Wincenty (żył około roku Pańskiego 300) urodził się w Saragosie w Hiszpanii. W
młodym jeszcze wieku wyniesiony został przez biskupa
Waleriusza dla głębokiej znajomości Pisma świętego i
wielkiej pobożności na urząd diakona i kaznodziei.
Było to w czasie, gdy cesarzowie Dioklecjan i Maksymian
w całym ogromnym państwie swoim srogo prześladowali
chrześcijan. Do Hiszpanii posłano w tym celu starostę
Dacjana. Ten, dowiedziawszy się, że głównymi filarami
Kościoła w Hiszpanii są biskup Waleriusz i jego
zastępca Wincenty, rozkazał, aby ich wrzucono do
ciemnego i smrodliwego więzienia i przez jakiś czas
dręczono głodem i pragnieniem. Po pewnym czasie,
zląkłszy się, aby mu przed torturami nie pomarli,
kazał ich stawić przed sobą, - lecz jakże się
zadziwił, gdy zamiast, jak się spodziewał, ujrzeć ich
wychudłych i słabych, zobaczył obu czerstwych i
silnych. "Nazareńczycy! - wrzasnął na nich -
wyrzeknijcie się ukrzyżowanego, a pokłońcie się
bogom, którym sam cesarz się kłania!". Chciał mu
na to odpowiedzieć biskup, lecz Wincenty, znając jego
ciężką wymowę, rzekł do niego: "Ojcze, jeżeli
rozkażecie, ja przemówię". "Synu - odparł
mu biskup - powierzyłem ci już dawno obowiązek
głoszenia za mnie słowa Bożego, więc i teraz
upoważniam cię do uczynienia publicznego wyznania wiary
za nas obydwóch". Wincenty przeto zawołał
grzmiącym głosem: "Dacjanie, jako kapłan śmierci
sam możesz się kłaniać bałwanom z drzewa i kamienia,
my zaś kłaniamy się tylko Bogu wszechmocnemu,
Stworzycielowi Nieba i ziemi i Jego jednorodzonemu
Synowi, Jezusowi Chrystusowi. Bogi wasze są nieruchome,
nieme, głuche i ślepe, wykute lub ulane z marnego
kruszcu, przeto szaleńcy tylko mogą się takim bogom
kłaniać!".
Starosta, ogarnięty wściekłością, skazał
Waleriusza na wygnanie, a Wincentego na męki.
Nasamprzód polecił go przywiązać do pala i targać go
ostrymi hakami, ale Wincenty nie okazał bólu i zaczął
wymawiać katom, że za słabo szarpią. Dacjan, tracąc
od złości głowę, porwał się na katów i jakby nie
dość wiernie jego rozkazy spełniali, począł ich
chłostać. "Co czynisz? - zapytał Wincenty z
uśmiechem. - Oni mnie męczą, a ty się na nich mścisz
za moją krzywdę?". Oprawcy rzucili się teraz na
niego jak dzikie zwierzęta i ciało jego całymi
kawałami odrywali, Wincenty jednak, pełen niebiańskiej
radości, zawołał: "Mylisz się, jeśli sądzisz,
że mi boleści sprawiasz, odrywając mi członki, które
i tak zniszczeją. Ciało, które kaleczysz, podobne jest
do naczynia glinianego, które prędzej czy później w
proch się rozsypie; żyje zaś we mnie inny,
niewidzialny człowiek, któremu boleści ciała
dokuczyć nie mogą i który drwi z ciebie, ponieważ go
nie zdołasz dosięgnąć!".
Widząc starosta, iż w ten sposób nie zdoła
przywieść Wincentego do zaparcia się Chrystusa,
uciekł się do innego środka. Mianowicie udając
litość, począł go namawiać, aby wydał Pisma
święte celem spalenia ich. Uniesiony świętym zapałem
zawołał Wincenty: "Jak mękom, które mi zadajesz,
tak i twojej fałszywej litości nie ulegnę i zapowiadam
ci, że jeśli nadal trwać będziesz w swojej
zawziętości, sam zostaniesz wrzucony w ogień, który
wiecznie gorzeć będzie".
Blady z gniewu kazał okrutnik przynieść kratę
nabitą ostrymi kolcami, rozpalić ją do czerwoności i
rzucić na nią Wincentego, a przy tym smarować
roztopionym tłuszczem, aby ogień był tym silniejszy.
Święty spokojnie oddał swe ciało na tę
niewymowną mękę. Rozpalone kolce wpiły się głęboko
w jego ciało, a w rany wsypywano sól dla zwiększenia
boleści. Wincenty, mając oczy w Niebo zwrócone, tylko
się uśmiechał. Na ten widok okrutnik kazał go zdjąć
z kraty i wrzucić do ciemnego, wilgotnego i ciasnego
więzienia, którego podłoga wysypana była potłuczonym
szkłem i ostrymi skorupami. Tu obnażony i poraniony
dopóty miał przebywać, aż skona w boleściach.
Bóg zniweczył jednakże plan tyrana, albowiem w
promienistym blasku ukazał się Świętemu sam
Zbawiciel, a aniołowie pocieszali go i usłali podłogę
różami. Chwaląc Boga i aniołów przechadzał się
święty po więzieniu, co takie wywarło wrażenie na
zawiadowcy więzienia, że zaraz się nawrócił i
przyjął chrzest.
Na wieść o tych nadzwyczajnych wypadkach zachwiał
się nawet Dacjan i zgrzytając zębami, płakał z
wściekłości. Mimo to nie kazał dalej męczyć
Świętego, lecz puścił go na wolność, z
postanowieniem, że po wyleczeniu weźmie go na nowe
męki. Chrześcijanie uradowani zabrali go z więzienia,
zanieśli do prywatnego mieszkania i złożyli na
miękkim łożu; zaledwie tu jednak został położony,
wyzionął ducha. Na wieść o śmierci świętego
Męczennika Dacjan wpadł we wściekłość, że ofiara
uszła mu z ręki. Nie mogąc mścić się na żywym,
postanowił zemścić się na umarłym, kazał przeto
jego ciało wyrzucić w pole na pożarcie dzikim
zwierzętom. Lecz i tu zniweczył Bóg zamiar jego, bo
zwierzęta ciała nie ruszyły, a nawet widziano, jak
kruk odganiał drapieżne ptactwo i wilki. Wtedy
włożono ciało w kosz, obciążono kamieniami i
wrzucono w morze. Zanim jednak łódź przybiła z
powrotem do brzegu, ciało już tam się znajdowało.
Przerażeni wioślarze uciekli, a pobożni chrześcijanie
zabrali je i pochowali w kaplicy za murami miasta
Walencji, gdzie Bóg uwielbił sługę swego licznymi
cudami.
Nauka moralna
Wielka zaiste cierpliwość świadków Chrystusowych.
Wszystkie piekła męki nie mogłyby przemóc tak mocnego
wyznania chwały Syna Bożego. Apostoł Paweł mówi
bezsprzecznie: "Ani aniołowie, ani
przełożeństwo, ani mocarstwa, ani niniejsze, ani
przyszłe męki i żadne stworzenie nie może sług
Chrystusowych oddzielić od Jego miłości".
Wielkich dwóch młodzieńców miał Kościół Boży:
Wawrzyńca i Wincentego, na których okrutność
prześladowców żadnej męki wymyślić nie zdołała, z
której by się nie śmiali, a na ciele swym nie
umorzyli. Nam oziębłym gorący przykład miłości ku
Panu naszemu Jezusowi podali, żebyśmy do duchownego przynajmniej
męczeństwa ochotni byli, umartwiając złe żądze
ciała i zwyciężając własną wolę. Papież Grzegorz
święty pisze: "Chociaż prześladowców nie mamy,
wszakże pokój nasz ma też swe męczeństwo, bo
jakkolwiek szyi naszej cielesnej pod miecz nie schylamy,
ale mieczem duchownym złe żądze na sercu
zabijamy".
Modlitwa
Wysłuchaj łaskawie prośby nasze, Panie, abyśmy
znając się wielu grzechów winnymi, błogosławionego
Męczennika Twojego Wincentego pośrednictwem od nich
uwolnieni zostali. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.