Teorie, że już wszystko stracone i nie
pozostało nic w obliczu modernistycznej inwazji, jak pozostać samemu w
domu i modlić się na różańcu, powstały w głowach różnych świeckich po
Soborze Watykańskim II. Trudno się dziwić, zawsze istnieli tacy, którzy
woleli pójść za własnymi fanaberiami w dziedzinie nauki objawionej,
zamiast oprzeć się na wiedzy i doświadczeniu duchownych, którzy w każdej
epoce z prawdziwie apostolską gorliwością występowali w obronie wiary
przeciwko wilkom w owczej skórze.
Polemizując ze świeckimi twórcami
wspomnianej teorii w Stanach Zjednoczonych, od wyrazu „home alone”
(„samemu w domu”), x. Antoni Cekada ukuł termin „home-aloners” na
określenie jej wyznawców. Przyjął się on wszędzie w języku angielskim na
określenie tych, którzy porzucili całkowicie życie sakramentalne,
wierząc, iż pozostał im już tylko różaniec i żal za grzechy. To
przeciwko tej zgubnej teorii x. Cekada napisał w 1993 roku artykuł
zatytułowany „Prawo kanoniczne i zdrowy rozsądek”, pokazując, jak to
epikeia stanowi zdroworozsądkowe podejście do ścisłej litery prawa
kanonicznego, w sytuacji nieprzewidzianej przez prawodawcę (jak obecny
wakat Stolicy Apostolskiej i jego okoliczności) oraz gdy nie ma
możliwości odniesienia się do Najwyższego Prawodawcy Kościoła. Brak
zachowania tego zdrowego rozsądku sprowadza się do zadania gwałtu na
intelekcie ludzkim czyli do absurdu.
Są też tacy, którzy nadal uporczywie
twierdzą, że Józef kard. Siri został wybrany na Papieża w 1958 lub 1963
roku. Przeczy temu najoczywistsze świadectwo zdrowego rozsądku, bowiem
odprawiał on protestancki obrzęd Novus Ordo oraz niejednokrotnie złożył
publiczny hołd heretykom, którzy objęli fizycznie Stolicę Piotrową. Aż
dziwi, że niektórzy dorośli i inteligentni ludzie zgłębiali tajniki
„ukrytego” „papiestwa” tego włoskiego kardynała.
Nawet w Polsce przez kilka miesięcy
wyznawcy tej ostatniej teorii szerzyli ów błąd (na przełomie 2013 i 2014
roku). Gdy jednak pojęli, że nie da się tej ewidentnie absurdalnej tezy
obronić, wpadli na oryginalny pomysł „hierarchii na wygnaniu” powstałej
wskutek rzekomej elekcji na Stolicę Piotrową Fryderyka kard.
Tedeschiniego w 1958 roku. Wygodniejsza jest ta sytuacja, bowiem
„Papież” Tedeschini zmarł nieco ponad rok po swoim domniemanym wyborze, a
„hierarchia”, którą był utworzył, miałaby zejść w podziemia, oczekując…
no właśnie, nie wiadomo czego…
A ponieważ „hierachia” ta jest ukryta
również przed swoimi wiernymi, nic im innego nie pozostaje, jak tylko
pozostać samemu w domu, modlić się na różańcu i czynić żal za grzechy,
co sprowadza się w praktyce do postawy „home alone”.
I mamy doprawdy „Kościół zaćmiony(ch)”.
Wobec tego niewątpliwie pożyteczną okaże się lektura artykułu x. Cekady: „Prawo kanoniczne i zdrowy rozsądek”.
Pelagiusz z Asturii
Za: https://pelagiusasturiensis.wordpress.com/2015/01/28/kosciol-zacmnionych/#more-4656