Nader ważną jest rzeczą dla zrozumienia
zasad życia chrześcijańskiego znać dobrze naukę o cnotach i wejść nawet
bardzo szczegółowo w tajniki ich rozwoju i funkcjonowania. Jest to dość
obszerne pole, obejmujące wielką ilość najróżnorodniejszych sprawności
moralnych, które nazywamy cnotami; więc aby się w nich nie zgubić,
oprzemy się na starym ich podziale wedle czterech cnót kardynalnych.
Ustalony jeszcze przez mędrca greckiego Platona, rozpowszechniony potem
przez stoików, wszedł on do skarbca moralności chrześcijańskiej w
pierwszych wiekach Kościoła. Nazwę swą cnoty kardynalne zawdzięczają
zdaje się św. Ambrożemu, po nim zajmują się nimi: św. Augustyn i św.
Grzegorz, aż wreszcie św. Tomasz poddaje całą tę tradycyjną naukę o
cnotach kardynalnych bardzo głębokiemu rozbiorowi i ujmuje w harmonijną,
systematyczną całość.
Z jego nauki chcielibyśmy wyjąć to, co
się odnosi do cnoty kardynalnej umiarkowania wszystkich cnót około niej
zgrupowanych i mających wraz z nią pewne cechy charakterystyczne. Nie
będziemy tu przypominać ogólnej nauki o cnotach[1],
a zaznaczymy tylko, że mamy na myśli bynajmniej nie tylko moralne cnoty
przyrodzone, ale cnoty nadprzyrodzone powstające w duszy wraz z łaską i
dające jej władzom zdolność do czynów wartości nadprzyrodzonej.
Nim jednak spróbujemy dać ogólną
charakterystykę wszystkich cnót należących do grupy umiarkowania, musimy
zwrócić uwagę na pewne niedoskonałości terminologii polskiej: dla
oznaczenia samej cnoty kardynalnej używamy zwykle terminu
wstrzemięźliwości, podczas gdy właśnie należałoby się posługiwać
terminem umiarkowanie. Poniżej określimy ściśle, co przez każdą z tych
nazw rozumieć się powinno, na razie więc tylko zaznaczamy, że samą cnotę
kardynalną (po łacinie temperantia, po grecku sofrosyne),
nazywać będziemy umiarkowaniem, terminu wstrzemięźliwość natomiast
będziemy używać do oznaczenia umiarkowania w dziedzinie odżywiania się (abstinentia po łacinie). Łacińskie continentia oddawać będziemy przez powściągliwość.
Do grupy cnoty kardynalnej umiarkowania
zaliczamy te wszystkie cnoty, których wspólną cechą jest miarkowanie, a
nawet wstrzymywanie naszych popędów do wszelkiego rodzaju dóbr, które
nas pociągają. Zadaniem wszystkich tych cnót nie jest bynajmniej
zniszczyć te popędy ani je zupełnie zahamować, ale ująć je w pewne
karby, dać im pewien umiar wewnętrzny, dzięki któremu rozwijałyby się w
granicach odpowiadających rozumnej naturze ludzkiej. Cnoty te w
poszukiwaniu tego umiaru będą może nieraz musiały dać jakiś impuls do
pożądania tam, gdzie go będzie za mało, ale zdarzać im się to będzie
stosunkowo rzadziej, dobro bowiem samo przez się nas do siebie pociąga i
raczej potrzebujemy powstrzymania, aby w pogoni za nim nie przekroczyć
granic rozumu, niż podniety, aby do niego dążyć. Podczas więc gdy grupa
cnoty męstwa reaguje na trudności, z którymi zdobycie dobra albo
uniknięcie zła jest połączone i stąd też wspólną jej cechą jest
podtrzymywanie, popychanie do czynu, atakowanie trudności lub
przynajmniej wytrzymywanie ich ataku, to grupę umiarkowania, przeciwnie,
charakteryzuje wstrzymywanie zbyt nieumiarkowanych popędów. Stąd też i
umiar w dziedzinie cnoty kardynalnej umiarkowania winien być bliższy
niedomiaru niż nadmiaru, wtedy gdy w dziedzinie cnoty kardynalnej męstwa
winno się dziać przeciwnie[2].
Jasne jest, że najsilniejsze nasze
popędy są w dziedzinie zmysłowej. Dobra zmysłowe, będąc nam bliższe i
działając na nas bardziej bezpośrednio, pociągają nas mocniej, tym
bardziej, że i grzech pierworodny silniej się odbił w tej dziedzinie,
bardziej oddalonej od wpływów rozumu. Zniszczywszy wewnętrzną harmonię,
która wiązała w jedną całość wszystkie władze naszej duszy, grzech
pierworodny sprawił, że dziś każda z nich ma skłonność do dążenia do
swego przedmiotu bez względu na potrzeby całego człowieka i jego wyższe
aspiracje, a im bardziej nowe władze są oddalone od rozumu, im bliższe
są materii, tym bardziej żywiołowo i na ślepo wyrywają się do swych
podniet[3].
Umiarkowanie ma przeto najwięcej trudności w dziedzinie pożądań
zmysłowych i cnoty, które te pożądania ujmują w karby, wysuwają się z
tego względu w całej grupie kardynalnej cnoty umiarkowania na pierwszy
plan.
Dla lepszego zrozumienia, na czym polega
to ujęcie pożądań zmysłowych w karby stałych usposobień, konieczne jest
zwrócenie uwagi na to, że stosunek ich do rozumu i woli może być
dwojaki. Wobec roli kierowniczej jaką władze umysłowe w całej naszej
psychice odgrywają, władze zmysłowe ulegają im w pewnej mierze. To też
gdy rozum i wola są należycie wychowane i uzbrojone we właściwe im
cnoty, mogą one na władzach pożądawczych wymóc pewne podporządkowanie
się ich rozkazom nawet wtedy, gdy cała dziedzina uczucia niechętnie te
rozkazy znosi lub wręcz pragnęłaby przeciw nim bunt podnieść. W pracy
wychowawczej to stałe panowanie woli nad uczuciem jeszcze nie ujętym w
karby własnych cnót jest już bardzo poważnym rezultatem, a jednak
wychowanie nie może się nim zadowolić. Winno ono dążyć do tego, aby i
same władze pożądawcze nabrały tego usposobienia i umiaru wewnętrznego,
dzięki któremu byłyby gotowe nie z przymusu tylko, ale z własnego
rozpędu współdziałać z rozkazami władz duchowych – na tym polega
wychowanie uczuć i ono należy do integralnych zadań pracy wychowawczej.
Póki dziedzina zmysłów nie została przez
cnotę wewnętrznie przetworzona, a tylko z zewnątrz trzymana jest w
karbach przez silną wolę, nie możemy mówić o cnocie umiarkowania, a
tylko o powściągliwości[4].
Ta ostatnia oznacza właśnie tę pewną siłę woli dającą jej panowanie nad
nieokiełznanymi jeszcze uczuciami: umiarkowanie natomiast oznacza samo
przeniknięcie do władz uczuciowych impulsów rozumu i woli i wytworzenie w
nich samych stałych usposobień do sprawnego poddawania się ich
kierownictwu.
Na różnicę między powściągliwością a
umiarkowaniem należy kłaść w naszych czasach silny nacisk, gdyż
pedagogika współczesna zapomina zupełnie o drugim, a całą swą uwagę
zwraca tylko na pierwszą[5].
Wciąż słychać w niej [pedagogice] tylko o wykształceniu woli, o
wyrabianiu woli, tak jakby cały proces wychowania do tego się tylko
sprowadzał, aby wola umiała się borykać z niższymi władzami i nad nimi
odnosić zwycięstwa: zaniedbuje ona natomiast zupełnie systematyczne
wychowanie samych tych władz niższego rzędu, które by im pozwoliło brać
też samodzielny udział w życiu moralnym.
Etyka chrześcijańska dawnych wieków dużo
głębiej ujmowała to zagadnienie i, aczkolwiek żądała umartwienia
zmysłów, to nie czyniła tego w tym celu, aby je zniszczyć, ale aby je
podnieść do wyższego poziomu życia duchowego i na nim dopiero pozwolić
im z całą swobodą się rozwijać. W cnotach przeto grupy umiarkowania nie
należy wcale widzieć tylko czegoś negatywnego, jak tego nieraz moraliści
ostatnich wieków uczyli – przeciwnie, są one pozytywnym, twórczym
nadaniem umiaru wewnętrznego pożądawczym siłom zmysłowym, aby je oddać
do dyspozycji moralnych zadań człowieka. Będziemy mieli sposobność
podkreślić ten czynny charakter umiarkowania przy omawianiu
poszczególnych cnót należących do tej grupy. Zobaczymy wtedy, że jeżeli
ze strony nadmiaru mają one większe trudności do opanowania, to nie
znaczy bynajmniej, aby nie miały się strzec i niedomiaru: w pewnych
wypadkach niedostateczne używanie swych popędów pożądliwych i zbytnie na
tym punkcie znieczulenie może stać się formalną wadą znacznie
utrudniającą spełnienie obowiązków stanu[6].
Cnota umiarkowania winna i od takich znieczuleń uchronić, ponieważ
jednak zdarzają się one rzadziej niż nadmiar w poszukiwaniu pożądań
zmysłowych, przeto mniej się na nie zwraca uwagi i nieraz nie dostrzega
się nawet, że i tu winien być umiar między nadmiarem ? nieumiarkowanym
pożądaniem, a niedomiarem ? przesadnym znieczuleniem.
W dziedzinie życia zmysłowego dwa są
popędy, w których to pożądanie przejawia się ze szczególną siłą. Są
nimi: popęd do odżywiania się dla zachowania jednostki przy życiu i
popęd płciowy mający na celu zachowanie rodzaju ludzkiego na ziemi.
Stwórca przydał do zaspokajania tych popędów bardzo silne podniety w
postaci rozkoszy zmysłowych, aby zapewnić, że funkcje z nimi związane
będą regularnie wypełniane, zaś rozstrój wprowadzony do natury ludzkiej
przez grzech pierworodny tym wyraźniej w nich występuje, że są one
właśnie zaopatrzone w silniejsze podniety, działające z pewną żywiołową
siłą na wzór ślepych sił przyrody. To także sprawia, że cnoty odnoszące
się do odżywiania i do życia płciowego znajdują w ugruntowaniu się we
władzach naszej duszy więcej trudności i że w grupie cnoty kardynalnej
umiarkowania wysuwają się na pierwsze miejsce, jako odnoszące się do
najważniejszych zadań wychowania w tej dziedzinie.
Naczelną więc cnotą w tej grupie jest
samo umiarkowanie pożądań zmysłowych jako najsilniejszych i
najtrudniejszych do ujęcia w karby. Dzieli się ona na dwie grupy, które
są jej gatunkami: jedna odnosi się do dziedziny odżywiania się i w skład
jej wchodzą wstrzemięźliwość i trzeźwość, druga obejmuje dziedzinę
stosunków płciowych, z cnotą czystości na czele. Do tej samej cnoty
kardynalnej umiarkowania zaliczają się następnie i te wszystkie cnoty,
które normują zbytnie pożądanie i w innych dziedzinach, w których nie
występują one tak jaskrawo jak w dwóch powyższych: rozkład ich podamy
poniżej, gdy przyjdzie kolej o nich mówić[7].
Podobnie jak inne cnoty, tak i cnota
umiarkowania da się rozłożyć na pewne składniki, czyli skłonności
pierwiastkowe, z których czerpie swe siły. Są nimi wstydliwość i godność
osobista.
Wstydliwość obejmuje zarówno pewien
zewnętrzny wstręt do zła, do tego wszystkiego, co człowieka może obniżyć
i zanieczyścić, jak i pewną obawę przed zniesławieniem, jakie w oczach
ludzkich zło za sobą pociąga[8].
Człowiek ma wrodzoną skłonność do wstydliwości, która szczególnie
wyraźnie się przejawia w dziedzinie zmysłowej, wykroczenia bowiem natury
zmysłowej, silnie pociągającej w samej chwili, gdy je człowiek
popełnia, później wywołują tym silniejszą odrazę. Łączy się z nią i
pewne zniesławienie, które się tym właśnie tłumaczy, że wszyscy ludzie
mają jakąś wrodzoną odrazę do nadużyć zmysłowych i że ona wpływa na ich
zachowanie się wobec tych, którzy się im oddają. Oddając się zmysłom
człowiek wyrzeka się niejako swej godności istoty rozumnej i to go potem
wstydem napawa i zniesławia.
W procesie wychowawczym konieczną rzeczą
jest przeto umiejętne ową wstydliwością pokierowanie. Sama ona nie
jest jeszcze cnotą, ale jest jakby podłożem umiarkowania w dziedzinie
zmysłowej, dając wychowawcy do dyspozycji pewną wrodzoną siłę, która
należycie ukształtowana może bardzo się przyczynić do ujęcia w karby
pożądań zmysłowych. Ma się rozumieć, że i wstydliwości nie należy zbyt
rozdmuchiwać, gdyż i tutaj przesada może wywołać niezdrową lękliwość
wobec wszelkich przejawów życia zmysłowego i pragnienie jakiegoś
znieczulenia się w stosunku do pożądań zmysłowych, które nie odpowiada
zupełnie ideałom moralnego rozwoju człowieka. Ale też i zapomnienie o
wstydliwości byłoby dla wychowania fatalne, pozbawiałoby je bowiem
bardzo ważnej sprężyny wysiłków samowychowawczych, trzymającej zawsze w
pewnych ryzach pożądania zmysłowe. Na tym się opiera konieczność
przestrzegania przyzwoitości publicznej, która jest ochroną
wstydliwości. Wszelkie zanieczyszczanie pod tym względem życia
publicznego wytwarza wokoło młodzieży jakby atmosferę, która powoli ale
ciągle znieczula w niej wstydliwość i czyni przez to o wiele mniej
odporną na impulsy budzących się zmysłów i na przechodzące z zewnątrz
zachęty do zła.
Należyte ugruntowanie wstydliwości winno
opierać się na przekonaniu, że nadużycia zmysłowe mają w sobie coś
szczególnie szpetnego i hańbiącego, a to dlatego, że silnie ograniczają
działalność rozumu i obniżają człowieka do poziomu zwierząt. Ma się
rozumieć, że nie są one największymi grzechami: grzechy ducha stanowią
same przez się większe przewinienie, ale grzechy ciała bardziej
zniesławiają, przez to, że są bardziej widoczne i że przez nie człowiek
wyrzeka się niejako swej godności ludzkiej[9].
Obok tego składnika raczej negatywnej
natury, jakim jest wstydliwość, winniśmy poruszyć jeszcze i drugą
sprężynę o charakterze bardziej pozytywnym i twórczym, posiadającym dla
wychowania dziedziny zmysłowej ogromną doniosłość: jest nią poczucie
godności własnej[10].
Jeśli wstydliwość jest nieraz potężnym hamulcem, gdy chodzi o
powściągnięcie pożądań zmysłowych wobec świadków, to wiemy niestety, że
działa ona o wiele słabiej, gdy człowiek jest sam i nikt go nie widzi.
Jest w nim druga wrodzona skłonność, która mu niejako instynktownie nie
pozwala całkowicie podporządkowywać wyższych czynników niższym, ducha
ciału. Normalny zdrowy człowiek ma pewne wrodzone poczucie swej godności
istoty rozumnej, której zadania nie zamykają się w granicach ciała i
jego pożądań, i oto to poczucie uświadomione, rozwinięte i ugruntowane w
duszy winno się stać także jedną ze sprężyn pracy samowychowawczej nad
ujęciem zmysłów w karby cnót.
Zapewne, że same względy przyrodzone
działają tu nieraz za słabo, gdy jednak zostaną wzmocnione i
przeniknięte względami nadprzyrodzonymi zaczerpniętymi z wiary, mogą się
stać bardzo silnym czynnikiem samowychowania. Gdy dziecku od małego
zaszczepi się w duszy głęboki szacunek dla wielkiej godności duszy
ludzkiej, stworzonej na obraz i podobieństwo Boże, odkupionej Krwią
Zbawiciela i będącej mieszkaniem Trójcy Świętej, da mu się przez to
niewzruszone podłoże tego szacunku względem samego siebie, który
nazywamy poczuciem godności osobistej i który odda mu ogromne usługi w
wewnętrznych zmaganiach się z niższymi czynnikami naszej natury,
nieuniknionych w rozwoju życia moralnego.
Na tle więc tych dwóch wrodzonych
skłonności należycie pogłębionych i używając umiejętnie ich żywotnych
sił, będzie miał wychowawca za zadanie pokierować ugruntowaniem w samych
zmysłowych władzach swych wychowanków całego szeregu cnót, i w ten
sposób uregulować ich stosunek do poszczególnych przedmiotów pożądania.
Jacek Woroniecki OP
Źródło: „Szkoła Chrystusowa”, r. 1, t. 5, 1930, s. 227-237, dostępne w Dominikańskiej Bibliotece Cyfrowej „Armarium”.
[1] Kto by chciał poznać lub przypomnieć sobie ogólną naukę o cnotach, znajdzie ją w naszej Katolickiej etyce wychowawczej, Poznań 1924, rozdział VIII.
[2] Zauważył to już Arystoteles w swej Etyce Nikomachejskiej, 2, r. 8 i 9.
[3] Summa teologii I-II, q. 38, a. 4.
[4] Summa teologii II-II, q. 155 i 156.
[5] Jest to wpływ doktryny Kanta, który w cnocie widział tylko wierność woli rozkazom rozumu.
[6] O tej nieczułoścl (insensibilitas) mówi św. Tomasz w:Summa teologii II-II, q. 241, a. 1.
[7] Podziałowi całej tej dziedziny św. Tomasz poświęcił fragment: Summa teologii II-II, q. 143.
[8] Summa teologii II-II, q. 144, a. 1.
[9] Summa teologii I-II, q. 73, a. 5; II-II, q. 142, a. 4.
[10] Jest to owa honestas, której św. Tomasz poświęca osobną kwestię (II, q. 145).