DEKLARACJA DOKTRYNALNA

środa, 15 kwietnia 2020

O. Józef Maria Bocheński OP: Stworzenia i zagadnienia

Obraz może zawierać: 1 osoba 
      Nie ma w świecie ani świętości ani tragedii - są tylko przemijające stworzenia i zagadnienia. 

Jestem więc zdania - aby tylko parę przykładów przytoczyć - że człowiek, czy ludzkość nie są żadną świętością, ale rzeczami należącymi do przyrody i podlegającymi prawom przyrodniczym - a więc prawu przemijania. Sądzę, że naród nie jest żadną świętością, ale pewną postacią życia stadnego ludzi. Nie wierzę w świętość kultury, a więc nauki, sztuki i tym podobnych. Uważam je za zespół przedmiotów i sposobów zachowania się właściwych wyższemu zwierzęciu, jakim jest każdy człowiek. Uważam przypisywanie świętości sztandarom, książkom, a tym bardziej ludziom, za bałwochwalczy zabobon, którego się używa, aby ludźmi móc kierować. 

Zarazem twierdzę, że tragedia jest wymysłem. Dokładniej mówiąc, myślę, że tragedie opisane przez greckich klasyków istnieją naprawdę - występują mianowicie wtedy, gdy dany człowiek jest przekonany, że powinien wykonać dwa wzajemnie sprzeczne nakazy moralne. Tylko że dziś nikt tragedii nie pojmuje w ten sposób - i nazywa się tak po prostu bardzo przykre, bolesne przeżycia. Mówi się np. o tragedii, kiedy matka straci dziecko, albo bankier majątek. W rzeczy samej chodzi po prostu o bardzo nieprzyjemne przeżycia - i nie ma powodu, by im przypisywać inne znaczenie niż mniejszym niepowodzeniom i nieszczęściom. Chodzi o
różnice stopnia i o nic więcej. 
Każdy z nas ma tylko jedno życie, a ono przemija szybko; wydaje się więc arcyważną sprawą, by nim jakoś rozsądnie pokierować. Są wprawdzie ludzie, którzy w takie kierowanie własnym życiem nie wierzą: sądzą, że wszystko jest z góry przeznaczone, że jesteśmy zawsze i wyłącznie igraszką tzw. losu. 

Ale to jest przesada. Co prawda tylko bardzo młodzi, albo bardzo naiwni ludzie mogą sobie wyobrażać, że wszystko w ich życiu od nich samych zależy. W rzeczywistości napotykamy w nim wszędzie opory, ściany, granice, których przekroczyć nie umiemy. Życie człowieka podobne jest nie do wolnego lotu jaskółki, ale do szamotania się muchy, ciasno opasanej przez nici pająka. Niemniej mamy na nasze życie pewien wpływ. Powiem nawet więcej: nie ma bodaj położenia, w którym nie moglibyśmy czegoś zrobić, gdzie by nie było możliwości jakiejś decyzji, a więc i kierowania życiem. 

Oto dwa przykłady położeń, w których jesteśmy pozornie całkiem zależni, bezsilni, a w których przecież coś uczynić możemy. Pierwszy to wypadek samochodowy, zawiniony przez innego kierowcę. W ciągu moich 60 lat prowadzenia wozu miałem takich wypadków kilka. Raz wyjechał mi na bardzo wąskiej górskiej drodze jakiś idiota tak szybko, że zahamować wozu nie było czasu. Można by było myśleć, że nie mogłem niczego zrobić. Nieprawda. Nie ma prawie zderzenia, w którym odpowiedzialność za skutki spoczywałaby wyłącznie na jednym kierowcy. Być może, że ponosi on 99% tej odpowiedzialności - ale jeden procent idzie przecież na rachunek drugiego. Ja miałem szczęście. Byłem młody, w dobrej formie, i miałem już znaczne doświadczenie. Zjechałem w bok, na stok; krzewy zatrzymały wóz nad przepaścią i wyszedłem z życiem (zderzenie czołowe to niemal zawsze śmierć). Ten wypadek stoi mi żywo w pamięci jako przykład położenia zdawałoby się beznadziejnego - a w którym mogłem przecież coś zrobić. 

Drugi przykład to człowiek, który został wzięty na zakładnika, jak to jest dzisiaj w modzie. Jest skrępowany, bandyta stoi nad nim z naganem. Co taki człowiek może zrobić? Nie może, zapewne, wykonać żadnych ruchów, prócz tych, na które pozwala jego kat. Ale może przynajmniej kierować własnymi myślami i uczuciami. Jeśli jest mądry i ma dość siły, będzie się starał utrzymać w nich spokój i porządek. To jest niemałe i trudne zadanie; ale on może sam o nim rozstrzygać i w tej mierze swoim życiem kierować. A więc nawet w takim położeniu coś czynić można. 

Przytoczyłem umyślnie wypadki skrajne. W innych zakres wolności, dziedzina, w której możemy wybierać, jest oczywiście znacznie większa. Ogólnie mówiąc, wypadków, w których przytomny człowiek nie mógłby niczego zrobić, bodaj nie ma.

O. Józef Maria Bocheński OP

Za:  https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1330072713845079&set=a.277597432425951&type=3&theater