny kapłan nie może przyłączyć się do danego biskupa i dlatego w pewnym sensie czerpać swą jurysdykcję od tegoż biskupa. Jednakże, generalnie ludzie świeccy nie powinni angażować się w te specjalistyczne kwestie. Powinni raczej korzystać z sakramentów i dziękować Bogu za ich dostępność. "Dosyć ma dzień swojej nędzy" (Mt. 6, 34).

Nic z tego, co tu zostało powiedziane, nie powinno zostać odebrane jako sugestie, że prawo kanoniczne nie jest ważne albo że możemy go zignorować w dzisiejszych warunkach. Oczywiście musimy się starać, w zakresie, w jakim jest to uzasadnione, aby spełniać wymogi prawa kanonicznego. Prawa ustanowione przez Kościół mają swój cel i nasze podporządkowanie się im stanowi poddanie naszej woli Świętej Matce Kościołowi. Jednak nie możemy pozwolić aby indywidualne interpretacje tych przepisów doprowadziły do kresu prawdziwej religii – musimy przede wszystkim być rozsądni. Jako że pojawienie się problemów zawsze stwarza ryzyko samowoli, rozwiązaniem jest omówienie danej sprawy z własnym kapłanem, który w obecnych warunkach reprezentuje Kościół.

Dziękujmy zatem Bogu, że dał nam tradycyjnych kapłanów. Niezależnie od ich osobistych słabostek – a mają ich wiele – przekazują nam prawdziwą doktrynę i bezspornie ważne sakramenty. Odrzucanie ich posługi jest równoważne nie dopuszczaniu, aby skądinąd w pełni kompetentny lekarz zbadał bardzo chore dziecko, ponieważ nie jest on zarejestrowany w rejonie, gdzie mieszkamy.

Ks. Rama P. Coomarswamy, 2001 (a)

Tłumaczył z języka angielskiego Mirosław Salawa

–––––––––––––––
Przypisy:
(1) Słowo urząd pochodzi od łacińskiego "opus" oznaczającego pracę i "facere" czyli zrobić. Słownik Webstera definiuje go jako "szczególny obowiązek, powiernictwo, odpowiedzialność albo stanowisko powierzone na mocy sprawowanej władzy publicznej...".

(2) Trafne jest, że terminu "ojciec" używa się zarówno w odniesieniu do głowy rodziny, kapłana, jako ojca wspólnoty, Papieża jako Ojca w Kościele oraz do Boga, który jest Ojcem całego stworzenia. Niektórzy zaprotestują przeciwko nakreślonej przeze mnie analogii dotyczącej jurysdykcji w rodzinie. Ale rodzina tak samo jak i Kościół pochodzi z "Boskiego ustanowienia". Zostało to wystarczająco jasno objaśnione w Liście św. Pawła do Efezjan, Rozdział 5.

(3) Człowiek musi postępować zgodnie z nakazami własnego sumienia – będącego interpretacją prawa Bożego zastosowanego do danej sytuacji. Może on kierować sumieniem tych, którzy podlegają jego władzy (żony i dzieci), ale nie może ich zmusić do pogwałcenia własnego sumienia.

(4) Zastrzeżenie. Zanim się uzna, że jakaś określona osoba albo grupa osób głosi błąd, musimy być pewni, że robią to z pełną świadomością. Tradycyjny kapłan może głosić coś przez pomyłkę – wszyscy jesteśmy w stanie się pomylić – i nazywa się to herezją "materialną". Przed potępieniem przywódców posoborowego kościoła jako heretyków, musimy – co wielokrotnie czyniono – wykazać, że głoszą błąd z uporczywością. To oznacza, że błąd był im wielokrotnie wytykany przez okres przynajmniej sześciu miesięcy, a oni nie chcieli poprawić tych błędów. To czyni ich "formalnie" heretykami. "Upór" oznacza, że dobrowolnie obstawali przy swoich błędach. Dowody do potępienia posoborowej hierarchii jako heretyckiej wykraczają poza zakres tego artykułu.

(5) To nie miejsce do dyskusji na temat różnic między tymi, którzy uważają, że Tron Piotrowy jest pusty (sede vacantists) i tymi, którzy sądzą, że posoborowi "papieże" to "materialni" lecz nie "formalni" papieże. Wystarczy stwierdzić, że obie grupy są w pełni zgodne w tym, że bez względu na to, kim są te osoby, nie dzierżą władzy w imieniu Boga.

(6) Powinno być jasne, że zakazy Kościoła dotyczące praw duchowieństwa do pełnienia ich sakramentalnych funkcji są częścią prawa kościelnego. Niektórzy z rzekomych kanonistów twierdzą, że to część prawa Bożego. (Czyniłoby to je równoważnymi zakazowi zabójstwa). Ukazuje to tylko ich nieznajomość prawa, jak również historii. Apostołowie i pierwsi biskupi nie meldowali się u Piotra kiedy postanawiali wyświęcać miejscowych biskupów i kapłanów – doprawdy, ze względów praktycznych byłoby to niemożliwe. Wiedzieli jednak, że ich działania były zgodne z tym, czego Piotr (i Bóg) by chcieli. Prosiłbym czytelnika aby sobie wyobraził, że jakimś sposobem prawdziwy papież objąłby Tron Piotrowy. Czy potępiłby tych kapłanów i biskupów, którzy mimo prześladowań i straszliwych trudności, wytrwali w wysiłkach by zapewnić wiernym zdrową naukę i prawdziwe sakramenty. Można w to powątpiewać.

(7) Jak mówi św. Tomasz z Akwinu, "jurysdykcji nie udziela się spowiednikowi dla jego korzyści, ale dla dobra oraz pożytku ludu i na chwałę Bożą" i dalej, "ponieważ zaś «konieczność nie zna prawa (zakazu) (necessitas legem non habet)», dlatego gdy nagli konieczność, rozporządzenie Kościoła nie stanowi przeszkody" (Summa, Suppl. Q. 8, art. 5 i 6)

(8) Żadna z tych osób nie studiowała Prawa Kanonicznego – w rzeczywistości są tradycyjni kapłani posiadający doktoraty (liczne) z prawa kanonicznego. To, iż ludzie słuchają niewykształconych osób – ludzi nie cieszących się poparciem żadnego tradycyjnego kapłana – jest dla mnie nie do pojęcia. To tak, jakby pozwolić niewprawnemu chirurgowi na przeprowadzenie operacji.

(9) Chociaż prawdą jest, że musimy postępować zgodnie z nakazami naszego sumienia, to jest również prawdą, że nasze sumienie może błądzić. Dlatego duże znaczenie odgrywa posiadanie dobrze uformowanego sumienia – tj., ukształtowanego według katolickich zasad.






6) Kardynał Gousset, Arcybiskup w Reims, Teologia moralna dla użytku plebanów i spowiedników.



9) Papież Pius IV, Wyznanie Wiary katolickiej.


Za: www.ultra montes.pl