DEKLARACJA DOKTRYNALNA

sobota, 7 maja 2016

Żywot świętego Floriana, Męczennika

   Na wielu domach katolickich widzimy wyobrażenie rycerza rzymskiego, gaszącego płonący dom. Obrazy te przedstawiają świętego Floriana (żył około roku Pańskiego 280), patrona broniącego od pożarów i nieurodzajów. 

Urodził się święty Florian w pobliżu Wiednia. W młodości poświęcił się zawodowi wojskowemu i doszedł do stopnia dowódcy oddziału. Będąc człowiekiem mężnym, ukochał zawód wojskowy całym sercem, ale więcej jeszcze ukochał Chrystusa, któremu na chrzcie św. ślubował wierność do zgonu. 

Florian stał załogą ze swym oddziałem w mieście Laureaku w Austrii Górnej. Gdy cesarze Dioklecjan i Maksymian wydali okrutny rozkaz prześladowania chrześcijan, Florian był właśnie w podróży, mimo to wnet się dowiedział, że Akwilinus, namiestnik prowincji, w której jego oddział stał załogą, wszędzie śledzi chrześcijan i każe ich więzić, aby tym sposobem odwieść ich od wiary chrześcijańskiej, i że już czterdziestu wyznawców wydał na śmierć męczeńską. 

Zaledwie usłyszał tę smutną wieść, wybrał się natychmiast z powrotem do Laureaku w celu napomnienia i dodania otuchy bojaźliwszym chrześcijanom, a w razie potrzeby, aby im pokazać na samym sobie, jak za tę wiarę wszystko na świecie poświęcić należy. Kiedy przechodził przez most wiodący do miasta, spotkał się z oddziałem żołnierzy i dowiedział się, iż wysłano ich, aby chwytali chrześcijan, gdziekolwiek ich znajdą. Pełen odwagi odezwał się do nich: "Czemuż szukacie daleko? Patrzcie, oto ja jestem chrześcijaninem! Idźcie i oświadczcie to namiestnikowi!". Żołnierze pochwycili go bezzwłocznie i zawiedli przed Akwilina. Namiestnik bardzo się zasmucił, usłyszawszy, że Florian, dowódca oddziału, wysoko ceniony w całym wojsku, wyznaje religię chrześcijańską i stawia opór rozkazom cesarskim, zaczął go więc namawiać głosem pełnym przychylności, aby złożył bogom ofiary, nie zrywał z towarzyszami stosunków przyjaźni, a jego samego nie zniewalał do surowości. Florian wysłuchał go cierpliwie, potem jednak stanowczo oświadczył, że bogom nigdy ofiary nie złoży i że gotów jest iść na wszelkie męki dla miłości Chrystusa. 


Rozgniewany namiestnik rozkazał siepaczom, aby Floriana gwałtem zmusili do ofiarowania bogom pogańskim. Tedy Florian wzniósł oczy ku Niebu i modlił się: "Panie i Boże mój, Tobie zaufałem, Ciebie wyznaję, za Ciebie walczyć będę i Tobie składam ofiarę z życia mojego. Osłoń mnie prawicą Twoją, albowiem Imię Twoje błogosławione jest tak w Niebie, jako i na ziemi. Dodaj mi siły, abym zniósł męki cierpliwie, utwierdź mnie przy tym łaską swoją, abym był godzien zostać policzonym w grono Świętych i wybranych Twoich". 

Takimi słowy modlił się szlachetny wyznawca do Stwórcy, nie wywarło to jednak żadnego wrażenia na Akwilinie, gdyż rzekł szyderczo: "Jak możesz gadać tak nierozumnie i stawiać opór rozkazom cesarskim?". Florian odpowiedział: "Czczę mojego Boga, a przy tym jestem posłuszny cesarzom, jak przystoi dobremu żołnierzowi, jednakże do złożenia ofiary bogom nikt mnie nie zniewoli, albowiem oni są tylko czczym mamidłem!".

Rozsrożony namiestnik rozkazał ubiczować Floriana, ale on wołał wśród katuszy: "Nie obawiam się tych cierpień! Każ nawet ustawić stos drzewa i podpalić, a ja nań wstąpię dla miłości Chrystusa!". Biczowano go dalej z taką zaciekłością, że krew strumieniem płynęła, ale Florian się nie zachwiał i przemawiał z wesołym uśmiechem: "Otóż to prawdziwa ofiara, którą tu składam Panu Jezusowi! On mnie wzmocni i uzna za godnego tej łaski, że mi wolno zań cierpieć". Tyran, niezadowolony z katuszy, jakie zadawano świętemu Męczennikowi, kazał je podwoić i ostrymi, zakrzywionymi kolcami szarpać mu ciało, lecz i te okropne cierpienia nie osłabiły męstwa Floriana. 

Gdy bezbożny namiestnik poznał, że niczym Floriana w wierze dla Chrystusa zachwiać nie zdoła, wydał rozkaz, aby mu przywiązano kamień u szyi i zrzucono go z mostu w rzekę Anizę. 

Męczennik szedł na śmierć z wesołą twarzą, jakby na rozrywkę jaką, radując się nadzieją, że otrzyma zapłatę w Niebie. Gdy stanęli na moście, poprosił oprawców, aby mu użyczyli cokolwiek czasu, iżby się mógł pomodlić. Ukląkł zatem do modlitwy i tak się w niej zatopił, że zupełnie zapomniał o sobie. Żołnierze długo czekali cierpliwie, ale potem jakiś zuchwalec zaczął wyrzucać towarzyszom, że tyle czasu tracą nadaremno, a w końcu sam przypadł do Floriana i zepchnął go z mostu w rzekę. 

I oto stał się cud, albowiem ów żołnierz natychmiast zupełnie zaniewidział, a nierozumna rzeka, jak gdyby przyganiając rozumnym, wyniosła zwłoki Męczennika na wysoki kamień nadbrzeżny, po czym z obłoków zleciał olbrzymi orzeł i usiadł obok świętego ciała, aby je strzec od uszkodzenia przez dzikie zwierzęta i pogan. W nocy ukazał się św. Męczennik pewnej uczciwej niewieście imieniem Waleria i polecił jej, aby pochowała jego ciało. Niewiasta zastosowała się do objawionych jej życzeń, ale obawiając się pogan, potajemnie włożyła ciało na wóz, a pokrywszy je chrustem powiozła je dwoma wołami na miejsce, gdzie miało być złożone do snu wiecznego; dopytującym się poganom mówiła, że chrust ten wiezie na ogrodzenie płotu. Droga do tego miejsca nie była bliska, a gdy woły dla wielkiego upału tak osłabły, że dalej postąpić nie mogły, niewiasta wzniosła ręce ku Niebu i prosiła o zmiłowanie. I stał się cud, albowiem z ziemi wytrysnęło źródło z wyborną wodą, dzięki czemu woły mogły się pokrzepić i zaraz ruszyły dalej w drogę z ciałem Świętego. 

Przybywszy na miejsce, złożyła Waleria ciało w pięknie ozdobionym grobie, który zaraz potem zasłynął cudami. 

Kiedy prześladowanie chrześcijan nieco ustało, zbudowali pobożni wyznawcy Chrystusa kaplicę na grobie świętego Floriana, a za czasów św. Seweryna wielu zakonników osiadło przy tym grobie. Z tych początków powstał potem sławny klasztor benedyktynów pod opieką świętego Floriana, który kwitnie po dziś dzień i słynie z pobożności i głębokiej nauki zakonników. 

Święty Florian jest jednym z patronów Polski i patronem diecezji wiedeńskiej, a w Kościele katolickim doznaje ogólnej czci jako patron w niebezpieczeństwie ognia.

Liczne istnieją dowody, świadczące o skutecznym pośrednictwie tego Świętego u tronu Stwórcy. Jednym z nich jest wypadek, jaki się zdarzył pewnemu węglarzowi, trudniącemu się wypalaniem węgli drzewnych. Węglarz ów zapalił stos drzewa, aby go wytlić na węgle, a kiedy poprawiał żarzący się stos i stanął na środku, darń, którą stos był przykryty, by się drzewo nie rozpaliło płomieniem, nagle się zarwała, wskutek czego węglarz wpadł w żar. Był to człowiek nabożny i szczery wyznawca świętego Floriana; w chwili grożącego mu niebezpieczeństwa westchnął przeto do jego pośrednictwa u Boga i oto nagle rozżarzone węgle sczerniały, a on cały i nienaruszony dostał się szczęśliwie na ziemię. 

Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego, postanowił oddać opiekę nad swym krajem temu świętemu Męczennikowi i wyprawił posłów do papieża Lucjusza III, prosząc go o przysłanie kości świętego Floriana. Papież przychylił się do tej pobożnej prośby i przez biskupa modeńskiego Idziego posłał kości świętego Floriana do Polski w roku 1183. Duchowieństwo i nabożni wiedli je na 7 mil od Rzymu w uroczystej procesji, a gdy orszak dotarł do Polski, również książę Kazimierz wyszedł pieszo celem przyjęcia świętych relikwii. Umieścił je w Krakowie na Kleparzu, gdzie wystawił wielki kościół i znacznymi funduszami na służbę Boską na zawsze opatrzył. W kościele tym pozostało potem tylko ramię Świętego, a resztę relikwii przeniesiono do katedry krakowskiej, gdzie w pięknym grobowcu z wielką czcią złożone spoczywają i wielkimi cudami słyną na cześć Boga i pociechę wiernych. 

Nauka moralna

 

Święty Florian dał dowody wielkiej i nieustraszonej odwagi, gdyż jako dowódca wojsk mógł był się nie narazić władzy cesarskiej, nie wydając się z tym, że jest chrześcijaninem. Wolał on jednak porzucić wszelkie zaszczyty, dostojeństwa i przyjemności świata doczesnego, i poszedłszy za głosem sumienia, nie taił się wobec siepaczy wysłanych na śledzenie chrześcijan, lecz oświadczył im otwarcie: "Chrześcijan szukacie? Po cóż macie tak śledzić? Ja sam jestem chrześcijaninem, mnie zatem zawiedźcie przed namiestnika!".

Rozważ Czytelniku, co byś ty uczynił w takim razie! Czy poszedłbyś za głosem sumienia, które nie pozwala zataić prawdy, czy też uląkłbyś się niebezpieczeństwa, narażającego cię na cierpienia, choćby i nie na śmierć, ale na życie pełne utrapień i dolegliwości? Mało osób znalazłoby się dziś na świecie, które by poszły za przykładem świętego Męczennika! 

Dziś wprawdzie rzadko grozi śmierć męczeńska za wyrażenie przekonań chrześcijańskich, a mimo to mało jest takich, którzy otwarcie bronią prawdy. A czemuż tak się dzieje? Oto, że nie jesteśmy tak na wskroś przejęci świętymi uczuciami wiary i pobożności, jak pierwsi chrześcijanie. Bierzmy ich zatem za przykład i starajmy się im choć w małej części dorównać. 

Modlitwa

 

Boże! który świętemu Florianowi za jego odwagę w przyznaniu się do Ciebie i za jego wylaną krew męczeńską udzieliłeś korony świętej i wiecznej szczęśliwości, spraw i obudź w nas uczucie odwagi, abyśmy Ciebie na żadnym kroku się nie zaparli i zawsze otwarcie wyznawali wobec innowierców to, co nam wiara nasza katolicka zawsze i wszędzie wyznawać poleca. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.