DEKLARACJA DOKTRYNALNA

poniedziałek, 6 października 2014

Abp Lefebvre za pojednaniem i dlaczego nie przyjaźnić się z lefebrystami? by Pelagius Asturiensis


Consecrations of 1988. Group photo 

               W najnowszym „Komentarzu Eleison” (nr CCCLXXVII z 4 października, 2014) xiądz biskup Williamson przytacza fragment ostatniego wywiadu, który został przeprowadzony z arcybiskupem Lefebvre’m przed jego śmiercią. Siłą rzeczy dwie uwagi nasuwają się na myśl każdego konsekwentnego katolika. Po pierwsze, nawet po konsekracjach z 1988 roku, kiedy to wszystkie zewnętrzne pozory świadczyły o tym, że abp Lefebvre całkowicie zerwał z modernistami, miał on jednak nadal nadzieję na przyszłe porozumienie z nimi i takiego porozumienia z zasady nie odrzucał. Na pytanie, „Czy sytuacja w Rzymie pogorszyła się od czasu negocjacji z 1988 roku?” arcybiskup odpowiada:
„Oh, tak! Będziemy musieli poczekać jakiś czas zanim rozważymy możliwość dokonania porozumienia. Z mojej strony wierzę, że tylko Bóg może uratować sytuację, jako że po ludzku nie widzimy żadnej możliwości, by Rzym poprawił wszystko”. (tłumaczenie własne z oryginału „Komentarza” po angielsku)
W ostatnich miesiącach tak zwany „ruch oporu” FSSPX, czyli FSSPX2 („FSSPX do kwadratu”), pojął gdzieniegdzie, zwłaszcza we Francji, że nie wolno kurczowo trzymać się maksymy „Mons. Lefebvre dixit, causa finita” (pierwszorzędnym tego przykładem jest strona „Avec l’Immaculée”, „Z Niepokalaną”). Doprowadziło to skądinąd do poważnych konfliktów na łonie tegoż „ruchu oporu” (a oni od początku zarzucają sedewakantystom, że są wśród nich podziały – wszystko to tylko dowodzi wakatu Stolicy Apostolskiej). Chodzi mianowicie o to, że abp Lefebvre nie wykluczał z zasady pojednania się z modernistami, zależało mu przede wszystkim na tym, aby ci ostatni zapewnili jego Bractwu odpowiednie warunki współistnienia wewnątrz oficjalnych struktur modernistycznego neokościoła. Tak wyglądało pragmatyczne rozwiązanie arcybiskupa: negocjować, negocjować i jeszcze raz negocjować warunki z wrogami wiary o pokojowe istnienie wewnątrz ich struktur oficjalnych (komisja „tradycji”, zagwarantowanie niezależności od lokalnych ordynariuszy Novus Ordo, etc.).
Z zasady jednakże abp Lefebvre nie wykluczał paktu ze sługami Szatana, a moderniści są tym właśnie. Była to tylko odmowa okolicznościowa, uwarunkowana niezagwarantowaniem warunków. I te słowa przytoczył biskup Williamson w swoim ostatnim cotygodniowym felietonie.

Hermeneutyka ciągłości czy też zerwania?
Hermeneutyka ciągłości czy też zerwania?
Skoro poprzedni Prorok FSSPX wyrokował o tym, co jest w Novus Ordo katolickie, a co nie, kiedy pertraktować, a kiedy nie, i z kim, czemuż się więc dziwić, że obecny Prorok, bp Fellay, rozpoznał znaki czasu, uznał, że „nadeszła wiekopomna chwila”, aby wznowić pertrakcje z heretykami ku koniecznemu pojednaniu?
Dla antyliberalnego katolika jest to o tyle ważne, że wiąże się to ściśle z faktem, że FSSPX jako całość i praktycznie wszyscy jego członkowie oraz wierni trwają w komunii z modernistami. Przejawia się to w sposób najbardziej dobitny w kanonie Mszy świętej, w której kapłani Bractwa wymieniają imię Franciszka jako najbardziej prawowiernego ze wszytkich biskupów. Jaką mamy wobec tego przyjąć postawę wobec lefebrystów i wszystkich innych pseudotradycjonalistów, którzy trwają w jedności ze śmiertelnymi wrogami Kościoła?
Odpowiedź znajduje się w tymże samym wywiadzie z arcybiskupem Lefebvre’m. Na pytanie, „Czy istnieje niebezpieczeństwo w pozostawaniu w przyjaźni z Tradycjonalistami, którzy przeszli na stronę Rzymu i w uczęszczaniu na ich Msze?” odpowiada:
„Tak, ponieważ podczas Mszy jest nie tylko Msza, ale także kazanie, atmosfera, otoczenie, rozmowy przed i po Mszy i tak dalej. Te wszystkie rzeczy powodują, że pomału zmienia człowiek swoją mentalność. Panuje klimat niejednoznaczności. Jest się w atmosferze podporządkowania Watykanowi, ostatecznie podporządkowania Soborowi, tak więc człowiek zostaje w końcu ekumeniczny”. (tłumaczenie własne z oryginału „Komentarza” po angielsku)
Naturalnie nasuwa się pytanie: Czy jest zatem niebezpieczeństwo w pozostawaniu w przyjaźni z Tradycjonalistami, którzy trwają w komunii z okupantami Rzymu i w uczęszczaniu na ich Msze?
Parafrazując samego arcybiskupa można śmiało odpowiedzieć:
Tak, ponieważ podczas Mszy jest nie tylko sama ceremonia, ale przede wszystkim to, co ona wyraża. Nie tylko jakaś bliżej nieokreślona atmosfera, otoczenie i rozmowy, ale najwyższy stopień komunii kościelnej, która wyraża się wspomnieniem imienia obecnie okupującego Watykan heretyka w kluczowym momencie Mszy świętej. Panuje klimat jednoznacznej jedności z heretykiem w jednoczesnym uznawaniu go za widzialną Głowę Kościoła, którego jest zaprzysiężonym wrogiem. Jest się w atmosferze, ba, wyznaje się słowami i obecnością podporządkowanie się moderniście, który za cel postawił sobie starcie świętej religii katolickiej z powierzchni tej ziemi, To powoduje zmianę mentalności człowieka, który powoli zaczyna przyjmować wszystko, co pochodzi od „Ojca świętego”. Człowiek zostaje w końcu ekumenistą.
Tak więc, każdy integralny katolik, katolik antyliberalny zna niebezpieczeństwo, które tkwi w przyjaźnieniu się z ludźmi trwającymi w jedności z heretykiem, w słuchaniu ich Mszy.
Pelagiusz z Asturii

Za:http://pelagiusasturiensis.wordpress.com/2014/10/05/pojednanie-i-przyjazn-z-lefebrystami/#more-4515