Drodzy
katolicy,
W grudniu 2011 w "L'Osservatore Romano"
ukazał się artykuł napisany przez niejakiego prałata Fernanda Ocariza Brana,
wikariusza generalnego Stowarzyszenia Kapłańskiego Świętego Krzyża i Opus Dei,
będącego również jednym z przedstawicieli Watykanu w doktrynalnych rozmowach z
Bractwem Św. Piusa X. Jego tytuł brzmi: O przylgnięciu do nauk II Soboru
Watykańskiego.
Jest to jedna z wielu publikacji, jakie pojawiły się w
ostatnich latach, usiłujących rozwiązać wzmagający się i naglący problem – jak
poradzić sobie z faktem, że Vaticanum II rzeczywiście był sprzeczny z
nauczaniem Kościoła katolickiego. Jeszcze do niedawna moderniści z powodzeniem
nieustannie powtarzali frazę: "Nic się nie zmieniło". Obecnie młodsze
pokolenie szuka odpowiedzi na pytanie, właściwie jak to nic się nie
zmieniło, ponieważ wyraźnie istnieje oczywista sprzeczność.
W mojej analizie krytycznej obrońców Vaticanum II
muszę założyć, tylko na potrzeby tego wywodu, że soborowi "papieże"
faktycznie byli prawdziwymi papieżami. Wszyscy przecież wiedzą, że zarówno ja,
jak i seminarium stoimy na stanowisku, iż nie mogą być oni prawdziwymi
papieżami, gdyż promulgowali doktryny, nauki moralne i praktyki duszpasterskie,
które zostały potępione przez Kościół rzymskokatolicki. Przyjmując jednakże to
tymczasowe założenie, wykażę, że argumenty apologetów Vaticanum II po
prostu nie dają odpowiedzi na palące pytanie jak może istnieć ciągłość między
przed i posoborowym magisterium.
Aby odpowiedzieć na to pytanie, zaproponowano już
wszelkiego rodzaju przedziwne rozwiązania, które można podsumować jednym
zdaniem: Kościół może nauczać błędu. Według mojej wiedzy nikt naprawdę
nie przedstawił sposobu na rzeczywiste pogodzenie przedsoborowego magisterium z
magisterium Vaticanum II i jego następstwami. Dzieje się tak, ponieważ
jest to niemożliwe do wykonania. W każdym razie nie zauważyłem nawet próby
ich pogodzenia.
Taktyka, jaką obrali apologeci Vaticanum II,
sprowadza się zatem do tego, że albo dopuszczają możliwość wystąpienia błędu na
omylnym soborze, względnie starają się jakoś wykazać, że przedmiotem soborowych
decyzji nie była Boska wiara.
Przed apologetami broniącymi Vaticanum II staje
trudne zadanie. Dopuszczenie istnienia sprzeczności w 2000-letniej materii
nauczania Kościoła oznacza podarcie go na strzępy. Gdyby dopuszczono wystąpienie
sprzeczności w sprawach wiary i moralności na soborze ekumenicznym, Kościół
utraciłby samą swą istotę jako instytucja o Boskim pochodzeniu, ciesząca się Boską
asystencją. Co więcej, jeśli trzeba by było dopuścić istnienie sprzeczności w
sprawach wiary i moralności, to w głębi umysłu pojawiłaby się przerażająca
świadomość, że sedewakantyści faktycznie mają rację. Gdyż, jeśli dopuści się
błąd na tym soborze, wybór jest jasny: trzeba albo odrzeć Kościół katolicki z
samej jego istoty i stwierdzić, że wszystkie jego roszczenia do nieomylności i
Bożej asystencji są fałszywe i zmyślone, albo przyjąć, że odstępstwo,
które miało miejsce na soborze, dokonało się z winy osób rzekomo kierujących
Kościołem katolickim. Innymi słowy, jedynym przekonywującym wytłumaczeniem
zadziwiających poczynań katolickiej struktury byłoby przyznanie, że jego
wrogowie przejęli nad nim kontrolę. W takim przypadku przyczyna błędu została
prawidłowo ustalona, ale wyłania się wstrząsający problem, że pięćdziesiąt lat Vaticanum
II nie było niczym innym, jak tylko komedią. Oznacza to, że przez minione
pięćdziesiąt lat modernistyczni lokatorzy Watykanu, zajmujący swe domniemane
stanowiska władzy, byli tylko grupą marnych aktorów i że ich tak zwane oficjalne
akty, doktrynalne wypowiedzi, polityka postępowania, duszpasterskie praktyki,
kanonizacje, unieważnienia małżeństw, nowa Msza i sakramenty nie posiadają
żadnej mocy prawnej.
Ponagleni przez chęć uniknięcia grozy takiego
scenariusza apologeci Vaticanum II przedstawiają nowe i niebywałe
teologiczne propozycje, mające jeden cel: aby wciąż uznawać Vaticanum II
za prawdziwy sobór ekumeniczny, a jednocześnie pozostawić otwarte drzwi dla
zmiany, zignorowania albo nawet anulowania jego błędów.
Czy można tego dokonać? Czy jest to rzeczywiste
rozwiązanie koszmaru, który wylęgnął się pięćdziesiąt lat temu w umysłach
modernistów i który tak dogłębnie dotknął życia tylu setek milionów ludzi na
świecie? Vaticanum II – na przykład – odcisnął piętno na biegu całego
mojego życia i był ściśle związany z każdą poważniejszą decyzją, jaką podjąłem.
Codziennie – poczynając od 1964 roku, kiedy to uświadomiłem sobie istnienie
tego problemu – walczyłem przeciw Vaticanum II i jego reformom. Ten
sobór głęboko wpłynął na życie każdego duchownego, czy to tradycyjnego, czy też
Novus Ordo.
Jednakże największą konsekwencją Vaticanum II
była bezprecedensowa i przerażająca utrata wiary na całym świecie. Stoimy
oniemiali na widok demontażu wspaniałej struktury Kościoła katolickiego,
pozostawionego w nienaruszonym stanie przez papieża Piusa XII po jego śmierci w
1958 roku. Nikt wówczas nie mógł wiarygodnie przepowiedzieć nam, jaki będzie
stan Kościoła katolickiego dzisiaj:
1) wszechobecnie panująca doktrynalna apostazja,
herezja i chaos, począwszy od lekcji katechezy, na uniwersytecie i seminarium
kończąc;
2) protestantyzacja świętej liturgii, obecnie nie do
poznania jako katolicki ryt, nawet nieporównywalna do obrządku, który istniał
aż do Vaticanum II;
3) rozpowszechnienie ohydnych nadużyć liturgicznych;
4) obraza pierwszego przykazania Bożego w postaci
działalności ekumenicznej;
5) całkowite zniszczenie Sakramentu Małżeństwa przez
bezładne udzielanie unieważnień małżeńskich na podstawie fałszywych i
nieważnych powodów;
6) zrujnowanie życia religijnego Kościoła przez zmianę
i rozluźnienie reguł i ascetyzmu zgromadzeń i zakonów, skutkujące tym, że: a) w
najmniejszym stopniu nie przypominają już tego, co ustanowili ich założyciele; b)
większość z nich praktycznie albo faktycznie została zmieciona z powierzchni
ziemi z powodu braku powołań;
7) opustoszenie i zamykanie seminariów, domów
zakonnych, klasztorów i nowicjatów;
8) rozpowszechnienie się niemoralności wśród
duchowieństwa.
Innymi słowy, czy Vaticanum II może być
rozgrzeszony ze swoich grzechów przez zwykłe zapewnianie, że to wszystko
niekoniecznie jest prawdą? Oczywiście, że nie; niemniej jednak apologeci Vaticanum
II właśnie to przedstawiają nam jako rozwiązanie.
Katolicka koncepcja Magisterium
Słowo magisterium pochodzi z łaciny i oznacza
po prostu nauczanie. Może odnosić się zarówno do czynności
nauczania, jak i do treści aktu nauczania. A więc możemy powiedzieć, że
papież definiuje dogmat za pomocą aktu magisterium. Oznacza to, że używa swej
władzy do zdefiniowania doktryny wiary lub moralności. Z drugiej strony, możemy
powiedzieć, że taka to a taka doktryna jest częścią magisterium Kościoła, tzn.
tworzy część depozytu wiary albo zbioru dogmatów Kościoła lub moralnych nauk.
Według powszechnego nauczania teologów istnieją trzy
poziomy aktu magisterium. Pierwszy nazywa się nadzwyczajnym albo uroczystym
magisterium i jest sprawowany przez samego papieża wypowiadającego się ex
cathedra albo przez sobór ekumeniczny w jedności z papieżem i zatwierdzony
przez niego, kiedy to definiuje doktrynę wiary lub moralności. Tak więc Pius
XII w 1950 roku ogłosił poprzez uroczyste i nadzwyczajne magisterium dogmat o
Wniebowzięciu Matki Boskiej. W ten sam sposób Sobór Watykański w 1870 roku
zdefiniował dogmat o nieomylności papieskiej.
Drugi nosi nazwę zwyczajnego powszechnego
magisterium i dotyczy sytuacji, gdy papież, razem ze wszystkimi biskupami
rozproszonymi na całym świecie, uczy doktryny, dogmatycznej lub moralnej zawartej
w objawieniu.
Takie nauki, nadzwyczajnego magisterium albo
zwyczajnego powszechnego magisterium, stają się przedmiotem nadprzyrodzonej
wiary. Odnośnie do tych kwestii wszyscy są zgodni, nawet moderniści.
Trzeci rodzaj magisterium pochodzi od papieża, który
sam naucza doktryny, jednakże nie w jedności z resztą biskupów. Nosi ono nazwę autentycznego
papieskiego magisterium i jego wypowiedzi nie są przedmiotem Boskiej i
katolickiej wiary, ale należy do nich przylgnąć na mocy tego, co nazywane jest religijnym
przyzwoleniem. To religijne przyzwolenie to pokorne posłuszeństwo naszego
intelektu wobec Papieża jako powszechnego nauczyciela Kościoła nawet, jeśli nie
korzysta on z pełni swej władzy w ogłaszaniu lub definiowaniu dogmatu. W tych
przypadkach jego nauka jest omylna i możliwa do skorygowania. Jednakże jest czymś
niesłychanie rzadkim, aby papież mógł zbłądzić choćby nawet w tych sytuacjach.
W każdym razie żaden teolog lub sobór czy prawo
kanoniczne nie przewiduje ani nie opisuje sytuacji, w której sobór ekumeniczny,
uroczyście zwołany i kierowany przez samego papieża, mógłby głosić jedynie autentyczne
magisterium, tj. omylną i reformowalną naukę dotyczącą wiary i moralności.
Kościół mówi o władzy nauczycielskiej biskupów w swoich diecezjach, na mocy
której nauczają autorytatywnie, aczkolwiek omylnie i dostrzega nawet możliwość
lokalnego synodu biskupów, który również wypowiada się autorytatywnie, lecz
omylnie.
Tym niemniej uzasadnieniem tego, że jest niesłychane,
a nawet niewyobrażalne, aby sobór ekumeniczny głosił jedynie autentyczne
magisterium, jest to, że z natury rzeczy jest niemożliwe, by papież i biskupi
wypowiadając się jednomyślnie w kwestiach dotyczących wiary i moralności, nie
byli nieomylni. Papież i biskupi nauczający wspólnie w sprawach wiary i
moralności – bez względu na to czy biskupi są rozproszeni po całym świecie, czy
też zjednoczeni na soborze z papieżem – stanowią powszechny, nauczający
Kościół. Gdy wydają swój powszechny głos aprobaty dla nauczania doktryny wiary
lub moralności, albo zaświadczający o jej prawdziwości, to automatycznie
angażują przy tym autorytet nauczycielski Chrystusa. Dlaczego? Ponieważ jest to
akt całego Mistycznego Ciała Chrystusa i gdy nauczają, to nie mogą nie posiadać
tego autorytetu. Na mocy obietnicy Chrystusa działają w Jego imieniu i
nauczają z Jego autorytetem.
Prawdą jest, że papież i biskupi, nauczając poprzez
powszechne zwyczajne magisterium, muszą mieć intencję zobowiązania wiernych do
wyznawania określonych przekonań. Dokonuje się to poprzez sposób, w jaki prezentują
doktrynę, na przykład za pomocą wyznania wiary, zatwierdzonych katechizmów, zaaprobowanych
dzieł teologów, zwykłego głoszenia kazań albo innych form oficjalnego nauczania
wykorzystywanych w diecezji lub w papieskiej encyklice.
W konsekwencji musimy stwierdzić, że ponieważ cały
Kościół nauczający był obecny i nauczał na Vaticanum II, jego nauki
dotyczące wiary i moralności należą do jednej z dwóch kategorii: albo 1)
nadzwyczajnego i uroczystego magisterium, albo 2) zwyczajnego powszechnego
magisterium. Otóż, w obu przypadkach, nauczanie byłoby przedmiotem
nadprzyrodzonej, Boskiej wiary, zgodnie z uroczystą deklaracją Soboru
Watykańskiego z 1870 roku i prawem kanonicznym.
To, co stanowi przedmiot nadprzyrodzonej wiary lub
innymi słowy Boskiej i katolickiej wiary, z konieczności jest nieomylne,
ponieważ wierzy się w to na mocy autorytetu objawiającego Boga i mającego Boską
asystencję katolickiego Kościoła przedstawiającego to do wierzenia. Dlatego –
niezależnie od tego, jak by ktoś na to nie patrzył (zakładając że soborowi
pseudopapieże faktycznie byli prawdziwymi papieżami – red. U. m.)
– Vaticanum II naucza nieomylnie we wszystkim, co dotyczy wiary i
moralności.
Jaki rodzaj przyzwolenia należy się nauczaniu Vaticanum
II?
Rok po zakończeniu soboru Paweł VI w komentarzu z
1966 roku powiedział, że Vaticanum II niczego nie zdefiniował. Jest to
kwestia dyskusyjna, ponieważ soborowe sformułowania świadczą o czymś innym.
Jeśli jednakże na potrzeby wywodu wykluczymy – w oparciu o oświadczenie Pawła
VI – nadzwyczajne i uroczyste magisterium, to pozostaniemy ze zwyczajnym
powszechnym magisterium całego katolickiego episkopatu zjednoczonego z
papieżem.
Czy w nauczaniu Vaticanum II było coś
dotyczącego wiary i moralności? Z całą pewnością. Zawiera ono cztery główne
błędy:
1) ekumenizm;
2) fałszywą naukę dotyczącą natury Kościoła;
3) fałszywą naukę dotyczącą kolegialności biskupów;
4) wolność religijną.
Wszystkie te błędy są twierdzeniami, które odnoszą się
albo do wiary, albo do moralności. Nie są to zwykłe teologiczne wnioski, które
angażują ludzkie rozumowanie, ale dotyczą bezpośrednio natury Kościoła
katolickiego, środków zbawienia i prawa do wyznawania religii. Błędy
ekumenizmu są zatem zarówno dogmatyczne, jak i moralne; te dotyczące Kościoła
i kolegialności są dogmatycznej natury; wolność religijna dotyczy moralności. W
konsekwencji błędy te wchodzą w zakres nieomylnej nauczycielskiej władzy
Kościoła. Niemniej jednak wszystkie te błędy zostały już potępione przez
magisterium Kościoła katolickiego.
Dekret o ekumenizmie, mówiąc o schizmatykach i
heretyckich sektach, oświadcza: "Duch Chrystusa nie wzbrania się
przecież posługiwać nimi jako środkami zbawienia, których moc pochodzi z samej
pełni łaski i prawdy, powierzonej Kościołowi katolickiemu". To
stwierdzenie wprost zaprzecza nauce, że poza Kościołem nie ma zbawienia,
nazwanej przez papieża Piusa IX "najbardziej znanym katolickim
dogmatem". Nauczanie Vaticanum II dotyczące natury Kościoła zaprzecza
nauczaniu Kościoła, że tylko i wyłącznie katolicki Kościół jest jedynym,
prawdziwym Kościołem Chrystusowym i że jakakolwiek grupa lub organizm
oddzielony od niej w żaden sposób nie należy do Kościoła Chrystusowego.
Nauczanie Vaticanum II na temat kolegialności jest sprzeczne z nauką
Kościoła o prymacie św. Piotra i jego następców. Jego nauczanie o wolności
religijnej jest praktycznie słowo w słowo zaprzeczeniem tego, czego nauczał na
ten temat papież Pius IX w encyklice Quanta cura z 1864 roku, uważanej za akt uroczystego magisterium.
Czy Vaticanum II zamierzał zobowiązać wiernych do
przyjęcia jego postanowień? Oczywiście. Wynika to jasno z formuły, która
została dodana na końcu każdego z dokumentów Vaticanum II: "To
wszystko, co wyrażone zostało w niniejszym Dekrecie, w całości i w szczegółach
zyskało uznanie Ojców świętego Soboru. My [tj. Paweł VI] również, na
mocy udzielonej nam przez Chrystusa władzy apostolskiej wraz z Czcigodnymi
Ojcami w Duchu Świętym to zatwierdzamy, postanawiamy i ustalamy i te
postanowienia soborowe polecamy ogłosić na chwałę Bożą". Co więcej, na
zakończenie soboru Paweł VI oznajmił, co następuje: "W końcu więc
wszystko, co dotyczy świętego Soboru ekumenicznego, dzisiaj, z Bożą pomocą
zostało zakończone, wszystkie konstytucje, dekrety, deklaracje i głosowania
zatwierdzone podczas obrad soborowych i przez Nas promulgowane. Tenże
ekumeniczny Sobór przez Naszego poprzednika, papieża Jana XXIII zapowiedziany
25 grudnia 1961, rozpoczęty zaś 11 października 1962 roku, a po jego śmierci
przez Nas kontynuowany, Naszą apostolską władzą postanawiamy zakończyć ze
wszystkimi skutkami prawnymi. Postanawiamy zaś, że wszystko, co zostało
synodalnie na Soborze ustalone, ma być ze czcią przestrzegane przez wszystkich
wiernych, na chwałę Bożą, dla blasku Świętej Matki Kościoła i dla pokoju i
spokojności wszystkich ludzi. Ogłaszamy, i zatwierdzamy wszystkie te
dokumenty soborowe, i postanawiamy, że mają pozostać niezmienione i
obowiązujące oraz mają mieć prawomocną skuteczność, mają zostać upowszechnione
i w całości i gruntownie wprowadzone w życie oraz zostać w pełni ratyfikowane
przez tych, których dotyczą lub mogą dotyczyć teraz i w przyszłości; a jak to
zostało rozstrzygnięte i określone, wszystkie wysiłki przeciwne tym
zarządzeniom podejmowane przez jakąkolwiek osobę lub organ władzy, świadomie
lub nieświadomie, począwszy od teraz mają być uznane za nieważne i próżne".
12 stycznia 1966 roku Paweł VI oświadczył również: "Sobór jest wielkim
dziełem magisterium Kościoła; ten, kto opowiada się za Soborem, tym samym
uznaje i czci nauczycielski urząd Kościoła...". W tej samej przemowie
powiedział: "... nauczanie swoje [Sobór] jednak obwarował powagą
zwyczajnego najwyższego magisterium; to zwyczajne i oczywiście autentyczne
magisterium wszyscy wierni przyjmować mają z uległością i szczerze, zgodnie z
duchem Soboru, odpowiadającym naturze i celom każdego dokumentu". 6
sierpnia 1964 roku w swojej encyklice Ecclesiam suam Paweł VI
powiedział także: "Jeżeli więc Sobór Watykański II nazwano dalszym
ciągiem i uzupełnieniem poprzedniego Soboru, to właśnie dlatego, że mu
powierzono zadania przepracowania i ostatecznego określenia nauk o Kościele".
Należy jeszcze dodać, że dokument głoszący herezję na temat Kościoła – Lumen
gentium – nosi tytuł "Konstytucja dogmatyczna o Kościele".
Zwróćcie ponadto uwagę na język, w jakim została sformułowana deklaracja o
wolności religijnej: "To, co obecny Sobór Watykański oznajmia o prawie
człowieka do wolności religijnej, ma fundament w godności osoby, której to
godności wymagania uświadomiły się pełniej rozumowi ludzkiemu dzięki
doświadczeniu wieków. Co więcej, owa nauka o wolności ma korzenie w Boskim
Objawieniu, wobec czego chrześcijanie z tym większą czcią powinni jej
przestrzegać" (1). Mówiąc to, Vaticanum
II łączy uroczyście potępioną doktrynę z Boskim objawieniem i oświadcza, że
z tego właśnie powodu, iż została objawiona, musi być ze czcią
przestrzegana przez chrześcijan. Jest to rażąca, zasadnicza i wewnętrzna
sprzeczność w kwestiach moralności.
Widać tu zatem przerażający problem dla apologetów Vaticanum
II. Jak można usprawiedliwić sobór ekumeniczny, zatwierdzony przez papieża,
domagający się od wiernych przyjęcia doktryny, rzekomo zawartej w objawieniu,
która została w rzeczywistości uroczyście i nieomylnie potępiona przez papieża
Piusa IX w 1864 roku?
Oprócz tych stwierdzeń Pawła VI istnieje wiele
oświadczeń Jana Pawła II, w których głosi konieczność przylgnięcia do Vaticanum
II. Na przykład 5 listopada 1979 roku w przemowie do kolegium
kardynalskiego powiedział: "Konsekwentna realizacja nauczania oraz
wytycznych Drugiego Soboru Watykańskiego jest i pozostanie nadal głównym
celem tego pontyfikatu" [podkreślenie dodane]. 30 listopada 1980
roku w encyklice Dives in misericordia, odnosząc się do Vaticanum II,
oświadczył: "... w obecnym okresie dziejów Kościoła stawiamy sobie jako
naczelne zadanie wprowadzenie w życie nauki tego wielkiego Soboru". W
cytowanej powyżej przemowie do kardynałów powiedział: "Posłuszeństwo
nauczaniu Drugiego Soboru Watykańskiego jest posłuszeństwem wobec Ducha
Świętego... Posłuszeństwo Duchowi Świętemu wyraża się w autentycznej
realizacji zadań postawionych przez Sobór, w pełnej harmonii z przedłożonym
przez niego nauczaniem... Tylko w ten sposób [tj. przez realizację Vaticanum
II] – inaczej mówiąc, przez uczciwe i szczere posłuszeństwo wobec Ducha
Prawdy – może zostać zachowana jedność i jednocześnie, duchowa siła
Kościoła" [podkreślenie dodane]. Jest jeszcze wiele innych, podobnych
cytatów, które można by przytoczyć.
Żadnej drogi ucieczki
Obrońcy Vaticanum II nie mogą zatem obrać sobie
drogi ucieczki polegającej na twierdzeniu, że Vaticanum II nie zamierzał
niczego nauczać, albo że jego nauczanie nie jest rzeczywistym magisterium Kościoła.
Na tym soborze (według modernistów – red. U. m.) papież w
jedności ze wszystkimi biskupami świata sprawuje w sposób wiążący wiernych
magisterium dotyczące wiary i moralności. W takich okolicznościach niemożliwe
jest, aby oni nie byli nieomylni. Aby rozgrzeszyć ich w tym przypadku z
nieomylności, należałoby zanegować samą istotę katolickiej władzy
nauczycielskiej, a w konsekwencji samą istotę Kościoła katolickiego.
Ażeby Vaticanum II uniknął straszliwego
problemu polegającego na tym, że nauczający Kościół proponuje do wierzenia
całemu Kościołowi potępioną doktrynę, sobór musiałby całkowicie porzucić swoją
rolę nauczycielską. Vaticanum II musiałby zostać zdegradowany do
zwyczajnego nieformalnego spotkania biskupów nieposiadających żadnej intencji
nauczania Kościoła. Dokumenty Vaticanum II musiałyby zostać potraktowane
jako zaledwie zbiór notatek lub przemyśleń opartych na dyskusjach papieża i
biskupów.
Jest to absurdalne i każdy o tym wie. Dlatego
pozostaje nieprzyjemna rzeczywistość: Vaticanum II – pomimo spełnienia
wszystkich warunków nieomylnego i wiążącego magisterium (taka konkluzja jest
nieunikniona przy założeniu prawowitości modernistycznych uzurpatorów – red. U.
m.) – zanegował nauczanie Kościoła. Logicznym wnioskiem ostatecznym
jest sedewakantyzm. W celu uniknięcia tego rozstrzygnięcia, dla wytłumaczenia
sprzeczności, powymyślane zostały dziwaczne teorie, które z jednej strony ratują
Vaticanum II jako sobór ekumeniczny, ale próbują umniejszyć jego moc
prawną przez stwierdzenie, że nie zamierzał nikogo zobowiązywać swoimi
decyzjami. Dlatego też rzekomo miałby być omylnym i reformowalnym.
Niezwykłe teorie
Msgr. Gherardini wynalazł teorię Uroczystego Błędnego
Magisterium. W myśl tej koncepcji przyznaje on Vaticanum II uroczysty
charakter magisterium, ale twierdzi również, że jest mylne, ponieważ nie zamierzało
nikogo zobowiązywać do posłuszeństwa względem jego postanowień. Jednakże, jak to
już stwierdziliśmy, zamiarem Pawła VI i Jana Pawła II było zobowiązanie
wszystkich wiernych do przyjęcia nauk soborowych. Ponadto taka teoria jest
nierealna, gdyż samo pojęcie uroczystego magisterium – czy to samego papieża,
czy też soboru w jedności z papieżem – koniecznie wiąże się z intencją
zdefiniowania jakiejś nauki.
Msgr. Fernando Ocariz Brana próbuje rozwiązać
problem trochę inaczej. Przyznaje on, że sobór nauczał z doktrynalnym
autorytetem: "Przede wszystkim, pożyteczne wydaje się przypomnienie, że
duszpasterska intencja Soboru nie oznacza, że nie był on doktrynalny – jako, że
wszelka działalność duszpasterska w istocie opiera się na doktrynie. Jednak
przede wszystkim konieczne jest podkreślenie, że właśnie dlatego, iż doktryna
nakierowana jest na zbawienie, to nauczanie doktryny jest integralną częścią
wszelkiej pracy duszpasterskiej". Bierze następnie w obronę tradycyjną
doktrynę akceptacji należnej magisterium, cytując sam sobór: "Każdą
wypowiedź autentycznego Magisterium należy przyjmować jako coś, czym
rzeczywiście jest, czyli jako naukę udzielaną przez Pasterzy, którzy
korzystając z sukcesji apostolskiej, mówią z «charyzmatem prawdy» (Dei verbum,
8), «upoważnieni przez Chrystusa» (Lumen gentium, 25), «w
świetle Ducha Świętego» (ibid.)".
Następnie konstatuje to, co już tutaj podkreślałem, a
mianowicie, że odmówienie Vaticanum II roli nauczycielskiej jest
równoznaczne z zanegowaniem czegoś, co należy do samej istoty Kościoła: "Ten
charyzmat, autorytet i światło z pewnością były obecne na II Soborze
Watykańskim; odmawianie tego całemu episkopatowi zgromadzonemu cum Petro
i sub Petro, aby nauczać Kościół powszechny, byłoby negowaniem czegoś z
samej istoty Kościoła (por. Kongregacja Nauki Wiary, deklaracja Mysterium
Ecclesiae, 24 VI 1973, 2-5)".
Od tego miejsca wprowadza rozróżnienie między
deklaracjami wydanymi przez sobór, które należą już do depozytu wiary i tym, co
nazywa on pozostałymi doktrynalnymi naukami. "Pozostałe
doktrynalne nauki Soboru wymagają od wiernych stopnia akceptacji określonego
jako «religijne posłuszeństwo woli i rozumu»". Stara się zepchnąć
"pozostałe doktrynalne nauki" – właśnie dokładnie te, które negują
dotychczasowe magisterium – do poziomu niewiążących wniosków doktrynalnych,
które są omylne i reformowalne. "Ten rodzaj przylgnięcia", jak
twierdzi, "nie przybiera formy aktu wiary". Sugeruje przez to,
że Vaticanum II nie nauczał niczego ani poprzez uroczyste nadzwyczajne
magisterium, ani poprzez powszechne zwyczajne magisterium. Jednakże, jak
zdążyliśmy się już przekonać, takie twierdzenie jest sprzeczne z wypowiedziami
Pawła VI i Jana Pawła II, którzy zdecydowanie chcieli zobowiązać katolików do
przestrzegania nauk soborowych.
Prałat dokładnie zdaje sobie sprawę z kwestii
ciągłości: "Jedność Kościoła i jedność w wierze są nierozłączne, a to
pociąga za sobą również jedność Magisterium Kościoła w każdym czasie jako
autentycznego interpretatora Objawienia Bożego przekazanego przez Pismo Święte
i przez Tradycję. Oznacza to, między innymi, że istotną cechą Magisterium jest
jego ciągłość i jednorodność w czasie". Nie mógłbym tego lepiej wyrazić.
Następnie używa tego wstrząsającego stwierdzenia: "W
dokumentach II Soboru Watykańskiego o sakramentalności biskupstwa, o
kolegialności biskupów, o wolności religijnej itd., można znaleźć wiele
innowacji o charakterze doktrynalnym". Innowacje natury doktrynalnej?
Samo słowo innowacja – nowość było w katolickiej teologii zawsze
uważane za złe słowo, jako ekwiwalent terminu herezja. Innowacja to wróg
katolickiej spójności i ciągłości. Dalej pisze: "Chociaż wobec nowości w
dziedzinach dotyczących wiary lub moralności nieokreślonych w sposób
definitywny, należne jest religijne posłuszeństwo woli i rozumu, niektóre z
nich były i nadal są przedmiotem kontrowersji, jeśli chodzi o ich ciągłość w
stosunku do poprzedniego Magisterium albo też o ich zgodność z Tradycją".
Uważam, że tym stwierdzeniem prałat kopie grób Vaticanum
II. Dopuścić istnienie innowacji w sprawach wiary i moralności to
przyznać istnienie herezji. Te innowacje zostały już potępione przez
magisterium Kościoła katolickiego. Ich niezgodność z poprzednią doktryną trudno
nazwać "przedmiotem kontrowersji", ale jej istnienie jest absolutnie
pewne. Domaga się ponadto, ażeby wierni zaakceptowali te innowacje, nawet mimo
że – po pięćdziesięciu latach – stwierdza istnienie "kontrowersji"
co do tego, czy nie są sprzeczne z magisterium Kościoła katolickiego.
Ostatecznie oczekuje się od wiernych przyjęcia sprzecznych wypowiedzi
magisterium. Po pięćdziesięciu latach (rzekoma – red. U. m.) hierarchia
Kościoła katolickiego nie może jeszcze obmyślić, w jaki sposób szydercze
innowacje mogą pasować do nauczania Kościoła katolickiego.
Przez analogię, wyobraźmy sobie samolot odrzutowy z
czterema silnikami, z których wydobywają się nadzwyczaj głośne skrzypienia i
trzaski oraz pióropusze ognia. Samolot traci moc i szybko obniża wysokość lotu.
Kapitan zapewnia przez głośnik, że wszystko jest w porządku i że pasażerowie
muszą mieć najwyższe zaufanie do załogi, oraz że problem może zostać naprawiony.
Analogia jest zasadna, ponieważ od pięćdziesięciu lat
daje się słyszeć chrzęszczący i zgrzytający dźwięk sprzeczności pomiędzy
przedsoborowym i posoborowym nauczaniem, a Kościół traci moc, szybko obniżając
lot na skutek utraty wszystkich swych niegdyś potężnych i dynamicznych sił
witalnych.
Będąc być może świadomy niebotycznych rozmiarów
wypowiedzianej potworności prałat próbuje uratować Vaticanum II, mówiąc: "Chodzi
o nowości w tym sensie, że objawiają nowe aspekty, niesformułowane jeszcze
przez Magisterium, które jednak nie zaprzeczają na poziomie doktrynalnym
poprzednim dokumentom Magisterium". Bez odpowiedzi pozostaje odwieczne
pytanie: Jakim to sposobem nie zaprzeczają one poprzedniemu magisterium?
Próbuje on rozwiązać problem w ten sposób: "Dlatego
przy teologicznej pracy interpretacyjnej fragmentów tekstów soborowych, które
budzą znaki zapytania i wydają się nastręczać trudności, trzeba mieć przede
wszystkim na uwadze sens, w jakim kolejne wystąpienia Magisterium rozumiały
takie fragmenty". Tak zwane kolejne wystąpienia magisterium
jedynie pogarszają problem, szanowny Prałacie, ponieważ te wystąpienia
potwierdzają tylko brak ciągłości. Oświadczenia Jana Pawła II dotyczące, na
przykład, wolności religijnej i ekumenizmu są absolutnie skandaliczne. Na
przykład aprobata Jana Pawła II dla Aktu Końcowego Konferencji w Helsinkach
potwierdza absolutnie heterodoksyjną interpretację Vaticanum II. W
dokumencie w sprawie wolności religijnej, skierowanym do szefów
państw-sygnatariuszy Aktu Końcowego Konferencji w Helsinkach obradujących w
Madrycie, stwierdził on: "Kościół katolicki dokonał syntezy owoców swej
refleksji na ten temat [wolności religijnej] w deklaracji Dignitatis
humanae Drugiego Soboru Watykańskiego, ogłoszonej 7 grudnia 1965 roku,
która dla Stolicy Apostolskiej ma szczególną moc wiążącą"
[podkreślenie dodane] (2).
Dodatkowo ekumeniczna działalność Jana Pawła II i
Benedykt XVI, równie absurdalna, co bluźniercza, świadczy o heterodoksyjnej
naturze soborowych dokumentów. Gdyby na przykład Mojżesz poprowadził
nabożeństwo ekumeniczne wspólnie z czcicielami złotego cielca, to byłoby to
pozytywnym i aprobującym komunikatem na temat uczestnictwa w fałszywym kulcie.
Jednakże zgładzenie, z Bożego rozkazu, wszystkich uczestników kultu złotego
cielca było dość dojmującym negatywnym komentarzem odnośnie do ekumenizmu i udziału
w fałszywym kulcie.
Innymi słowy, całe posoborowe magisterium i
duszpasterskie praktyki tylko i wyłącznie jeszcze bardziej potępiają Vaticanum
II.
Sami sobie coś wymyślcie
I wreszcie, gdy samolot zaczyna wpadać w ognisty
korkociąg, mają nas pocieszyć te oto słowa: "Mimo wszystko, nadal
istnieją prawowite przestrzenie wolności teologicznej do objaśniania w taki czy
inny sposób braku sprzeczności z Tradycją niektórych sformułowań obecnych w
tekstach soborowych i w związku z tym objaśniania samego znaczenia niektórych
zwrotów zawartych we wspomnianych fragmentach". Innymi słowy,
"sami sobie wykombinujcie". To niewiarygodne, aby osoba tak wysoko
postawiona mogła powiedzieć coś podobnego. Czyż to nie rolą magisterium,
hierarchii posiadającej Boską asystencję, jest pogodzenie kolidujących ze sobą
tekstów i usunięcie podejrzeń o sprzeczność? To tak, jakby kapitan samolotu
powiedział: "Wyciągnijcie swoje narzędzia, moi drodzy, wdrapcie się na
skrzydła i sprawdźcie, czy możecie samodzielnie rozwiązać problem".
Szczerze
oddany w Chrystusie,
Bp
Donald J. Sanborn
Rektor
"Most Holy Trinity Seminary Newsletter", February
2012, ss. 1-8. (a)
Tłumaczył z języka angielskiego Mirosław Salawa
–––––––––––––––
Przypisy:
(1) Łaciński oryginał: "Immo haec doctrina de
libertate radices habet in divina Revelatione, quapropter eo magis Christianis
sancte servanda est" (Dignitatis humanae, nr 9).
(2) Cytowane w "L'Osservatore Romano", 12
lutego 1980.
(*) Tytuł od red. Ultra montes.
(a)
Por. 1) Bp Donald J. Sanborn, a) Dokument Watykańskiej Rady Iustitia et Pax
na temat gospodarki światowej. b) Asyż III – obrzydliwość spustoszenia w
miejscu świętym. c) Duchowni w Novus Ordo. d) Socjalizm – droga
do bankructwa i zagłady narodów. e) Rozmowy doktrynalne Bractwa Św.
Piusa X z modernistami i "beatyfikacja" Jana Pawła II. f) Zgubne
skutki kompromisów z prekursorami Antychrysta. g) Pozbądźcie się
złudnych nadziei co do Ratzingera. Pytania i odpowiedzi. h) Vaticanum
II, papież i FSSPX. 2) Ks. Jacek Tylka SI, Dogmatyka katolicka. 3)
Ks. Władysław Lohn SI, Chrystus nauczający. Ustanowienie i skład Urzędu
Nauczycielskiego. 4) Ks. Maciej
Sieniatycki, a) Apologetyka czyli dogmatyka fundamentalna. b) Zarys
dogmatyki katolickiej. 5) Mały katechizm o "Syllabusie".
6) Św. Wincenty z Lerynu, Pamiętnik (Commonitorium). Rozprawa Pielgrzyma o
starożytności i powszechności wiary katolickiej przeciw niezbożnym nowościom
wszystkich kacerzy. (Przyp. red. Ultra montes).
Za: http://ultramontes.pl/sanborn_sprzecznosc_v2.htm