Drodzy
katolicy,
Jak
możecie się spodziewać, będę mówił przede wszystkim o wyniku Synodu.
Większość
tego, co po niemal dwutygodniowej serii spotkań Synod w końcu ogłosił, można
nazwać bezsensownymi bzdurami. Spośród prawie stu punktów pustosłowia, jako
posiadające w ogóle jakąś wartość można wyróżnić jedynie kilka, a nawet one
wyrażone zostały modernistycznym "szyfrem".
Palącymi
sprawami było oczywiście to, czy 1) pary rozwodników żyjących w nowych
związkach będą mogły otrzymać komunikant w kościołach Novus Ordo; 2) czy ci,
którzy żyją ze sobą bez małżeństwa mogliby także przyjmować opłatek.
Co
orzekł Synod? Najpierw, w punkcie 69 dostajemy tę dawkę jałowego bełkotu:
"Synod
doceniając i wspierając rodziny, które szanują piękno chrześcijańskiego
małżeństwa, zamierza promować rozeznanie duszpasterskie sytuacji, w których
przyjęcie tego daru z trudem jest doceniane lub jest na różne sposoby
zagrożone. Podtrzymywanie żywego dialogu duszpasterskiego z tymi wiernymi, aby
umożliwić dojrzewanie prawdziwej otwartości na Ewangelię małżeństwa i rodziny w
jej pełni, jest poważną odpowiedzialnością. Pasterze powinni określić elementy,
które mogą sprzyjać ewangelizacji oraz rozwojowi ludzkiemu i duchowemu osób,
które Pan powierzył ich trosce" [podkreślenie
dodane].
Pozwólcie, że
przetłumaczę. Synod chce promować "duszpasterskie rozeznanie sytuacji, w
których przyjęcie tego daru z trudem jest doceniane lub jest na różne sposoby
zagrożone". Tłumaczenie: "dar" to Sakrament Małżeństwa, który w
ogóle nie jest darem, lecz umową zawieraną przez dwie strony, w ramach której
udzielają sobie nawzajem prawa i możności posiadania dzieci. "Dar" daje
do zrozumienia, że ta umowa wydaje się być czymś zupełnie darmowym, czymś, co
ktoś ma szczęście otrzymać, ale co nie każdy dostaje. To coś podobnego do daru zdolności
grania na instrumencie muzycznym albo posiadania pięknego głosu. "Z trudem
jest doceniane" odnosi się do tych, którzy zdecydowali się żyć w stanie
plugawego cudzołóstwa eufemistycznie zwanego "mieszkaniem ze sobą".
"Na różne sposoby zagrożone" odnosi się do tych, którzy nie
dotrzymali swej przysięgi małżeńskiej i wybrali życie w cudzołóstwie, jak
Henryk VIII i Anna Boleyn.
Religia Novus
Ordo chce "prowadzić dialog" z tymi ludźmi. Dialog oznacza, że druga
strona ma do powiedzenia coś wartościowego. W tym przypadku ani rozpustnicy, ani
cudzołożnicy nie mają niczego wartościowego do powiedzenia z wyjątkiem
"pożegnania" swych partnerów w rozpuście lub cudzołóstwie, zależnie
od przypadku.
"Pasterze
powinni określić elementy, które mogą sprzyjać ewangelizacji itd.". Mamy
tu znowu do czynienia ze starym motywem "elementów". Novus Ordo
traktuje wschodnich schizmatyków jak "kościoły partykularne", tj.,
jak gdyby były diecezjami posiadającymi "elementy"
"kościoła", ale nie będącymi w "pełnej jedności" z Kościołem
rzymskokatolickim, ponieważ nie uznają papiestwa. Stanowią więc "w dużej
mierze kościół", ale nie mają "pełni". Jednakże są
"kościołami partykularnymi" Kościoła Chrystusowego, który jest sumą
wszystkich kościołów partykularnych.
Taka jest
ekumeniczna teologia Vaticanum II zmieniająca samą naturę Kościoła
Chrystusowego, który jest całkowicie i wyłącznie tożsamy z Kościołem
rzymskokatolickim. Vaticanum II został objaśniony i
"udoskonalony" przez Ratzingera w Communionis notio – jego
dokumencie z 1992 roku. Teologia Ratzingera – którą sam sformułował w Lumen
gentium podczas Vaticanum II – jest heretycka, ponieważ uznaje za
część Kościoła Chrystusowego schizmatyckie sekty, które są oderwane od
Chrystusa z powodu oddzielenia się od Wikariusza Chrystusa.
Tę teologię
"elementów" Vaticanum II określamy mianem Frankenchurch,
ponieważ z Kościoła Chrystusowego czyni mieszaninę przeróżnych sekt
pozszywanych ze sobą, niczym części ciała Frankensteina. Kompletnie absurdalne
jest nazwanie czegoś "kościołem" tylko dlatego, że posiada
"elementy kościoła", tak samo jak absurdalnym byłoby nazwanie stosu
cegieł domem, ponieważ są w nim elementy domu. Tym, co czyni dom domem jest właściwa
forma nadana elementom – wszystkim elementom – sprawiająca, że służy za
schronienie. Tak więc w Kościele katolickim właściwa forma nadana elementom
Kościoła to zwierzchność rzymskiego Papieża, która jest tym samym, co zwierzchność
Samego Chrystusa. W związku z tym nawet wszystkie elementy kościoła na nic się
nie zdadzą, jeśli zabraknie zasadniczej formy, którą jest podległość
rzymskiemu Papieżowi.
A teraz
moderniści używają swej zarówno heretyckiej, jak i absurdalnej teologii
Frankenchurch dla usprawiedliwienia rozpusty i cudzołóstwa. Widzą w nich
"elementy" małżeństwa, które duszpasterz powinien "rozeznać"
poprzez "dialog".
W rzeczywistości
w ogóle nie ma tam żadnych elementów małżeństwa. Samą istotą małżeństwa nie
jest rozpusta, lecz istniejąca między dwoma osobami więź określona w
umowie, stanowiąca warunek konieczny do podjęcia pożycia małżeńskiego. Ta
więź wynikająca z umowy jest konieczna z dwóch powodów: 1) motywu naturalnego,
gdyż niesprawiedliwym byłoby wobec potomstwa, by poczęło się poza społecznością
rodzinną; 2) przyczyny nadprzyrodzonej, jako że Sakrament Małżeństwa jest
obrazem relacji istniejącej między Chrystusem a Jego Kościołem, która jest
wiekuistą więzią przypieczętowaną Krwią Chrystusa na Krzyżu.
Ludzie to nie
zwierzęta i dlatego nie łączą się w pary i nie rozmnażają się jak zwierzęta. Z
tego powodu trwały węzeł małżeński jest konieczny po to, aby istniała stabilna
wspólnota, w której nie tylko dzieci się rodzą, lecz są również kształcone,
tzn., wychowywane w taki sposób, by ćwiczyły się w praktykowaniu
nadprzyrodzonych cnót.
Dlatego też
"dopatrywanie się" "elementów" małżeństwa tam, gdzie nie ma
węzła małżeńskiego, jest niczym wypatrywanie mirażu na pustyni. Nawykowa
rozpusta (życie ze sobą) i cudzołóstwo to akty oparte na relacji, która jest przeciwieństwem
więzi małżeńskiej. Ludzie wchodzą w te związki na przekór węzłowi
małżeńskiemu. Rozpustnicy nie chcą zobowiązania, lecz tylko przywilejów małżeństwa
bez ciężaru przyrzeczenia małżeńskiego. W większości przypadków, aby uniknąć
dzieci praktykują antykoncepcję, co również stoi w sprzeczności z małżeństwem. Cudzołożnicy
odrzucają węzeł małżeński i działają wbrew niemu, odrzucając nieprzerwane
trwanie więzi z ich pierwszego małżeństwa, która to trwałość jest absolutnie
zasadnicza dla małżeństwa. W tych lubieżnych związkach nie ma żadnych elementów
małżeństwa. Jest tylko egoizm, nieczystość i plugastwo.
Dlatego też to,
co proponuje Synod, można by nazwać Frankenmarriage.
Punkt
84 dokumentu synodalnego głosi:
"Są
oni (tj. osoby, które się rozwiodły i zawarły ponowny związek cywilny)
ochrzczeni, są braćmi i siostrami, Duch Święty rozlewa w nich dary i charyzmaty
dla dobra wszystkich. Ich udział może wyrażać się w różnych posługach
kościelnych: trzeba zatem rozeznać, które z różnych form wykluczenia obecnie
praktykowanych w dziedzinie liturgicznej, duszpasterskiej, edukacyjnej oraz
instytucjonalnej można przezwyciężyć. Oni nie tylko nie muszą czuć się
ekskomunikowani, ale mogą żyć i rozwijać się jako żywe członki Kościoła,
odczuwając, że jest on matką, która ich zawsze przyjmuje, troszczy się o nich z
miłością i wspiera ich na drodze życia i Ewangelii".
Analiza: Tak, są
ochrzczeni, ale zniszczyli w swoich duszach główny skutek chrztu, jakim jest
łaska uświęcająca. Jedynym darem, jaki Duch Święty mógłby wlać w tych ludzi, jest
skuteczna łaska żalu za grzeszne uczynki wraz z mocnym postanowieniem poprawy.
Oznacza to, że muszą się rozstać. Proponowanie im udziału w "różnych
posługach kościelnych" oznaczałoby współudział w ich grzechu poprzez
przyzwolenie, co samo w sobie jest grzechem śmiertelnym. Innymi słowy, jeśli
zapraszam osobę rozwiedzioną, która ponownie zawarła związek cywilny do
kierowania chórem, to domyślnie akceptuję jego albo jej nielegalny związek. Ci
ludzie nie są "żywymi członkami Kościoła", lecz ich dokładnym przeciwieństwem,
są "członkami martwymi i nie mogą być uznawani za żywych członków Kościoła",
ponieważ znajdują się w stanie grzechu śmiertelnego i przez tradycyjne Prawo
Kanoniczne są ekskomunikowani.
Punkt 85
stwierdza:
"Co więcej,
nie można zaprzeczyć, że w pewnych okolicznościach «poczytalność i
odpowiedzialność za działanie mogą zostać zmniejszone, a nawet zniesione» (KKK,
1735) ze względu na różne uwarunkowania. W konsekwencji osąd sytuacji
obiektywnej nie powinien prowadzić do osądu w sprawie «poczytalności subiektywnej»
(Papieska Rada ds. Tekstów Prawnych, Deklaracja, 24 czerwca 2000 roku, 2a). W
pewnych okolicznościach ludzie napotykają na poważne trudności, by działać
inaczej. Dlatego też, podtrzymując normę ogólną, trzeba uznać, że
odpowiedzialność w odniesieniu do pewnych działań lub decyzji nie jest taka
sama we wszystkich przypadkach. Rozeznanie pasterskie, uwzględniając prawidłowo
uformowane sumienie osób, musi czuć się odpowiedzialne za te sytuacje. Również
skutki popełnionych czynów nie muszą być takie same w każdym przypadku".
Ten
punkt jest absurdalną i nieuczciwą próbą usprawiedliwienia cudzołóstwa
stwierdzeniem, że osoby, które nawiązały cudzołożny związek nie wiedziały (albo
nie myślały), że jest to złem.
Katolicka
teologia moralna, a nawet zdrowy rozum uczą, że prawdziwa i nieprzezwyciężalna
nieznajomość prawa moralnego nie usprawiedliwia czynu niemoralnego, ale uwalnia
sprawcę od winy. Jeśli krótkowzroczny człowiek strzela do krowy sąsiada myśląc,
że to jeleń, nie popełnia grzechu. Jednak czyn zastrzelenia krowy – własności
sąsiada – nie jest przez to usprawiedliwiony.
Synod podstępem
i mętnością języka usiłuje wywołać wrażenie, że ponieważ cudzołożnicy nie
wiedzą, iż źle czynią – tak, akurat! – to ich cudzołóstwo jest tym samym wytłumaczone.
Kapłan powinien
po prostu powiedzieć cudzołożnikom: Nie cudzołóż. Musi im powiedzieć, że
żyją w grzechu śmiertelnym i że jeśli umrą w tym stanie, to spędzą wieczność w
piekle. Nie mogą przystępować do sakramentów – nawet do spowiedzi – dopóki się
nie rozstaną. Mogą przychodzić do kościoła, by uczestniczyć we Mszy i słuchać
kazania, ale nie mogą przyjść jako para. Muszą przyjść na Mszę
oddzielnie, ponieważ w oczach Boga nie są prawowitą parą.
Punkt 86
stwierdza:
"Rozmowa
z księdzem, na forum wewnętrznym, przyczynia
się do tworzenia prawidłowej oceny tego, co utrudnia możliwość pełniejszego
uczestnictwa w życiu Kościoła oraz kroków mogących jemu sprzyjać i je rozwijać".
Ten punkt
pozostawia księdzu parafialnemu – na forum wewnętrznym (in foro
interno) – podjęcie decyzji, czy cudzołożnicy mogą przyjąć komunikant.
Wewnętrzne forum oznacza albo Sakrament Pokuty chroniony tajemnicą spowiedzi,
albo prywatne kierownictwo duchowe, które choć nie chronione tajemnicą
spowiedzi, to jednak jest czymś, o czym ksiądz nie może swobodnie rozmawiać.
W konsekwencji
decyzja dotycząca przyjęcia tego, co jest rzekomo Świętą Eucharystią, należy
wyłącznie do kapłana na forum wewnętrznym. Znaczy to, że może pozwolić na
przyjęcie komunikanta bez konieczności wytłumaczenia się komukolwiek, a nawet
bez ewentualności przedyskutowania tego z kimkolwiek.
Ktoś mógłby
zarzucić, że w dokumencie nie ma żadnej wzmianki o przyjmowaniu "Komunii
Świętej". To prawda. Niemniej jednak to, że w dokumencie chodzi o przyjmowanie
"Komunii Świętej" wynika z kontekstu oraz innych rzeczy, które
Bergoglio powiedział i zrobił. Dokument mówi szyfrem i wszyscy duchowni wiedzą
dokładnie, o czym jest mowa.
Nie
zapominajcie, na przykład, że Bergoglio osobiście zadzwonił do żyjącej w cudzołóstwie
kobiety z Argentyny, mówiąc jej, że powinna otrzymać komunikant, nawet jeśli
ksiądz parafialny powiedział jej, że nie może. Ponadto 28 października
Bergoglio stwierdził w telefonicznej rozmowie z exkatolickim dziennikarzem
apostatą – obecnie ateistą – Eugenio Scalfarim:
"Różne
opinie biskupów są częścią nowoczesności Kościoła oraz zróżnicowanych
społeczeństw, w których działa, ale cel jest ten sam. I jeśli chodzi o
dopuszczenie do sakramentów osób żyjących w powtórnych związkach, to trzeba
sobie powiedzieć, że ta możliwość została zaakceptowana przez Synod. Takie jest
sedno sprawy, weryfikacja została de facto powierzona spowiednikom, ale
prędzej czy później, wszyscy rozwiedzeni, którzy o to poproszą, będą
dopuszczani do sakramentów".
Należy pamiętać,
że dokument Synodu ma dla Bergoglio tylko opiniodawczy charakter i że wyda on swe
własne oświadczenie dotyczące udzielania sakramentów osobom, które się rozwiodły i ponownie wstąpiły w związki cywilne.
Co z
sodomitami?
Jaskrawym
pominięciem w dokumencie Synodu była kwestia sakramentów dla par sodomickich.
Bez obawy.
Kardynał Novus Ordo Oswald Gracia z Bombaju, w Indiach, zapewnił sodomitów, że
przyjdzie ich kolej. Odnosząc się do osób homoseksualnych, powiedział:
"Kościół was obejmuje, chce was, i Kościół was potrzebuje",
"Trzymajcie się… z pewnością znajdziemy drogę". Powiedział też, że
odnosząc się do homoseksualizmu, Kościół musi zrezygnować z określeń
"nieporządek" i "zło". Jako członek Synodu, stwierdził, że
Ojcowie Synodu powinni byli zaprosić homoseksualne pary, by wypowiedziały się na
Synodzie. Według niego "byłoby to ubogaceniem".
Porzucenie
pojęcia wewnętrznego zła
Kościół
katolicki zawsze nauczał, że są pewne czyny, które są samoistnie złe, co
oznacza, że są złe z samej swej natury. Na przykład, każde naruszenie prawa
naturalnego jest wewnętrznie złe. Bluźnierstwo i świętokradztwo są także
wewnętrznie złe, ponieważ są bezpośrednim przeciwieństwem uwielbienia, należnego
Bogu oraz szacunku należnego dziełom Bożym.
Gdy
coś jest wewnętrznie złe, to nie może być usprawiedliwione żadną okolicznością
bądź naglącą potrzebą. Morderstwo – na przykład – jest zawsze złem i nic nie
może nigdy go usprawiedliwić, nawet uratowanie życia matki, kiedy dziecko
zagraża wywołaniem u niej krwotoku. Cudzołóstwo jest wewnętrznie złe; tak samo,
jak rozpusta i sodomia. W rzeczywistości wszystkie naruszenia seksualnej
moralności są wewnętrznie złe. Nic ich nigdy nie usprawiedliwia.
Tym, co ten Synod
wprowadza, jest porzucenie zasad moralnych, dzięki którym Kościół katolicki
wyróżniał się jako jedyny prawdziwy Kościół na przestrzeni wszystkich wieków.
Wszystkie fałszywe religie wyszukują sobie sposoby do naruszania prawa
naturalnego. Kościół katolicki nigdy tego nie uczynił, nie czyni i nigdy nie uczyni.
Modernistyczni lokatorzy
Watykanu chcieliby jednakże zawsze niezmienną katolicką doktrynę zastąpić
etyką sytuacyjną. To tylko o jeden znak więcej, że ci lokatorzy są fałszywymi
pasterzami.
Przemówienie
Bergoglio do włoskich biskupów
10 listopada
Bergolio wygłosił bardzo ważną przemowę do włoskich biskupów zgromadzonych na
spotkaniu we Florencji. Przedstawia w nim plan zmiany Kościoła:
"W
obliczu problemów Kościoła nie ma sensu szukać rozwiązań w konserwatyzmie i
fundamentalizmie, w odbudowie postaw i przestarzałych form, które straciły swą
kulturową zdolność oddziaływania".
Zaatakował dwie
rzeczy: pelagianizm i gnostycyzm. Pelagianizmem nazywa on nadmierne
przywiązanie do struktur. Gnostycyzmem nazywa unikanie świata materialnego na
rzecz duchowego, co "prowadzi do pokładania ufności w logicznym i jasnym
rozumowaniu, które jednak gubi ludzki wymiar bratniej czułości". To atak wymierzony
w tych, którzy stosują tradycyjną teologię moralną do takich spraw, jak rozpusta,
cudzołóstwo i sodomia.
Pamiętajmy, że
nazwał pelagianami tych, którzy układali duchowe bukiety, licząc, ile Zdrowaś
Maryjo odmówili. Ciągle nawiązywał do tradycjonalistów jako
"pelagian".
Pelagianizm to
herezja z wczesnych czasów Kościoła, która nie ma nic wspólnego ze strukturami ani
z różańcem. To atakowanie tradycyjnej katolickiej teologii jako
"pelagianizmu" w rzeczywistości pochodzi od Ratzingera z 1986 roku.
Komentarze te są
jednak dla mnie oznaką tego, co będzie miał do powiedzenia w swoim posynodalnym
dokumencie, który ma się wkrótce ukazać. Bergoglio był szczególnie
niezadowolony z konserwatystów na Synodzie, którzy podjęli walkę przeciwko radykalnemu
[modernistyczno-liberalnemu] programowi. Publicznie ich zaatakował za "chowanie
się za dogmatami".
Podczas gdy cały
radykalizm Bergoglio może się wydawać niektórym złą informacją, to pośrednio, w
rzeczywistości jest to dobra wiadomość, jako że może być dla niektórych otrzeźwieniem
w kwestii niemożliwości "uratowania" Vaticanum II i
"funkcjonowania w ramach systemu". Może to niektórych nauczyć, że
"hermeneutyka ciągłości", tzn., nadawanie ładnego oblicza Vaticanum
II tak, aby był zgodny z rzymskim katolicyzmem, jest tylko omamieniem.
Szczerze oddany w Chrystusie,
Bp Donald J. Sanborn
Rektor
"Most Holy
Trinity Seminary Newsletter", November 2015. (2)
Tłumaczył z języka angielskiego Mirosław
Salawa
–––––––––––––––
Przypisy:
(1) Tytuł artykułu od red. Ultra
montes.
(2) Por. 1) Bp Donald J. Sanborn, a) Ohyda spustoszenia! Bergoglio
wspiera przestępców, komunistów i zboczeńców.
b) Kolejne herezje Bergoglio
potwierdzają niekatolicki charakter modernistycznego Neokościoła. c) Bergoglio o (nie)istnieniu Boga. d) Amoralny synod modernistycznych biskupów (2014) –
produkt doktrynalnego liberalizmu Vaticanum II.
e) Nasz katolicki apostolat, Dziesięć rad
Bergoglio i "Requiem" dla protestanckiego heretyka. f) Tragikomedia Novus Ordo: Bergoglio
z nosem klauna i herezja "kardynała" Rodrigueza. g) Od modernizmu do apostazji. Bergoglio
nie wierzy w katolickiego Boga.
h) Bergoglio o Żydach i ateistach.
Modernistyczny relatywizm prawdy dogmatycznej.
i) Sedewakantyzm: w obronie autorytetu
Kościoła katolickiego i papiestwa.
j) Przeciw mentewakantyzmowi.
2) Ks. Benedict
Hughes CMRI, A
on znowu swoje! Bergoglio wywołuje zgorszenie wśród katolików
nonszalanckim podejściem do małżeństwa.
3) O. Artur
Vermeersch SI, Katechizm
małżeństwa chrześcijańskiego według encykliki "Casti connubii".
4) Praca
zbiorowa Profesorów Uniwersytetu Lubelskiego, Małżeństwo
w świetle nauki katolickiej.
5) Akta i
dekrety świętego powszechnego Soboru Watykańskiego (1870), Pierwszy projekt Konstytucji dogmatycznej o
Kościele Chrystusowym przedłożony Ojcom do rozpatrzenia (Primum Schema Constitutionis dogmaticae de
Ecclesia Christi Patrum examini propositum).
6) Ks. Kazimierz
Naskręcki, a) Grzechy
przeciwko wierze. b) Życie nadprzyrodzone. Krótkie nauki o
Sakramentach świętych i modlitwie.
c) Rozwody.
d) Małżeństwa mieszane. e) Istotny
cel małżeństwa.
7) Kapłan
Archidiecezji Gnieźnieńskiej, Grzechy wołające o pomstę do
nieba.
8) O. Mikołaj
Łęczycki SI, Pobudki do unikania grzechu
śmiertelnego i kilka innych rozważań pobożnych.
9) Kardynał
Gousset, Arcybiskup w Reims, Teologia
moralna dla użytku plebanów i spowiedników.
10) Ks. Zygmunt
Baranowski, Reformy małżeńskie Lutra.
11) Ks.
Stanisław Miłkowski, O modernizmie.
12) List
pasterski Najdostojniejszego Episkopatu Polski, O ducha chrześcijańskiego w
Polsce.
(Przyp. red. Ultra montes).
Za: http://ultramontes.pl/sanborn_podsumowanie_synodu_2015.htm