Sprawa
rodziny Ulmów nadal nie została dostatecznie teologicznie najaśniona.
Nie sprzyja temu napędzany odgórnie - zarówno politycznie jak h na kanwie
beatyfikacji już się wypowiadałem (tutaj i tutaj). Teraz jeszcze tytułem uzupełnienia i dopowiedzenia. Ujmując
skrótowo, mamy do czynienia ze zderzeniem różnych, nawet sprzecznych
systemów etycznych, zarówno w fakcie śmierci Ulmów jak w obecnej
dyskusji, która jest niestety dość płytka i śladowa. Po
pierwsze chodzi o etykę zabójców, czyli niemieckich oprawców wraz z ich
poplecznikami, czyli donosicielem i wykonawcami. Upraszczając, jest to
etyka powinności. Dlatego właśnie komendant Dieken miał nieposzlakowaną
reputację w Niemczech, zarówno u swojej rodziny, jak też w społeczności
lokalnej i w państwie niemieckim nawet po wojnie. W ramach tej etyki, on
jedynie wypełnił swój obowiązek nałożony przez państwo hitlerowskie,
jego przepisy, bez względu na obiektywne normy moralne. Oczywiście już
samo takie podejście jest wysoce niemoralne i dlatego doprowadziło do
zabicia Ulmów. Jest wysoce niemoralne, choć zrozumiałe w kategoriach
etyki właściwej dla protestantyzmu, gdzie brakuje odniesienia do prawa
naturalnego, czyli poznawalnych rozumowo norm moralnych.
Z
drugiej strony mamy etykę reprezentowaną de facto przez Ulmów, przez
ich postawę, choć oni sami najprawdopodobniej działali spontanicznie,
bez głębszej reflexji etycznej w znaczeniu etyki katolickiej. Ta postawa
jest określana przez fanów jako heroiczna miłość bliźniego, przy czym
nie trudno zauważyć, że miłość jest tutaj redukowana dla współczucia i
litości, czyli do poziomu emocjonalnego, afektywnego. Równocześnie są
poświadczone ślady pewnej reflexji u Józefa Ulmy, którego słowa są
cytowane: "to też są ludzie". Jest to oczywiście zdanie samo w sobie
racjonalne. Jednak w kontekście sprawy nie wyczerpujące tej kwestii i
mylące. Wszak jeśli by ktoś - w przeciwieństwie do Ulmów - odmówił
udzielenia schronienia żydom, to by nie wynikała z tego bynajmniej
negacja ich człowieczeństwa i prawa do życia. Dlatego cytowanie tego
zdania Józefa jako rzekomego uzasadnienia jego decyzji jest rodzajem
szantażu emocjonalnego, niegodnego merytorycznej dyskusji. Można
przypuścić, iż Józef współczuł żydom szukającym schronienia.
Równocześnie pewne jest, że nie przyjął ich zupełnie bezinteresownie,
gdyż pomagali mu w pracy, co oczywiście nie jest zdrożne, gdyż wymagała
tego sprawiedliwość, skoro dawał im dach nad głową i utrzymanie. Nie
jest jednak możliwe obecnie rozeznanie, na ile decyzja była
altruistyczna, a na ile wyrachowana. Wszak schronieni żydzi należeli do
zamożnych i mogli obiecywać odpowiednią rekompensatę, co także mogło
mieć wpływ na decyzję Ulmów.
Należy
wziąć też pod uwagę osobowość Józefa. Znany był zarówno ze różnorakiej
aktywności i przedsiębiorczości, jak też z wesołego usposobienia, które
zapewne oznaczało ogólną postawę optymizmu. Wiadomo, że nie był jedynym,
który ukrywał u siebie żydów, a równocześnie nie zachowywał takich
samych środków ostrożności, gdyż ukrywani wychodzili z domu, pracowali w
polu, nawet chodzili do sąsiada Ukraińca, któremu powierzyli swój
majątek, co okazało się skrajnie ryzykowne i prowadzące do końcowej
tragedii. Te fakty świadczą o braku podejścia zdroworozsądkowego, czyli o
przeroście litości nad rozumnością. Tego oczywiście nie można pogodzić z
katolickim pojęciem miłości, gdzie nie ma żadnej sprzeczności z
rozumnością.
Jest
to oczywiste zwłaszcza wobec braku uwzględnienia obowiązku ochrony
własnych dzieci. Zapewne Ulmowie kochali swoje dzieci, to nie ulega
wątpliwości. Czy zastanawiali się nad ryzykiem, które podjęli przez
udzielenie schronienia innym ludziom? Najbardziej prawdopodobne jest, iż
optymistycznie zakładali, że uda im się pomyślnie udzielać schronienia.
Skąd czerpali tą pewność, będącą właściwie zuchwałością? Trudno
powiedzieć. Być może liczyli na tolerowanie przez okupantów. Są
świadectwa mówiące o tym, że Ulma dostarczał Niemcom skóry - wyprawiane
przez siebie z pomocą ukrywanych żydów - czyli pracował dla nich. Czy
naiwnie zakładał, że uda się tak przetrwać okupację? W chwili przyjęcia
(koniec 1942 r.) nic nie wskazywało na rychły koniec okupacji, więc
optymizm nie miał racjonalnego uzasadnienia. Jak Ulma wyobrażał sobie
przyszłość swojej rodziny w takiej sytuacji? Czy myślał o tym? Póki co
nie ma danych w tej kwestii. W każdym razie nic nie wskazuje na taką
reflexję. Tak więc w świetle obecnych danych wygląda na to, że działał w
ramach okrojonej etyki powinności, czyli uważając, że wypełnia swoją
powinność wobec żydów proszących o pomoc, bez odniesienia do prawa
naturalnego, czyli odpowiedniego uwzględnienia obowiązków
rodzicielskich. Jak to godził z troską o bezpieczeństwo swoich dzieci,
nie sposób stwierdzić. Prawdopodobnie nie rozważał tej kwestii. Wrodzony
optymizm i pewność siebie sugerowała może nawet brak reflexji. A to
oznacza działanie w odruchu litości, być może, a nawet prawdopodobnie z
domieszką interesowności (gdyż marzył o gospodarowaniu na większą
skalę). Tak więc Józef albo nie wziął wystarczająco pod uwagę swojego
obowiązku wobec dzieci, albo litość dla żydów i chęć aktywności
gospodarczej wzięła górę nad poczuciem obowiązku rodzicielskiego. Obydwa
przypadki świadczą o braku chrześcijańskiej cnoty miłości w stopniu
heroicznym, gdyż ta miłość nigdy nie poświęca życia jednych osób dla
ratowania innych, zwłaszcza gdy chodzi o życie własnych dzieci, ponieważ
dochodzi tutaj obowiązek rodzicielski.
W
końcu jest kwestia etyki żydów ukrywanych przez Ulmów. Etyka żydowska
jest skoncentrowana na narodzie: dobre jest to, co służy narodowi
wybranemu, a złe jest to, co mu nie służy. Jest to więc rodzaj etyki
nazistów, która była powodem zamordowania Ulmów. Należy powiedzieć, że
poproszenie o ukrycie u rodziny wielodzietnej było wysoce nieetyczne w
świetle obiektywnych norm etycznych, mimo że jest zrozumiałe
psychologicznie i w ramach etyki żydowskiej.
Zwolennicy
kultu Ulmów powołują się na dowartościowanie rodziny wielodzietnej,
także podkreślenie godności dziecka nienarodzonego. Nie wiem, czy te
osoby zdają sobie sprawę, że albo bezmyślnie plecą bzdury, albo umyślnie
próbują robić ludziom kisiel z mózgów. Jak stawianie życia żydowskich
sąsiadów ponad życiem własnych dzieci może być dowartościowaniem tego
ostatniego, zwłaszcza gdy jest podawane jako wzór godny podziwu i
naśladowania?
Na
czym więc polega etyka katolicka, chrześcijańska? W przeciwieństwie do
protestanckiej etyki powinności, której odmianą jest etyka żydowska,
także do etyki emocjonalno-subiektywistycznej, której przykładem są
Ulmowie (przy braku odpowiedniej reflexji, gdyż byli prostymi ludźmi),
oraz do etyki sytuacyjnej, która jest obecnie regularnie głoszona przez
zwolenników kultu Ulmów (takie były czasy, nie było czasu na ważenie
powinności), etyka katolicka jest etyką cnót. A to oznacza jedność i
harmonijną całościowość sprawności w dobrem. Chodzi o harmonijną jedność
cnót kardynalnych jak i teologalnych. W jej ramach nadprzyrodzona cnota
miłości nigdy nie może być w sprzeczności np. z kardynalną cnotą
sprawiedliwości. Innymi słowy: brak cnoty sprawiedliwości wobec swoich
dzieci, które mają prawo do ochrony przez rodziców, jest nie do
pogodzenia z cnotą miłości, zwłaszcza w stopniu heroicznym.
Tak
więc wbrew pozorom i oficjalnej wszechstronnej propagandzie sprawa
Ulmów nie jest wcale oczywista etycznie, ani moralnie, ani teologicznie.
Oby stała się okazją od pogłębionej refexji.