Drodzy katolicy,
Po raz kolejny Bergoglio poniżył papiestwo, pokazując
się z nosem klauna. Widoczne wraz z nim na zdjęciu osoby wykonują chwalebną
pracę rozbawiania dzieci, które są w jakiś sposób upośledzone albo pokrzywdzone
przez los. To, że oni tak się ubrali, jest właściwe (chociaż nigdy w obecności
rzymskiego papieża). Natomiast fakt, że osoba podająca się za rzymskiego papieża
zakłada sobie nos klauna, jest przerażający.
Na pierwszej stronie naszego biuletynu zestawiłem
obok siebie to zdjęcie z wizerunkiem Papieża Piusa XII, który był ze wszech
miar świadomy szacunku należnego wobec najświętszego i najwznioślejszego urzędu
na ziemi – Wikariusza Jezusa Chrystusa. Pozostawił on Kościół w kwitnącym i
zupełnie nienaruszonym stanie, z jednym tylko wyjątkiem – nie zdołał wyplenić
kleru, który miał dokonać późniejszej destrukcji. W 1958 roku któż by
powiedział, że w 2013 roku ten, kto rzekomo jest rzymskim papieżem, założy sobie
nos klauna? Ten mały gest uosabia wszystko, czym jest Bergoglio.
Zakładanie błazeńskiego rekwizytu jest symptomem
ogólnej choroby Vaticanum II: sprowadzającej się do tego, że
przez rozwadnianie dogmatów i moralnego nauczania Kościoła katolickiego, przez deprecjonowanie
roli i godności kapłana, który teraz ma nie różnić się niczym od innych
"facetów" – Kościół katolicki przyciągnie do siebie świat, a zwłaszcza
młodzież.
Poniżanie stanu kapłańskiego zaczęło się od likwidacji
sutanny i w ogóle stroju duchownego. Przypominam sobie, jak w 1966 roku,
uczęszczając jeszcze do szkoły średniej, przychodził na nasze lekcje religii
młody postępowy ksiądz i mówił nam, między innymi, że w przyszłości kapłani
będą nosić świeckie ubranie i mieć jedynie krzyż w klapie. Byłem wstrząśnięty i
przerażony, bo wiedziałem, że strój duchowny kapłana wskazuje na święty
charakter stanu kapłańskiego. Wiedziałem, że degradacja stroju kapłana
doprowadzi niechybnie do degradacji samego kapłana.
Oto minęło prawie pięćdziesiąt lat i spotykamy
kapłanów w najbardziej wyświechtanych strojach i "papieża" z nosem
klauna. Degradacja stanu kapłańskiego doprowadziła ostatecznie do zmian w
obrzędach konsekracji biskupich i święceń kapłańskich, dając nam dzisiaj
"kapłanów", którzy są w najlepszym wypadku wątpliwie wyświęceni, o
ile w ogóle wyświęceni. Nowa Msza jeszcze bardziej obniżyła godność kapłana,
czyniąc go zaledwie koordynatorem i przewodniczącym w sanktuarium. Jego męskość
została mu w końcu odebrana przez uzależnienie od kobiet tworzących rady
parafialne i parafialne komisje liturgiczne, impertynencko pouczające go, jak ma
odprawiać Mszę świętą. Następnie został sprowadzony do poziomu dozorcy przez
praktykę "ocen", kiedy to parafianie są proszeni przez kancelarię parafialną
o wyrażenie swojej opinii na temat tego, jak się sprawuje "ksiądz
Bob". Wiele z tych stanowisk zajmują kobiety.
Nie jest zatem zaskakujące, że wielu takich
zdegradowanych kapłanów popada w grzechy deprawacji i niemoralności, utraciwszy
swój kapłański charakter zarówno dosłownie, jak i duchowo.
Czerwony nos Bergoglio to wisienka na szczycie tego
ogołocenia z kapłańskiej godności.
Herezja i marksizm Rodrigueza – kardynała Novus Ordo
"Kardynał" ten – stojący na czele "Rady
Ośmiu", doradczego organu prałatów Novus Ordo powołanego niedawno przez Bergoglio
– wygłosił ostatnio w Miami i Dallas przemówienia na temat "niedokończonej
sprawy" Vaticanum II. Jego pełne imię i nazwisko brzmi: Andres
Oscar Rodriguez Maradiaga i jest on arcybiskupem Novus Ordo w Tegucipalgie, w
Hondurasie.
Twierdzi on, że Kościół staje wobec dwóch wyzwań
będących częścią "nowej ewangelizacji". Pierwszym wyzwaniem jest
wzbudzenie poczucia misyjnego u wszystkich członków Kościoła. Drugim
"stworzenie międzynarodowej polityki solidarności, gospodarczej
demokracji". Stwierdził on, że "powołaniem Kościoła, na podobieństwo
Jezusa, jest głoszenie Królestwa Bożego. Nawet Chrystus nie głosił, ani nie
nauczał o samym sobie, lecz o Królestwie".
Ta wypowiedź stoi w całkowitej sprzeczności z Pismem
Świętym. Rozważmy słowa Chrystusa w Ewangelii św. Jana XVII, 3: "To zaś
jest życie wieczne, aby poznali ciebie, jedynego Boga prawdziwego i tego,
któregoś posłał, Jezusa Chrystusa". Porównajmy słowa Chrystusa
skierowane do Marty, tuż przed wskrzeszeniem Łazarza: "Jam jest
zmartwychwstanie i życie; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A
wszelki, który żyje, a wierzy we mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?"
(Jan XI, 25-26).
Jest jeszcze wiele innych cytatów, które można by
przytoczyć. Absurdalne twierdzenie Rodrigueza, że Chrystus nie głosił Siebie, jest
jeszcze jednym przykładem modernistycznej śmieciowej teologii, tzn.,
mitycznych wymysłów i uogólnień, które nie mają żadnych podstaw w
rzeczywistości, a jedynie dobrze brzmią dla ich celów. Cała reforma liturgii została
oparta na tej śmieciowej teologii lat sześćdziesiątych i nawet niektórzy moderniści
to potwierdzają.
Następnie Rodriguez karmi nas jakimiś bredniami Vaticanum
II ówczesnego okresu, że Kościół jest sługą ludzkości. W rzeczy samej, celem
Kościoła katolickiego jest nauczanie, rządzenie i uświęcanie rodzaju ludzkiego,
a przez to prowadzenie go do zbawienia wiecznego. Chociaż prawdą jest, że te
funkcje wymagają wielkiej posługi wobec ludzi, to prawdą jest również, że
wymagają wielkiego zakresu władzy. Kościół musi nauczać na mocy autorytetu władzy,
potępiać błąd na mocy autorytetu władzy, rządzić na mocy autorytetu władzy,
karać na mocy autorytetu władzy i uświęcać na mocy autorytetu władzy, jako że
jego sakramenty muszą być udzielane pod nadzorem tegoż autorytetu władzy. Koncepcja
Vaticanum II o służącym ludzkości Kościele jest wciągnięciem Kościoła w
naturalistyczną samorealizację człowieka. Dokument Gaudium et spes jest
tym przepełniony. Zasadniczo oznacza to, że hierarchia powinna porzucić wszelką
autorytatywną rolę i powinna się zajmować jedynie podsuwaniem ludzkości wskazówek.
Rodriguez mówi, że Drugi Sobór Watykański przywrócił
[sic!] koncepcję, że Kościół jest Ludem Bożym z hierarchią, która nie ma żadnego
innego celu, jak tylko posługa, tzn. służba wspólnocie.
"Wśród ludu" stwierdził, "nie istnieje
podwójna klasyfikacja chrześcijan – świeckich i kleru, zasadniczo odmiennych od
siebie. Kościół jako «społeczność nierównych» – przestaje istnieć". To stwierdzenie jest czysto heretyckie, ponieważ jest
sprzeczne z tym, co Papież Pius XII w encyklice Mediator Dei z 1948
roku uznał za przynależne do wiary:
"To jedno
tylko pragniemy przypomnieć, że kapłan jedynie dlatego działa w imieniu
wiernych, że zastępuje osobę Jezusa Chrystusa Pana naszego, który jest Głową
wszystkich członków i za nich wszystkich się ofiarowuje; dlatego więc
przystępuje on do ołtarza jako sługa Chrystusowy, od Chrystusa niższy, lecz
wyższy od ludu. Natomiast lud, który żadną miarą nie zastępuje osoby Boskiego
Zbawiciela, ani też nie jest pośrednikiem między samym sobą a Bogiem, w żaden
sposób nie może sprawować władzy kapłańskiej. To wszystko jest prawdą wiary" [podkreślenie dodane].
Rodriguez przypuszcza atak na tradycjonalistów: "Wiele
tradycji ustanowionych w Kościele może go doprowadzić do prawdziwego
samo-uwięzienia".
Wciąga następnie Kościół w marksistowską walkę
klasową: Kościół "musi głosić i dawać świadectwo – jako kryterium
społeczno-politycznej organizacji i edukacji – że wszyscy ludzie są braćmi; i
że, jeżeli jesteśmy braćmi, musimy walczyć o ustanowienie stosunków równości i
wyeliminowanie największych przeszkód na drodze do ich urzeczywistnienia:
pieniędzy i władzy". Trochę dalej dodaje:
"Postawienie na pierwszym miejscu potrzeb najuboższych
oznacza stworzenie kolektywnej woli zdolnej tego dokonać, jak również
postulowanie polityki i zachowań społecznych opartych na solidarności,
przyjmujących następnie wspólne wysiłki i ofiary. Jeśli gorliwość o najuboższych
stanie się mobilizującą ideą i moralną siłą, uzyskamy wtedy ideę tworzenia
polityki międzynarodowej solidarności, gospodarczej demokracji"
[podkreślenie dodane].
Rodriguez następnie dokonuje kolejnego wstrętnego
ataku na Kościół sprzed Vaticanum II. Stwierdza, że soborowi ojcowie Vaticanum
II uświadomili sobie, że Kościół odczuwał potrzebę zmiany, ponieważ nie był
"doskonałym wyznawcą Ewangelii; gdyż zaludniający go mężczyźni i kobiety –
podobnie jak ludzie żyjący wszędzie indziej ograniczeni swym grzesznym stanem –
ustanowili w jego obrębie wiele zwyczajów, praw i struktur, które nie
odpowiedziały na nauczanie i praktykę Jezusa".
Przeanalizujmy tę wypowiedź. Twierdzi on, że
przedsoborowy katolicki Kościół nie był doskonale wierny Ewangelii, że był
"zaludniony" – jak gdyby nie było tam hierarchii Kościoła
katolickiego, a tylko zwykli lokatorzy – przez ludzi, którzy byli
"ograniczeni" i "grzeszni", i że ci właśnie niegodziwi
mieszkańcy stworzyli zwyczaje, prawa i struktury, które nie są zgodne z
nauczaniem i praktyką Jezusa. Znaczy to, że Kościół sprzed Vaticanum II
był ni mniej, ni więcej tylko heretycki.
Przede wszystkim, stwierdzenia Rodrigueza brzmią zupełnie
jak Marcina Lutra. Luter głosił, że Kościół odstąpił od pierwotnego charakteru
i kierunku, jaki nadał mu Chrystus i że to on, Marcin Luter, został namaszczony
przez Boga, by to wyprostować po 1500 latach odstępstwa. Rodriguez będzie musiał
uaktualnić to do 2000 lat odstępstwa. Każdy, kto by zechciał się zapoznać z
historią, może stwierdzić, że od samego początku aż do teraz istnieje niezaprzeczalna
ciągłość nauki dogmatycznej, dyscypliny i liturgicznych praktyk Kościoła
katolickiego i że ta ciągłość została przerwana przez Vaticanum II, tak
samo jak została przerwana przez protestancką rewoltę.
Ponadto, według Marcina Lutra Rodrigueza, to odstępstwo
od Chrystusowego nauczania i praktyki dokonało się za sprawą
"mieszkańców" Kościoła. Czy mamy nazwać cały szereg przedsoborowych
papieży i biskupów Kościoła zwyczajnymi "mieszkańcami", jak gdyby
byli to zwykli dzicy lokatorzy na terenie Kościoła? Użycie tak zuchwałego określenia
w stosunku do dwutysiącletniej hierarchii – która doprowadziła Kościół
katolicki na wyżyny świętości, zachowała jego święte tradycje, tworząc w ten
sposób niewiarygodne intelektualne bogactwo i piękno katolickiej liturgii i kultury
– to nic innego, jak zdradzanie objawów zupełnej tępoty umysłowej.
Jednakże Rodriguez nie jest kretynem; wręcz przeciwnie,
wydaje się być bardzo inteligentny. Powodem jego głupiego komentarza jest to,
że podobnie jak wszystkich modernistów, przepełnia go skończona pycha, która
sprawia, że uważają się za zbawicieli Kościoła, wyrywających go – jak się im to
głupio zdaje – od pewnego samozniszczenia, jeśliby miał dalej podążać przedsoborową
ścieżką. Zaiste, ta pycha jest tak silna, że czyni ich niewiarygodnie durnymi, co
sprawia, że nie potrafią dostrzec otaczającego ich bezgranicznego zniszczenia. Są
ślepi wobec "Hiroszimy" Kościoła. W celu ożywienia niemal martwego Kościoła
w Europie i szybko umierającego Kościoła w Ameryce Północnej proponują następujące
rozwiązanie: jeszcze więcej Vaticanum II! Przyczynę rozpaczliwego stanu
Kościoła katolickiego widzą w tym, że wciąż nie dość Vaticanum II.
Tę niebywałą pychę można dodatkowo zauważyć w opisie przedsoborowych
"mieszkańców" Kościoła katolickiego. To mężczyźni i kobiety, którzy byli
"ograniczeni" i "grzeszni". Zgodnie z tym opisem mamy rozumieć,
że wspaniałe życie Kościoła przed Vaticanum II – obejmujące świątobliwych
kapłanów i braci zakonnych, siostry zakonne, chorał gregoriański, Prawo
Kanoniczne, dyscyplinę zgromadzeń zakonnych i seminariów, wspaniałość świętej
liturgii, filozofię i teologię św. Tomasza z Akwinu, teologię ascetyczną, całą
duchowość Kościoła, by wspomnieć tylko kilka aspektów świetności Kościoła sprzed
Vaticanum II – było dziełem ograniczonych i grzesznych ludzi.
Co więcej, mamy uwierzyć, że ojcowie Vaticanum II
nie byli ograniczeni lub grzeszni, lecz nieograniczeni i duchowo nieskazitelni.
Domyślne w bezmyślnym stwierdzeniu Rodrigueza jest to, że on nie jest
ograniczony i grzeszny. Nie, ależ skąd. On jest jednym z tych oświeconych,
bezgrzesznych, nieograniczonych ludzi, którym zawdzięczamy cudowny stan
Kościoła katolickiego, w jakim się znalazł po pięćdziesięciu latach od nieograniczonego
i bezgrzesznego soboru, który uwolnił nas od dwóch tysięcy lat pracy
ograniczonych i grzesznych jego mieszkańców.
Normalnie nie zwrócilibyśmy uwagi na te obłąkane
brednie biskupa Novus Ordo, ale jego stanowisko jest na tyle wysokie i
znaczące, że staje się to w najwyższym stopniu alarmujące. Jest on głównym
doradcą Bergoglio, a biorąc pod uwagę fakt, że rozum Bergoglio jest rzeczywiście
bardzo ograniczony, to w naturalny sposób będzie on szukał porad u Rodrigueza.
Obaj ci ludzie są wytworami tresury Novus Ordo. Obaj byli młodymi ludźmi w
szczytowym okresie Vaticanum II, gdy wszyscy z optymizmem myśleli o jego
rezultatach. Obydwaj w swoich duszach uśmiercili katolicyzm, który poznali jako
dzieci i młodzieńcy, dorastając w czasach chwalebnych pontyfikatów Papieża
Piusa XI i Papieża Piusa XII.
Szczerze
oddany w Chrystusie,
Bp Donald J. Sanborn
Rektor
Artykuł z: "Most Holy Trinity Seminary
Newsletter", November 2013. (2)
Tłumaczył
z języka angielskiego Mirosław Salawa
–––––––––––––––
Przypisy:
(1)
Tytuł od red. Ultra montes.
(2)
Por. Bp Donald J. Sanborn, a) Od modernizmu do apostazji. Bergoglio nie
wierzy w katolickiego Boga. b) Bergoglio o Żydach i ateistach.
Modernistyczny relatywizm prawdy dogmatycznej. c) Jorge Bergoglio. Nasz
najlepszy argument na istnienie wakatu Stolicy Apostolskiej. d) Bergoglio
wypowiada wojnę tradycjonalistom. e) Jorge Bergoglio, liturgiczny
progresista i skrajny ekumenista o marksistowskich tendencjach. f) "Kanonizacje"
Jana XXIII i Jana Pawła II. g) Rozkład religii Novus Ordo. h) Duchowni
w Novus Ordo. i) Dokument Watykańskiej Rady Iustitia et Pax na temat
gospodarki światowej.
2) Św. Pius V, Papież, Katechizm Rzymski według
uchwały świętego Soboru Trydenckiego.
3) Ks. Jacek Tylka SI, Dogmatyka katolicka.
4) Ks. Dr. Mikołaj Gihr, Ofiara Mszy świętej.
Wykład dogmatyczny, liturgiczny i ascetyczny dla duchowieństwa i świeckich.
5) Ks. Stanisław Miłkowski, O modernizmie.
6) O. Jan Jakub Scheffmacher SI, Katechizm
polemiczny czyli Wykład nauk wiary chrześcijańskiej przez zwolenników Lutra,
Kalwina i innych z nimi spokrewnionych, zaprzeczanych lub przekształcanych.
7) Ks. Wiktor Cathrein SI, Socjalizm, badanie jego
podstaw i możliwości.
8) Ks. Jakub Górka, Kazanie o kwestii społecznej (o
socjalizmie).
9) Ks. Marian Osowicki, Śp. O. Albert Maria Weiss
OP.
(Przyp. red. Ultra montes).
Za: http://ultramontes.pl/sanborn_bergoglio_z_nosem_klauna.htm