DEKLARACJA DOKTRYNALNA

niedziela, 28 lutego 2016

Nauka na trzecią niedzielę Wielkiego Postu, o działaniu złego ducha - Ks. Antoni Chmielowski

 
"Wrócę się do domu mego, skądem wyszedł".

Ew. u św. Łuk. r. 11.





   Nierównie silniejszym jest działanie złego ducha, gdy nie po raz pierwszy, ale po raz drugi, trzeci albo dziesiąty opanowywa serce człowieka, skłaniając go do grzechu. Śmielszym jest wtedy, więcej sił zużywa, bardziej naciera jako na ofiarę, która już poprzednio była jego własnością, ale która na jakiś czas zwróciła się ku Bogu, skruszyła swe serce i wymknęła mu się, otrzymując przebaczenie, pozyskując łaskę, ten skarb ze wszystkich najdroższy.



Z niecierpliwością czekał zły duch tej chwili, w której pocznie stygnąć w modlitwie, tej chwili, w której po dawnemu zamiłuje uciechy światowe, odda się tym uciechom, niebaczna, że tym samym popadnie w moc swego nieprzyjaciela, w moc, z której bez porównania trudniej będzie się jej wydobyć, niż poprzednio.



Dalszy ciąg nauki dzisiejszej poświęcimy właśnie rozważaniu tej prawdy, że władza złego ducha, że wpływ jego na człowieka, który z grzechu powstał i znów się ku niemu skłania, jest nierównie silniejszy, niż na człowieka, który dotąd przystęp złego ducha z pomocą łaski Bożej od siebie odpierał.



Nie pozwól Zbawicielu drogi, byśmy spod Twej opieki wypadli; słabość nasza jest wielka, lekkomyślność niesłychana, ale dobroć Twoja miary nie zna. Ogarnij nas tą dobrocią swoją i nie dopuść, byśmy się gubili, byśmy się podszeptom złego ducha powolnymi okazywali. Wstaw się za nami Panno Najświętsza.



Zdrowaś Maryjo!





I.



α). Gdy sobie zły duch cierpliwego Hioba wybrał za przedmiot swych nagabań, otrzymawszy wpierw pozwolenie od Boga, w ten sposób z nim postępował. Przede wszystkim na jego dobytek natarł, Sabejczyków sprowadził, którzy mu woły i osły pozabierali, tych zaś, co strzegli, mieczem pozabijali, jednego tylko zostawiwszy, aby doniósł o tak wielkiej stracie. Hiob z Bogiem połączony, Bogu oddany, na wieść o tej klęsce podniósł oczy ku niebu i rzekł w duszy: Bylebym Ciebie Boże nie stracił, to strata wszelka inna jakoś się naprawi.



Najście ze strony złego ducha powtórne było już o wiele cięższe. Mocą, na której mu nie zbywa, burzę wywołał, chmury poruszył i piorunami stąd powstałymi siedem tysięcy owiec spalił razem z pilnującymi, jednego tylko wyjąwszy, któremu przy oznajmianiu Hiobowi tej klęski takie słowa w usta włożył: Ogień Boży spadł z nieba, wszystkie owce i tych, co pilnowali, spalił, ja sam jeden tylko ocalałem, bym ci o tym doniósł. Zwróćmy tu uwagę na słowa złego ducha: nie powiedział wprost, ogień, ale dodał ogień Boży, ażeby Hioba, który w Bogu nadzieję pokładał, od Boga odwrócił. "Chciał tym swoim wybiegiem – mówi święty Jan Chryzostom (1) – myśli jego w inną stronę skierować i napomknąć, że nie ludzie, ale Bóg przeciwko niemu wojnę podejmuje, i dlatego powiedział: ogień z nieba spadł". Powiedzcie bracia drodzy sami, czyli to drugie najście nie jest o wiele silniejsze od pierwszego?



Bliżej się tej prawdzie przypatrzmy. Sześć razy Hioba zły duch nachodził. Naprzód przez Sabejczyków, po wtóre przez pioruny, po trzecie przez Chaldejczyków, po czwarte przez zapalenie się domu, pod gruzami którego śmierć znalazły dzieci jego; po piąte przez wrzody po całym ciele rozsypane, po szóste przez żonę. Jak się wam zdaje, które z tych najść było najsroższe? Co do mnie, bez wahania mówię, że szóste. Najście bowiem piąte jakkolwiek zmusiło Hioba do wyniesienia się z domu na śmietnisko, jakkolwiek boleśnie bardzo zraniło jego ciało, lżejszym jednak było od szóstego. Pomimo że wrzody, które go okryły, sprawiały ból taki, iż jak mówi święty Jan Chryzostom (2), nie tyle by mu dolegało zapuszczone w ciało ostre żelazo, ile dolegało wydobywanie się z wrzodów ropy, wygarnianie skorupą robaków; z tym wszystkim jednak zadany mu ból przez najście szóste był dolegliwszy. Nie sam już ten ból zadawał duch zły, ale posłużył się niewiastą, tą dawną swoją jeszcze z raju pomocnicą. Słowa jej w usta włożył takie: i ty jeszcze trwasz w prostocie twojej? błogosław Bogu (to jest złorzecz) i umrzyj (3). Oto, jakie było ostatnie najście złego ducha na Hioba, najście, które mu największą sprawiło boleść.



β). Święty Grzegorz uczy (4), że Adam w raju trojako był kuszony przez złego ducha. Naprzód łakomstwem, gdy mu zły duch pokazał owoc na drzewie zakazanym. Po wtóre próżną chwałą, gdy czynił obietnicę równości z Bogiem, mówiąc: będziecie jako Bogowie (5). Po trzecie chciwością, gdy zapewniał, że się dowiedzą o złem i dobrem. "Nie tylko bowiem wtedy – mówi wspomniany Ojciec Kościoła – grzeszymy przez chciwość, gdy pożądamy pieniędzy, ale i wtedy, gdy pożądamy wywyższenia się. Chciwym jest, kto się pali żądzą wywyższenia się, dowiedzenia się czegoś niewłaściwego". Powiodło się piekielnemu kusicielowi w przedsięwziętych zamiarach. Postępował stopniowo, naprzód wzrok zaostrzył i smak rozbudził przez pokazanie owocu, potem na umysł podziałał, w pychę wbił przez zapewnienie, że się staną Bogami; na koniec żądzę zapalił i wolę skłonił do zerwania tą uwagą, że będą złe i dobre wiedzieli. U nóg swych miał pierwszych rodziców z całym potomstwem, rany takie zadał, że się po dziś dzień nie zabliźniły zupełnie.



Podobnym sposobem, ale bez podobnego skutku czynił najście i na drugiego Adama. Podsunął łakomstwo, mówiąc: rzeknij, aby te kamienie stały się chlebem. Poruszył pychę i próżną chwałę, stawiając na kościelnym ganku i doradzając, aby się zeń spuścił na ziemię. Na koniec przez chciwość próbował nakłonić do bałwochwalstwa, zapewniwszy, że całego świata skarby da, jeśli mu się Chrystus pokłoni, cześć Boską złoży. Nie powiodły się tą razą zamiary złego ducha, ale nie mniej prawdą pozostało, że pierwsze najścia nie są tak natarczywe jak następne, że w miarę, jak powraca, coraz silniej kusi, do większych przestępstw nakłania.



γ). Może się kto zapyta, dlaczego tak sobie postępuje duch zły, dlaczego z pokusami tak się urządza, że naprzód lżejsze, a potem coraz silniejsze zadaje? Odpowiadam ze świętym Janem Chryzostomem (6). Jest pewien wstyd w duszy wrodzony, którego tak od razu zatrzeć niepodobna, ale który z czasem ginie. Ten właśnie wstyd wrodzony człowieka niewinnego odwodzi po większej części od zbrodni; gdy pomyśli o jej szpetności, wzdryga się przed nią i powstrzymuje. Nie czym innym, tylko tym wstydem tknięty Józef na propozycję sobie uczynioną przez żonę Putyfara ze zgrozą odpowiedział: jakożbym mógł tak złe uczynić? (7) Nie co innego, tylko ten wstyd tak wstrząsnął czystą Zuzanną, że gdy inaczej nie mogła przeszkodzić zbrodni, krzyk podniosła, wołać poczęła głośno (8). Wie o tym duch zły i dlatego od razu człowieka do wielkich grzechów nie pobudza, ale od małych zaczyna, potem stopniowo do coraz większych przechodzi, na podobieństwo ptasznika, który przygrywaniem na piszczałce zwabia ptaki, a gdy się zlecą i sidło obsiądą, wtedy przykrywa je i zabija. Podstępem się rządzi nieprzyjaciel nasz, naprzód po kropelce wsącza w nas myśli swoje, potem wlewa jakby całe ich morze; naprzód kamyczki rzuca, potem jakby góry całe; naprzód iskierkę rozdmuchuje, potem pożary wznieca. Naprzód grzeszne spojrzenia, potem szpetne rozmowy, a w końcu najszkaradniejsza rozpusta. Naprzód mała niecierpliwość, potem kłótnie, rany i mężobójstwa; naprzód kradzież igły, potem noża i tym podobnych drobnych przedmiotów, następnie złodziejstwa ogromne, szubienicy godne, lichwy, ździerstwa i inne niesprawiedliwości. Nie od razu on Judasza do zdrady namówił, z początku byłby się upadły Apostoł przeraził swą zbrodnią; wiedział o tym duch zły i dlatego rozpoczął od poduszczenia w nim chęci do pieniędzy, chęci do posiadania, do brania ukradkiem już mniejszych, już większych rzeczy, z czasem doszło do tego, że się nie wahał za marnych trzydzieści srebrników sprzedać Mistrza swego i Pana, Zbawcę swego Jezusa Chrystusa. Podobnież Tomasza Apostoła nie od razu do niewierności i herezji przywiódł, ale naprzód doradzał mu, aby się wyłączył z grona Apostołów i przystał do Żydów nieprzyjaciół, a potem tak usidlił, iż Apostoł powiedzieć się nie wahał: Nie uwierzę, jeśli nie ujrzę w ręku Jego przebicia gwoździ (10).



Tak z nami wszystkimi postępuje: gdy jesteśmy na drodze cnoty, usiłuje nas z niej sprowadzić, naprzód do mniejszych, potem do większych grzechów nakłaniając. Szczęśliwi i stokroć szczęśliwi, jeśli na podszepty razem z Józefem odpowiemy: jakożbym mógł tak złe uczynić? jeśli z Zuzanną wołać poczniemy do Pana i Boga naszego, aby nas ratował, aby nam upaść nie dozwolił, aby w sercu naszym miejsce tylko dla Stwórcy było!





II.



δ). Broń, jaką się posługuje duch zły w pokonywaniu nas i skłanianiu do grzechów, jest dobroć i miłosierdzie Boże. Bóg jest nieskończenie dobry i nieskończenie miłosierny – mówi – łatwo grzechy odpuszcza, łatwo grzesznikom, dla których się narodził, cierpiał i umarł, przebacza. Jest to Ojciec najlepszy, który do swej łaski przyjmuje nawet marnotrawnych synów, późno wracających. Zaledwie ich ujrzy, zaraz naprzeciw wybiega, ściska, całuje, odziewa i do stołu zaprasza. Jest to baranek łagodny, z którym surowość, groza i kara nie ma nic wspólnego. Tak przemawia do zdrowych i żyjących; ale za zbliżeniem się śmierci wszystko wspak obraca. Wtedy przedstawia Boga jako surowego sędziego, jako ścisłego prawodawcę, który żadnego wykroczenia przeciw prawu nie daruje, który każde przewinienie, owszem samą nawet sprawiedliwość roztrząsa, sądzi i karze. Wtedy ojca zmienia w tyrana, który miłosierdzia nie zna, próśb nie uwzględnia; baranka w lwa przetwarza, którego ryk drżeniem na wskroś przejmuje. Nacisku, zażartości, zdrad, jakich podówczas używa, słowami wyrazić trudno. Za nadejściem śmierci nieubłagany wróg nasz okrucieństwo swoje zdwaja. Tych, co za życia pochlebstwem zwodził, teraz podstępem porywa.



I nic dziwnego, jeśli tak sobie postępuje z bezbożnymi, skoro i wybranym daje się we znaki. Euzebiusz niejaki, uczeń świętego Hieronima, przed odejściem z tego świata, mocno przeraził swych braci. Przewróciwszy oczy i zacisnąwszy ręce, wołał: nie zrobię tego, nie zrobię; po chwili dodał: kłamiesz, kłamiesz; następnie zwróciwszy się twarzą do ziemi usilnie o pomoc błagał: ratujcie, abym nie zginął. Kiedy potem do siebie przyszedł i był pytany o przyczynę tych wołań, odpowiedział: Czy nie widzicie wielkiej liczby złych duchów na moją zgubę czyhających? Nie zrobię tego, powtarzałem, gdy mnie namawiali do bluźnierstwa; twarz do ziemi zwróciłem, gdy nie mogłem znieść strasznych postaci, jakie się mi przedstawiały (11). Pewien zakonnik, imieniem Stefan, po 40 latach na puszczy najświątobliwiej przepędzonych doszedł był – według świadectwa Klimaka – do takiej niewinności, że z lampartem jak z pieskiem pospołu przebywał; przy śmierci jednak szatani bardzo go niepokoili i o wiele zbrodni obwiniali.



Nierównie więc silniejszy jest zły duch, gdy nie po raz pierwszy, ale po raz drugi albo trzeci z pokusą na nas naciera. Tak samo się rzecz ma, gdy po odpuszczeniu grzechów, znowu w nie wpadamy; wtedy zły duch jak swoich dawnych znajomych opanowywa nas i w swe posiadanie bierze.



ε). Dla uzupełnienia tej nauki wiedzieć należy, że po dopuszczeniu się grzechu śmiertelnego Pan Bóg opuszcza człowieka. Nieprawości wasze – mówi Prorok – rozdzieliły między wami a między Bogiem waszym, a grzechy wasze zakryły oblicze Jego od was (12). Wchodzi natomiast zły duch jak w Judasza po onej sztuczce (13). Gdy się do pokuty zabierze, spowiedź wykona i rozgrzeszenie otrzyma, Pan Bóg znowu powraca, a zły duch ustępuje, bo razem być ze sobą nie mogą. Jeżeli grzesznik do swych grzechów się wraca, albo nowe popełnia, Pan Bóg znowu ustępuje, a zły duch przychodzi jako do swej dawnej siedziby. Ale to drugie jego przyjście nierównie groźniejszym jest od pierwszego, jak zapewnia Ewangelia dzisiejsza, w której czytamy: Wtedy bierze siedmiu innych duchów gorszych nad się, a wszedłszy mieszkają tam (14). Kiedy pierwszy raz przychodzi szatan, to sam przychodzi, ale kiedy drugi raz przychodzi, to już w towarzystwie innych, całego legionu złych duchów, tak iż słusznie o owej duszy z Pismem mówić możemy: Stała się mieszkaniem czartów i strażą wszego ducha nieczystego (15).



ζ). Przypowieść swoją kończy Chrystus Pan tymi słowy: I stawają się pośledniejsze rzeczy człowieka onego gorsze niźli pierwsze (16). Bo większa liczba szatanów do większych występków duszę grzesznika nakłania niż jeden. Połączeni w ten sposób postępują sobie. Naprzód starają się wyzuć człowieka ze wszelkiego wstydu, aby bez obawy grzeszył i grzechy swoje w zwyczaj zamieniał. Według Seneki jest to największe nieszczęście, jakie człowieka spotyka (17). "Wtedy – mówi on – człowiek jest najnieszczęśliwszy, kiedy go rzeczy szkaradne, złe i przewrotne nie tylko chwilowo bawią, ale całkiem do siebie przywiązują, i kiedy on wszelki środek zaradczy odpycha, zamieniając występek w obyczaj". Podobną zapamiętałością Pan Bóg się bardzo brzydzi i przez Proroka bezbożnikowi taki wyrzut czyni: Stałoć się czoło wszetecznej niewiasty, nie chciałeś się sromać (18).



Po wtóre, tak usposabiają grzesznika, że on się ze swych grzechów raduje. Weselą się źle uczyniwszy i radują się z rzeczy najgorszych (19). Im szpetniejsze są występki, których się dopuszczał, tym większe okazuje zadowolenie. "Tarzałem się w błocie babilońskim – wyznaje o sobie św. Augustyn – jak w cynamonie i drogich pachnidłach" (20). Po trzecie, zachęcają, żeby swoje grzechy wychwalał grzesznik. Grzech swój jako Sodoma opowiadali (21). Pochopny jest do tego bardzo każdy po wyzuciu się ze wstydu. "Straciwszy wstyd – mówi święty Anzelm – chełpi się z tych uczynków niegodziwych, na wspomnienie których powinien by sobie zakrywać oczy". Po czwarte, czynią na wszystko obojętnym grzesznika. Niezbożnik – mówi Pismo – gdy przyjdzie w głębokość grzechów, za nic sobie nie ma (22). Ani o poprawie, ani o pokucie nie myśli, wyrzutami sumienia i karami wieczności nie przeraża się.



O! jakiegoż politowania godzien człowiek taki, on już jest prawie zgubiony!



Po piąte, uzuchwalają grzesznika, do buntu podżegają, tak, że on nie waha się sprzeciwiać swemu Stwórcy, stosownie do owych słów Pisma: Wyciągnął na Boga rękę swoją i zmocnił się na Wszechmocnego. Bieżał przeciwko Niemu wyciągnąwszy szyję i tłustym karkiem uzbroił się (23). Takim był Faraon, który posłom Bożym ośmielił się powiedzieć: Kto jest Pan, żebym słuchał głosu jego, a puścił Izraela? Nie znam Pana, a Izraela nie puszczę (24). Takim był Nikanor, który gdy się zapytał Żydów, jeśli jest możny na niebie, który rozkazał obchodzić dzień sobotni, a Żydzi odpowiedzieli: jest Pan żywy sam w niebie możny. "On odrzekł: a jam też mocny na ziemi, który każę brać zbroję i sprawy królewskie wypełniać" (25). Znaczyło to tyle, jak gdyby był powiedział: jeśli Bóg mocny jest na niebie, niech tam króluje i rozkazuje; jam mocny na ziemi i moje rozkazy spełniajcie.



Wyrzucał ten bunt bezbożnikowi Prorok, mówiąc: Twardy jesteś i żyła żelazna szyja twoja, a czoło twoje miedziane (26). Jak gdyby mówił: jeśli się Bogu opierasz, to nie człowiekiem, ale żelazem jesteś. Żelazo ciężkimi młotami na kowadle kute, ani razów nie czuje, ani odgłosów nie słyszy; tak samo zatwardziali grzesznicy, nic nie czują, niczym się nie poruszają, chociaż ich Bóg chorobami, nędzami, stratami i różnymi przeciwnościami nawiedza. Są jak kamień, ani na wewnętrzne natchnienia, ani na zewnętrzne poczciwych ludzi przykłady nie zważają; najżarliwsze kazania, najzbawienniejsze rady mimo siebie puszczają, nic a nic się nie zmieniając. Sam Bóg w nawróceniu takich grzeszników pewną trudność spotyka. Działał na Faraona ręką mocną i ramieniem wysokim (27), ale pokazało się, że prędzej można stwardniałe serce zanurzyć w morzu niż zmiękczyć. Haniebnego postanowienia zdrady doradzanego przez szatana Judaszowi nie zmieniły ani rozliczne łaski, ani pełne miłości przestrogi, często przez Chrystusa Pana powtarzane.



O, jakże rzadkim jest nawrócenie zatwardziałego grzesznika! Przez częsty powrót złego ducha staje się tak zakamieniałym, że najczęściej do końca trwa w swej niepoprawie i niepokucie.



Unikniemy tego nieszczęścia, tej strasznej zapamiętałości, jeśli jak upomina Paweł święty, nie damy miejsca diabłu u siebie (28), jeśli się mu oprzemy, gdy po raz pierwszy przed nami stanie, a tym bardziej, gdy po raz drugi, trzeci lub czwarty. Odpędzajmy go, gdy się zbliży; wyrzucajmy co prędzej za pomocą Bożą, gdy w nas wejdzie, by dłuższym pobytem nie nabrał siły i nie skłonił do większych występków. Strzeżmy się, ach! strzeżmy się bardzo, aby nas nie pozbawił wstydu, nie zachęcił do chełpienia się z popełnionych grzechów, do niezważania na nic, do gardzenia wszystkim, do buntu przeciw Bogu.



A że to bez Twej pomocy drogi Jezu stać się nie może, więc wspieraj nas, błagamy, aby kusiciel nie wziął góry nad nami. Dusza nasza jest Twoim zamkiem: jako Bóg prawdziwy stworzyłeś ją, jako Człowiek od nieprzyjacielskiej przemocy uwolniłeś. Niech więc będzie za Twoją sprawą dla złych duchów nieprzystępną. Niech będzie jako wieża Dawidowa (29), z obronami najdroższej Męki Twojej zbudowana. Obwieś ją tysiącem tarcz, to jest, łaską poświęcającą i wszystkimi darami nadnaturalnymi. Otocz zbroją wszystkich mocarzów Twoich, Aniołów, Archaniołów, Cherubinów, Serafinów. Gdy oni przy tej wieży staną, gdy ją w swoją obronę wezmą, siła złego ducha osłabnie, zdrada na wierzch wyjdzie, podszepty odrzucone zostaną, złość pokonaną, sam zły duch z towarzyszami swymi, widząc taki opór, ustąpi; a Ty Panie i Boże nasz, Stwórco i Odkupicielu obejmiesz duszę naszą w posiadanie, dopóki taż dusza nie znajdzie się pomiędzy chórami aniołów i zastępami wybranych, aby Ciebie na zawsze posiadła i Tobą przez wszystkie wieki się cieszyła. Amen.



–––––––––––





Nauki na niedziele i święta całego roku miane w Kolegiacie Łowickiej przez Księdza Antoniego Chmielowskiego. T. II: Czas Wielkiego Postu i Wielkiejnocy. Warszawa 1892, ss. 112-120.


(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono.)



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Pozwolenie Władzy Duchownej:



APPROBATUR.



Varsaviae die 14 (26) Junii 1891 anno.



Judex Surrogatus,



Canonicus Metropolitanus



R. Filochowski.



pro Secretario



J. Podbielski.



N. 2870.



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Przypisy:


(1) Hom. 2 de patientia Hiob.



(2) Hom. de beato Hiob.



(3) Hiob. 2, 9.



(4) Hom. 16 in Evang.



(5) Rodz. 3, 5.



(6) Hom. 87 in Matt.



(7) Rodz. 39, 9.



(8) Dan. 13, 24.



(9) Jan 20, 25.



(10) Marullus lib. 5 exemp.



(11) Iz. 59, 2.



(13) Jan 13, 27.



(14) Łk. 11, 26.



(15) Apok. 18, 2.



(16) Łk. 11, 26.



(17) Epist. 28.



(18) Jer. 3, 3.



(19) Przyp. 2, 14.



(20) I Confes. 3.



(21) Iz. 3, 9.



(22) Przyp. 18, 3.



(23) Hiob. 15, 25. 26.



(24) Exod. 5, 2.



(25) 2 Mach. 15, 3. 4. 5.



(26) Iz. 48, 4.



(27) Ps. 135, 12.



(28) Efez. 4, 27.



(29) Pieśń 4, 4.

Za: http://ultramontes.pl/chmielowski_o_dzialaniu_zlego.htm