Jan Yepez, syn biednego płóciennika, urodził się w
roku 1542 w Hiszpanii. Gdy stracił ojca, matka
przeniosła się z trojgiem dziatek do Mediny del Campo.
Jan odznaczał się już jako chłopiec osobliwszą
skłonnością do samotności, modlitwy i zaparcia się
samego siebie. Pewnego razu, bawiąc się z
rówieśnikami w pobliżu głębokiego dołu, wpadł
weń, a przestraszeni towarzysze uciekli. Wtem ukazała
mu się Najświętsza Panna i podała mu rękę.
Chłopiec, cały zabłocony, lękał się dotknąć Jej
ręki, a wtedy pojawił się jakiś nieznajomy (może
Anioł Stróż), podał mu długą żerdź i wyciągnął
go na brzeg.
W szkole należał Jan do uczniów najpilniejszych,
najlepszych i najskromniejszych, i był prawdziwą
ozdobą zakładu. Biednej matce nie starczyło funduszów
na dalsze kształcenie go, miał się przeto wyuczyć
rzemiosła, ale okazał się niezdatnym. Przyjął go
tedy administrator jednego szpitala, a widząc jego
wierność, staranność około chorych, pokorę i
szczerą pobożność, tak go pokochał, że pozwolił mu
chodzić do szkół ojców jezuitów, pragnął go bowiem
wykształcić na kapelana szpitalnego.
Chociaż Jan mało miał czasu do zajmowania się
nauką w domu, czynił jednak znaczne postępy i
pragnął poświęcić się stanowi duchownemu, z pokory
wszakże nie śmiał przyjąć święceń. Gdy dorósł,
w roku 1563 wstąpił do zakonu Karmelitów.
W tym czasie zajmowała się św. Teresa reformą
zakonu karmelitańskiego i przywróceniem dawnej
surowości reguły. Za pozwoleniem zwierzchności
klasztornej zaprowadziła już nawet tę reformę w kilku
klasztorach żeńskich i myślała o zreformowaniu
męskich. Bystre jej oko dostrzegło w młodym Janie
męża, który mógł poprzeć jej zamiary, i dlatego
zaszczyciła go swym zaufaniem. Otrzymawszy od
przełożonych pozwolenie, osiadł Jan w nędznej chacie
chłopskiej, którą darowano św. Teresie na założenie
w niej pierwszego klasztoru męskiego z pierwotną
ścisłą regułą. Zamieszkali z nim pokrewny mu duchem
kapłan Antoni a Jesu i jeden braciszek. Ci młodzi
karmelici dali początek zakonowi Karmelitów Bosych,
zatwierdzonemu przez papieży Piusa V i Grzegorza XIII.
Jan otrzymał imię "Jan od Krzyża". Wkrótce
musiano założyć dwa nowe klasztory. Jan pełnił
obowiązki mistrza nowicjuszów i spowiednika zakonnic w
Awili, gdzie święta Teresa była przełożoną. Z jak
największą pilnością pracował nad utwierdzeniem
ducha religijnego w młodych zakładach i starał się
nie tylko kazaniami, ale i własnym przykładem
zachęcać nawet świeckich do prawdziwej pobożności.
Często wpadał w zachwycenia, jako też miewał widzenia
rzeczy niebieskich. Niezadługo wystawił go Pan Bóg na
ciężką próbę, dając mu sposobność udowodnienia,
że rzeczywiście zasługuje na imię "Jan od
Krzyża". Na kapitule w Placencji oskarżono Jana o
nieprawne zaprowadzenie nowości w regule klasztornej i
wzniecanie nieporozumień w zakonie. Przyszło nawet do
tego, że świątobliwego mnicha aresztowano w Awili,
osadzono w Toledo w komórce na poddaszu i co piątek tak
mocno sieczono rózgami, że po wielu latach jeszcze
widać było na jego ciele znaki tych biczowań. Po
dziesięciu miesiącach udało mu się ratować się
ucieczką. Wskutek wstawienia się króla Filipa II,
pozwolił Grzegorz XIII Karmelitom Bosym utworzyć
osobną prowincję z własnymi zwierzchnikami. Jan
został przeorem klasztoru na "Górze
Kalwaryjskiej". Tutaj napisał na prośby braci
zakonnej dwa dzieła: "O wstępowaniu na górę
Karmel" i "O ciemnej nocy duszy". W
klasztorze tym panował wielki niedostatek. Pewnego dnia
żalił się przed nim szafarz, że nie ma ani kawałka
chleba na dzień następny. Jan rzekł z uśmiechem:
"Pan Bóg ma jeszcze dość czasu, aby nas
zaopatrzyć". Nazajutrz rano ponowił szafarz swe
skargi, gdy wtem przychodzi człowiek jakiś i przynosi
hojną jałmużnę, mówiąc do furtiana: "Całą
noc nie mogłem oka zamknąć. Ciągle słyszałem
cierpkie wyrzuty: Czy się nie wstydzisz mieć takie
zapasy, gdy biedni bracia w klasztorze przymierają
głodem?".
Tymczasem przyszła nowa próba na zakon. Życie
klasztorne miało być życiem pokuty i modlitwy.
Niektórzy zakonnicy wpadli też na pomysł, ażeby
pomnożyć godziny spędzane w chórze i nabożeństwo, a
za to złagodzić ścisłość samotności i ciągłej
modlitwy. Na kapitule generalnej w roku 1583 przemawiał
Jan przeciw tym nowościom, jako też większa część
zgodziła się na jego poglądy i mianowała go
zastępcą prowincjała w Andaluzji. Na tym stanowisku
pełnił obowiązki z łagodnością bez chwiejności, ze
ścisłością bez dokuczliwości, z energią bez
uporczywości. Przejęty duchem reguły, walczył przeciw
miewaniu kazań poza klasztorem, urządzaniu
nadzwyczajnych uroczystości, rozbudzających ciekawość
ludu, jako też przeciw zbytniej okazałości
kościołów, która zakonników zmusza do uciążliwej
żebraniny, a wiernych do skarg na natręctwo kwestarzy.
W tym wszystkim sam przyświecał dobrym przykładem. Gdy
go Pan Jezus raz zapytał, jakiej nagrody żąda za swe
prace, odpowiedział: "Pragnę cierpieć za Ciebie,
Panie i być wzgardzonym". Pan spełnił jego
życzenia.
Na kapitule generalnej w roku 1588 stanęło kilka
uchwał, na które żadną miarą nie mógł się
zgodzić, nie obrano go więc prowincjałem, jak się
wielu spodziewało, a nawet nie powierzono mu żadnego
urzędu, lecz powołano go jako prostego księdza do
ustronnego klasztoru Pennueli. Cieszyło Jana to
poniżenie, gdyż mógł się oddać modlitwie i
umartwieniu i napisać kilka dzieł niepospolitej
wartości. Miłym mu był pobyt na tej skalistej pustyni,
a gdy jeden z braci zakonnej dziwił się temu, Jan
odpowiedział: "Mam daleko mniejszy rejestr
grzechów przy spowiedzi, gdy bawię między skałami,
aniżeli gdy przestaję z ludźmi". Innym razem
radził mu ktoś, by nie był tak surowy dla siebie, lecz
on odpowiedział na to: "Szukam Jezusa, a szukając,
znajdę Go tylko na krzyżu".
Nieprzyjaciele nie dawali mu spokoju. Jeden chciał
potwarzą i fałszowanymi listami ściągnąć na niego
proces kryminalny, inni namawiali prowincjała, aby go
wysłał na misje do Indii. Jan wybierał się już w
podróż, ale Bóg zdał na niego inną misję. Stało
się, że Jan zachorował na nogę. Ponieważ w Pennueli
nie było lekarza, prowincjał pozostawił mu do woli,
czy chce osiąść w Baezie, czy w Ubedzie. W Baezie był
przeor jego przyjacielem, a w Ubedzie rządził
klasztorem jego zawzięty nieprzyjaciel, mimo to Jan
osiadł w Ubedzie i doznawał od przeora jak
największych dokuczliwości. Ten zakazał go odwiedzać,
a sam przychodził tylko na to, aby mu robić cierpkie
wyrzuty; ponadto zaś odebrał mu tego, który go
opatrywał. Gdy kto litościwy przysłał mu cokolwiek
pożywienia lub bielizny, przeor kazał odpowiadać, że
takie wygody nie są stosowne dla surowego reformatora.
Jan wszystkie te przymówki i utrapienia znosił
cierpliwie.
Gdy prowincjała doszła wiadomość o tych
dokuczliwościach, przeniósł owego przeora do innego
klasztoru i kazał lepiej pielęgnować chorego. Ból
nogi powiększył się jednak, a ciało pokryło się
ropiejącymi wrzodami, które na próżno przecinano i
palono. Chory dziękował Bogu za te straszne cierpienia,
nie puszczając krzyża z ręki. Trzy dni trwały te
męczarnie, aż wreszcie przyszła śmierć pożądana.
Po przyjęciu sakramentów świętych przeprosił
braci za mimowolne uchybienia, a przeora za to, że mu
tyle przykrości wyrządził. Ten rozpłakał się
rzewnie, prosił o darowanie i żałował swego
zaślepienia. Całując krucyfiks, skonał Jan dnia 14
grudnia 1591 r. Papież Benedykt XIII zaliczył go do
Świętych i kazał jego pamięć obchodzić dnia 24
listopada. Pisma jego w dwóch tomach są wymownym
świadectwem jego gorącej pobożności.
Nauka moralna
Święty Jan od Krzyża mówi: "Nie postąpisz
kroku naprzód, jeśli nie będziesz naśladować
Chrystusa, który jest drogą, prawdą i bramą, którą
wejść winieneś do Królestwa niebieskiego, gdyż
duszy, która stroni od naśladowania Chrystusa, nie
uważam za duszę dobrą. Staraj się, aby pierwszą twą
myślą było pragnienie naśladowania Chrystusa.
Wyrzeknij się wszelkich przyjemności, jakie się
nastręczą twym zmysłom, jeśli nie będą zmierzały
do chwały Boga. Chrystus w tym życiu ziemskim dążył
jedynie do tego, aby pełnić wolę Ojca swego. Nie bierz
sobie za przykład żadnego człowieka, choćby i
najświątobliwszego, gdyż szatan wskaże ci jego
ułomności; naśladuj Chrystusa, ten wzór
doskonałości i świętości, a nie omylisz się. Żyj
na wewnątrz i na zewnątrz na krzyżu wespół z
Chrystusem, a osiągniesz spokój duszy. Chrystus
ukrzyżowany niech ci wystarczy, z Nim cierp, z Nim
spocznij, bez Niego nie cierp i nie spoczywaj. - Staraj
się pozbyć miłości własnej; kto siebie ceni, nie
zaprze się siebie samego i nie idzie za Chrystusem. Nade
wszystko miłuj cierpienia i nie myśl, że znosząc je,
zyskasz wielką zasługę wobec Tego, który nie wahał
się za ciebie umrzeć. Jeśli chcesz posiąść
Chrystusa, nie szukaj Go bez krzyża. Kto nie szuka
krzyża, nie szuka chwały Boga. Każdy pragnie mieć
udział w skarbach i rozkoszach wiekuistych Boga, ale niewielu jest, co chcą ponosić trudy i cierpienia z
miłości do Syna Bożego".
Modlitwa
Boże, któryś świętego Jana, Wyznawcę Twojego,
uczynił przedziwnym miłośnikiem krzyża i doskonałego
zaparcia się, spraw łaskawie, prosimy, abyśmy
starając się go naśladować, chwały wiekuistej
dostąpili. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który
króluje w Niebie i na ziemi. Amen.
Św. Jan od Krzyża
Urodzony dla świata 1542 roku,
Urodzony dla nieba 14.12.1591 roku,
Wspomnienie 24 listopada
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.