DEKLARACJA DOKTRYNALNA

niedziela, 10 listopada 2013

Medice, cura teipsum by Pelagius Asturiensis

Medice, cura teipsum, czyli sedewakantofobia x. Stehlina
x stehlin Fatima Conference 2013
Sedewakantyzm jako „choroba sieroca”… Tego jeszcze nie było.

Jeśli lekarz nie zna się na danym schorzeniu, to jakże może autorytatywnie proponować lekarstwo? A jeśli sam jest tak chory (nieuleczalnie?), że zdrowego pacjenta uważa za chorego, to już wtedy mamy doprawdy tragiczną sytuację. Lepiej, żeby zdrowi ludzie unikali takiego „lekarza”, by przypadkiem (celowo?) ich sam nie zaraził.
Najnowszy numer pisma „Zawsze wierni” nie celuje w trafnych sądach i właściwych wnioskach, jak już dało się zauważyć a propos tekstu „Ucieczka w marzenia”. Jak można się było tego spodziewać, w opisie napisanym językiem charakterystycznym raczej dla charyzmatycznego prezbitera niż tomistycznego autora znalazło się też miejsce na dżumę, cholerę, wrzody, wirusa, bakcyla przerażająco zaraźliwego sedewakantyzmu. Z powodu odstraszającego wyglądu człowieka dotkniętego tą wyjątkowo zakaźną chorobą cielesno-psychiczną x. Stehlin, w roli „lekarza”, przeprowadza po raz kolejny terapię odstraszającą.
W artykule pod tytułem „Kto stoi, niech baczy, aby nie upadł…” dostępnym w Internecie (znowu da się oszczędzić kilku złotych), można się uraczyć pozornie „uczoną analizą” i proponowaną kuracją:
bp. Antonio de Castro Mayer standing
Jeden z jawnych sedewakantystów. Według naszego „lekarza” też chory.

12. „Choroba sieroca” – chodzi tu o ukryty lub jawny sedewakantyzm, który polega na tym, że nieuprawnione osoby przypisują sobie kompetencje, których w rzeczywistości nie mają. Zwolennicy tej teorii roszczą sobie prawo do wydawania kategorycznych sądów w sprawach, w których nie mają ani obiektywnych uprawnień ani nie otrzymali stosownego mandatu od władz Kościoła do wydawana tak poważnych orzeczeń. Osoby, które uległy tej chorobie, twierdzą ze 100-procentową pewnością, że wiedzą, od kiedy Stolica Apostolska jest opróżniona, a Kościół katolicki jest pozbawiony widzialnej Głowy.
Przed przejściem do istoty rzeczy, a mianowicie, czy heretyk, schizmatyk lub apostata może ważnie piastować urząd kościelny, należy zwrócić uwagę na pomieszanie pojęć leżące u podstaw antysedewakantystycznej retoryki naszego „lekarza”. Otóż, żaden sedewakantyzm, ani ukryty niektórych współbraci x. Stehlina, którzy nie odprawiają Mszy św. w jedności z Bergoglio, ani jawny uczciwych sedewakantystów, nie polega na przypisywaniu sobie kompetencji papieża czy biskupa w jedności z papieżem, w których skład wchodzi również prawo wydawania sądów, orzeczeń i praw obowiązujących wszystkich wiernych Kościoła czy danej diecezji. W przeciwieństwie do FSSPX, sedewakantyści nie są uzurpatorami jurysdykcji (np. w wydawaniu napomnień kanonicznych, ekskomunikowaniu wiernych, czy odmawianiu im sakramentów lub wstępu do kaplicy czy kościoła).
X. Stehlin po prostu miesza pojęcia myląc zwykły sąd pewny (który nazywa „kategorycznym”), jako drugą operację intelektu (iudicium) i sąd, jako wyrok prawowitego przełożonego posiadającego władzę sądzenia. Otóż, każdy człowiek władający rozumem, właśnie z racji swej natury rozumnej, jest w stanie na podstawie pojęć (apprehensio simplex, pierwsza operacja intelektu) i orzeczenia (czasownik esse, być) tworzyć sądy pewne. A na podstawie sądów pewnych tworzyć rozumowania (syllogismus, trzecia operacja intelektu), których wnioski również są pewne. Jest to jedna z pierwszych lekcji logiki w każdym normalnym programie nauczania filozofii.
Natomiast sąd w znaczeniu wyroku prawnego rzeczywiście wymaga odpowiedniego urzędu, który uprawomacnia daną osobę, by ta zobowiązywała swoich poddanych. Tego żaden katolik uznający fakt obecnego wakatu Stolicy Apostolskiej sobie nie uzurpuje, w przeciwieństwie do członków FSSPX. Można natomiast dojść do stuprocentowej pewności sądu opartego na pewnych przesłankach nie posiadając władzy zobowiązywania nim innych.
Dokonawszy tych podstwowych rozróżnień, bliższa analiza proponowanej kuracji pomoże nam zauważyć, kto tak naprawdę potrzebuje leczenia:
Kuracja jest trudna, ponieważ wymaga przede wszystkim poskromienia pychy. Trzeba – jak radził św. Maksymilian (skoro św. Maksymilian, to czemu nie św. Jan Paweł II? Czyżby Autor uzurpował sobie atrybuty zasady bliższej wiary w domenie wynoszenia na ołtarze??? – Pelagiusz) – naśladować Pana Jezusa, który „przez 30 lat był posłuszny Matce Najświętszej, św. Józefowi i mówił, że stale pełni wolę Ojca”. Trzeba trzymać się wiernie nauki Kościoła, stać w szeregu sług katolickiej Tradycji i zachować odporność wobec działalności „fałszywych proroków”. Założyciel Niepokalanowa nauczał: „Najwięcej dla sprawy Niepokalanej zrobić może ten, kto doskonale, jak najdoskonalej pełni we wszystkim wole Bożą” (Konferencje…, s. 117), zaś abp M. Lefebvre mówił: „Chrześcijaństwo jest to zależność Boga” (Kazania…, s. 225).
Jeśli już jesteśmy przy tym, co abp Lefebvre mówił, to proponuję jeden z wielu cytatów francuskiego purpurata, który sam dopuszczał prawdziwość stanowiska sedewakantystycznego:
„Powstaje zatem rozstrzygające pytanie: czy Paweł VI jest, czy Paweł VI kiedykolwiek był, następcą Piotra? Jeśli odpowiedź jest przecząca: Paweł VI nigdy nie był albo już nie jest papieżem, nasze stanowisko będzie adekwatne do okresów sede vacante, co uprościłoby problem. Niektórzy teolodzy twierdzą, że tak właśnie jest, opierając się przy tym na zatwierdzonych przez Kościół wypowiedziach teologów z przeszłości, którzy studiowali kwestię heretyckiego papieża, papieża schizmatyckiego albo papieża, który w praktyce porzuca swe obowiązki najwyższego Pasterza. Nie jest wykluczone, że pewnego dnia ta hipoteza zostanie potwierdzona przez Kościół”. Ecône, 24 lutego 1977, Odpowiedzi na różne naglące problemy (więcej cytatów)
Jednak nie chodzi tu wcale o opieranie się na autorytecie niekompetentnego w temacie abp Lefebvre’a, który sam był przykładem niezdecydowania w tej sprawie (ponieważ jej po prostu nie zbadał), ale raczej o przyjrzenie się wypowiedziom tych Papieży, Doktorów Kościoła, świętych i uznanych teologów, którzy rzeczywiście mówili, że heretyk, schizmatyk i apostata nie może być ważnie wybrany na jakikolwiek urząd kościelny (nie będąc członkiem Kościoła) i traci go automatycznie, jeśli popadnie w jeden z tych grzechów przeciwko wierze. Jak naucza Papież Pius XII w encyklice Mystici corporis:
„Albowiem nie każdy grzech, choćby i ciężką był zbrodnią, jest już tej miary, aby z samej natury swojej wyłączył człowieka z Ciała Kościoła, jak to robi schizma, herezja lub apostazja.” (nr 18)
Czy rzeczywiście modernistyczna hierarchia winna jest herezji (wolności religijnej, ekumenizmu i innych potępionych przez wcześniejsze magisterium Kościoła), czy schizmy (utworzenie nowego „soborowego kościoła”), czy też apostazji (vide Asyż, etc.), wystarczy zajrzeć do co lepszych publikacji samego FSSPX, do którego należy nasz „lekarz”. Nie trzeba zresztą być kompetentnym teologiem, by zauważyć w jak wielu punktach członkowie hierarchii modernistycznego neokościoła odchodzą od prawowierności katolickiej.
robert-bellarmin-faceśw. Robert Bellarmin, najwybitniejszy teoretyk papiestwa. Czyżby twórca „choroby sierocej”?

A zatem, czy publiczny heretyk, schizmatyk lub apostata rzeczywiście traci urząd kościelny, i to bez konieczności jakiejkolwiek  wiążącej deklaracji? Wystarczy przytoczyć tutaj teologiczny wniosek św. Roberta Bellarmina, Doktora Kościoła, którego autorytet w kwestii najwyższego urzędu Kościoła został uznany przez Ojców Soboru Watykańskiego (I), tego samego soboru, który ogłosił dogmat o nieomylności papieskiej. Po przeanalizowaniu (znowu te „uczone analizy”!) kilku opinii wcześniejszych teologów, św. Bellarmin konkluduje, że:
„W konsekwencji, to piąta opinia jest prawdziwa, według której Papież, będący jawnym heretykiem automatycznie (per se) przestaje być papieżem i głową Kościoła, jako że natychmiast przestaje być chrześcijaninem (tzn. katolikiem) oraz członkiem Kościoła. Z tego powodu może on być sądzony i ukarany przez Kościół. Jest to zgodne z nauką wszystkich Ojców (Kościoła), którzy nauczali, że jawni heretycy natychmiast tracą wszelką jurysdykcję”. De Romano Pontifice. II, 30
Jak widać, jest to „zgodne z nauką wszystkich Ojców” Kościoła, ponadto dwóch papieży wypowiedziało się w ten sposób: Innocenty III oraz Paweł IV, który to przewidywał możliwość wyboru heretyka na urząd piotrowy, ale zgodnie z prawem boskim ogłosił, że taki wybór byłby nieważny w bulli Cum ex apostolatus. Podobnie wyrazili się i inni święci i kanoniści zatwierdzeni przez Kościół. W razie wątpliwości, polecam mały wybór cytatów kościelnych autorytetów: „Kościół o «papieżu heretyku»” (który na bieżąco uzupełniam). Czyżby te wszystkie kościelne autorytety były zawczasu dotknięte „chorobą sierocą”? Przeciwnie, można raczej wydać „sąd kategoryczny”, że sedewakantysta ma prawo szczycić się dobrym zdrowiem odziedziczonym po tych wybitnie zdrowych teologicznie osobistościach.
Skoro x. Stehlin utrzymuje, „ukrycie lub jawnie”, że sam nie jest dotknięty „chorobą sierocą”, lecz wiernie wyznaje prymat i zwierzchnictwo Bergoglio, którego sam od początku był nieprzeciętnym apologetą, warto przytoczyć (przypomnieć naszemu „lekarzowi”) kolejny fragment wspaniałej encykliki Papieża Piusa XII:
 „To, że Chrystus Pan i Jego zastępca tworzą tylko jedną głowę, już poprzednik nasz Bonifacy VIII listem apostolskim Unam sanctam uroczyście ogłosił i to samo później poprzednicy Nasi raz po raz powtarzali. Tkwią zatem w niebezpiecznym błędzie ci wszyscy, którzy sądzą, że mogą przyjąć Chrystusa jako Głowę Kościoła, chociaż nie trzymają się wiernie Jego namiestnika na ziemi. Znosząc bowiem tę głowę widzialną i zerwawszy więzy widzialne jedności, tak oszpecają i zniekształcają Mistyczne Ciało Odkupiciela, iż szukający portu zbawienia wiecznego ani go dojrzeć, ani znaleźć nie mogą.” (nr 32)
A co takiego uroczyście ogłosił Bonifacy VIII w swej bulli z 1302 roku? „Porro subesse Romano Pontifici omni humanae creaturae declaramus dicimus, definimus et pronunciamus omnino esse de necessitate salutis”, czyli: „Toteż oznajmiamy, twierdzimy, określamy i ogłaszamy, że podporządkowanie Biskupowi Rzymskiemu jest konieczne dla osiągnięcia zbawienia” (Denz. 469).
Prawda, kto stoi, niech rzeczywiście baczy, aby nie upadł. Ale kto upadł, niech wstanie czym prędzej.
Medice, cura teipsum!
Pelagiusz z Asturii

JEDEN Z BARDZO CELNYCH KOMENTARZY JEDNEGO Z CZYTELNIKÓW:

 Smigly pisze:  2013/11/09 o 18:15
Chyba zaczynam rozumieć czym jest dla Bractwa sedewakantyzm. To jest wyrzut sumienia.
Coś jak dla współczesnego upadłego świata antysemityzm czy homofobia. Każdy kto swoją postawą, poglądami przypomina o prawdzie, jest dla tego świata wyrzutkiem. Nietolerancyjnym nacjonalistą czy faszystą dla którego nie ma miejsca w tym wolnym, liberalnym szatańskim świecie. Takie osoby wywołują nienawiść, ponieważ stanowią zagrożenie dla pana tego świata który zawładnął umysłami dzisiejszego człowieka.
Tak samo upadłe, liberalne Bractwo.
Toleruja w swoim gronie liberalnych wiernych, charyzmatyków neokatechumenalnych, indultowców etc. Każdego, ponieważ doktryna dla nich jest nieważna. O nic nie walczą. O niczym nie przypominają. Zaakceptują wszystko w duchu fałszywego posłuszeństwa. Są owoce. Jest piekna liturgia. Jest marketingowa strategia rozwoju Bractwa: Głośmy jedynie to co pozytywne. I tak jest. Niby coraz więcej ludzi w Bractwie, coraz więcej kaplic. Ale przekrój tego środowiska jest tragiczny pod kątem wiedzy oraz nawet świadomości walki jaką jeszcze Bractwo fikcyjnie prowadzi. Następuje wymiana oraz wzajemne przenikanie się posoborowia oraz Bractwa.
Ale ponad tymi wszystkimi błędami jest jedna grupa, która stanowi dla nich wyrzut sumienia, która wywołuje u nich odrazę oraz agresję. Grupa, która opierając się jedynie na prawie kanonicznym, Biblii oraz Tradycji przypomina Bractwie iż jest w błedzie i prezentuje linie nie do obrony oraz zwodzi wiernych.
Grupa coraz bardziej licząca się. Organizująca się. Ruch do którego odchodzi z Bractwa coraz więcej najcenniejszych ludzi, prawdziwych wojowników, którzy wnosili przez wiele lat, wiele dobra i budowali Bractwo od podstaw. Teraz po latach dostrzegając błedy Bractwa odchodzą.
I dlatego swąd szatana który przeniknął do Bractwa daje znać o sobie. Swąd, który tak delikatnie niedostrzegalnie jak czad, cichy zabójca uśmiercił fundamenty Bractwa. Pozostała teraz jedynie bezprawna, niekanoniczna, uzurpatorska indultowa pustka.

Za:  http://pelagiusasturiensis.wordpress.com/2013/11/09/medice-cura-teipsum/#more-3516