DEKLARACJA DOKTRYNALNA

Unam sanctam i opinionizm, czyli kogo tak naprawdę nie obchodzi papież by Pelagius Asturiensis

Odkąd zająłem się badaniem tego, czy stanowisko sedewakantystyczne jest rzeczywiście, jak je przedstawiają różni polemiści, „obsesją” na punkcie papieża, nieuleczalną chorobą psychiczną lub wreszcie „chorobą sierocą” (tak myśli np. x. Stehlin), zauważyłem kogo tak naprawdę nie obchodzi, czy ten, który zasiada na Watykanie jest katolickim Papieżem, Wikariuszem Chrystusa na ziemi, Doktorem doktorów i Słodkim Chrystusem na ziemi.
Niektórzy bowiem spośród tych, którzy już przynajmniej pobieżnie zapoznali się z argumentami za obecnym, trwającym od dekad, wakatem Stolicy Apostolskiej, dochodzą do wniosku, że nie jest to takie ważne, że nie jest to wiedza konieczna do zbawienia, że gdy staną po śmierci przed Chrystusem, który ich będzie sądził sądem sprawiedliwym, nie zapyta ich Ten, który zna zamysły serc łudzkich: „Czy uznawałeś Franciszka za papieża?” Nie będąc w stanie odeprzeć argumentów sedewakantystów, wybierają obojętność wobec urzędu i osoby papieża.

niedziela, 10 listopada 2013

Medice, cura teipsum by Pelagius Asturiensis

Medice, cura teipsum, czyli sedewakantofobia x. Stehlina
x stehlin Fatima Conference 2013
Sedewakantyzm jako „choroba sieroca”… Tego jeszcze nie było.

Jeśli lekarz nie zna się na danym schorzeniu, to jakże może autorytatywnie proponować lekarstwo? A jeśli sam jest tak chory (nieuleczalnie?), że zdrowego pacjenta uważa za chorego, to już wtedy mamy doprawdy tragiczną sytuację. Lepiej, żeby zdrowi ludzie unikali takiego „lekarza”, by przypadkiem (celowo?) ich sam nie zaraził.
Najnowszy numer pisma „Zawsze wierni” nie celuje w trafnych sądach i właściwych wnioskach, jak już dało się zauważyć a propos tekstu „Ucieczka w marzenia”. Jak można się było tego spodziewać, w opisie napisanym językiem charakterystycznym raczej dla charyzmatycznego prezbitera niż tomistycznego autora znalazło się też miejsce na dżumę, cholerę, wrzody, wirusa, bakcyla przerażająco zaraźliwego sedewakantyzmu. Z powodu odstraszającego wyglądu człowieka dotkniętego tą wyjątkowo zakaźną chorobą cielesno-psychiczną x. Stehlin, w roli „lekarza”, przeprowadza po raz kolejny terapię odstraszającą.

piątek, 8 listopada 2013

Munus docendi nieposłusznego Orzeszko by Pelagius Asturiensis

Po pierwsze, nie wiadomo, czy lepiej, czy nie, że „(nie)wyświęcony-przez-niebiskupa-kapłan” Orzeszko pisze dla lefebrystycznego „Zawsze wierni”. Świadczy to z pewnością o tym, gdzie przenosi się ów „(nie)wyświęcony-przez-niebiskupa-kapłan”. Musiał, zresztą dość szybko, zrozumieć, że „nie można jednocześnie podawać dłoni modernistom i chcieć zachowywać Tradycję” oraz w ten sposób „robić diabelską robotę” (abp Lefebvre) podporządkowując się apostackiej hierachii. Stanowi to przeszkodę nie do pokonania w pracy dla zbawienia dusz.
O dziwo jednak, „(nie)wyświęcony-przez-niebiskupa-kapłan” Orzeszko nie widzi jawnych sprzeczności w piramidalnych bzdurach, które głosi, zwłaszcza na temat hierarchii i posłuszeństwa. Bzdurach, inaczej tego bowiem nie da się nazwać.