DEKLARACJA DOKTRYNALNA

wtorek, 4 sierpnia 2015

WOLNOMYŚLNOŚĆ, CZYLI RELIGIJNY LIBERALIZM

Pius IX
   Wolnomyślni twierdzą, że w kwestjach religijnych każdy może myśleć i wierzyć, jak mu się podoba; że więc może wyznawać ateizm, panteizm, materjalizm, darwinizm, sceptycyzm, w ogóle, jakiekolwiek błędne wyznanie religijne. Idąc dalej w tym systemie i opierając się na tej zasadzie, twierdzą, że każdemu przysługuje prawo nie tylko myśleć i wierzyć, jak mu się podoba, lecz także głosić te zasady i rozszerzać je pismami, książkami; dalej, że w każdem uporządkowanem społeczeństwie wolność sumienia i nabożeństwa powinna być zastrzeżona każdemu odpowiedniemi prawami. Takie twierdzenie prowadzi jednak do błędów i sprzeciwieństw, które już wyżej zbijaliśmy. System ten pożałowania godny i naganny ma także inne jemu właściwe sprzeciwieństwa.


1. Sprzeciwieństwa właściwe wolnomyślności.

1. W pytaniu, dotyczącem szczęścia mojego lub mej rodziny, szczęścia moich najbliższych, odrzuciłbym z odrazą zdanie, że mogę postępować wyłącznie podług mego zdania, nie oglądając się bynajmniej na sąd i na przekonanie ludzi bardzo rozsądnych i szanownych. Jednakże, jako wolnomyślny, mógłbym tak postąpić w kwestjach religijnych; mógłbym wybrać z nich tylko to, co mi się podoba, nie zważając bynajmniej na roztropne i gruntownymi dowodami poparte przekonanie ludzi, którzy się takiemi kwestjami bardzo poważnie zajmują i dla tego mogą je najlepiej osądzić: pierwsza sprzeczność.

2. Rozum i sumienie odrzucają z oburzeniem zgubną zasadę, że każdemu wolno myśleć, mówić i czynić, co mu się podoba. Ta bowiem zasada zamieniłaby całą ziemię w brudne bagno wszelkich zbrodni. Będąc wolnomyślnym, mógłbym, owszem, musiałbym przyznać tę wolność, a raczej swawolę postępowania, bo ona jest koniecznem następstwem zasady, iż każdemu wolno myśleć, mówić i czynić, co mu się żywnie podoba: druga sprzeczność.

3. W sztukach pięknych, w przyrodoznawstwie, literaturze, w prawie i w medycynie byłoby takie samowolne myślenie, postępowanie prawdziwem szaleństwem, lecz i religja jest wiedzą, więc wolnomyślność w jej kwestjach byłaby także szałem.

Gdybym był jednak wolnomyślnym, musiałbym sąd jednostki, więc sąd podmiotowy, dowolny w kwestjach najwyższej doniosłości uważać, jako najwyższą mądrość filozoficzną: trzecia sprzeczność.

4. Wola moja nie jest przecież wyższa nad wszystko, ponieważ, chcąc czy nie chcąc, zależy często od mych bliźnich, a nawet od martwych przedmiotów. To samo trzeba powiedzieć o mym rozumie, który w wielu okolicznościach potrzebuje cudzej pomocy, a sam sobie pozostawiony, częstokroć błądzi.

Jako wolnomyślny, musiałbym memu rozumowi przyznać nieomylność, możność obywania się bez pomocy innych rozumów; musiałbym go uważać niezależnym od Boga, o którego istnieniu i wyższości nademną już poprzednio się przekonałem: czwarta sprzeczność.

1864 --- Title page to 1864 printing of  by Pope Pius IX. --- Image by © Archivo Iconografico, S.A./CORBIS
2. Sprzeczności wynikające z działania wolnomyślnych.

1. Bądź co bądź, muszę przyznać wielką zgubność zasady, iż każdemu wolno głosić słowem i pismem wszystko, co mu się podoba myśleć. Ta zgubna zasada utorowałaby wygodną drogę najstraszniejszym błędom, najnaganniejszym wykroczeniom, wszelkiemu wyuzdaniu ducha, serca i zmysłów. Zrujnowałoby życie rodzinne, a z niem także całe społeczeństwo; uprawniłoby wszelki bezrząd i cofnęłoby ludzkość na stopień najniższej dzikości.

Zasada ta jest więc z gruntu fałszywą w swej istocie, a zastosowana do kwesji religijnych i społecznych była, jest i zawsze będzie fałszywą i pożałowania godną.

Gdybym był wolnomyślnym, musiałbym podtrzymać ją za wszelką cenę; musiałbym twierdzić, że drzewo jest dobre, chociaż jego owoce są złe i zgubne: jest to piąta sprzeczność.

2. Błąd jest nieszczęściem rozumu, jak występek jest błędem woli. Nie rozumem byłoby więc godzić się na szerzenie błędów, a zatem nie rozumem i zbrodnią jest popierać słowem i czynem występki, niemoralność, niesprawiedliwość. Swoboda psucia rozumu fałszywymi naukami jest szaleństwem i hańbą. Taka swoboda znaczy tyle, co zatruwanie publicznych studni, owszem, jest jeszcze zgubniejszą. Bardzo słusznie postawił św. Augustyn pytanie: „czy zatrucie duszy wolnością błędu nie jest gorszem od zatrucia ciała?”

Jako wolnomyślny, musiałbym jednak tę zbrodniczą swobodę uznać za uprawnioną, owszem, za mój największy przywilej: szósta sprzeczność.

3. Gdyby jaki dziwnie wykształcony myśliciel miał głosić zasadę, że każdemu wolno jest szerzyć błędne i zgubne teorje w przemyśle, handlu, rolnictwie, w ekonomji i w medycynie, miałbym prawo zawołać w najwyższem oburzeniu zdrowego rozsądku: „ależ to zgubne szaleństwo, to widoczna zbrodnia”.

Jako wolnomyślny, musiałbym jednak twierdzić, że zasada jest słuszną i sprawiedliwą; że ją należy zastosować także do spraw religijnych; że więc i w nich wolno mi myśleć i uczyć, jak mi się tyko podoba: siódma sprzeczność.

4. Prawo, któreby się sprzeciwiało naturalnemu kierunkowi i społecznej korzyści, nie byłoby warte nazywać się prawem. Byłoby ono raczej zboczeniem z drogi rozumu i moralności. Takie zboczenie powinno być uważane za klęskę narodu, więc godne jest potępienia i odrzucenia. Jeśli więc mamy uznać zagwarantowaną nam przez konstytucję Stanów Zjednoczonych wolność wiary i obrządku, to powinniśmy odrzucić wszystko, co się tej wolności sprzeciwia, a więc także wolność publicznego szerzenia zdań przeciwnych temu, co nam konstytucja Stanów Zjednoczonych zagwarantowała. Publiczne występowanie przeciw nowym prawom religijnym i obrządkowym jest także przeciwne zdrowemu rozsądkowi, jest burzeniem bezpieczeństwa publicznego. Kto temu hołduje, żąda ogłoszenia prawa, że nie ma prawdy ani błędu; że więc prawda i błąd mają równe prawo uznania i obrony. Ponieważ jednak idee, a mianowicie ich rozszerzanie mają niezaprzeczony wpływ na obyczaje narodu, to widocznie żądają wolnomyślni, by im pozwolono psuć obyczaje narodu, jego moralność. Natura każdego rozumnego i zacnego człowieka wzdryga się na takie żądanie wolnomyślnych.

Jako wolnomyślny, musiałbym to żądanie pochwalić i starać się, by je uświęcono prawem: ósma sprzeczność.

5. Czy byłoby rozsądnem żądanie, że każde dobre urządzone społeczeństwo powinnoby pozwolić każdemu praktykować medycynę, bez względu, czy ma odpowiednie wykształcenie, czy nie; czy metody jego są pożyteczne, czy zgubne? Zapewne byłoby takie żądanie głupiem i szkodliwem, bo wystawiłoby zdrowie i życie obywateli na niebezpieczeństwo. Jako wolnomyślny, musiałbym jednak żądać, by prawo dobrze urządzonego społeczeństwa pozwoliło szerzyć każdą wiarę. Przecież są takie, których zasady i obrządki szkodliwe są dla zdrowia duszy, niebezpieczne dla interesów życia wiecznego. Mimo to, musiałbym żądać, by prawo je uznało i pozwoliło je szerzyć: dziewiąta sprzeczność.

Katolicyzm i rozum zgadzają się, ks. kanonik E. Barthe, wydawnictwa O.O. Franciszkanów 1929, str. 56-59.

Za: https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2015/07/30/wolnomyslnosc-czyli-religijny-liberalizm/