DEKLARACJA DOKTRYNALNA

niedziela, 9 kwietnia 2017

Niedziela Kwietna czyli Palmowa

Wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy

(Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa od Wieczerzy Pańskiej do pojmania w ogrójcu)


LEKCJA (Filip., rozdział 2, wiersz 5-11)

To bowiem czujcie w sobie, co i w Chrystusie Jezusie, który będąc w postaci Bożej, nie poczytywał za drapiestwo, że był równym Bogu, ale wyniszczył samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się na podobieństwo ludzi, i postawą znaleziony jako człowiek. Sam się uniżył, stawszy się posłusznym aż do śmierci, a śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go wywyższył i darował Mu imię, które jest nad wszelkie imię, aby na imię Jezusowe wszelkie kolano klękało w niebie, na ziemi i w podziemiu, i żeby wszelki język wyznawał, że Pan Jezus Chrystus jest w chwale Boga Ojca. 

EWANGELIA (Mat., rozdz. 21, wiersz 1-10)

A gdy się przybliżali ku Jeruzalem, i przyszli do Betfage, do góry Oliwnej; tedy Jezus posłał dwu uczniów, mówiąc im: "Idźcie do miasteczka, które jest przed wami, a natychmiast znajdziecie oślicę uwiązaną i oślę z nią; odwiążcie i przywiedźcie Mi. A jeśliby wam kto co rzekł, powiedzcie, iż Pan ich potrzebuje; a zaraz puści je. A to wszystko się stało, aby się wypełniło, co było powiedziane przez proroka mówiącego: Powiedzcie córce Syjońskiej: Oto Król twój idzie tobie cichy, siedzący na oślicy i na oślęciu, synu podjarzemnej. Szedłszy tedy uczniowie, uczynili, jako im był rozkazał Jezus. I przywiedli oślicę i oślę, i włożyli na nie odzienie swoje, a Jego wsadzili na nie. A rzesza bardzo wielka słała szaty swoje na drodze, a drudzy obcinali gałązki z drzew i na drodze słali, a rzesze przodem i z tyłu idące, wolały mówiąc: Hosanna synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie! Hosanna na wysokościach!

* * *

Właściwy tydzień Męki Pańskiej, tydzień smutku i ciszy, Wielki Tydzień, w którym spłynęła na ludzkość największa łaska, rozpoczyna się od Kwietnej, czyli Palmowej Niedzieli, tak nazwanej od palm, jakie kapłani święcą zwykle w tym dniu. Z dniem dzisiejszym rozpoczyna też Kościół św. najuroczystsze rozpamiętywania Męki Pańskiej i począwszy od Mszy św. dzisiejszej ogłasza je przez dni następne. Przez półczwarta roku chodził Zbawiciel Pan po kraju żydowskim, napominał, przestrzegał przed sądem Bożym, któremu ulegną wszyscy stroniący od pokuty i działał dobroczynnie. Minął wreszcie jego czas zapowiedziany przez Daniela. Żydów nic wytłumaczyć nie mogło, gdyż w ich oczach działy się takie dziwy i cuda, że tylko złość ludzka w uporze trwać mogła. Jedni przyjęli słowo Boże, u drugich bezowocnie upłynął czas łaski. Tak zbliżyło się wielkie zdarzenie, z którego wypłynąć miało źródło łaski i zbawienia całej ludzkości: rozpoczęła się Męka Pańska.

Już dawno odgrażano się Zbawicielowi, wskutek czego w ostatnich czasach Pan Jezus wcale do Jerozolimy nie chodził. Przybył tam dopiero na cztery dni przed Wielkanocą, to jest dniem, w którym na mocy dawnego zwyczaju zabijano baranka wielkanocnego. Gdy przyszedł do Betfagi pod górą Oliwną, wysłał dwóch uczniów do Betanii po oślicę, wsiadł na nią i pojechał do Jerozolimy, aby się ziściła przepowiednia Zachariasza proroka: Raduj się wielce, córko Syjonu! Wykrzykuj, córko Jeruzalem! Oto król twój przyjdzie tobie sprawiedliwy i Zbawiciel, on ubogi, a wsiadający na oślicę i na źrebię, syna oślicy (Zachariasz 9, 9). 

W Jerozolimie wszczął się ruch wielki, gdyż niedawno przedtem wskrzesił był Jezus Łazarza, który od trzech dni leżał w grobie; cudu tego nikt zaprzeczyć nie mógł. Lud był w uniesieniu radości, kapłani zgrzytali zębami. Gdy się rozeszła pogłoska, że cudotwórca się zbliża, lud wyszedł na Jego przyjęcie, oddawał Mu hołdy królewskie, słał Jego drogę gałązkami palmowymi i wołał: Hosanna, błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie król izraelski! (Jan 12,13). Tak wiec okrzyknięto Zbawiciela królem Izraela, a ów okrzyk "Hosanna" był potępieniem tych, którzy w pięć dni potem wołali: "Ukrzyżujcie Go!".

Szatan opętał Judasza, zwanego Iszkariotem, znanego z chciwości, iż poszedł do arcykapłanów i setników i umówił się z nimi, że wyda w ich ręce Pana Jezusa. Cieszyli się bezecni i obiecali mu zdradę wynagrodzić trzydziestu srebrnikami. Nadszedł nareszcie dzień niekwaszonego chleba, w którym miano zabić baranka wielkanocnego. W tym dniu rozpoczęła się święta Męka Jezusowa; On bowiem był prawdziwym barankiem, który miał ofiarować życie za grzechy tego świata. Było to znowu przejście; od tego dnia bowiem przechodził anioł śmierci około odkupionych Krwią Chrystusa i nazwanych Jego Imieniem. 

Nasamprzód spożywał Pan baranka, aby dopełnić woli prawa, a potem dał dowód swej nieograniczonej miłości, oddając apostołom siebie samego na pokarm, i ofiarując się w Ofierze bezkrwawej i ucząc ich, jak mają Jego, rzeczywistego i prawdziwego Arcykapłana ofiarować, tak jak On się nazajutrz w krwawej poświęcił ofierze. Można i w to uwierzyć, że natchnione i uprzywilejowane od Boga dusze w widzeniu oglądały, że w tej uroczystej godzinie wyświęcił apostołów na biskupów. Potem zanucił z uczniami hymn pochwalny, zapowiedziawszy im, co Go czeka, dodawszy im odwagi, umocniwszy ich obietnicą Ducha świętego jako nowego pocieszyciela, i pomodliwszy się za nich i za cały Kościół słowami, które odtąd nazywano modlitwą kapłańską. Potem przeszli przez strumień Cedron i udali się, mijając Getsemani, ku górze Oliwnej, którą Pan obrał sobie jako miejsce modlitwy, gdzie po całych nocach wstawiał się do Ojca niebieskiego za biedną ludzkość, i gdzie się sposobił i przygotowywał na straszne męki, jakie Go czekały. Miejsce to było Judaszowi dobrze znane. Tam łatwo było uwięzić Pana Jezusa bez obawy wzburzenia ludu. Pan wiedział o zamierzonej zdradzie Judasza i zbliżył się do niego, gdyż nadeszła godzina Jego. 

Gdy stanęli na miejscu, rzekł Pan do uczniów: Siądźcie tutaj, Ja tymczasem pójdę i pomodlę się. Zabrał z sobą Piotra, Jana i Jakuba, którzy byli świadkami Jego przemienienia na górze Tabor i odezwał się do nich w te słowa: Stroskana jest dusza Moja; pozostańcie tutaj i czuwajcie ze Mną. Znużenie i słabość skleiła powieki uczniów; zasnęli, i tak Pan musiał sam jeden odbyć gorzką walkę śmiertelną. Zawołał po trzykroć: Ojcze jeśli chcesz, oddal ode Mnie ten kielich; wszakże nie Moja wola, ale Twoja niech się stanie. I ukazał Mu się anioł z Nieba, posilając Go. A będąc w ciężkości, usilniej się modlił. I wystąpił nań pot jak krople krwi, spływające na ziemię (Łuk. 22,42-44). 

Cóż przejmowało Zbawiciela takim lękiem? Trzy obrazy przesuwały się przed Jego oczyma i wyciskały pot z Jego oblicza. Nasamprzód widział grzechy całego świata przed sobą; straszny ciężar tych zbrodni miał wziąć na swoje barki i zadość uczynić za nie Ojcu niebieskiemu. Taki był pierwszy strach. Drugą obawą, która Go przejęła, była myśl strasznych cierpień, które Go czekały i przed którymi wzdrygała się Jego natura ludzka. Ten krwawy pot, to posilenie z Nieba, którego potrzebował, ta błagalna modlitwa uczy nas, iż Zbawiciel był człowiekiem i że Jego Bóstwo nie miało najmniejszego wpływu na cierpienia, na które miało być wystawione Jego ciało. Trzeci lęk pochodził z myśli, że mimo okazanej przez Niego miłości, strasznych mąk i bolesnej śmierci, miało tylu pozostać zatwardziałymi w grzechu i pójść na wieczną zgubę. Takie były Jego smutne myśli, które Go przeniknęły i były jakby zapowiedzią boleści i mąk, na które niezadługo miał być wystawiony. 

Stoczywszy tę walkę z sobą i pokonawszy nagabywające Go po trzykroć pokusy zupełnym zdaniem się na wolę Bożą, tak jak już raz był pokonał trzykrotną pokusę posłuszeństwem rozkazowi Boga, wstał Pan i przebudziwszy uczniów, rzekł do nich: Wstańcie, chodźmy; zbliża się ten, który Mnie zdradzi.
 

Nauka moralna

 

Straszny, okropny widok przedstawia się na modlitwie w ogrójcu oczom Jezusa Chrystusa. Któż z nas zniósłby widok choćby jednego tylko grzechu śmiertelnego, gdyby go Bóg postawił przed duszą naszą, oderwaną od zmysłów a przenikającą rzeczy w istocie swojej! A tu wszystkie nagromadzone przez lat tysiące, przez miliony milionów ludzi uparcie grzeszących, wszystkie w nieprzeliczonych szeregach przed Jezusem stanęły! Wszelkiego rodzaju sprośności zmysłowe, gniewy, nienawiści, zazdrości, zdrady, potwarze, mężobójstwa, oszukaństwa, obłudy, świętokradztwa! Ach! któż to wszystko rozpozna i policzy! A wszystkie uderzają na Niego, cisną, jakby ciężar całego świata, przyznają się do Niego, jakby wołały: I my Twoje, czy i nas bierzesz na siebie? Pan Jezus spogląda z obrzydzeniem na prawo i lewo, ale napróżno! Gdziekolwiek się obróci, grzech tylko spotyka, grzech widzi, grzech słyszy, grzechu się dotyka, grzechem oddycha, grzech pije. Znieść nie może takiego widoku, a jednak nie śmie odepchnąć, nie śmie się nie przyznać, bo je wziął na siebie, uznał za swoje, stał się istotnie grzechem i przekleństwem za nas. Czuje całą hańbę, jakby za grzechy własne i nie śmie oczu podnieść ku Niebu. Jeżeli Pan Bóg tak karze Syna swego jedynego, widząc w Nim tylko postać grzesznika, to jakaż kara oczekuje nas za własne grzechy, gdy bez żalu za nie zejdziemy z tego świata! Błagajmy przeto Pana, aby nas miał w swej pieczy i udzielił nam wielkiej gorliwości w pokucie, aby ona przez zasługi Pana naszego Jezusa Chrystusa naprawdę uczyniła nas godną miłosierdzia. 

Modlitwa

 

Wszechmogący, wiekuisty Boże, który chcąc rodzajowi ludzkiemu dać do naśladowania wzór pokory, poleciłeś Zbawicielowi naszemu stać się człowiekiem i podjąć śmierć krzyżową; spraw łaskawie, byśmy się stali godnymi powziąć naukę z Jego cierpliwości i mieć udział w Jego zmartwychwstaniu. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.