DEKLARACJA DOKTRYNALNA

sobota, 15 lutego 2014

Jurysdykcja (część II – dodatkowe uwagi) - Ks. RAMA P. COOMARASWAMY

Na osobie, która otrzymuje ważne "święcenia" zostaje odciśnięte "niezatarte znamię", które nie może być jej odjęte. W wyniku tego otrzymuje moc składania Bogu Ofiary Mszy Świętej i udzielania sakramentów oraz wszelkich środków uświęcenia, jakie można znaleźć w Kościele. Tak cudowne jest to "znamię" i tak wielkie są "uprawnienia" z nim związane, że Katechizm Soboru Trydenckiego przyrównuje ich do "aniołów i bogów". Niemniej jednak, w zwykłych okolicznościach, kapłani nie mogą korzystać z tych uprawnień bez pozwolenia biskupa, który "inkardynuje" ich do swej diecezji (obszaru, którym zarządza), wyznacza im "urząd" (albo funkcję) oraz udziela "jurysdykcji" czyli prawa wykonywania ich posługi. Ostatecznie cała jurysdykcja pochodzi od Chrystusa i jest delegowana przez papieża, który jak teologowie mówią, stanowi "z naszym Panem jedną hierarchiczną osobę". Papież mianując biskupów, przekazuje im ich uprawnienia jurysdykcji, które z kolei są przekazywane kapłanom znajdującym się pod ich rządami.


Tradycyjni duchowni – ci, którzy odrzucają błędy Vaticanum II, herezje głoszone przez posoborowy kościół i którzy udzielają sakramentów tak jak się to działo przez całe wieki – stawiają się w "nieposłuszeństwie" do posoborowej hierarchii i dlatego działają niezależnie od ich władzy. Rzecz jasna – ponieważ nie ma działających tradycyjnych rzymskokatolickich biskupów będących ordynariuszami diecezji – nie mogą się do nich odwoływać czy to w sprawie inkardynacji czy też jurysdykcji. Można ich porównać do "lekarzy", którzy posiadają pełne kwalifikacje do wykonywania praktyki lekarskiej, ale nie mają licencji – zezwolenia będącego w gestii "rządu" oraz prerogatywą każdego stanu czy państwa. Z tego powodu niektórzy posunęli się aż do zasugerowania, że świeccy powinni odmawiać przyjmowania ich posługi. Niniejsze opracowanie zajmie się przeglądem tego, co prawo kanoniczne Kościoła (1917) mówi o takich osobach i wykaże jak nasza kochająca "matka" zadbała o pokarm duchowy dla swoich dzieci...

CO SIĘ DZIEJE, GDY KATOLIK ODPADNIE OD WIARY?

Kapłan może legalnie odmówić posłuszeństwa swojemu biskupowi albo papieżowi, tylko wtedy jeśli: 1) nakaże mu on zrobić coś grzesznego, i/lub 2) jeśli jego przełożony wydaje rozkazy bez autorytetu władzy. W dzisiejszej sytuacji kiedy kapłanom nakazuje się przyjąć nauczanie Vaticanum II jako część "najwyższego magisterium" i używać rytów, które nie są katolickie, można mówić, że mają zastosowanie oba przypadki. Pierwszy przypadek nie stanowi problemu, ponieważ rozum mówi nam, że nikt nie może wymagać, aby czarne uznać za białe albo błąd za prawdę. Jednakże druga zasada również znajduje zastosowanie, ponieważ Kościół nie może dopuścić, aby ktoś odrzucający wiarę miał sprawować władzę nad wiernymi.

Stwierdzenie, że druga zasada ma zastosowanie oznacza, że posoborowa hierarchia odpadła od Wiary. I znowu, rozum nam mówi, że osoba, która porzuciła katolicką Wiarę nie jest już katolikiem, a jeśli zajmowała stanowisko albo sprawowała władzę w Mistycznym Ciele Chrystusa, to w rezultacie swojego odstępstwa, równocześnie by je utraciła. Nie można stronić od ludzi oskarżając ich, że są heretykami i apostatami bez jednoznacznych definicji, co to oznacza. Kościół podaje je w prawie kanonicznym.

"Heretyk" to zgodnie z definicją Kanonu 1325: "Każdy, kto by po otrzymaniu chrztu, zachowując miano chrześcijanina, uporczywie zaprzeczał albo poddawał w wątpliwość jedną z tych prawd, w które trzeba wierzyć boską i katolicką wiarą".

Aby prawo było zrozumiałe należy wyjaśnić pewne terminy. Po pierwsze należy zwrócić uwagę, że aby zostać heretykiem wystarczy zaprzeczyć albo wątpić w pojedynczą prawdę boskiej i katolickiej Wiary. I tak, na przykład kiedy Pius XII zdefiniował dogmat o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny, to stwierdził: "dlatego, jeśliby ktoś, czego niech Bóg broni, odważyłby się temu zaprzeczyć albo dobrowolnie poddawać w wątpliwość to, co zostało przez Nas zdefiniowane, niech wie, że odpadł od Boskiej i katolickiej wiary" (Munificentissimus Deus). W podobny sposób Papież Leon XIII powiedział w encyklice Sapientiae christianae, że dla katolika "odmowa przyjęcia którejkolwiek (dogmatycznej nauki Kościoła) jest równoważna odrzuceniu ich wszystkich".

Następnie, Kanon odnosi się do tych "PRAWD, W KTÓRE TRZEBA WIERZYĆ BOSKĄ I KATOLICKĄ WIARĄ", prawd określonych tak przez Kościół i wchodzących w zakres "uroczystego" lub "zwyczajnego i powszechnego" Magisterium. Istnieje wiele prawd, które Kościół wyznaje "nieomylnie", ale które jeszcze nie zostały zdefiniowane jako takie – jeśliby ktoś wątpił albo nie wierzył w jedną z nich mógłby być "heretykiem", ale nie w zakresie stosowalności tego Kanonu. Jest to ważna kwestia, gdyż posoborowa hierarchia z bez mała diabolicznym sprytem stara się utrzymać w tych granicach. Negują oni niezliczoną ilość nieomylnych prawd głoszonych przez Kościół, Pismo Święte i Ojców Kościoła, a jednocześnie twierdzą, że nigdy nie zaprzeczyli niczemu, co jest "de fide". Oczywiście, Vaticanum II zaprzecza nauczaniu de fide Kościoła, a gdy się na to zwraca uwagę to twierdzą, że nie zaprzeczyli niczemu co zostało ogłoszone ex cathedra – co błędnie ograniczają do wypowiedzi nadzwyczajnego Magisterium; w odniesieniu do zwyczajnego Magisterium, głoszą, że może się zmieniać.

Można nawet być w błędzie, co do "zdefiniowanych" nauk Kościoła nie będąc "heretykiem" w zakresie zdefiniowanym przez ten Kanon, ponieważ to nie o herezji, lecz o UPORCZYWEJ herezji jest tu mowa. UPORCZYWOŚĆ nie oznacza żadnego konkretnego okresu czasu, ani nawet w ogóle żadnego trwania w czasie. Według Bouscarena i Ellisa "Pertinaciter (uporczywie) nie oznacza okresu trwania, ani gwałtowności; znaczy to po prostu postawienie własnego zdania w opozycji do znanego zdania Kościoła". Tak więc katolik (nawet kapłan), któryby wyznawał albo głosił heretycką naukę nie byłby uznany za uporczywego – a zatem za heretyka w rozumieniu prawa, dopóki nie zostałaby mu wskazana poprawna doktryna wraz ze wspierającymi ją dowodami – a on pomimo takiego świadectwa nadal utrzymywałby swoje błędne przekonania. Błąd kultywowany z powodu nieznajomości wciąż jest błędem, dlatego nazywa się "materialną" herezją; tylko wtedy dopiero, gdy pojawia się "uporczywość" – herezja materialna staje się "formalną". Katolik, któryby przylgnął do teologicznego błędu z powodu niewiedzy byłby materialnym heretykiem, lecz gdyby wiedział, że wierzy w coś, co według nauczania Kościoła jest błędem, albo gdyby nie chciał wierzyć w coś, o czym wie, że Kościół naucza tego jako prawdy – to byłby formalnym heretykiem (Kościół dopuszcza okres sześciu miesięcy zanim uzna, że materialny heretyk, który został napomniany, stał się heretykiem formalnym). Należy zauważyć, że błąd się nie zmienił, a jedynie stosunek osoby wobec niego (Katolicy świadomie przyjmujący protestanckie lub modernistyczne zasady, które są sprzeczne z nauczaniem Kościoła są "formalnymi" heretykami). Rozróżnienie między nimi polega na tym, że w drugiej sytuacji osoba dodaje do błędu element swojej "woli" i przez "wolę" wierzenia w błąd staje się winną herezji. Każdy grzech angażuje wolę [grzesznika].

Kościół nie może i nigdy nie pozwalał, aby publiczni uporczywi heretycy – nawet jeśli są ważnie wyświęconymi duchownymi – pełnili swe funkcje duchowe za jego aprobatą. Papież Paweł IV w 1559 roku streścił tę zasadę w bulli apostolskiej CUM EX APOSTOLATUS OFFICIO, z której przytaczam następujące stosowne fragmenty:

"...gdyby kiedykolwiek się okazało, że jakiś biskup, a nawet pełniący obowiązki arcybiskupa, patriarchy, albo prymasa, czy też kardynał Świętego Kościoła Rzymskiego, albo jak to zostało wyżej powiedziane legat, czy też papież rzymski przed dokonaniem jego wyboru do godności kardynała, albo przed wyniesieniem go do godności papieskiej odpadł od wiary katolickiej, albo popadł w jakąkolwiek herezję, wówczas wybór albo wyniesienie tej osoby, nawet dokonane w zgodzie i jednomyślnie przez wszystkich kardynałów będzie żadne, nieważne i próżne. Wybór ten bądź wyniesienie nie może być także uznane, ani nie uzyska ważności czy to na drodze przyjęcia obowiązków, ani przez konsekrację, ani przez objęcie władzy i zarządu wynikających z urzędu, ani przez rzekomą koronację papieską, ani przez uroczyste oddanie czci, ani przez wyrażenie powszechnej obediencji, w żadnym czasie, ani w żadnym razie nie może być uznane za zgodne z prawem".

"Ponadto taka osoba, awansowana do godności biskupa, arcybiskupa, patriarchy albo prymasa, czy też wybrana do godności kardynała, albo obrana na papieża nie uzyska żadnej zdolności do sprawowania władzy czy też w sprawach duchownych, czy też świeckich, nie może być traktowana, że władzę tę posiada, ale wszystkie razem i każda z osobna z wszelkich wypowiedzi, czynów, działań i decyzji dokonanych przez tę osobę, oraz następstwa tych aktów będą pozbawione wszelkiej mocy, nie będą mieć żadnego znaczenia, ani nie będą dla nikogo normą prawa".

"Prócz tego wszystkie razem i każda z osobna z osób wyniesionych i awansowanych w taki sposób do swych godności, mocą samego faktu, bez żadnego dokonanego w tej kwestii ogłoszenia będą pozbawione wszelkich godności, miejsc, zaszczytów, tytułów, władzy, urzędów i mocy...".

"Osoby podporządkowane zarówno duchownym diecezjalnym, jak również zakonnym, a także osobom świeckim, jak również kardynałom, a nawet tym, którzy brali udział w wyborze na papieża, tego, kto wcześniej odpadł od wiary, ... oraz osobom wyniesionym bądź awansowanych do godności w przedstawiony sposób są zgoła zwolnione od wszelkiego posłuszeństwa, czci i ponoszenia winy... Powinni natomiast ich unikać jako czarowników, pogan, celników i herezjarchów...".

"Kto odmawia wierności i posłuszeństwa wobec osób w taki sposób  wyniesionych bądź awansowanych rozdzierających szatę Pańską, ten nie podpada pod żadne cenzury ani kary".

"Nikt zatem nie może się ośmielić naruszyć tej naszej zgody, ponowienia, postanowienia, decyzji, ograniczenia, woli oraz dekretu, ani w żaden sposób nie może się temu lekkomyślnie sprzeciwiać. Gdyby jednak ktoś się na to odważył, ten niech wie, że naraża się na gniew Boga Wszechmogącego oraz świętych apostołów Piotra i Pawła".

W Kodeksie Prawa Kanonicznego promulgowanym w 1917 roku kara nałożona za uporczywą ("formalną") herezję jest zapisana w Kanonie 188, który odnosi się do tego dokumentu jako źródła. To odwołanie się do bulli Cum ex apostolatus jest ważne, ponieważ właśnie ten dokument ma być używany do wyjaśniania wszelkich wątpliwości dotyczących rozumienia Kanonu. Kanon 188 stanowi:

"Na mocy obowiązującego prawa poprzez milczącą rezygnację, wszystkie urzędy stają się opróżnionymi na mocy samego faktu (ipso facto) i to bez jakiejkolwiek deklaracji, jeśli duchowny... (kanon wylicza osiem możliwych przypadków, z których czwarty brzmi) publicznie odstępuje od katolickiej wiary".

Aby tekst był w pełni zrozumiany niektóre terminy wymagają wyjaśnienia:

MILCZĄCA oznacza "domyślną" albo "nie oznajmioną" tj., ze strony osoby ustępującej. Kanon 186 stwierdza, że rezygnację należy składać w formie pisemnej albo w obecności dwóch świadków; dlatego słowo milcząca jest konieczne w celu odstąpienia od tego wymogu. NA MOCY OBOWIĄZUJĄCEGO PRAWA, czyli, że rezygnacja nie musi zostać przyjęta przez przełożonego (jak to ma miejsce w przypadku "rezygnacji" nie objętych postanowieniami Kanonu 188). WSZYSTKIE URZĘDY: "Urząd" jest zdefiniowany w Kanonie 145 jako wszelkie stanowisko, które jest w praktyce legalnie sprawowane ze względu na duchowy cel i pociągające za sobą przynajmniej pewien udział we władzy kościelnej czy to władzy święceń czy też jurysdykcji. Nawiązanie do bulli apostolskiej CUM EX APOSTOLATUS OFFICIO wyraźnie wskazuje, że to sformułowanie obejmuje też urząd papieski. NA MOCY SAMEGO FAKTU (IPSO FACTO) wskazuje, że skutkowanie tego prawa nie jest uzależnione od wydania upomnienia przez zwierzchnika. Jest to kara "latae sententiae", która jak stwierdza ksiądz Ayrinhac "zostaje zaciągnięta przez sam fakt popełnienia przestępstwa". BEZ JAKIEJKOLWIEK DEKLARACJI. Te słowa znajdują się również w bulli Cum ex apostolatus officio i jasno wskazują, że każdy wierny może skorzystać z własnego rozeznania i nie jest zobowiązany by zdać się na pomoc jakiegoś oficjalnego członka hierarchii. Oczywiście, w przypadku papieża uzurpatora, taka pomoc jest niemożliwa gdyż żadna osoba ani żaden trybunał nie ma władzy by uczynić papieża obiektem procesu sądowego (Kanon 1556). PUBLICZNIE oznacza – w sposób oczywisty. Obstawanie przy błędnych naukach Vaticanum II jest wyraźnie zarówno jawne jak i ewidentne. Według ojca Augustine'a, jeśli ODSTĘPSTWO OD WIARY KATOLICKIEJ jest jawne, to pozbawia daną osobę wszystkich kościelnych urzędów jakie by dzierżyła. Dlatego "formalny heretyk" automatycznie traci swoją "jurysdykcję", wszystkie "urzędy" i wszystkie duchowne funkcje.

Nawet jeśliby ktoś się spierał, że obecnych papieży i "biskupów z nimi zjednoczonych" możemy tylko podejrzewać o herezję, problem pozostaje nierozwiązany. Gdy podniesione zostaje "podejrzenie o herezję", ma zastosowanie Kanon 2315.

"Osoba podejrzana o herezję, która po upomnieniu nie usunęła przyczyny podejrzeń, ma zakaz wykonywania prawnych kościelnych funkcji; jeśli jest kapłanem i po wielokrotnie powtarzanych upomnieniach nie usunęła przyczyny podejrzeń, musi być suspendowana a divinis («od spraw boskich», takich jak udzielanie sakramentów). Jeśli podejrzewany o herezję zostanie ukarany karami tutaj wymienionymi i nie poprawi się w okresie sześciu miesięcy od ich nałożenia, będzie uznany za heretyka i podlega karom przewidzianym za herezję".

         Przestępcze działania podlegające "podejrzeniu o herezję" są wyszczególnione w Kanonie 2316 i obejmują pomoc w głoszeniu herezji i uczestnictwo w obrzędach z heretykami, jak również tych, którzy bronią lub nie demaskują heretyków; Kanon 2119, dotyczący przyzwolenia na kształcenie swoich dzieci jako niekatolików albo uzyskanie chrztu lub edukacji poza katolicką Wiarą; Kanon 2320, który obejmuje świętokradczą obrazę Najświętszego Sakramentu; Kanon 2332, dotyczący odwoływania się od zarządzeń rzymskiego papieża do soboru powszechnego; Kanon 2340, dotyczący uporczywego trwania w ekskomunice przez jeden rok; i Kanon 2371, mówiący o uzyskaniu święceń na drodze symonii albo wyświęcanie lub sprawowanie innych sakramentów przez symonię.

         Jeśli uważa się, że posoborową hierarchię można jedynie podejrzewać o herezję – a bezsprzecznie niezliczoną ilość razy naruszyli oni Kanon 2316 i mieli więcej niż sześć miesięcy na poprawę – to stają się winnymi herezji zgodnie z zasadami Kanonu 2315 i ponownie ma tu zastosowanie Kanon 188.

CZY ŚWIECKA OSOBA MOŻE ZARZUCIĆ DUCHOWNEMU, ŻE JEST HERETYKIEM?

Twierdzenie, iż świecka osoba nie może wyrazić swego głębokiego przekonania, że duchowny dowolnej rangi jest heretykiem nie ma sensu. Rozsądek podpowiada nam, że jeśli świecki nie może dokonać takiego osądu, to nie można go obarczać odpowiedzialnością za sprzyjanie heretykowi i za to, że sam nim jest. Jednakże, prawo kanoniczne całkowicie wyjaśnia tę kwestię. Kanon 1935 stwierdza:

"Każdy wierny może zawsze ujawnić przewinę innego..., i taki obowiązek zdemaskowania staje się naglący... kiedy ktoś jest do tego zobowiązany na mocy prawa naturalnego, gdy występuje niebezpieczeństwo dla wiary lub religii albo inne zagrażające zło powszechne".

Niewątpliwie, z taką sytuacją mamy obecnie do czynienia, kiedy to z powodu nieznajomości Wiary wielu ludzi okazuje posłuszeństwo fałszywym pasterzom.

CZY KATOLICY, KTÓRZY ZAAPROBOWALI POSOBOROWY KOŚCIÓŁ SĄ HERETYKAMI?

Należy również zauważyć, że wielu kapłanów "zaaprobowało" neokościół nie mając zamiaru w jakikolwiek sposób oddzielać się od Kościoła katolickiego. Tacy kapłani nie mogą być uważani za "formalnych heretyków", ponieważ nigdy nie chcieli przylgnąć do błędu, a gdy tylko błędy posoborowego kościoła stały się dla nich jasne, postąpili stosownie demaskując i odcinając się od nich.

Odnosi się to także do świeckich. Mówiąc z własnego doświadczenia, wielu tradycyjnych katolików zaaprobowało nauczanie Vaticanum II, ponieważ myśleli, że te nauki wyrażają Magisterium ustanowione przez Chrystusa. Nieliczni rzeczywiście przeczytali rozwlekłe i nudne dokumenty i w całkiem naturalny sposób stwierdzili, że oświadczenia hierarchii niepokrywające się z poprzednim nauczaniem Kościoła były błędnymi interpretacjami tego, co wcześniej zostało orzeczone. Jednakże z upływem czasu zapoznali się z dokumentami i zdali sobie sprawę, że do wnętrza Kościoła został wprowadzony błąd. Choć nie wiedzieli, kto był za to odpowiedzialny, nadal byli członkami posoborowego kościoła odcinając się jednocześnie od tychże błędów. W podobny sposób, zorientowali się, że nowe sakramenty nie są katolickie i mają wątpliwą ważność. Spowodowało to ich powrót do tradycyjnych obrzędów Kościoła. I nawet dzisiaj są ludzie uznający fakt, że podejrzani osobnicy zajmują Tron Piotrowy, a nie mający pojęcia, jaki jest ich "status", którzy jednak niezłomnie odmawiają podążania za nimi w ich błędnych naukach albo przyjmowania wątpliwych posoborowych obrzędów na mocy ich autorytetu władzy.

Oskarżanie takich ludzi o to, że są "formalnymi heretykami" to stwierdzanie, że postępując w ten sposób chcieli oddzielić się od Mistycznego Ciała Chrystusa. Na pewno tak nie jest. Nawet ci, którzy w obecnym zamęcie nadal uznają "papieży" za posiadających jakiś autorytet, ale którzy w żaden sposób nie przyjmują ich herezji, nie mogą być oskarżani o to, że są "formalnymi heretykami". Problemem jest to, że wbrew ich intencjom, uczestnictwo w obrzędach i słuchanie kazań głoszonych przez kler posoborowej organizacji powoli niszczy ich wiarę. Ich dzieci, nie mając żadnego ugruntowania w prawdziwej wierze w nieuchronny sposób zmieniają się w protestantów albo i gorzej.

POSOBOROWY KOŚCIÓŁ

Zupełnie inna jest sytuacja tych, którzy świadomie i z pełną determinacją przystępują do modernistycznego odstępstwa. Modernizm to potępiona "herezja", a Przysięga antymodernistyczna przynależy do kategorii "de fide". Jeśli soborowa religia głosi naukę sprzeczną z Boską i katolicką Wiarą, to jest religią heretycką. Ci, którzy jawnie i uporczywie przy niej trwają z pewnością staną się heretykami i utracą swoje urzędy oraz jurysdykcję.

KAPŁANI ODMAWIAJĄCY POSŁUSZEŃSTWA POSOBOROWEJ ORGANIZACJI

W rezultacie, w każdym kraju jest wielu kapłanów odmawiających posłuszeństwa posoborowej instytucji. Bez względu na to czy czynią to formalnie czy też nie, obstając przy używaniu tradycyjnych obrzędów Kościoła są rzeczywiście "nieposłuszni", nie w stosunku do Chrystusa i prawdziwego Kościoła, lecz wobec nowego, czyli soborowego kościoła. Wobec tego, oczywistym jest, że nie mogą posiadać jurysdykcji [od neokościoła].

Tradycyjni kapłani albo otrzymali święcenia przed 1969 rokiem albo zostali wyświęceni przez tradycyjnych biskupów, którzy sami byli konsekrowani w tradycyjnym rycie. Naprawdę niewielu było kapłanów, którzy zobaczyli problemy już na samym początku – większość pozostawała przez jakiś czas "w posłuszeństwie", a następnie oddzielili się od tego kościoła by zachować swą katolicką wiarę.

Żaden z tych kapłanów nie może twierdzić, że swoją "jurysdykcję" uzyskał normalną drogą, ponieważ żaden z nich nie uznaje funkcjonujących biskupów albo nie jest uznawany przez tychże biskupów. Jeśli udzielają wiernym sakramentów, to czynią to lub wydaje się, że robią to "bezprawnie", w sposób "niedozwolony" (dozwolony zasadniczo oznacza legalny). Ważne jest zrozumienie, że w obecnych okolicznościach ci kapłani są w rzeczywistości wyposażeni w jurysdykcję przez Kościół i że ich działalność jest całkowicie legalna. Zasada, która ma tu zastosowanie jest zapisana w Prawie Kanonicznym pod terminem epikeia.

SALUS ANIMARUM SUPREMA LEX

A jednak, ci kapłani nadal słuchają spowiedzi i udzielają sakramentów. Jak mogą to czynić bez naruszania praw Kościoła? Odpowiedź wynika z zasady, że najwyższym prawem Kościoła jest zbawienie dusz. Prawo kanoniczne wywodzi się z dwóch źródeł. Pierwszym z nich jest prawo Boże, które nigdy nie może być naruszone. Drugim jest prawo Kościoła, którego bezpośrednim celem jest chronienie prawa Bożego, a celem ostatecznym zbawienie dusz. Prawo Boże zostało ustanowione przez naszego Pana Jezusa Chrystusa i Apostołów, podczas gdy pozostała część Prawa Kanonicznego została ustalona przez hierarchię Kościoła. Otóż, kanoniczne reguły regulujące prawidłowe wykonywanie kapłańskich obowiązków są zawsze objęte i podporządkowane Prawu Bożemu, które jest najwyższym. Kiedy formalne przestrzeganie prawa kanonicznego utrudnia lub działa przeciw wypełnieniu prawa Bożego, to wtedy właśnie to drugie, musi brać górę. Jak św. Tomasz z Akwinu mówi: "jurysdykcji nie udziela się spowiednikowi dla jego korzyści, ale dla dobra oraz pożytku ludu i na chwałę Bożą" i dalej, "ponieważ zaś «konieczność nie zna prawa (zakazu) (necessitas legem non habet)», dlatego gdy nagli konieczność, rozporządzenie Kościoła nie stanowi przeszkody" (Summa, Suppl. Q. 8, art. 5 i 6).

Nie żyjemy w normalnych okolicznościach. Ważnie wyświęceni i prawowierni kapłani stoją w obliczu pozornego dylematu. Czy mają być posłuszni literze prawa czy też mają wypełniać wymogi miłości i sprawiedliwości. Inaczej mówiąc, czy mają przestrzegać kościelnych przepisów legalnie ustanowionych przez człowieka, które jednakże w obecnych okolicznościach działają na rzecz udaremnienia intencji Kościoła i jego Założyciela, czy też powinni kierować się wyższym prawem miłości i sprawiedliwości ustanowionym przez Boga. Według teologów moralistów, "w konflikcie obowiązków wyższy ma pierwszeństwo. Obowiązki kolidują ze sobą, gdy najwyraźniej obowiązują równocześnie dwa prawa, a może być przestrzegane tylko jedno z nich. W takich okolicznościach, tylko to ważniejsze faktycznie obowiązuje".

EPIKEIA

Zasada mająca tu zastosowanie skrywa się pod tym, co kanoniści nazywają epikeią. Epikeia jest objaśniana przez św. Tomasza z Akwinu jako cnota, która wskazuje kierunek w tych przypadkach, gdy z powodu swej powszechności prawo nie działa, w taki sposób, że ścisłe jego przestrzeganie według litery prawa w oczywisty sposób stoi w sprzeczności z "duchem" albo samym celem prawa jakim jest troska o wspólne dobro. W takich wyjątkowych przypadkach epikeia nakazuje nam pominąć literalne znaczenie prawa i kierować się raczej oczywistą intencją ustawodawcy, którym jest Kościół działający w osobie Chrystusa (Summa II-IIae, q. 120, a. 1 i I-IIae, q. 94, a. 6).

Św. Alfons Liguori definiuje epikeię jako " domniemanie, co najmniej prawdopodobne, że ustawodawca w pewnych określonych okolicznościach nie chciałby nakładać obowiązku przestrzegania danego prawa [przez podlegających prawu]". Św. Antonin uczył, że rozsądne stosowanie epikei jest specjalną cnotą, jakiej Bóg udziela osobie podlegającej prawu, by jej umożliwić rozpoznanie kiedy może nie brać pod uwagę słów prawa, a zamiast tego kierować się tym, co uważa za intencję ustawodawcy. Kajetan nauczał, że cel prawa jest wyrażony w jego słowach i stanowi to wewnętrzny cel prawa; podczas gdy zewnętrznym celem jest intencja ustawodawcy. Ostatecznym i zewnętrznym celem każdego prawa (to znaczy, intencją ustawodawcy) jest dobro ludzi, dla których zostało uchwalone. W związku z tym, jeśliby powstał konflikt między zewnętrznym a wewnętrznym celem (tj., bliższym celem prawa poświadczonym jego słowami), to pierwszy z nich musi przeważyć.

Ksiądz Riley podsumowuje nauczanie św. Tomasza z Akwinu na temat tej cnoty (nieco dostosowane):

"Wyraźnie uczył, że epikeia to osąd osoby podległej prawu na temat rozpatrywanej sytuacji, a nie na temat samego prawa... zanim osoba będąca przedmiotem prawa będzie mogła odejść od litery prawa, w jakiś sposób musi być to powiązane z dobrem publicznym... Stosowanie epikei w przypadkach, gdzie literalne przestrzeganie prawa byłoby złe, jest z pewnością uzasadnione. Ewentualnie też w innych przypadkach, w których ustawodawca nie chciałby wiązać podlegających [prawu], gdyby ustawodawca był obecny. Wydaje się, iż bardziej korzystniejszą jest opinia głoszona przez św. Tomasza, że w przypadkach, kiedy jest pewne, iż ustawodawca byłby niechętny do nakładania zobowiązania, epikeia może być zawsze stosowana bez odwołania się do władzy. W przypadkach wątpliwości, należy skonsultować się z organem władzy dla udzielenia dyspensy, jeśli czas na to pozwala. W przypadkach występowania prawdopodobieństwa konieczne jest odwołanie się do władzy, lecz jeśli jest to niemożliwe, należy odwołać się do epikei".

Teologowie moralni Kościoła wyrażają się zupełnie klarownie na temat tej zasady. Herbert Jone stwierdza, że "prawo, które nie spełnia tych warunków [tj. nie spełnia intencji ustawodawcy] i które nie służy wspólnemu dobru... nie ma mocy wiążącej". Ojciec Dominik Prümmer stwierdza, że "wraz z całkowitym zniszczeniem celu prawa albo stosownej motywacji prawo samo przestaje istnieć".

Oczywiście, powoływanie się na epikeię nie jest wolne od pewnych zagrożeń. Nigdy nie było jego celem umożliwianie komukolwiek używania jej do interpretowania prawa dla własnej wygody. Prawo Kanoniczne zostało opracowane i skodyfikowane dla zaradzenia we wszystkich sytuacjach, jakie tylko przewidzieli twórcy jego kodyfikacji.

Bez wątpienia prawdziwy Kościół, jak kochająca matka, przygotował prawa na niemal każdą możliwą do pomyślenia okoliczność. Pomimo apokaliptycznych okoliczności dnia dzisiejszego, kapłani mogą legalnie udzielać sakramenty i sakramentalia Kościoła bez naruszania jego praw. Co więcej, Kościół idzie dalej i stwierdza, że w takich okolicznościach, zapewnia konieczną jurysdykcję. Kanon 209 (1917) stanowi:

"Kościół uzupełnia konieczną jurysdykcję w sytuacji pojawienia się powszechnego błędu lub pozytywnej wątpliwości".

Ksiądz Waywod komentuje to w ten sposób, że "powszechny błąd polega na błędnym przekonaniu wszystkich albo prawie wszystkich ludzi danego miejsca, parafii, wspólnoty, że ktoś posiada jurysdykcję" a "fakt, że osoba wie, iż nie posiada jurysdykcji nie koliduje z ważnością jego czynów jeśli na skutek powszechnego błędu, uznaje się, że jurysdykcję posiada". I dalej pisze: "Kościół tak samo uzupełnia jurysdykcję w przypadku pozytywnej i prawdopodobnej wątpliwości... Na przykład, argumenty za i przeciw istnieniu jurysdykcji w konkretnym przypadku tworzą pozytywną wątpliwość; i jeśli powody po obu stronach są takiej wagi, że powstaje wątpliwość w dobrej wierze, Kościół uzupełnia jurysdykcję nawet, jeśli w rzeczywistości ta osoba jej nie posiada".

Czy zasada epikei może być stosowana do wykładni prawa w obecnych warunkach? Nie brakuje takich, którzy by temu zaprzeczyli. Jednakże, jeśli obecne okoliczności nie są tego rodzaju, aby można się było legalnie do niej odwoływać, to byłoby mi bardzo trudno wyobrazić sobie, kiedy w ogóle mogłaby być stosowana. Najważniejszą funkcją Kościoła jest, jak zostało wskazane, zbawienie dusz. Jest to najwyższe prawo. Prawodawstwo Kościoła zostało stworzone dla ochrony tego właśnie celu. I kiedy te prawa działają na rzecz tego by przeszkodzić i udaremnić urzeczywistnienie tego celu, epikeia powinna mieć i ma zastosowanie.

Ks. Rama P. Coomarswamy, 2001 (1)

Tłumaczył z języka angielskiego Mirosław Salawa

–––––––––––––––
Przypisy:






7) Ks. Jan Nepomucen Opieliński, a) Co to jest ekskomunika. b) Ekskomunika na schizmatyków.

8) Ks. Adam Kopyciński, Bezwyznaniowy.



Za:  http://www.ultramontes.pl/coomaraswamy_jurysdykcja_2.htm