Kiedy i gdzie się święty Polikarp (żył około roku Pańskiego 160) urodził, nie
wiadomo. Ma on być owym uzdolnionym młodzieńcem,
którego święty Jan, apostoł i ewangelista, oddał
biskupowi w Smyrnie na wychowanie, a znalazłszy go
później hersztem rozbójników, zabrał w swoją
opiekę. Był przeto uczniem
świętego Jana i z jego rąk otrzymał święcenia na
biskupa smyrneńskiego. Żył w pierwszym wieku
chrześcijaństwa, znał więc osobiście kilku uczniów
Zbawiciela i utrzymywał z nimi bliskie stosunki. Jak
mistrz jego, święty Jan, tak i on gromadził około
siebie uczniów i wpajał w nich cnotę i pobożność.
Między wielu innymi był jego uczniem święty Ireneusz.
Na swym urzędzie z wielkim zapałem opierał się
herezji, a wiernych umacniał w wierze. Panowały zaś
herezje już od samego początku chrześcijaństwa, gdyż
już święty Paweł wyraźnie ostrzega przed nimi
Tytusa: Heretyka po
pierwszym i wtórym upomnieniu unikaj, wiedząc, że taki
jest wywrócony i grzeszy, potępiony swym własnym
sądem (Tyt. 3,10-11). Polikarp tak
brzydził się heretykami, że zabraniał ich nawet
pozdrawiać. Mimo to jednak wielkie miał poszanowanie
tak u innowierców, jak i pogan.
Kiedy prześladowanie za cesarza Marka Aureliusza
dosięgło także Smyrny, chrześcijanie tamtejsi wraz z
swym pasterzem byli na nie jak najzupełniej
przygotowani. Polikarp liczył wonczas może przeszło
100 lat i pragnął gorąco iść pierwszy na męki, aby
dać przykład swym owieczkom. Nie przyszło jednak do
tego, albowiem wielu przed nim wzięto na męki, a
wszyscy okazali stałość, z wyjątkiem jednego,
imieniem Kwintus, który na widok dzikich bestii stracił
serce i zaparł się Chrystusa. Widocznie dał się
dobrowolnie ująć, nie zbadawszy się, czy potrafi
wytrwać do końca.
Stałość chrześcijan poganie słusznie przypisywali
biskupowi Polikarpowi, wołali przeto na sędziego:
"Szukaj Polikarpa!". Święty słyszał owo
wołanie, mimo to jednak chodził od domu do domu,
umacniając i ustalając wiernych. Chrześcijanie
zaczęli nalegać na niego, aby się schronił. Polikarp,
pragnąc korony męczeńskiej, długo nie chciał tego
uczynić, ale w końcu uległ powszechnemu życzeniu i
ukrył się w pobliskiej wiosce, gdzie ustawicznie
modlił się za całe chrześcijaństwo. Trzy dni przed
śmiercią miał widzenie, jakoby mu się poduszka pod
głową paliła. Ucieszony zawołał: "Najmilsi, mam
być spalony za Chrystusa!". Zaniepokojeni
chrześcijanie zmusili go, aby zmienił kryjówkę, ale
jego widzenie miało się mimo to ziścić, gdyż poganie
wymogli przez męki na jakimś małym dziecięciu
wyjawienie jego kryjówki. Biskup usłyszawszy, że
przyszli siepacze, sam wyszedł naprzeciw nich, kazał
ich suto ugościć, a dla siebie prosił o godzinę
czasu, aby się mógł przygotować na drogę do
wieczności, na co żołnierze przystali. Ukląkłszy,
głośno zaczął się modlić i to tak rzewnie, że
nawet oprawcy byli wzruszeni i żałowali, że musieli
ująć tego starca. Po blisko dwugodzinnej modlitwie
wsadzono go na osła i powieziono do Smyrny. Kiedy
wjechali do miasta, zastąpili mu drogę dwaj
senatorowie, imieniem Herod i Nicetas, i wziąwszy go do
pojazdu, zaczęli łagodnie namawiać, żeby choćby
tylko pozornie odstąpił od wiary i powiedział:
"Cesarzu, gotów jestem bogom ofiarować" - a
ujdzie śmierci, po czym będzie mógł robić, co mu
się podoba. Gdy im Polikarp stanowczo odmówił, a nawet
ich samych próbował nawrócić, poczęli go lżyć, a w
końcu zrzucili z wozu tak gwałtownie, że starzec
ciężko zranił sobie nogę. Gdy stanął na miejscu
sądu, tłum pogański zaczął krzyczeć z radości, że
go wreszcie pojmano, ale równocześnie dał się
słyszeć jakiś inny głos, mówiący: "Bądź
mężny, Polikarpie, i wielkim sercem konaj!". Mimo
że ten głos wszyscy słyszeli, nikt nie wiedział, skąd
pochodził.
Sędzia, ujęty wspaniałością postaci starca,
począł go namawiać, aby uczynił zadość woli
cesarskiej i pokłonił się bogom, a wyrzekł się
Chrystusa. Polikarp odpowiedział: "Służę mu już
86 lat, a nic mi złego nie uczynił, owszem
dobrodziejstwami obsypywał, a ty chcesz, abym lżył i
znieważał tego Pana i Boga mojego?". Sędzia
surowiej powtórzył swój rozkaz, ale Polikarp
odpowiedział łagodnie: "Udajesz, jakobyś mnie nie
znał i nie wiedział, kim jestem. Jestem
chrześcijaninem!". Wtedy kazał sędzia ogłosić,
że Polikarp wyznał się chrześcijaninem. Tłum
odpowiedział szalonym wrzaskiem i zaczął wołać, aby
go rzucono dzikim zwierzętom na pożarcie, ponieważ
jednak było już po igrzyskach, sędzia kazał go
natychmiast spalić żywcem.
Chciwe widoku męki pospólstwo, zwłaszcza
żydowskie, zaczęło znosić drzewo i wnet był stos z
wysokim palem gotowy. Oprawcy przygotowali tymczasem
łańcuchy i gwoździe, aby skazanego przybić do pala,
ale Polikarp rzekł: "Zaniechajcie tego, albowiem
kto mi udzielił łaski, że za niego mogę śmierć
ponieść, ten mi udzieli też łaski, że w ogniu sam
stać będę". Nie przybito go więc, lecz
przywiązano. Gdy stos podpalono, płomienie za wolą
Bożą rozbiegły się na boki i nie dotykając
Świętego splotły się ponad jego głową, jak żagiel
wiatrem wydęty, a zarazem rozeszła się wokoło
prześliczna woń. Zdumienie ogarnęło wszystkich i
głuchy szmer rozległ się między tłumem. Wtedy
rozkazano jednemu z oprawców, aby przystąpił do
Świętego i przebił go mieczem. Gdy to uczynił, z
piersi Świętego trysnął strumień krwi i natychmiast
zagasił płomienie. Stało się to 23 lutego roku 166.
Chrześcijanie prosili urzędnika o wydanie drogich
zwłok, ale żydzi wymogli na nim, że kazał je spalić.
Wierni zebrali przeto pozostałe cząstki kości, które
jako nieoszacowany skarb umieszczone zostały w kościele
w Smyrnie.
Nauka moralna
Rozważmy piękne, pamięci godne słowa św.
Polikarpa, które powiedział pogańskiemu sędziemu, gdy
ów żądał od niego zaparcia się Chrystusa:
"Służę Mu już 86 lat, a nic złego mi nie
uczynił, owszem dobrodziejstwami obsypywał, a ty chcesz,
abym lżył i znieważał tego Pana i Boga mojego?".
I nam od samego początku życia aż dotąd Chrystus nic
złego nie uczynił, lecz obsypywał nas dobrodziejstwami
i zlewał na nas łaski dla ciała i duszy. Każda
godzina życia naszego jest dowodem Jego łaski, a nawet
godzina utrapienia i cierpienia, gdyż i to czyni Bóg
tylko z miłości do nas. Kogo Bóg kocha, na tego zsyła
krzyżyki, a jeśli je zniesiemy w pokorze i uległości,
to za to tym większa będzie nasza zapłata w Niebie.
Ale co myśmy dla Boga uczynili? Czy możemy z dobrym,
czystym sumieniem powiedzieć wraz z św. Polikarpem,
żeśmy stale, przez całe życie wiernie
Bogu służyli? Przeciwnie, obrażaliśmy Go
nieraz i to nawet ciężkimi grzechami i często
przestępowaliśmy Jego przykazania. Za Jego
dobrodziejstwa odpłacaliśmy Mu czarną
niewdzięcznością. Opłakujmy przeto niewdzięczność
naszą, wierniej służąc Panu i Dobroczyńcy naszemu i
odpłacając Mu miłością za miłość. Wysławiajcie Pana, bo dobry
jest, bo na wieki miłosierdzie Jego
(Psalm 106,1).
Modlitwa
Najmilszy Boże, Tyś mnie od wieków ukochał,
wyświadczając mi codziennie i co godzinę niezliczone
dobrodziejstwa i okazując swą miłość, bo chcesz,
abym był wiecznie szczęśliwy. Ja zaś niewdzięczny
nie miłowałem Cię ani Ci nie służyłem. Przepuść, w
czym zbłądziłem i przyjmij zaręczenie mojej
wierności, że Ci odtąd chcę być uległym i takim
pozostać aż do śmierci. Amen.
Św. Polikarp, biskup i Męczennik
Urodzony dla nieba 23.02.166 roku
Wspomnienie 26 stycznia
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.