DEKLARACJA DOKTRYNALNA

piątek, 22 stycznia 2016

Żywot świętego Wincentego, Męczennika

    Wincenty (żył około roku Pańskiego 300) urodził się w Saragosie w Hiszpanii. W młodym jeszcze wieku wyniesiony został przez biskupa Waleriusza dla głębokiej znajomości Pisma świętego i wielkiej pobożności na urząd diakona i kaznodziei. Było to w czasie, gdy cesarzowie Dioklecjan i Maksymian w całym ogromnym państwie swoim srogo prześladowali chrześcijan. Do Hiszpanii posłano w tym celu starostę Dacjana. Ten, dowiedziawszy się, że głównymi filarami Kościoła w Hiszpanii są biskup Waleriusz i jego zastępca Wincenty, rozkazał, aby ich wrzucono do ciemnego i smrodliwego więzienia i przez jakiś czas dręczono głodem i pragnieniem. Po pewnym czasie, zląkłszy się, aby mu przed torturami nie pomarli, kazał ich stawić przed sobą, - lecz jakże się zadziwił, gdy zamiast, jak się spodziewał, ujrzeć ich wychudłych i słabych, zobaczył obu czerstwych i silnych. "Nazareńczycy! - wrzasnął na nich - wyrzeknijcie się ukrzyżowanego, a pokłońcie się bogom, którym sam cesarz się kłania!". Chciał mu na to odpowiedzieć biskup, lecz Wincenty, znając jego ciężką wymowę, rzekł do niego: "Ojcze, jeżeli rozkażecie, ja przemówię". "Synu - odparł mu biskup - powierzyłem ci już dawno obowiązek głoszenia za mnie słowa Bożego, więc i teraz upoważniam cię do uczynienia publicznego wyznania wiary za nas obydwóch". Wincenty przeto zawołał grzmiącym głosem: "Dacjanie, jako kapłan śmierci sam możesz się kłaniać bałwanom z drzewa i kamienia, my zaś kłaniamy się tylko Bogu wszechmocnemu, Stworzycielowi Nieba i ziemi i Jego jednorodzonemu Synowi, Jezusowi Chrystusowi. Bogi wasze są nieruchome, nieme, głuche i ślepe, wykute lub ulane z marnego kruszcu, przeto szaleńcy tylko mogą się takim bogom kłaniać!".


Starosta, ogarnięty wściekłością, skazał Waleriusza na wygnanie, a Wincentego na męki. Nasamprzód polecił go przywiązać do pala i targać go ostrymi hakami, ale Wincenty nie okazał bólu i zaczął wymawiać katom, że za słabo szarpią. Dacjan, tracąc od złości głowę, porwał się na katów i jakby nie dość wiernie jego rozkazy spełniali, począł ich chłostać. "Co czynisz? - zapytał Wincenty z uśmiechem. - Oni mnie męczą, a ty się na nich mścisz za moją krzywdę?". Oprawcy rzucili się teraz na niego jak dzikie zwierzęta i ciało jego całymi kawałami odrywali, Wincenty jednak, pełen niebiańskiej radości, zawołał: "Mylisz się, jeśli sądzisz, że mi boleści sprawiasz, odrywając mi członki, które i tak zniszczeją. Ciało, które kaleczysz, podobne jest do naczynia glinianego, które prędzej czy później w proch się rozsypie; żyje zaś we mnie inny, niewidzialny człowiek, któremu boleści ciała dokuczyć nie mogą i który drwi z ciebie, ponieważ go nie zdołasz dosięgnąć!".

Widząc starosta, iż w ten sposób nie zdoła przywieść Wincentego do zaparcia się Chrystusa, uciekł się do innego środka. Mianowicie udając litość, począł go namawiać, aby wydał Pisma święte celem spalenia ich. Uniesiony świętym zapałem zawołał Wincenty: "Jak mękom, które mi zadajesz, tak i twojej fałszywej litości nie ulegnę i zapowiadam ci, że jeśli nadal trwać będziesz w swojej zawziętości, sam zostaniesz wrzucony w ogień, który wiecznie gorzeć będzie". 

Blady z gniewu kazał okrutnik przynieść kratę nabitą ostrymi kolcami, rozpalić ją do czerwoności i rzucić na nią Wincentego, a przy tym smarować roztopionym tłuszczem, aby ogień był tym silniejszy. 

Święty spokojnie oddał swe ciało na tę niewymowną mękę. Rozpalone kolce wpiły się głęboko w jego ciało, a w rany wsypywano sól dla zwiększenia boleści. Wincenty, mając oczy w Niebo zwrócone, tylko się uśmiechał. Na ten widok okrutnik kazał go zdjąć z kraty i wrzucić do ciemnego, wilgotnego i ciasnego więzienia, którego podłoga wysypana była potłuczonym szkłem i ostrymi skorupami. Tu obnażony i poraniony dopóty miał przebywać, aż skona w boleściach. 

Bóg zniweczył jednakże plan tyrana, albowiem w promienistym blasku ukazał się Świętemu sam Zbawiciel, a aniołowie pocieszali go i usłali podłogę różami. Chwaląc Boga i aniołów przechadzał się święty po więzieniu, co takie wywarło wrażenie na zawiadowcy więzienia, że zaraz się nawrócił i przyjął chrzest. 

Na wieść o tych nadzwyczajnych wypadkach zachwiał się nawet Dacjan i zgrzytając zębami, płakał z wściekłości. Mimo to nie kazał dalej męczyć Świętego, lecz puścił go na wolność, z postanowieniem, że po wyleczeniu weźmie go na nowe męki. Chrześcijanie uradowani zabrali go z więzienia, zanieśli do prywatnego mieszkania i złożyli na miękkim łożu; zaledwie tu jednak został położony, wyzionął ducha. Na wieść o śmierci świętego Męczennika Dacjan wpadł we wściekłość, że ofiara uszła mu z ręki. Nie mogąc mścić się na żywym, postanowił zemścić się na umarłym, kazał przeto jego ciało wyrzucić w pole na pożarcie dzikim zwierzętom. Lecz i tu zniweczył Bóg zamiar jego, bo zwierzęta ciała nie ruszyły, a nawet widziano, jak kruk odganiał drapieżne ptactwo i wilki. Wtedy włożono ciało w kosz, obciążono kamieniami i wrzucono w morze. Zanim jednak łódź przybiła z powrotem do brzegu, ciało już tam się znajdowało. Przerażeni wioślarze uciekli, a pobożni chrześcijanie zabrali je i pochowali w kaplicy za murami miasta Walencji, gdzie Bóg uwielbił sługę swego licznymi cudami. 

Nauka moralna

 

Wielka zaiste cierpliwość świadków Chrystusowych. Wszystkie piekła męki nie mogłyby przemóc tak mocnego wyznania chwały Syna Bożego. Apostoł Paweł mówi bezsprzecznie: "Ani aniołowie, ani przełożeństwo, ani mocarstwa, ani niniejsze, ani przyszłe męki i żadne stworzenie nie może sług Chrystusowych oddzielić od Jego miłości".

Wielkich dwóch młodzieńców miał Kościół Boży: Wawrzyńca i Wincentego, na których okrutność prześladowców żadnej męki wymyślić nie zdołała, z której by się nie śmiali, a na ciele swym nie umorzyli. Nam oziębłym gorący przykład miłości ku Panu naszemu Jezusowi podali, żebyśmy do duchownego przynajmniej męczeństwa ochotni byli, umartwiając złe żądze ciała i zwyciężając własną wolę. Papież Grzegorz święty pisze: "Chociaż prześladowców nie mamy, wszakże pokój nasz ma też swe męczeństwo, bo jakkolwiek szyi naszej cielesnej pod miecz nie schylamy, ale mieczem duchownym złe żądze na sercu zabijamy".

Modlitwa

 

Wysłuchaj łaskawie prośby nasze, Panie, abyśmy znając się wielu grzechów winnymi, błogosławionego Męczennika Twojego Wincentego pośrednictwem od nich uwolnieni zostali. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.