Święty Medard, urodzony w roku 457 we Francji z
pobożnych i bogatych rodziców, już w dzieciństwie
odznaczał się wielką pobożnością i miłosierdziem.
Pewnego razu, spotkawszy człowieka, któremu zbójcy
zabrali konia, przywołał go i podarował mu wierzchowca
ze stajni ojca. Kiedy służący spostrzegli brak jednego
konia, przerazili się, ale mały Medard rzekł: "Nie
obawiajcie się! Konia tego dałem ubogiemu dla miłości
Chrystusa, a Jezus już pomyśli o tym, jakby go nam
oddać" - i w istocie gdy weszli do stajni, znaleźli
zwierzę przy żłobie.
Gdy Medard podrósł, oddali go rodzice do szkoły
biskupiej w Tournay. Zdolny i pilny młodzieniec stał
się wkrótce pierwszym między uczniami, a
równocześnie jaśniał wielką bogobojnością,
skromnością i pokorą. Ostrożny w wyborze
przyjaciół, przestawał tylko z tymi, których obyczaje
były nienaganne. Najbliższe stosunki zadzierzgnął z
pobożnym Eleuteriuszem. Obaj unikali uciechy, jakim
oddawała się wówczas większość młodzieży, to jest
hałaśliwych polowań, pijatyk, tańców swawolnych i
innych zabaw. Obaj za cel dalszego życia obrali sobie
kapłaństwo.
Ukończywszy szkołę, przyjął Medard (żył około roku Pańskiego 540) święcenia
kapłańskie i odtąd przez lat czterdzieści z
apostolską gorliwością głosił naukę Zbawiciela
między wiernymi. Jego rozsądek i czyny były tak samo
podziwienia godne, jak jego święta miłość i
pobożność. Jak był łagodny i cierpliwy, dowodzi
choćby następujący wypadek: Pewnego razu zakradł się
do jego winnicy złodziej i naciął dużo winogron, ale
objuczony tym ciężarem nie mógł znaleźć wyjścia.
Nad ranem znaleźli go słudzy i przywiedli przed Medarda
- ten jednak, zamiast go ukarać, surowo go tylko
napomniał, po czym podarował mu skradzione winogrona.
Po śmierci biskupa z Vermond w roku 520 jednomyślnie
obrano jego następcą Medarda, ale prawie gwałtem
musiano go osadzić na stolicy biskupiej. Jako biskup
był wzorem skromności i pokory. Parafie w swej diecezji
zwiedzał pieszo, sam uczył i głosił kazania z
prawdziwym namaszczeniem, nic więc dziwnego, że
diecezja jego wkrótce szeroko zasłynęła z
pobożności i dobrych obyczajów. To było przyczyną,
że po śmierci św. Eleuteriusza, biskupa z Tournay,
diecezjanie jego zażądali, aby osieroconą stolicę
powierzono Medardowi. Odtąd rządził Medard dwoma
biskupstwami, a to ich połączenie przetrwało po nim
jeszcze 500 lat.
Część diecezji Tournay była jeszcze wówczas
pogańska. Medard, jakkolwiek był już w podeszłym
wieku, pośpieszył tam, by głosić Ewangelię
świętą. Zrazu owoce jego pracy były małe, a
cierpienia i starania wielkie. Znosił też wielkie
prześladowania, a nawet był w niebezpieczeństwie
życia, z którego wszakże Bóg go ocalił. Święty
biskup nie ustawał w tej pracy i miał tę pociechę,
że ów lud w końcu przyjął wiarę chrześcijańską.
Niedługo potem zachorował biskup śmiertelnie.
Diecezjanie prosili Boga, aby im jeszcze nie odbierał
umiłowanego pasterza, atoli Bóg nie chciał już
przedłużać swemu wiernemu słudze czasu, który go
dzielił od nagrody wiecznej szczęśliwości i zabrał
go do siebie w roku 545. Zgon jego opłakiwała cała
Francja, a Bóg licznymi cudami wsławił jego pamięć.
Król Klotar kazał jego święte ciało złożyć w
drogiej trumnie, ozdobionej złotem i klejnotami, i
prosił, aby mu było wolno razem z księżmi nieść je
do Soissons, gdzie je złożono na wieczny spoczynek.
Uroczystość róż w Salency
Na cześć świętego Medarda odbywało się corocznie
aż do czasów wielkiej rewolucji francuskiej, tj. do
roku 1789, w wielu okolicach Francji, a szczególnie w
Salency, jego miejscu rodzinnym, w dniu 8 czerwca
święto róż. Święto to zaprowadził w Salency sam
Medard, a mianowicie chcąc młodzież żeńską
zachęcić do zachowywania czystości dziewiczej,
rozporządził, że rok rocznie ta z dziewic, która
najbardziej odznaczy się pobożnością i czystością
obyczajów, otrzyma wieniec z róż i dwanaście
talarów, co wówczas było znaczną sumą pieniędzy.
Warunkiem otrzymania tej nagrody czystości było, aby
nie tylko sama dziewica, ale i cała jej rodzina wiodła
przykładne życie. Rozporządzenie to przez wiele
stuleci przynosiło błogie owoce, gdyż odkąd zwyczaj
ten panował, nie zdarzył się w Salency ani jeden
wypadek, aby któraś z tamtejszych niewiast wiodła
życie gorszące.
Uroczystość ta odbywała się w sposób
następujący: Gmina przedstawiała dziedzicowi Salency
trzy dorosłe dziewczęta, pochodzące z czcigodnych
rodzin, jako najuczciwsze i najcnotliwsze z wszystkich
dziewic w osadzie. Dziedzic wybierał jedną z nich na
królową róż, po czym jej nazwisko ogłaszano
publicznie z ambony, aby wszyscy mogli osądzić, czy
wybór był sprawiedliwy i bezstronny. Jeśli nie
nastąpił żaden protest, wtedy 8 czerwca odbywała się
koronacja królowej róż. O godzinie 2 po południu
udawała się królowa róż w białej sukni, z
rozpuszczonymi włosami do pałacu, w towarzystwie
rodziców i 12 biało ubranych dziewic oraz tyluż w
świąteczne szaty przybranych młodzieńców. Stamtąd
pochód udawał się do kościoła, przy czym królowę
róż prowadził właściciel Salency. Po nieszporach
duchowieństwo udawało się w procesji do kaplicy
świętego Medarda, gdzie proboszcz święcił i
błogosławił koronę z białych róż, a potem
wkładał ją na głowę królowej. Następnie wręczano
jej ów podarek pieniężny i wracano w procesji do
kościoła, gdzie po odśpiewaniu "Te Deum"
zakończono uroczystość modlitwą do świętego
Medarda.
Wieczorem w pałacu odbywała się uczta i zabawa, w
której brała udział cała ludność wsi z dziedzicem i
całą jego rodziną na czele.
Modlitwa
Panie i Boże mój, racz łaskawie wzniecić w nas
szczerą miłość bliźniego, a szczególnie
miłosierdzie dla ubogich i potrzebujących wsparcia,
abyśmy, czyniąc wedle możności dużo dobrego na
ziemi, zaskarbić sobie mogli łaski u Ciebie, a tym
samym stali się uczestnikami wiecznej szczęśliwości.
Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w
niebie i na ziemi. Amen.
Św. Medard, biskup
Urodzony dla świata 457 roku,
Urodzony dla nieba 545 roku,
Wspomnienie 8 czerwca
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.