Matka Michała – Łucja Magdalena Lefebvre było osobą głęboko wierzącą.
Dwukrotnie udaje się w podróż do Włoch, aby odwiedzić swojego syna.
Odwiedza bazyliki, katedry, kościoły, uczestniczy w nabożeństwach.
Podczas swojego drugiego pobytu w Rzymie w kwietniu 1926 roku, dowiaduje
się o powołaniu swojego syna Michała. Pod datą 1 kwietnia (Wielki
Czwartek), pisze w swoim dzienniku podróży: „Michał poinformował mnie o
swojej wielkiej decyzji przed obrazem św. Tomasza z Akwinu. Wstępuje do
dominikanów. Chwała bądź Bogu. Niechaj Jego wola zrealizuje się w pełni i
niech doda mi otuchy.”
Dwa dni później, po ceremoniach Wielkiej Soboty, pisze: „Liturgia u św.
Joachima. Komunia u stóp Zmartwychwstałego Zbawiciela. Pomimo
straszliwego rozdzielenia, które przeraża moją słabość, całe moje serce
wypełnia dziękczynienie, zaufanie, pokój, pieśń pochwalana dla Boga tak
dobrego i miłosiernego, który w jednej chwili może mienić oblicze
wszystkich rzeczy. Święcenia u św. Jana na Lateranie: och, cudowny i
dający nadzieję spektakl.”
Tuż po powrocie do Suresnes udaje się do kościoła, co w następujący
sposób wspomina w pamiętniku: „Idę niezwłocznie do stóp Najświętszej
Maryi z Suresnes, aby jej podziękować, że uchroniła moje drogie dziecko
od wszystkich sideł zastawionych na jego drodze. Czyż mogłaby ona
opuścić dziecko, które naznaczyła w dniu jego pierwszej komunii? Nie. Ty
zawsze będziesz je chronić jako najlepsza z matek, aby mogło ono pełnić
wolą Boża i pełnić dla Jego chwały.”
Michał jest młodzieńcem wzorowym nie tylko w nauce, ale również w życiu
moralnym: poważny, pobożny, dążący do ewangelicznego ideału. Jak sam
wspomina: „Nie chodziłem nigdy do teatru, na spektakle – to było mi
obce.” Co tydzień chodzi na spotkanie z ojcem Garligou-Lagrange. Zakon
dominikański wzbudza w nim coraz większe zainteresowanie.
Ale co decyduje o powołaniu Michała i wyborze zakonu św. Dominika?
Pewnego dnia zostaje w klasztorze przy Angelicum i uczestniczy w
wieczornej modlitwie Kościoła - komplecie. I oto, gdy spogląda na
gwiazdę na obrazie św. Dominika, na obraz św. Piotra Męczennika ma
pewnego rodzaju wizję. „Z niezmierzoną radością zrozumiałem, że dobry
Bóg mnie wybrał, abym należał do Zakonu Prawdy. To podsumowanie całej
mojej młodości. Miałem 28 lat.” Dalej wyjaśnia: „Był to rodzaj
natchnienia – te same obrazy, które są na co dzień po prostu piękne,
stały się dla mnie rodzajem objawienia majestatu Niebios. Widziałem
splendor Prawdy Bożej.”
Za: http://semperfidelisetparatus.blogspot.com