DEKLARACJA DOKTRYNALNA

czwartek, 21 kwietnia 2016

Żywot świętego Anzelma, arcybiskupa

   Święty Anzelm, jeden z najświątobliwszych i najznakomitszych biskupów dwunastego wieku, urodził się w Piemoncie we Włoszech, w mieście Aoście roku Pańskiego 1033. Był synem hrabiego Gondulfa i Ermerberii, pochodzących z najszlachetniejszych rodzin Lombardii. Po przedwczesnej śmierci matki uległ wpływom światowym i zszedł na bezdroża, co ściągnęło na niego gniew ojca. Po niedługim czasie zawrócił z tych zgubnych dróg, a że ojciec mimo to nie dał się przejednać, pociągało to Anzelma, wonczas szczerze już nawróconego, tym bardziej do Pana Boga. W końcu wyrzekł się znacznego majątku, a nawet ojczyzny, i udał się do Francji. 

Po dojrzałym namyśle wstąpił w roku 1066 do klasztoru beceńskiego (du Bec), reguły św. Benedykta, gdzie opatem był sławny z świątobliwości i nauki Lanfrankus. Po krótkim czasie wyrobił sobie w klasztorze taki wpływ, że gdy po trzech latach Lanfranka mianowano opatem w Caen, przeorem i kierownikiem klasztoru beceńskiego obrano jednogłośnie Anzelma. 

Trudno wypowiedzieć, z jaką ofiarnością pracował Anzelm, by jak najlepiej uczynić zadość obowiązkom. Wprawdzie kilku zakonników było niezadowolonych z jego szybkiego wyniesienia na godność przeora, ale jego słodka łagodność i rozumna troskliwość wkrótce potrafiła zamienić niechęć w życzliwe zaufanie. Młodego i utalentowanego, ale namiętnie opornego zakonnika Osberna tak umiał ugiąć pod jarzmo reguły zakonnej, że nie tylko z pokorą przyjmował napomnienia i upokorzenia, ale nawet prosił o nie jak o łaskę. Szkoła klasztorna doszła pod jego kierunkiem do takiej sławy, że Francja, Anglia, Belgia i Niemcy najlepszych synów mu nadsyłały, wskutek czego klasztor du Bec stał się zbiorowiskiem najświetniejszych talentów. 

Mimo przeciążenia pracą Anzelm (żył około roku Pańskiego 1109) zawsze umiał znaleźć czas na pisanie nieśmiertelnych, przejętych prawdziwie wzniosłym duchem dzieł, które budziły podziw w całej Europie. Imię Anzelma zasłynęło szeroko i daleko, a papieże, królowie, biskupi, książęta, kapłani i zakonnice nachodzili go prośbami, by im udzielał rad, przestróg i pociech. 

Po śmierci opata obrano w jego miejsce jednomyślnie Anzelma. Trzy dni opierał się przyjęciu tej godności, aż wreszcie przychylił się do usilnych próśb. Na tym urzędzie stał się dla współbraci jednocześnie ojcem i matką, i przyświecał im świątobliwym żywotem jako wzór wszystkich cnót. Wkrótce potem musiał się udać w podróż do Anglii, która zamieniła się w pochód triumfalny, ale równocześnie stała się dla niego początkiem walk i cierpień. Król tego kraju, Wilhelm Rudy, był nieokrzesanym, niesprawiedliwym i okrutnym człowiekiem, bezwzględnie gwałcącym prawa Kościoła świętego i krzywdzącym go na majątku. Rozpasany w namiętnościach i samowoli, umyślnie nie obsadził kilku biskupstw, aby dochody z nich zabrać dla siebie; inne stolice biskupie porozdawał tym, którzy mu najwięcej za nie zapłacili, a ludowi zamiast godnych duszpasterzy dawał za zwierzchników podłych służalców; na klasztory nakładał ciężkie opłaty lub łupił je doszczętnie, nie szczędząc nawet umarłych w grobowcach ani cennych klejnotów z naczyń zawierających święte relikwie. Wśród tych nadużyć zachorował śmiertelnie, a obawa przed sądem Bożym skłoniła go do uczynienia ślubu, że jeżeli wróci do zdrowia, odda Kościołowi zagarnięty majątek, prawa i przywileje. Wyzdrowiawszy, zaczął naprawę od tego, iż roku 1093 mianował Anzelma arcybiskupem kanterburyjskim. Święty opierał się temu całą silą, w końcu jednak musiał ulec nie tylko woli monarchy i duchowieństwa, ale i całego ludu. 

Poprawa króla nie była niestety szczera. Gdy zupełnie wyzdrowiał, natychmiast złamał dane słowo, oświadczając zarazem, że nigdy nawet papieżowi nie przyzna żadnego prawa ni władzy w swym państwie. W niecnych tych postanowieniach wspierali go niestety biskupi, którzy otaczali jego tron.

Anzelm śmiało stawił opór krzywoprzysięzcy, bronił jak mógł zagrożonych klasztorów i fundacyj i potępiał bezprawia. Wilhelm traktował go za to niesłychanie lekceważąco i gwałtem chciał go pozbawić godności arcybiskupa, lecz najznakomitsi mężowie w państwie stanowczo się temu oparli. Wtedy udał się król do papieża, a oświadczając pozornie uległość wobec niego, przyrzekł nawet płacić roczną daninę, jeżeli Anzelmowi odbierze godność arcybiskupią. Papież nie dał się obałamucić i okazał mężnemu bojownikowi prawdziwie ojcowskie dowody przychylności, wskutek czego król wpadł w taki gniew, że nawet życie Anzelma zawisło na włosku. Anzelm, chcąc uniknąć niebezpieczeństwa, wyjechał do Rzymu, aby zasięgnąć rady i pomocy dla Kościoła w Anglii. 

W jesieni roku 1100 zginął król Wilhelm od strzały na polowaniu, a następca jego, Henryk I, nie omieszkał powołać Anzelma, jako prymasa na powrót do Anglii, wyznając, że mu brak takiego męża. Witany z najżywszą radością powrócił Anzelm do kraju i przez trzy lata w spokoju wykonywał swój urząd. Po tym czasie i król Henryk I złamał przysięgę, i sam mianował biskupów i opatów, nadając im pierścienie i pastorały. Anzelm z całą stanowczością i powagą karcił krzywdy wyrządzane najświętszym prawom papieża i Kościoła św., ale zanim zatarg został załatwiony, powrócił starszy brat króla Robert z Ziemi świętej i groził, że siłą miecza zajmie tron królewski. Henryk I znalazł się w opałach, albowiem szlachta i wojsko zachwiało się w wierności i tylko pod tym warunkiem przyrzekło jej dochować, jeżeli król złoży przysięgę, że praw państwa i Kościoła świętego do końca życia nie naruszy. Henryk I przysiągł. 

Robertowi udało się zjednać sobie pewną część szlachty, ale Anzelm zdołał na nim wymóc, że dobrowolnie ustąpił z kraju. Tę niezmierną przysługę odpłacił Henryk świętemu Anzelmowi czarną niewdzięcznością, a mianowicie dał szlachetnemu obrońcy tronu do wyboru - że albo przystanie na to, że król sam zamianuje go arcybiskupem, a potem Anzelm wyświęci wszystkich biskupów i opatów zamianowanych przez króla, - albo też niezwłocznie opuści kraj. Anzelm odparł na to, że ani tego, ani owego nie uczyni, lecz tak działać będzie, jak mu godność dawno nabyta nakazuje, to jest, że zostanie wiernym i posłusznym prawowitej władzy kościelnej i praw jej bronić nie przestanie. Niestety, tak biskupi, jak i opaci, starając się jedynie o łaski u króla, opuścili swego arcybiskupa, wskutek czego święty arcypasterz musiał po raz drugi ze skrwawionym sercem opuścić Anglię i udać się do Rzymu. Papież Paschalis II potwierdził Anzelma jako prymasa Anglii i ponowił groźbę wyklęcia z Kościoła nie tylko tych, którzy by nieprawnym sposobem ustanawiali duchownych, ale także wszystkich, którzyby takich nieprawnych godności stali się uczestnikami. Henryk pienił się ze złości; Anzelm tymczasem cierpiał i modlił się bez ustanku za swych prześladowców, błagając zarazem o ocalenie Kościoła świętego w Anglii. Prośby jego zostały też wysłuchane. Henryk z obawy przed wyklęciem i przed niebezpieczeństwem nowej wojny z bratem Robertem zaniechał niesprawiedliwości, zrzekł się prawa mianowania biskupów, zwrócił Anzelmowi wszelkie zabrane majątki i uprosił go, aby do Anglii powrócił. 

Sędziwy prymas strawił resztki życia na ojcowskiej trosce o dobro Kościoła świętego, ze szczególniejszą mądrością gojąc zadane mu rany i usuwając zakorzenione nieporządki. W godzinę śmierci prosił, aby go złożono na odzieniu pokutniczym, posypanym popiołem, na którym też oddał ducha Bogu dnia 21 kwietnia roku 1109. Liczne cuda uwieczniły jego pamięć pełną sławy, a papież Klemens XI w roku 1720 zaliczył go w poczet Nauczycieli Kościoła świętego. 

Nauka moralna

 

Gdy święty Anzelm był jeszcze przeorem w Bec, pewnego dnia uskarżał się przed nim rektor zakładu wychowawczego dla chłopców, że uczniowie jego są nieokrzesani, brutalni i pozbawieni wszelkich szlachetnych uczuć. "Trzymam ich ostro i karcę surowo, a mimo to stają się co dzień gorszymi. Ograniczam ich swobodę we wszelki możliwy sposób, aby się nie popsuli, a wszystko to nie pomaga". Anzelm dał mu taką naukę: "Mój drogi! jeżeli zasadzisz młode drzewko w ogrodzie, a ściśniesz jego gałęzie, tak aby się poruszać nie mogły - jakże to drzewo będzie wyglądało po kilku latach? Czy da ci owoc? To samo dzieje się z twymi chłopcami wskutek twej przesadnej surowości. Uważają ciebie za niemiłosiernego stróża więzienia, toteż nie żywią ku tobie miłości. Karami nigdy nie zdołasz stawić zapory gwałtownym porywom i wybrykom młodzieży, a więc winieneś gorycz surowości zaprawić słodyczą ojcowskiej łagodności". 

"Chciałbym jednakże wykształcić ich na mężów poważnych" - odparł w swej obronie rektor. Na to Anzelm: "Bardzo słusznie, pamiętaj jednakże, iż ludzie dorośli, mający silne zęby, pogryzą chleb twardy, ale jeśli takiego chleba chcesz dać dziecku, które jeszcze zębów nie ma, to chleb ten winieneś wprzód rozmoczyć w mleku, bo inaczej dziecko udusisz. Tak jak ciało ludzkie stosownie do swego wieku wymaga odpowiedniego starania oraz różnorodnego pożywienia pod względem dobroci i ilości, tak samo wymaga tego i dusza. Silnej duszy wystarcza pożywienie twarde i suche, np. boleść i niedola, ale dusza, która w służbie Bożej jeszcze się nie utwierdziła, wymaga mleka - jak mówi święty Paweł. Z taką winniśmy się obchodzić łagodnie i życzliwie, nęcić ją wesołością i delikatnie usuwać wszelkie niedostatki, - słowem: z uczniami swymi nie powinieneś się obchodzić jak z zakonnikami, którzy już są dojrzałymi, lecz winieneś się zniżyć do ich istoty młodzieńczej: winieneś zostać dzieckiem, aby ich zjednać Bogu za łaską Jego". Rektor, uznawszy z pokorą dotychczasowe błędy, poszedł za światłą radą Anzelma i zmiana ta wydała w całej szkole błogie owoce. 

Pewnego dnia spostrzegł Anzelm chłopca bawiącego się ptakiem w ten sposób, że mu przywiązał nitkę do nóżki i puszczał go w powietrze, a potem znów ściągał ku sobie. Święty Anzelm, przypatrując się z wielkim smutkiem tej zabawie, zapragnął z głębi serca, aby się nitka zerwała. Gdy to nastąpiło, Anzelm rzekł do towarzyszy: "W taki sposób igra szatan z wielu młodzieńcami, skłaniając ich do pychy, skąpstwa, nieczystości itp. Serce młodzieńcze, otrzeźwiawszy, doznaje zgryzoty, dręczone jest niepokojem i obawą, wzdycha do wolności i obiecuje poprawę, ale szatan znów ciągnie za nitkę, drażni i pcha do nowej chuci, ciesząc się szamotaniem się uwięzionego młodzieńca. Jedynie tylko skuteczne działanie łaski Bożej i szczera modlitwa mogą przerwać tę nić, a my cóż lepszego czynić możemy, jeśli nie ratować tych nieszczęśliwych za pomocą przestrogi, rady i modlitwy?".

Modlitwa

 

Boże, któryś lud Twój, dla wskazania mu drogi zbawienia wiecznego, obdarzył świętym Anzelmem, wielkim sługą Twoim, spraw łaskawie, prosimy, abyśmy posiadając go jako mistrza życia chrześcijańskiego na ziemi, zasłużyli sobie mieć go przyczyńcą w Niebie. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.

Św. Anzelm, arcybiskup
Urodzony dla świata 1033 roku,
Urodzony dla nieba 21.04.1109 roku,
Wspomnienie 21 kwietnia


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.