Na ziemiach polskich rozwój kultu św.
Józefa zawdzięczamy przede wszystkim przybyłym do nas w 1605 r.
Karmelitom Bosym, którzy zgodnie z zaleceniami swojej reformatorki św.
Teresy z Avila gorąco propagowali nabożeństwo do opiekuna Świętej
Rodziny. Wzrost popularności tego Świętego w Królestwie Polskim
zaowocował nowymi typami jego wizerunków w sztuce. O ile w średniowieczu
św. Józef był pokazywany jedynie w scenach Bożego Narodzenia (...), w epoce nowożytnej święty na obrazach trzyma
Dzieciątko na rękach, prowadzi małego Chrystusa za rękę podczas
wędrówek, pomaga Mu podczas posiłku, uczy ciesielskiego fachu. Na tych
dziełach nie sposób nie zauważyć ojcowskiej czułości, z jaką św. Józef
traktuje swojego przybranego Syna oraz łączącej ich więzi. W polskich
zbiorach zachowało się też kilka rzadkich dzieł prezentujących
szczególną moc wstawiennictwa tego Świętego oraz ufność, z jaką zwracali
się do niego polscy wierni wszystkich stanów.
DEKLARACJA DOKTRYNALNA
▼
piątek, 31 marca 2017
czwartek, 30 marca 2017
Śpiew liturgiczny w wychowaniu cnoty pobożności
Poniższy ustęp Katolickiej etyki wychowawczej stanowi dalszą część § 55. Wychowanie cnoty pobożności i traktuje o roli śpiewu liturgicznego w wychowaniu omawianej tu cnoty. Ponieważ, jak widzieliśmy, najlepszym środkiem kształtowania tej cnoty jest świadomy i czynny udział we Mszy śpiewanej, czyli uroczystej, istotnym czynnikiem będzie tu sam śpiew liturgiczny, czyli chorał gregoriański, i udział w nim wszystkich wiernych.
Części stałych jest pięć: Kyrie, Gloria, Credo, Sanctus i Agnus Dei (a nie jest to tak naprawdę wiele), które winny być starannie i z uwagą śpiewane przez wszystkich zgromadzonych w kościele. Ponieważ temat ten jest nadal, podobnie jak w czasach o. Woronieckiego, wielce zaniedbany, w kolejnych wpisach będę wyjaśniał, co, jak i kiedy się śpiewa w kaplicach i kościołach, gdzie jest coś takiego jak Msza śpiewana, aby ułatwić wszystkim, którzy tego chcą, jak najlepszy udział dla chwały Bożej w uświęconym tradycją właściwym śpiewie Kościoła, jakim jest chorał gregoriański. Będzie to na pewno jeden z najdoskonalszych i najskuteczniejszych środków wyrugowania wybujałego indywidualizmu przenoszonego ze sfery osobistej i prywatnej pobożności do publicznej modlitwy Kościoła, która winna być kultem społecznym, a nie zbioru jednostek.
Pelagiusz z Asturii
środa, 29 marca 2017
Wychowanie cnoty pobożności
O. Jacek Woroniecki OP |
Ponieważ dziś, jak niegdyś, a może dziś
nawet jeszcze bardziej niż kiedyś, panuje wiele fałszywych sposobów
pojmowania pobożności, a co za tym idzie i rozwinąć jej nie sposób
prawidłowo, postanowiłem ten temat omówić, przytaczając odpowiedni
fragment Katolickiej etyki wychowawczej, którą uważam za
najpotrzebniejsze dziś dzieło dla poważnej i solidnej kontrrewolucji
katolickiej. Ponadto fragment ten kończy się omówieniem roli chorału
gregoriańskiego w wychowaniu cnoty pobożności (co będzie jednak
stanowiło odrębny wpis), więc stanowi doskonałą ciągłość z ostatnim wpisem o tej tematyce.
O samej inteligencji katolickiej jeszcze
będę pisał z innych stron, ale już tu warto podkreślić, co jest chyba
oczywiste, że inteligencja katolicka nie tylko winna wyróżniać się od
przeciętnego wiernego umysłowo, ale i pobożność winna mieć rozwiniętą w
stopniu wyższym, doskonalszym. Jak się okaże, nie ogranicza się ona do
długich modłów i pobożnych czytanek o różnej wartości, ale to Msza św.
śpiewana jest najlepszym środkiem jej rozwinięcia.
Niech ustęp ten będzie jednocześnie zachętą do poznania treści wspomnianej książki i innych dzieł o. Jacka Woronieckiego, zwłaszcza przez tych, którzy mają ambicję należenia do inteligencji integralnie katolickiej.
Pelagiusz z Asturii
wtorek, 28 marca 2017
Muzyka lub śpiew liturgiczny. Chorał gregoriański. Część I
Serię wpisów o muzyce kościelnej kontynuuję, zasadniczo czerpiąc z dzieła x. Nowowiejskiego pt. Wykład liturgii Kościoła katolickiego.
Tym razem będzie bardziej teoretycznie o samym chorale gregoriańskim,
czyli właściwym śpiewie liturgicznym Kościoła rzymskiego, który definiuje
x. Nowowiejski następującymi słowy:
„śpiew jednogłosowy,
używający starej średniowiecznej notacji oraz czterolinjowego systemu,
posiłkujący się dwoma kluczami; jest to śpiew bez wskazanego taktu, w
którym nuty nie posiadają ograniczonej wartości czasu, a panuje rytm
naturalny, jak w mowie naszej. Śpiew ten nie wymaga towarzyszenia
organowego, aczkolwiek takowego nie odrzuca.” (Nowowiejski, ibid., tom III, czyli dokończenie części I o środkach rozwinięcia kultu, s. 206, przyp. 2).
Żywot świętego Jana Kapistrana, franciszkanina
Jan, zwany Kapistranem od rodzinnego miasta
Capistrano, leżącego na południe od Neapolu,
przyszedł na świat w roku 1386, z ojca szlachcica
niemieckiego. Rodzice dali mu staranne wychowanie,
odpowiednie jego wysokim zdolnościom. Na uniwersytecie w
Perugii przykładał się do prawa kanonicznego i
cywilnego, i złożył z odznaczeniem egzamin na doktora.
Zaszczycający go swą łaską Władysław, król
neapolitański, mianował go sędzią w Perugii, mieście
wydartym papieżowi. Jan zasłynął z mądrości i
wielkiego zamiłowania sprawiedliwości, a przy tym z
łagodności i dobroci. Jeden z najznamienitszych
mieszczan zaręczył go ze swą córką jedynaczką, ale
małżeństwo to za szczególnym zrządzeniem woli
Boskiej nie przyszło do skutku. Oto w roku 1416
mieszkańcy Perugii powstali przeciw Władysławowi, aby
wrócić pod pastorał papieski. Jan, jako wierny poddany
króla, chciał pośredniczyć w tej sprawie, ale
rokoszanie pojmali go i zamknęli w warownej wieży,
gdzie przesiedział kilka miesięcy w ciemności i
wielkiej nędzy. Zawiódłszy się w nadziei, że
Władysław go oswobodzi, wyłamał się z więzienia,
ale nie mogąc się pozbyć pętających nogi kajdan,
został schwytany i na jeszcze większe cierpienia
wystawiony. W ciemnościach celi więziennej, oświecony
łaską Niebios, przyszedł do przekonania, że lepiej
zawierzyć Bogu, aniżeli książętom, że nadzieje
ziemskie, dobra doczesne i wziętość u ludzi są czczym
marzeniem, i że korzystniej wstąpić w służbę
wiekuistego Króla Nieba i ziemi. Pod wpływem tych
myśli i gorliwych modłów do Wszechmocnego powziął
niezłomne postanowienie wstąpienia do zakonu świętego
Franciszka serafickiego.
poniedziałek, 27 marca 2017
A tzw. katolicy mają masowo problem ze zgięciem kolan przy Komunii...
"Upadnij na kolana, ludu czcią przejęty..." |
Niech mi ktoś powie, że to jest ta sama Msza. Niech mi ktoś po tym, co tu widzę, tłumaczy, że nie jest ważne, jaki ryt. Że to jest to samo.
W takim stwierdzeniu poziom absurdu osiąga wyżyny.
Niech mi ktoś powie, że msza tańcowana i z gitarą to jest Msza katolicka, po tym, co tu widzę.
Msza to Kalwaria. W katolickim rycie - to po prostu widać!
Żywot św. Jana Damasceńskiego, Ojca Kościoła świętego
Święty Jan urodził się roku 676 w mieście Damaszku, położonym w Syrii, z rodziców zamożnych i pełnych pobożności. Ojciec jego miał wielkie znaczenie u Saracenów, którzy w roku 633 zdobyli Syrię, i zasiadał w radzie państwa. Na urzędzie tym używał majątku i swych wielkich wpływów ku opiece uciśnionych chrześcijan i na wykupno licznych więźniów i niewolników. Za te piękne czyny miłości bliźniego wynagrodził go Bóg w ten sposób, że mu pewnego dnia na targu niewolników w Damaszku pozwolił znaleźć pomiędzy wystawionymi na sprzedaż niewolnikami zakonnika Kosmasa, rodem z Włoch. Wykupiwszy z niewoli tego wysoko uczonego i pobożnego męża, powołał go na nauczyciela swego syna. Nic dziwnego, że pod kierunkiem takiego ojca i w szkole takiego nauczyciela zdolny i dobry Jan czynił wielkie postępy w naukach i w pobożności.
Po śmierci ojca powołali Saraceni Jana do rady państwa. Jan nie bardzo chętnie przyjął tę godność, gdyż gardził światem i dążył tylko do rozmyślania nad sprawami dotyczącymi Boga i własnego zbawienia, atoli w końcu ustąpił i przychylił się do życzeń kalifa.
niedziela, 26 marca 2017
sobota, 25 marca 2017
Uroczystość Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny
W dni owe przemówił Pan do Achaza w te słowa:
Żądaj sobie znaku od Pana, Boga twego, w głębokości
piekielnej albo na wysokości w górze. I rzekł Achaz:
Nie będę prosił i nie będę kusił Pana. I rzekł:
Słuchajcie tedy, domie Dawidów: Izali wam na tym mało,
że się uprzykrzacie ludziom, iż się też uprzykrzacie
Bogu mojemu? Przeto da wam sam Pan znamię: Oto Panna
pocznie i porodzi Syna, i nazwą imię Jego Emanuel.
Masło i miód jeść będzie, aby umiał odrzucać złe
i obierać dobre.
EWANGELIA (Łuk. rozdz. 1, wiersz 26-38)
Onego czasu posłany został od Boga anioł Gabriel do
miasta galilejskiego, zwanego Nazaret, do Panny
poślubionej mężowi, któremu imię było Józef, z
domu Dawidowego, a imię Panny Maryja. I wszedłszy
anioł do Niej rzekł: Bądź pozdrowiona łaski pełna,
Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami.
Która gdy usłyszała, zatrwożyła się na mowę jego,
i myślała, jakie by to było pozdrowienie. I rzekł Jej
anioł: Nie bój się, Maryjo! albowiem znalazłaś
łaskę u Boga. Oto poczniesz w żywocie i porodzisz
syna, a nazwiesz imię Jego Jezus. Ten będzie wielki, a
będzie zwany Synem Najwyższego; i da mu Pan Bóg
stolicę Dawida, ojca Jego, i będzie królował w domu
Jakubowym na wieki, a królestwu Jego nie będzie końca.
A Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, gdyż
męża nie znam? A anioł odpowiadając rzekł Jej: Duch
święty zstąpi na Cię, a moc Najwyższego zaćmi
Tobie. Przeto i to, co się z Ciebie narodzi święte,
będzie nazwane Synem Bożym. A oto Elżbieta, krewna
Twoja, i ona poczęła syna w starości swojej, a ten
miesiąc szósty jest tej, którą zowią niepłodną. Bo
u Boga nie będzie żadne słowo niepodobne. I rzekła
Maryja: Oto służebnica Pańska, niechaj mi się stanie
według słowa twego.
Potrójny sojusz Słowa wcielonego z ludzkością. Kazanie na uroczystość Zwiastowania Najświętszej Panny Maryi - Ks. Józef Stanisław Adamski SI
KAZANIA
NA UROCZYSTOŚCI I ŚWIĘTA
NIEPOKALANEJ DZIEWICY
BOGARODZICY
–––––––––––
Na uroczystość Zwiastowania Najświętszej Panny Maryi
KAZANIE 1-e
Potrójny sojusz Słowa wcielonego z ludzkością
KS. JÓZEF STANISŁAW ADAMSKI SI
––––––––
"Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami".
Jan I, 14.
Wielką, zdumiewającą
tajemnicę przypomina nam dzisiejsza uroczystość; tajemnicę, na której, opiera
się całokształt Boskiej naszej religii. Apostoł narodów nazywa ją w
najpełniejszym słowa znaczeniu tajemnicą dobroci i miłości Boga ku ludziom: Wielka tajemnica pobożności, która jest oznajmiona w ciele, okazała
się aniołom, opowiedziana jest poganom, wiarę jej dano na świecie (1); tajemnicą
tą jest Wcielenie Syna Bożego.
Orli Ewangelista, by nam dać
należyte o tej tajemnicy pojęcie, w trzech doniosłych zawarł ją słowach: Słowo
ciałem się stało (2). Chciał on zaznaczyć przedziwny sojusz Boga, Słowa z
ciałem i ciała ze Słowem. Nad tym zdumiewającym przymierzem my często
zastanawiać się winni, bo to podstawowy wiary naszej dogmat. W niewysłowionej
tajemnicy Wcielenia potrójny widnieje związek: związek Słowa z ciałem, z Maryją
i z nami. Potrójny ten sojusz ujawnia trzy, coraz wyższe stopnie, wznoszące
ciało ludzkie: w osobie Jezusa do niepojętych wyżyn Boskiego Majestatu; w
osobie Maryi – do szczytów macierzyństwa Bożego; w osobach naszych – do
dostojności dzieci Bożych.
Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny
Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny jest jednym z
najstarszych świąt Matki Boskiej. Radosna wieść,
którą przyniósł Maryi archanioł Gabriel, już
wcześniej skłoniła Kościół do uczczenia tego
wyróżnienia Najświętszej Dziewicy osobnym świętem.
Papież Benedykt XIV mówi, że obchodzono je już w
czasach apostolskich. Jakkolwiek tak wczesnego
obchodzenia nie można dokładnie udowodnić, jest
rzeczą pewną, że święto to jest bardzo stare i już
w IV wieku było rozpowszechnione w całym Kościele.
Początkowo nazywano je tylko "świętem
Najświętszej Dziewicy". Od dawna 25 marca jest
dniem tej uroczystości. Bo chociaż św. Chryzostom w
kazaniu na Boże Narodzenie zapewnia, że za jego czasów
zdołano z całą pewnością ustalić na podstawie
aktów spisu ludności żydowskiej, znajdujących się w
archiwach rzymskich, jakoby Pan Jezus urodził się 25
marca, to jednak głosi św. Augustyn, opierając się na
tradycji, że Syn Boży przyjął ciało w łonie
Najświętszej Dziewicy w dniu 25 marca. Religijne
średniowiecze łączy dzień ten jeszcze z innymi
wypadkami. Twierdzi, że 25 marca stworzył Pan Bóg
pierwszego człowieka, potop wyniszczył ludzi i Pan
Jezus umarł na krzyżu. Podstawę tego przypuszczenia
stanowi dawna tradycja i hymn pewien, który się jeszcze
zachował. Nawet astronomowie, którzy w tym czasie
rozpoczynają rok astronomiczny, wyliczyli rzekomo, że
dzień ten należy uważać jako dzień stworzenia
świata, ponieważ w nim właśnie utworzyła się pewna
konstelacja gwiazd, jaka powtórzyła się w czasie
potopu, narodzenia Mojżesza i hołdu Mędrców ze
Wschodu. Z radosnym uczuciem chwały, uwielbieniem i
wdzięcznością względem Maryi i Odkupiciela święci
świat katolicki uroczystość Zwiastowania, bo ta
przypomina nam wielką chwilę Wcielenia Syna Bożego.
Owo przedziwne wydarzenie położyło kres wyczekiwaniu
ludzkości przez cztery tysiące lat, rozkrzewiło
chwałę Bożą, sprawiło radość aniołów i
zgotowało wybawienie człowieka. Ta wzniosła chwila
była jakby uwieńczeniem całego stworzenia, ponieważ
złączyła znowu stworzenie ze Stwórcą swoim.
Tajemnica ta jest niezmiernie ważna dla wszystkich
ludzi, bo stanowi o ich odkupieniu. Szczególnie powinny
zrozumieć niewiasty jej głębokie dla siebie znaczenie;
albowiem godność macierzyństwa Bożego, której
Najczystsza Dziewica dziś dostępuje, przywróciła
poszanowanie godności niewieściej. Co było przepadło
przez nieposłuszeństwo Ewy, to naprawiła Maryja.
Dzień Zwiastowania N. M. P. jest przeto uroczystym
świętem chrześcijańskich niewiast, świętem
wdzięczności względem Maryi za przedziwną usługę,
jaką oddała swoim towarzyszkom, świętem
przyrzeczenia, że będą zawsze świadome swej wielkiej
godności.
piątek, 24 marca 2017
Droga do nieba: O sprawiedliwości i bogobojności. Ich działanie. Co jest pokuta i na czym się zasadza? - Kard. Jan Bona OCist.
DROGA DO NIEBA
KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.
––––––
ROZDZIAŁ XXIII.
O sprawiedliwości i bogobojności. Ich działanie. Co
jest pokuta i na czym się zasadza?
1. Sprawiedliwość, ta najwznioślejsza cnota, nie dla
siebie, ale dla dobra drugich zrodzona, wszystko co ma, na współbliźnich
przelewa, niczego więcej nie żądając, tylko, żeby pełniona była. Ona to ludzi
od krzywd wzajemnych odwodzi, ona świat cały utrzymuje w pokoju, ona stanowi
harmonię w naturze, ona jest węzłem towarzystwa ludzkiego, ona każdego
szlachetnego czynu jest duszą. Człowiek sprawiedliwy nikogo nie obraża, cudzego
dobra sobie nie przywłaszcza, każdemu pomaga, na wszystkich z dobrej strony
patrzy, o wszystkich dobrze mówi, każdemu oddaje, co mu należy, nikomu na
drodze nie staje. Jeżeli jest zwierzchnikiem, zaleca to tylko, co ze
sprawiedliwością jest zgodne; dla każdego przystępny, nie tyle na osobiste
korzyści, jak na dobro podwładnych patrzy; nie puszcza bezkarnie występków,
zasługi nie zostawia bez nagrody, a tak każdy u niego chętnie swój obowiązek
pełni. Jeżeli jest podwładny, żyje z każdym zgodnie, ulega prawu, pełni rozkazy
starszych, a kontent ze swego stanu, na urzędy się i godności nie wdziera i w
cudze się sprawy nie wtrąca. Jest on sprawiedliwym bez żadnych widoków,
ponieważ sądzi, że nie może być większa prawego czynu nagroda nad to wewnętrzne
świadectwo, że jest sprawiedliwym człowiekiem.
2. Bogobojność w rzędzie cnót pierwsze zajmująca
miejsce, do Boga się bezpośrednio, Jego czci i chwały odnosi. Cześć Boża na
tych dwóch rzeczach zależy: najprzód, znać i wierzyć w Boga; a potem, oddawać
Mu hołd i Jego doskonałości wielbić. Nie dosyć tylko znać Boga. Znają Go i złe
duchy, chociaż są Jego nieprzyjaciółmi. Bóg wymaga po nas czci i miłości, które
na czym zależą, podobno znamy lepiej, aniżeli pełnimy. Wiesz, że Bóg rządzi
światem, że ma w swej opiece ród ludzki, i że wszystko od Jego woli zależy.
Wyznajesz, że On sam Wszechmocny, sam dobry, sam Najwyższy; że w Nim, jako w
źródle wszelkiego dobra, jako w twoim ostatecznym końcu, wieczne się
uszczęśliwienie znaleźć spodziewasz. Dlaczegoż Go nie czcisz, jakeś powinien? dlaczegoż
Mu najwyższego hołdu nie oddajesz, i nad Niego garstkę piasku przekładasz?
Daremnie byś mówił, że masz religię, jeżeli jej uczynkami nie okazujesz.
Chceszże żyć religijnie? chodź przed obliczem Boga i bądź doskonały. Nie czci
ten Boga, kto Go nie naśladuje. Prawdziwa religia, Boga z człowiekiem, a
człowieka z Bogiem, jednoczy. Niechże ona lenistwem, błędem, ani grzechem
skażona nie będzie. Wielki to nierozum wierzyć w Boga ustami, a uczynkami się
Go zapierać. Z takich to ludzi śmiał się niegdyś sławny pogański filozof,
mówiąc: nic wznioślejszego nad wiarę chrześcijan, nic nędzniejszego nad ich
uczynki.
Archanioł Gabriel
W czasie świętej postnej ciszy, w czasie pokuty i
lubej nadziei pojednania się ze sprawiedliwością
Bożą przez gorzką mękę i śmierć Jezusa Chrystusa,
podaje nam Kościół święty radosną uroczystość
archanioła Gabriela, którego 25 marca ujrzymy znowu
jako posłańca Trójcy Przenajświętszej,
zstępującego z Nieba do Maryi Panny.
Gabriel znaczy "moc Boża". Archanioł ten
należy do najwyższego chóru duchów niebieskich i stoi
przed oblicznością Pańską, jak to sam powiedział
Zachariaszowi (Łuk.
1,19). Bóg powierzył mu wszystkie
poselstwa tyczące się Wcielenia Syna Bożego, ponieważ
właśnie w tej na pozór tak pokornej tajemnicy zawarta
jest i okazała się siła Boża. Już w Starym
Testamencie ukazał się Gabriel prorokowi Danielowi i to
w takim blasku, że prorok z przerażenia padł na
kolana. Archanioł oznaczył wtenczas dokładnie czas
przyjścia Mesjasza. Danielu
- rzekł - terazem wyszedł,
abym cię nauczył, i żebyś zrozumiał. Od początku
modlitw twoich wyszło słowo, a jam przyszedł oznajmić
tobie, boś mąż pożądania jest; ty tedy bacz na
mowę, a zrozumiej widzenie. Siedemdziesiąt tygodni (po
siedem lat) ukrócone są na lud twój i na miasto
święte twoje, aby się dokończyło przestępstwo, i
grzech aby wziął koniec, ażeby nieprawość była
zgładzona, a przywiedziona sprawiedliwość wieczna, i
aby się spełniło widzenie i proroctwo, a był pomazany
Święty świętych. A tak wiedz i uważaj! Od wyjścia
słowa, aby zaś było zbudowane Jeruzalem aż do
Chrystusa wodza, tygodni siedem i tygodni
sześćdziesiąt dwa będzie, a znowu będzie zbudowana
ulica, i mury w ciasnocie czasów. A po tygodniach
sześćdziesięciu dwóch będzie zabity Chrystus, a nie
będzie ludem jego, który się go zaprze. A miasto i
świątynię zburzy lud z wodzem, który przyjdzie; a
koniec jego spustoszenie, a po skończeniu wojny
postanowione spustoszenie. A wzmocni przymierze z mnogimi
tydzień jeden, a w połowie tygodnia ustanie ofiara i
ofiarowanie (Daniel 9,22-27).
czwartek, 23 marca 2017
Ekskomunika na schizmatyków - Ks. Jan Nepomucen Opieliński
Ekskomunika na schizmatyków
Konstytucji Apostolicae Sedis
papieża Piusa IX (1)
KS. JAN NEPOMUCEN OPIELIŃSKI
––––––
Itaque
excommunicationi latae sententiae speciali modo Romano Pontifici reservatae
subiacere declaramus:
(...)
Schismaticos et
eos, qui a Romani Pontificis pro tempore existentis obedientia pertinaciter se
subtrahunt vel recedunt.
Wyklinamy
schizmatyków i tych, co Rzymskiemu Biskupowi do czasu panującemu posłuszeństwa
uporczywie odmawiają albo zaprzeczają.
(Papież Pius IX, Konstytucja
Apostolicae Sedis z dnia 12 października 1869).
––––
Kanon ten dzieli się na dwie
części: w pierwszej jest mowa o schizmatykach, w drugiej o tych, co
Rzymskiemu Biskupowi do czasu panującemu posłuszeństwa uporczywie odmawiają
albo zaprzeczają. Obie części najściślej ze sobą połączone wypowiadają
właściwie myśl tę samą; druga część jest tylko bliższym objaśnieniem i
rozprowadzeniem części pierwszej. Schizma od greckiego
σχίςειν (rozszczepiać) oznacza dobrowolne
oderwanie się od jedności powszechnego Kościoła, o ile on jest mistycznym
ciałem, złożonym z wiernych i prawowitych Pasterzy z Rzymskim Biskupem na czele.
Schizmatykiem, ściśle wziąwszy, jest więc ten, co się od ciała Kościoła i od
głowy jego widzialnej dobrowolnie odłącza. Św. Tomasz (II. II. q. 39. a. 1) tak o tym mówi:
"Proprie schismatici dicuntur, qui propria sponte et intentione se ab unitate
Ecclesiae separant... Ecclesiae autem unitas in duobus attenditur; scilicet
in connexione membrorum Ecclesiae ad invicem seu communicatione, et
iterum in ordine omnium membrorum Ecclesiae ad unum caput... Et ideo schismatici dicuntur qui subesse renuunt summo
pontifici et qui membris Ecclesiae ei subiectis communicare recusant" (2). Jakkolwiek
zaś w abstrakcji rozróżniać można oderwanie się od głowy a oderwanie się od
reszty ciała Kościoła, to konkretnie pierwsze oderwanie się koniecznie drugie
za sobą pociąga. Kościół bowiem jest jednym ciałem mistycznym na ziemi przez to
właśnie, że wszyscy wierni i wszyscy pasterze jednemu najwyższemu pasterzowi
jako głowie swojej podlegają. Sobór Watykański wyraźnie opiewa, że Biskup
Rzymski ma pełną i najwyższą władzę jurysdykcyjną nad całym Kościołem i że ta
władza w sposób zwykły i bezpośredni rozciąga się i na wszystkie kościoły razem
i z osobna, i na wszystkich pasterzy i wiernych razem i z osobna. Kto więc od
Papieża będącego głową Kościoła dobrowolnie się odrywa, ten tym samym od całego
Kościoła odpada, choćby twierdził, że jedynie przeciw Papieżowi występuje, a
Kościół jako taki uznaje. Jeśli więc nasz kanon w drugiej części wyraźnie mówi
o tych, co Papieżowi posłuszeństwa odmawiają lub zaprzeczają, to czyni to
jedynie dlatego, ażeby uwydatnić, iż i oni po równo z schizmatykami do
odszczepieńców zaliczać się powinni.
Święty Józef Oriol
Św. Józef Oriol udziela jałmużny przed swoim kościołem.
Pamiątka kanonizacji, maj 1909 r.
|
Józef pochodził z Hiszpanii. Urodził się w Barcelonie 23 listopada 1650
roku. Jego rodzicami byli Jan i Gertruda Buguna. Pobożni rodzice w
obawie, by świat nie zepsuł im syna, oddali go do instytutu "Matki Bożej
od Morza". Wyróżniał się tak dalece wśród kolegów, że nazywali go
"świętym". W roku 1664 zapisał się na uniwersytet w Barcelonie, gdzie
studiował przez 10 lat teologię, aż swe studia uwieńczył doktoratem. W
roku 1676 otrzymał święcenia kapłańskie.
Jako młody kapłan został przez swojego biskupa skierowany do Barcelony na kierownika instytutu, który ufundował Tomasz Gasneri, marszałek dworu królewskiego i przewodniczący rady państwa Aragonii. Tu Józef spędził 10 lat, pełniąc równocześnie obowiązki proboszcza przy kościele NMP Królowej.
środa, 22 marca 2017
O prawdziwej kobiecie - John Ruskin
PRZEGLĄD PIŚMIENNICTWA
O prawdziwej kobiecie. John Ruskin. Warszawa,
nakładem księgarni Teodora Paprockiego.
nakładem księgarni Teodora Paprockiego.
Niepodobna zebrać w krótkim
sprawozdaniu wszystkich poglądów Ruskina na przeznaczenie niewieście. Piśmienna
jego spuścizna jest olbrzymia. Dość wspomnieć, że zaczął pisać, mając lat
piętnaście, a nie porzucił pióra do śmierci, a więc do lat osiemdziesiątych
życia. Esteta ten i artysta był jednocześnie
niepowszednim moralistą, i choć w pismach jego chrześcijaństwo występuje
w interpretacji zbyt dowolnej i mglistej, był przecież mężem dobrego przykładu.
Rozdał ubogim milionowe dziedzictwo ojcowskie. Zdobył sobie w angielskim
świecie tak niesłychaną i stałą poczytność,
że np. książka, głównie wskazująca szlaki, po których nowoczesna kobieta
postępować winna, Sesame and lilies,
od lat 35 nie przestaje się rokrocznie rozchodzić w kilku tysiącach egzemplarzy.
Cząstkę tej księgi, urosłej z trzech oksfordzkich odczytów mistrza, przełożył
na polskie p. Józef Jankowski, a choć urywek ten pozwala ocenić poglądy
Ruskina na kwestię kobiecą, nie wyczerpuje wszystkich szlachetnych myśli,
rzuconych i rozrzuconych po innych jego dziełach, żeby tylko
wspomnieć księgę zatytułowaną: Fors Clavigera.
Główną zasadą Ruskina jest
powtarzane wciąż hasło, że kto dobrym sercem zrozumie i podejmie zakreślony
sobie obowiązek, z czasem i najtrudniejszy ukocha. W toczącym się boju
o prawa kobiety, Ruskin zajął stanowisko, nie wszechstronne wprawdzie,
jak to dziś czyni socjologia, ale w każdym razie poważne rzuca światło
na całość kwestii, nawet w teraźniejszym jej stadium. Przede wszystkim
szermierzom feminizmu zarzuca rozdział, przez nich stawiany między obydwu
płciami, które tylko wspólnie działać, nawzajem uzupełniać się mogą. Nie
ma osobnych praw męskich i praw niewieścich, są tylko ludzkie prawa, ludzkie
przeznaczenia, ludzkie też powinności.
Żywot świętej Katarzyny Szwedzkiej
Katarzyna była córką księcia szwedzkiego Ulfona i świętej Brygidy,
którą dla świętości i licznych objawień sławi
wszystek Kościół. Zaledwie zaczęła mówić,
odmawiała ze złożonymi rączkami "Zdrowaś
Maryja", a gdy się nauczyła czytać, z wielką
pobożnością odmawiała Godzinki o Najświętszej
Pannie.
W rysaberieńskim klasztorze żeńskim otrzymała
Katarzyna dobre, religijne wychowanie i naukowe
wykształcenie, a wyrósłszy na kwitnącą dziewicę,
chciała tam pozostać jako oblubienica Chrystusa,
podczas gdy ojciec nakłaniał ją do oddania ręki
szlachetnemu młodzieńcowi Edgardowi. W smutnym tym
położeniu uklękła Katarzyna z bijącym sercem i
zapłakanymi oczyma przed Jezusem Chrystusem, swym
oblubieńcem, i przed Maryją, swą najmilszą i
najsłodszą Matką, prosząc o obronę dziewictwa.
Modlitwa jej została wysłuchana, gdyż w dzień
zaślubin Edgar przyrzekł, że uszanuje jej dziewictwo i
zaręczył, że będzie dla niej tylko kochającym
bratem. Aby się oprzeć pokusie i stawić czoło
nieprzyjacielowi czystości, modlili się wiele, pościli
ściśle, czuwali większą część nocy i nawet w
najostrzejszą zimę sypiali na gołej podłodze. Były
to więc dwie lilie, które na roli stanu małżeńskiego
przecudnie kwitły, a które przed oczyma Boga wszędzie
obecnego w czystości błyszczały, bliźnich zaś
wzmacniającym zapachem cnoty i dobrym przykładem
rozweselały.
wtorek, 21 marca 2017
Czy Kościół kiedy uczył, że kobiety nie mają duszy ludzkiej? - Bp Michał Nowodworski
Na ostatnim posiedzeniu
Towarzystwa lekarskiego warszawskiego, w Wstępie do Higieny, Dra
Dworzaczka ("Gazeta Warszawska", Nr 22), usłyszeliśmy wstęp, który
zadziwił nie pomału wiele osób. Ustęp ten zajmuje się pytaniem, jakie sobie
zadawali filozofowie starożytni, czy kobieta ma duszę ludzką i nieśmiertelną?
Mniejsza o filozofów pogańskich; stanowisko kobiety w świecie starym tłumaczy
dostatecznie położenie takiego pytania, ale czyż prawdą jest, jak utrzymuje autor
wstępu, że: "niektóre sobory, to tak dla nich trudne zagadnienie odważyły
się sposobem przeczącym rozwiązać"? czy prawda, że "dopiero za
panowania króla Gontrana, według podania Biskupa Grzegorza z Tours, na soborze
w Macon, raczono poważnie zawyrokować, że kobieta ma prawo, by się uważać za
należącą do rodzaju ludzkiego"? Tryumfujący z przeświadczenia o
nieomylności własnego zdania i drwiący z poważnych zgromadzeń biskupich, ton
mowy autora, boleśnie urazić musiał duszę każdą, która ponad światełko ludzkiego
rozumu blade, choć butne, uznaje światło wyższe i pełniejsze objawionego słowa,
i która szanuje tych, którzy czystości tego słowa są stróżami. Czyż można było
z zastanowieniem cokolwiek głębszym, przypisać soborom zdanie tak przeciwne
całemu duchowi Kościoła? Czy mogli kiedy wątpić o ludzkiej naturze kobiet
Biskupi tego Kościoła, który na ołtarzach stawiał czyste dziewice, pobożne
wdowy i świątobliwe matki: który je stawiał za wzór wiernym, który święcił ich
pamięć, oddawał im cześć po wszystkie czasy, który wyznawał Zbawiciela
narodzonego z Dziewicy, Królowej świata? P. D. mówi, iż sobory niektóre, to
trudne dla siebie zagadnienie, odważyły się przecząco rozwiązać, tj., że zaprzeczyły
kobietom duszy ludzkiej; prosimy niech pokaże choć jeden sobór taki, niech
wyświeci jego datę, nie pożałujemy trudu sami wyszukać właściwego kanonu, i
sami głośno uderzymy się w piersi, i przyznamy się do grubej niewiadomości
naszej. Ale daremnie prosimy; tego nikt zrobić nie może, bo taki synod, któryby
duszy ludzkiej kobietom zaprzeczał, w chrześcijańskim świecie nie istniał
nigdy. Co się zaś zdarzyło za króla Gontrana, i co opowiada Grzegorz z Tours,
wcale nie popiera twierdzenia tak nieoględnie rzuconego.
Na synodzie w Macon (585 r.)
nie poddawano bynajmniej wątpliwości, czy kobiety mają duszę. "Był na tym
synodzie, mówi Grzegorz z Tours, jeden Biskup, który utrzymywał, że kobieta nie
może być nazwaną człowiekiem. Ale się wstrzymał, otrzymawszy od prałatów
dostateczne objaśnienie; ponieważ Stary Testament, mówiąc o stworzeniu
człowieka, uczy nas, iż Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę, i nazwał ich
Adamem, tj. człowiekiem ziemi, oznaczając tym samym mianem kobietę i mężczyznę,
ponieważ jedno i drugie nazwał człowiekiem. Następnie Zbawiciel nazywa się
synem ludzkim, ponieważ jest synem Najświętszej Panny, to jest niewiasty.
Trudność objaśnioną jeszcze została innymi świadectwami, i Biskup zamilkł"
(Hist. eccl. Franc. l. VIII, c. XX). Otóż całe miejsce, które mogło dać
powód do dziwnego zdania wyżej przytoczonego, a już nieraz na niekorzyść Kościoła
eksploatowanego, ale które w rzeczy samej inaczej zupełnie rozumieć należy. Już
Gorini (1) zauważył, że tu nie pytanie
filozoficzne, ale czysto filologiczne było położone, że subtelny jakiś purysta
Biskup wzniósł kwestię, czy wyraz człowiek jest imieniem wspólnym dwóch
płci, ponieważ przede wszystkim zdaje się oznaczać wyłącznie płeć jedną, męską.
O duszy nie ma tu najmniejszej wzmianki. W kanonach też soboru w Macon
odbytego, nie ma ani cienia rzuconej wątpliwości, choć autor Wstępu do Higieny
mówi: że na tym soborze raczono poważnie zawyrokować, że i kobieta ma prawo by
się uważać za należącą do rodzaju ludzkiego; stąd i Saint-Fois, cytowany przez
autora, niepotrzebnie był tak ostrożnym, gdy przyjmując mniemaną decyzję tego
synodu, zastrzegł, że to synod nie obowiązujący całego Kościoła, ponieważ nie
powszechny.
Żywot św. Benedykta, założyciela zakonu na Zachodzie
Święty Benedykt, założyciel wielkiego i sławnego
zakonu, nazwanego od niego zakonem Benedyktynów,
przyszedł na świat w księstwie spoletańskim we
Włoszech, w Nursji, zamku rodzinnym, około roku
Pańskiego 480. Ojciec jego, imieniem Eutropiusz
pochodził ze starożytnego rodu patrycjuszów rzymskich
Anicjuszów, a matka Abundancja była udzielną hrabiną
na Nursji. Początkowe nauki pobierał w domu
rodzicielskim, po czym oddany został na wyższe szkoły
do Rzymu. Rozpusta, jaka wówczas w Rzymie panowała, tak
go przeraziła, że opuścił miasto, aby się schronić
w niedostępne miejsce i prowadzić życie pustelnicze,
chociaż liczył wtenczas dopiero lat szesnaście.
Zatrzymany przez znajomych w miasteczku Elfrydzie,
zamieszkał u swej dawnej mamki, ale po pewnym czasie
udał się w puste, górzyste miejsce zwane Subiako i
zamieszkał w niedostępnej prawie jaskini. Żywność
przynosił mu inny pustelnik, imieniem Roman, którego
poznał w drodze. Ponieważ jaskinia była niemal
zupełnie niedostępna, przeto Roman oznajmiał swe
przybycie dzwonkiem, a Benedykt spuszczał powróz, przy
pomocy którego wciągał żywność do góry.
Tak minęły trzy lata, po których Pan Bóg chciał
go dać poznać ludziom, gdyż dotąd oprócz Romana nikt
o nim nie wiedział. Stało się to w następujący
sposób: Pewien kapłan nagotował sobie w sam dzień
wielkanocny dobrych potraw. Zanim się zabrał do ich
spożywania, rzeki mu Bóg w widzeniu: "Ty sobie
smaczne potrawy gotujesz, a sługa Boży, znajdujący
się w tym a tym miejscu, umiera z głodu". Kapłan
wziął potrawy i udał się natychmiast na wskazane
miejsce. Pozdrowiwszy się wzajemnie, odprawili modlitwy,
po czym kapłan rzekł: "Wstań, bracie, i jedz, bo
dziś jest Wielkanoc i nie godzi się pościć".
Benedykt nie wiedział, że to święto wielkanocne, bał
się więc przyjąć tak smakowite potrawy i zaczął
jeść dopiero wtedy, kiedy mu kapłan opowiedział swe
widzenie.
poniedziałek, 20 marca 2017
Uczestnictwo św. Józefa w Krzyżu (Kazanie pasyjne mówione w uroczystość św. Józefa d. 19 marca) - Ks. Antoni Langer SI
KAZANIA O MĘCE PAŃSKIEJ
III. KAZANIE
UCZESTNICTWO ŚW. JÓZEFA W KRZYŻU (1)
KS. ANTONI LANGER SI
Treść: Krzyż i
cierpienie jest drogą, którą mądrość Boża prowadzi wybranych swoich do
świętości. W ogniu cierpień wewnętrznych ukształtowała się niezrównana świętość
Józefa, osobliwie zaś wzrosły trzy jego cnoty: wiara, nadzieja i miłość. W
męczeństwie Józefa św., podobnie jak i w męce Chrystusa, trzy przede wszystkim
odznaczają się rzeczy: czystość jego cierpień, trwałość ich i pełność. – I. W
czystości jego cierpień przebija się heroiczność wiary. Józef, choć
sprawiedliwy i niewinny, jednak cierpi wiele, a cierpi, litując się nad
ubóstwem i prześladowaniem Jezusa, którego w dziecięcej Jego postaci Bogiem być
uznaje. – II. Trwałość cierpień, ani na chwilę nie opuszczających Józefa aż do
końca życia, wydoskonala w nim niezachwianą nadzieję w Opatrzność Bożą. – III.
Miłość wieńczy pełnię cierpienia. Ta miłość ku Chrystusowi Panu, która była w
Józefie bardzo wielka, potęgowała niewypowiedzianie jego niekrwawe męczeństwo
serca. – Zachęta do ufności w pomoc św. Józefa.
––––––––––––
"Przepowiadamy
Chrystusa ukrzyżowanego, Żydom wprawdzie zgorszeniem, a Grekom głupstwem, lecz
samym wezwanym... mocą Bożą i mądrością Bożą". 1 Kor. I, 23-24.
Tajemnica ukrzyżowanego Chrystusa, powód zgorszenia
dla niewiernych Żydów, przedmiot wzgardy dla rzekomo oświeconych, a w gruncie
rzeczy zaślepionych pogan, jest w oczach chrześcijanina arcydziełem mądrości i
potęgi Bożej.
I rzeczywiście, podczas gdy widome Człowieczeństwo
straszne cierpi męki, niewidzialne Bóstwo Jezusa spełnia najwspanialsze cuda;
każde owszem cierpienie, każda poszczególna sromota, jaką Żydzi Zbawcę chcą
okryć, jest chwalebnym zwycięstwem nad potęgą piekieł. Niezwyciężona mądrość i
potęga Boża umie do spełnienia swych zamiarów zaprządz samą zbrodnię i
przewrotność wrogów. O, jakże sprawdza się tu słowo Apostoła, że wybrał Bóg
głupstwa świata, aby zawstydził mądre, a mdłe świata Bóg wybrał, aby zawstydził
mocne, i podłe świata i wzgardzone wybrał Bóg, aby zniszczył to, co u
świata jest pełne chwały (2). Spojrzyjcie na krzyż! Przez długie wieki był kaźnią
hańbiącą zbrodniarzy, dziś jest symbolem tryumfu – i miliony serc otaczają go
najgłębszą czcią i miłością gorącą; dla Jezusa osobliwie miał być pogardy
przyczyną – czym się stał? Duch Boży daje nam odpowiedź: Sam się poniżył,
stawszy się posłusznym aż do śmierci, a śmierci krzyżowej, dlaczego i Bóg wywyższył
Go i darował Mu imię, które jest nad wszelakie imię (3).
Żywot świętego Józefa, opiekuna Jezusa Chrystusa
LEKCJA (z księgi Eklezjastyka, rozdział 45, wiersz 1-6)
Miły Bogu i ludziom, którego pamięć w
błogosławieństwie. Podobnym go uczynił świętym w
chwale i uczynił go wielkim przez strach
nieprzyjaciół, i na jego słowa dziwy uśmierzył.
Uczynił go sławnym przed oczyma królów i dał mu
rozkazy przed ludem swoim i ukazał mu chwałę swoją.
Uczynił go świętym w wierze i w cichości jego, i
wybrał go z wszelkiego ciała. Albowiem słuchał go i
głosu jego i wwiódł go w obłok. I dał mu twarzą w
twarz przykazania i zakon żywota i umiejętności.
EWANGELIA (Mat. rozdz. 1, w.18-21)
Gdy była poślubiona Matka Jezusa, Maryja, Józefowi,
pierwej niźli się zeszli, znaleziona jest w żywocie
mająca z Ducha św. A Józef, mąż Jej, będąc
sprawiedliwym, i nie chcąc Jej osławiać, chciał Ją
potajemnie opuścić. A gdy to myślał, oto anioł
Pański ukazał mu się we śnie, mówiąc: Józefie,
synu Dawidów, nie bój się przyjąć Maryi, małżonki
twej, albowiem co się w Niej urodziło, jest z Ducha
świętego. A porodzi syna, i nazwiesz imię Jego Jezus,
albowiem On zbawi lud swój od grzechów ich.
niedziela, 19 marca 2017
sobota, 18 marca 2017
Święty Cyryl Jerozolimski, biskup, wyznawca i doktor Kościoła
Cyryl urodził się
około 315 roku w Jerozolimie. Pochodził z rodziny
chrześcijańskiej, bardzo przywiązanej do wiary.
Zwyczajem pobożnych rodzin od młodości zaprawiał się
w ascezie chrześcijańskiej w jednym z klasztorów
Palestyny. Z rąk biskupa Jerozolimy, św. Makarego,
przyjął święcenia diakonatu (334), a z rąk jego
następcy, św. Maksyma, otrzymał święcenia
kapłańskie (344).
Po śmierci Maksyma na stolicę jerozolimską został
wybrany właśnie Cyryl. Ze względu na rangę pierwszej
w świecie stolicy biskupiej wybór musiał zatwierdzić
synod w Konstantynopolu, cesarz i papież. Cyryl z takim
zapałem zabrał się do pasterzowania, że współczesny
mu św. Bazyli Wielki († 379) nie szczędził mu
najwyższych pochwał.
Trzykrotnie był zsyłany na wygnanie z powodu
zdecydowanej postawy wobec arian. Najpierw wystąpił
przeciwko niemu ariański metropolita Cezarei
Palestyńskiej, Akacjusz. Skłonił on ariańskiego
cesarza Konstancjusza, żeby ten skazał Cyryla jako
"heretyka" na wygnanie (351). Święty został
zesłany do Tarsu, rodzinnego miasta św. Pawła
Apostoła. Tamtejszy biskup przyjął go z wielką
czcią. Synod w Seleucji potępił arianizm, Akacjusza
skazał na wygnanie, a Cyryla odwołał z banicji. Po 9
latach Cyryl mógł wreszcie powrócić do swojej
owczarni.
Akacjusz jednak nie myślał bynajmniej ustąpić.
Korzystając z ponownej życzliwości cesarza wymógł na
nim, by na synodzie w Konstantynopolu Cyryl został
ponownie potępiony i skazany na wygnanie. Tym razem
tułaczka biskupa nie trwała długo, bo w kilka
miesięcy potem kolejny cesarz, Julian Apostata,
pozwolił mu powrócić.
O wolność kobiety - Bp Anton Bonaventura Jeglič
Głosy dostojników Kościoła
O WOLNOŚĆ KOBIETY
(Z Listu J. E. Biskupa Lublany) (1)
"Nie mówcie mi, kobiety z wyższym wykształceniem,
że większą cieszycie się wolnością, niż córki ludu! Czyż można znaleźć bardziej
od was pokorne niewolnice, bardziej własnej woli pozbawione istoty? Czynicie
bez wahania to, co wam nakazuje moda i ślepo jej jesteście posłuszne,
wyrzekając się swego zdania, swego gustu i poczucia estetycznego, a nawet
zatracając zupełnie zmysł moralny! Pozbawione godności osobistej, nie umiecie
się przeciwstawić terroryzmowi mody. Pięknym dla was jest to, co, chociaż
brzydkie i nieestetyczne, moda za piękne uznaje. Co moda za przyzwoite uważa,
chociaż bezwstydne i niegodne uczciwej kobiety, bez wahania wprowadzacie w
użycie. Zdawałoby się, że kodeks mody obowiązuje was w sumieniu bardziej, niż
prawo Boże! Nie sądźcie jednak, że taką jest prawdziwa wolność kobiety! Pomimo
wykształcenia, z pewnością ten rodzaj kobiet nie przyniesie pociechy Kościołowi
ani zaszczytu ojczyźnie!...
piątek, 17 marca 2017
Żywot błogosławionego Jana Sarkandra, Męczennika
Błogosławiony Jan Sarkander urodził się dnia 20
grudnia roku Pańskiego 1576 w Skoczowie, miasteczku
leżącym na Śląsku cieszyńskim. Po śmierci ojca
zajęła się troskliwie jego wychowaniem pobożna matka,
Helena z Gureckich, a szukając dlań takich nauczycieli,
pod których opieką mógłby się nie tylko
wykształcić, ale także wydoskonalić w cnocie, oddała
go na naukę do oo. jezuitów w Ołomuńcu i Pradze.
Ukończywszy szkoły obrał sobie Jan stan duchowny, a
w kilka lat po wyświęceniu na kapłana otrzymał
probostwo w Holeszowie na Morawach.
Szerzyła się tam wówczas w straszliwy sposób
herezja protestancka. Błogosławiony Jan mężnie i
odważnie bronił swe owieczki od tej zarazy i
niezmordowaną pracą i modlitwą skłonił wielu
zbałamuconych do powrotu na łono prawdziwego
Kościoła. Gorliwość Jana niezmiernie gniewała
wrogów świętej wiary katolickiej, tak że zaczęli go
srodze prześladować, a nawet grozić mu śmiercią.
Błogosławiony polecał się w swych strapieniach opiece
Matki Najświętszej i aby wyjednać sobie Jej łaskę,
odbył pielgrzymkę do Częstochowy.
Kazanie wielkopostne o lekceważeniu sobie gróźb Bożych przez niedowiarków - O. Paweł Segneri SI
KAZANIE
O lekceważeniu sobie gróźb Bożych przez
niedowiarków (1)
O. PAWEŁ SEGNERI SI
––––––––
Złe źle potraci (Mt.
21, 41).
I. Czyż dlatego dziś
wstąpiłem na mównicę, aby przepowiadać kary miastu, ze wszech miar dobremu i
pełnemu zasług? Ach nie, o Panie! – Jeżeli chcesz, ażebym Ci służył za Jonasza,
to poślij mnie do jakiej Niniwy, miasta występnego, miasta bezecnego i
bezbożnego, a pośpieszę tam chętnie według Twej woli i będę mu głosił straszną
zagładę. Lecz skoro posłałeś mnie do miasta katolickiego, to zapewne chcesz,
bym mu przepowiedział powodzenie, długie trwanie, pełnię pokoju i bogate żniwa?
Chciałbym tak uczynić; lecz któż mnie upewni, że na to zasługuje? Oto! – co
widzę: Przewrotność wszędzie się szerzy, coraz bardziej się rozpościera i
panoszy. To mnie napawa obawą, byś i ty N. nie ściągnęło na się zapalczywości
Bożej. Nie wiem, co się stanie; – to jednak bezwzględna wola Pańska, bym ci
jasno ten wyrok ogłosił: Złe, źle potraci.
U Boga nie ma względów na
starożytność rodu, na zasługi przodków; kto zgrzeszył, poniesie karę. Czy było
kiedy miasto milsze Niebu nad Jerozolimę? – Bóg zaszczepił tę najukochańszą
winnicę swoją na dziwnie uroczych górach Palestyny, ogrodził ją Prawem, otoczył
swą pieczą jako murem kamiennym, oczyścił z cierni i zarośli, które ją
głuszyły, wytępił spośród niej Kananejczyków, Amonitów, Amorejczyków i inne
ludy bałwochwalcze. Jako wieżę strażniczą umieścił tam świątynię, jako prasę
postawił w niej ołtarz i nie szczędził wydatków i starania, by ją jak najlepiej
wyhodować: Co jest, com więcej miał czynić winnicy mojej, a nie
uczyniłem jej? (2). – Mimo to
czymże ona teraz? – Chodźcie, a oglądajcie! – Oto zupełnie zielskiem pokryta! A
z jakiego powodu? – Nie chciała nędznica uwierzyć dzisiejszej pogróżce: Złe,
źle potraci. Po co te groźby, po co te groźby? – Nie
przyjdzie na nas złe (3), oto
słowa, które od czasów Jeremiasza niewierni Izraelici mieli zawsze na ustach.
Prorocy na wiatr do nich mówili (4). – Ci
słudzy Pańscy – mówili sobie – chcą nas przestraszyć. Używajmy życia, bawmy
się, cieszmy się. Ach, zuchwały ludu! Albo nad takim narodem nie
pomści się dusza moja? (5) –
mówi Pan. Niedługo zobaczycie gniew Boży nad sobą. Weźmy sobie ten przykład za
naukę, Chrześcijanie; niejeden z nas może gardzi Bogiem, jako niezdolnym do
pomsty; niejeden może sobie powiada: Nie przyjdzie na nas złe, nie
przyjdzie na nas złe. Wiecie, com postanowił uczynić tego poranku?
Zawstydzić owych niedowiarków i udowodnić im, że gromy spadną na nich dlatego,
że sobie drwią z grzmotów.
Święty Patryk, biskup
Patryk urodził się w Brytanii w 385 roku, w rodzinie chrześcijańskiej.
Nosił celtyckie imię Sucat. Kiedy miał 16 lat, korsarze porwali go do
Irlandii. Przez 6 lat był tam pasterzem owiec. W tym czasie nauczył się
języka irlandzkiego. Na przypadkowym statku udało mu się zbiec do
północnej Francji. Tam kształcił się w dwóch najgłośniejszych wówczas
szkołach misyjnych: w Erinsi i w Auxerre. Podjął studium przygotowujące
go do pracy na misjach. Był uczniem św. Germana z Auxerre. Przez jakiś
czas przebywał w Italii i w koloniach mniszych na wyspach Morza
Tyrreńskiego.
W tym czasie zmarł w Irlandii, wysłany tam na misje przez papieża św. Celestyna I, biskup św. Palladiusz. Postanowiono na jego miejsce wysłać Patryka. Na biskupa wyświęcił go papież w roku 432 i wysłał go do Irlandii. Patryk zastał tam małe grupy chrześcijan, ale stanowiły one wyspy w morzu pogaństwa. Krajem rządzili naczelnicy szczepów i znakomitych rodzin. Kapłani pogańscy zażywali wielkiej powagi. Patryk swoim umiarem i podarkami zdołał większość z nich pozyskać dla wiary. Obchodził poszczególne rejony Zielonej Wyspy, wstępując najpierw do ich władców i prosząc o zezwolenie na głoszenie Ewangelii. W Armagh założył swoją stolicę, skąd czynił wypady na cały kraj.
Nie jeden raz przeszkadzano mu w jego misji; zdarzały się zamachy na jego życie. Na ogół jednak praca jego miała ton spokojny. Spotykał się z życzliwością tak poszczególnych władców, jak i miejscowej ludności. Aby sobie nie zrażać władców niektórych grup etnicznych, dla poszczególnych szczepów ustanawiał biskupów. Kapłanów, których zadaniem było niesienie im pomocy, podobnie jak to uczynił św. Augustyn i św. German, zobowiązał do życia wspólnego na wzór klasztorów. Do liturgii wprowadził obrządek, jaki wówczas był powszechnie przyjęty w Galii (we Francji).
czwartek, 16 marca 2017
O powołaniu niewiasty - O. Karol Antoniewicz SI
Treść: Los rodzin, społeczeństwa
od niewiasty zależy. – Jacy rodzice, takie dzieci. – Wyjątki od tego prawidła.
– Szczytne powołanie kobiety, jako matki i żony. – Kobieta wychodząca poza
zakres swego powołania. – Rola kobiety w pogaństwie; wyjątkowe postacie.
– Kobiety w Izraelu. – Ewa, Rebeka, Ruth, matka Tobiasza, Judyta, Zuzanna.
– Kobieta w świecie chrześcijańskim. – Małżeństwo
chrześcijańskie; nieznajomość jego odpowiedzialności i obowiązków. – Odpowiedzialność
matek przed Bogiem i ludźmi.
Żeby
być dobrą matką, trzeba być dobrą córką; żeby być dobrą żoną, trzeba być
dobrą dziewicą – i tak to ściśle jedno z drugim jest połączone, i tak wiecznie
jedno z drugiego wypływa, że tu skoków moralnych nie ma i być nie może.
Wielkie, święte i wszelkiej czci i poszanowania godne jest powołanie małżeństwa;
od niego albowiem nie tylko szczęście domowe, ale szczęście całego kraju
zależy; od niego nie tylko błogosławieństwo
na istniejące, ale i na przyszłe pokolenia się rozciąga. I tego nas doświadczenie
uczy. Widzimy albowiem rodziny całe, do których jakby przekleństwo było
przywiązane; widzimy rodziny całe, jakby błogosławieństwem szczególniejszym
odznaczane. Spytajmy, skąd to pochodzi? idźmy do źródła, a poznamy, że to
jedna matka była źródłem tego – jedna zbrodnia zrodziła to przekleństwo,
które potąd ciężyć będzie, pokąd jedna wielka cnota – jedna wielka ofiara
go nie
zmaże! Jedna wielka cnota była początkiem tego błogosławieństwa, pokąd
wyrodny potomek to błogosławieństwo w przekleństwo nie zamieni.
I to
rzecz naturalna. Weźmy dziś jedno i drugie – dobre i złe małżeństwo pod
rozwagę. Matka taka, jaka powinna być; ojciec taki, jaki powinien być;
da im Pan Bóg dzieci – od młodego wieku, widząc przykłady – od młodego
wieku dobre słysząc nauki, nie zboczą z prawej drogi – i to, czego się
nauczyli od rodziców, będą nauczać dzieci swoje; i to, co widzieli u rodziców,
będą wykonywać, a chociaż młody człowiek
lub młoda dziewica zboczy, odstąpi – to tylko na chwilkę, bo tego poznania
złego i dobrego nie zatrze w sobie. Prawda – i z najlepszej rodziny wyrodzi
się kto, i z najgorszej uda się ten lub ta; ale cóż to dowodzi? To tak
jest, jak że i na drzewie zielonym
jedna lub druga uschnie gałąź, którą się odetnie, a drzewo przez to zdrowe
zostanie; że i na drzewie spróchniałym jedna lub druga gałąź się zazieleni,
ale ona drzewa nie odrodzi, które zawsze spróchniałym zostanie! To tak
– jakby człowieka prostego wprowadzić
do pracowni tegoczesnych, gdzie siłą pary wszystko tak tajemniczo się odbywa
– podziwia ruch, siłę obrotu, ale nie widzi siły poruszającej i rządzącej.
– Tak też i w świecie moralnym, widzimy działania, czynności, wypadki;
ale nie widzimy tej tajemniczej ręki
Opatrzności, która tym wszystkim włada, ale tej łączności i związku tak
dziwnych zdarzeń, które nam się jako ustępy z wielkiego towarzystwa ludzkiego
dramatu wydają; a jednak – węzłem niewidzialnym połączone są!
środa, 15 marca 2017
Dusza kobiety - Ks. Jules Didiot
Treść:
I. Odnośna nauka Kościoła; II. Na synodzie w Macon nie omawiano pytania
o istnieniu duszy rozumnej w kobiecie; III. Istniał tylko skrupuł gramatyczny,
czy można kobiecie nadawać łacińskie miano homo
(człowiek).
I. Nauka
katolicka, wyraźnie już w Biblii zawarta, uczy, że natura kobiety nie jest
niższa od natury mężczyzny, że kobieta podobnie jak mężczyzna posiada duszę
nieśmiertelną, obdarzoną władzami umysłowymi i podległą obowiązkom moralnym,
podobnym do moralnych obowiązków mężczyzny;
że tak samo jak mężczyzna jest ona powołana do łaski i do szczęśliwości
nadprzyrodzonej, mogąca go nawet przewyższyć podniosłością darów Bożych
i wielkością swych zasług. Uległość małżonki względem małżonka w domowym
pożyciu nie powinna się przeradzać
w niewolę, w upodlenie i ucisk. Podczas gdy cywilizacja pogańska prawie
na równi z barbarzyństwem poniża i psuje kobietę, podczas gdy współczesny
materializm i racjonalizm przywodzą ją do bezwstydu dawnych haremów i lupanarów,
katolicyzm przez swą naukę, sakramenty
święte i swe religijne instytucje rozbudza w niej bezustannie uczucia godności,
cierpliwości, słodyczy, które ją wynoszą daleko ponad ideał, wymarzony
dla niej przez najmędrszych przedstawicieli filozofii.
II. To, co tu twierdzimy, jest
tak dalece pewne, że z tego żaden uczciwy człowiek nie odważyłby się ani
słowa zaprzeczyć. Wszelkie zarzuty przeciw kobiecie biblijnej, przeciw
kobiecie chrześcijańskiej, należą do rzędu tych, jakich się nie wypowiada
publicznie, i na które nie ma potrzeby
odpowiadać – chyba pogardą. Wszelako w ostatnich czasach zaczęto mniemać,
że Kościół nie zawsze miał tyle poszanowania dla kobiety, co dziś okazuje,
i że nawet odmawiał jej, albo przynajmniej w wątpliwość podawał, jej prawo
do przyznawania sobie duszy rozumnej,
duchowej, nieśmiertelnej, podobnej do duszy mężczyzny. Na poparcie tego
dziwnego mniemania przytaczano fakt od dawna znany, ale w którym uczeni
czasów ubiegłych podobnego zarzutu nie dostrzegali: jest to mianowicie
rozprawa, wszczęta na drugim synodzie
w Macon, która ma jakoby dowodzić, że biskupi ówcześni niezupełnie byli
przekonani o istnieniu rozumnej i nieśmiertelnej duszy w kobiecie. Zbadajmyż
więc ten zarzut.
Żywot świętego Klemensa Marii Dworzaka (Hofbauera), redemptorysty
Święty Klemens Maria Dworzak (Hofbauer), którego
dnia 20 maja wlicza Kościół w poczet Świętych,
urodził się w gminie Tasowicach koło Znajmu na
Morawach dnia 26 grudnia roku 1751. Wcześnie straciwszy
ojca, wychowany został przez bogobojną matkę, której
zabiegi wydały bujne owoce. Bóg wcześnie wzbudził w
jego sercu powołanie do stanu duchownego, ponieważ
jednak nie miał środków, aby się kształcić, został
czeladnikiem piekarskim, zrazu w pobliskim Znajmie, a
później w klasztorze oo. norbertanów w sąsiednim
Brück. Obok zajęć piekarskich oddawał się w czasie
wolnym nauce, którą następnie uzupełnił w Wiedniu. W
27. roku życia był jeszcze czeladnikiem w znanej
piekarni "Pod żelazną gruszką" w Wiedniu.
Pielgrzymował w tym czasie dwukrotnie do Rzymu, gdzie
poznał świątobliwego biskupa Chiaramonti,
późniejszego papieża Piusa VII. Powróciwszy do
Wiednia zapisał się na uniwersytet, ale to, co tam
usłyszał, nie odpowiadało skłonnościom jego serca.
Ufny w słuszność swego stanowiska otwarcie wystąpił
wobec profesora i kolegów w obronie wiary i ze słowami
na ustach: "Panie profesorze, to, czego pan nauczasz,
nie zgadza się z nauką katolicką", opuścił gmach
szkolny, a wkrótce potem i Wiedeń, po czym pieszo, jak
zwykle, podążył do Rzymu. Zamieszkał tutaj w pobliżu
bazyliki Maria Maggiore. Rano pierwsze kroki skierował
do kościółka św. Juliana, należącego do oo.
redemptorystów. Pobożność i skupienie zakonników
zrobiły na nim głębokie wrażenie. Niezwłocznie udał
się do przełożonego klasztoru i został przyjęty do
zakonu. W roku 1785 złożył uroczyste śluby, po czym
zwrócił się do przełożonych z prośbą, aby mu
pozwolili przenieść działalność zgromadzenia poza
Alpy, w strony północne. Nie wzbraniali przełożeni,
widząc iście apostolską żarliwość i wypróbowaną
cnotę młodego kapłana. W porozumieniu z władzami
kościelnymi za miejsce pracy obrał sobie święty
Klemens Stralsund, na szwedzkim wówczas Pomorzu. Po
drodze wstąpił do Warszawy, aby się przedstawić
nuncjuszowi przy dworze polskim, jako przełożonemu
misji północnych. Ten przyjął go łaskawie i polecił
mu na razie pozostać w Warszawie.
wtorek, 14 marca 2017
O prawdziwej tolerancji Kościoła katolickiego - O. Karol Antoniewicz SI
O prawdziwej tolerancji Kościoła katolickiego (1)
O. KAROL ANTONIEWICZ SI
––––––––
Treść: Otwarte i tajne prześladowania. –
Dawne czasy; wiek XVIII; francuska rewolucja. – Dzisiejsza niewiara; walka z
Kościołem. – Zarzut nietolerancji. – Rzymscy prześladowcy. – Herezje. – Kościół
bronić musiał poruczonego sobie skarbu wiary i cnoty. – Władza świecka
dopomagała władzy duchownej w tym boju. – Świeckie ramię karało heretyckie
występki; wypleniało nauki zgubne dla całego społeczeństwa. – Kościół nieraz
heretyków od kar zasłaniał. – W dziejach Kościoła ciągle niezbędna energia z
Chrystusową łagodnością się łączy. – Pojęcie prawdziwej i rozumnej tolerancji.
– Biada walczącym przeciw Kościołowi świętemu!
––––––
Święty Hilary, biskup z Poitiers, wyrzekł
pamiętne one słowa do cesarza Konstancjusza: "Dałby Bóg, żebyśmy jeszcze
zostawali pod panowaniem Dioklecjanów i Neronów. Lepsze było ono gwałtowne
prześladowanie, wymierzone przeciw imieniowi chrześcijańskiemu, nad
teraźniejszą wojnę głuchą i ukrytą, którą nam nieprzyjaciel wypowiedział.
Walcząc za wiarę świętą, przyodziani zbroją niebieską, korzyść i zwycięstwo po
naszej mielibyśmy stronie. Gorejące stosy, bicze, blachy rozpalone i wszelkiego
rodzaju tortury nie zdołałyby nas przerazić, a z rąk katów naszych, wstydem i
sromotą pokrytych, wydarlibyśmy palmy zwycięskie. Ale dziś nie rusztowania, ale
sidła zdrady zastawiają, a ukryte zasadzki miejsce tortur zajęły. Nie w otwartej
walce z tyranem mężnie się potykamy, ale walczymy z nieprzyjacielem w ukryciu
zdrady knującym".
Mijały wiek po wieku, a w każdym prawda
słów św. Hilarego się spełniała. Chorągiew bezbożności i niedowiarstwa
powiewała i liczne pod nią gromadziły się zastępy, a chociaż przerażeni
blaskiem krzyża, który ze szczytów Watykanu mieszał ich wojenne zastępy; nowe
coraz klęski, nową zemstę w bezbożnych zapalali sercach i walka ta ciemnoty z
prawdą, zbrodni z cnotą, nigdy nie ustała. Nadszedł wiek osiemnasty, a
filozofia bezbożna zagrzmiała w trąby zwycięstwa i ze wszystkich stron świata
liczne cisnęły się hufce pod dowództwo mędrca z Ferney. Gdy konwent nacjonalny
zebrał się w Paryżu, wywieszono w sali obrad wizerunek filozofa genewskiego J.
J. Russa, trzymającego w ręku dzieło swoje, kontrakt socjalny, a z księgi onej
wypływał strumień światła i rozlewał blask swój na narody, w ciemnocie Kościoła
pogrążone i jęczące pod jarzmem nietolerancji katolicyzmu. Ale, niestety!
strumień ów zamienił się w strumienie krwi, w której dotąd Europa broczyć nie
przestaje, a naród zrzuciwszy z siebie jarzmo tej mniemanej nietolerancji,
poddał karki swoje pod noże gilotyny, które Montaniści, Żyrondyści i Jakobini,
ci obroniciele praw ludzkości wyostrzyli. Na tym samym posiedzeniu, Raynal
krzywoprzysięzca, królobójca, kapłan wyklęty, Raynal owe pamiętne wyrzekł
słowa: "Narody! nie będziecie wolnymi, pokąd wnętrznościami ostatniego
księdza nie zadusicie ostatniego króla". Spełniło się życzenie Raynala:
wymordowano kapłanów, padła królewska rodzina pod mieczem, ale i piorun gniewu
Boskiego uderzył w tę nieszczęśliwą ziemię. Mordy, prześladowania, rozpusta,
przed którą pogańscy libertyni z odrazą by się wzdrygnęli, rozlała się po całej ojczyźnie Ludwika
Świętego. Lecz dla kilku sprawiedliwych wysłuchał Bóg jęki rozpaczy, zmiłował
się nad tą ziemią; zorza nadziei zabłysła, a Kościół święty znieważony – jako
matka – przyjął dzieci, które się go były wyparły, przyjął z żalem i miłością
na łono swoje.